Dowódca amerykańskiego lotnictwa na Pacyfiku, generał Kenneth Wilsbach, przyznał, że doszło już do spotkania w powietrzu F-35 z najnowszym chińskim myśliwcem J-20. Informacje są bardzo ogólnikowe i nie wiadomo, kiedy doszło do zdarzenia i czy było to jednorazowe zajście, czy też było ich więcej. Temat bardzo chętnie podchwyciły chińskie media, które zaczęły ujawniać nieoficjalne informacje ze źródeł w Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Do tych rewelacji należy jednak podchodzić z ostrożnością.

O spotkaniu, lub też spotkaniach, F-35 z J-20 generał Wilsbach opowiedział w rozmowie z Mitchell Institute for Aerospace Studies. Do zdarzenia miało dojść nad Morzem Wschodniochińskim, nie wiadomo jednak kiedy. Generał Wilsbach stwierdził, że nie nazwałby tego nawet spotkaniem (engagement). Amerykańskie F-35 miały jedynie znaleźć się „relatywnie blisko” J-20, co umożliwiło w miarę dobre przyjrzenie się działaniom drugiej strony.

Lotnicy USAF-u mają być „relatywnie pod wrażeniem”, nie tyle samego chińskiego myśliwca, ile związanego z nim systemu dowodzenia i kontroli. Generał Wilsbach podkreślił rolę tandemu J-20 z samolotami wczesnego ostrzegania i kontroli KJ-500. Te ostatnie mają odgrywać zdaniem Amerykanów szczególnie dużą rolę w chińskich systemach rażenia dalekiego zasięgu.



Chengdu J-20.
(Alert5, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe)

Chodzi konkretnie o pociski powietrze–powietrze PL-15, które, dopóki nie uruchomi się ich własny system naprowadzania, mogą być kierowane w stronę celu przez KJ-500. Już w roku 2013 ujawniono w Chinach koncepcję pocisku powietrze–powietrze o zasięgu 300 kilometrów przeznaczonego do zwalczania amerykańskich E-3 Sentry (AWACS) i RC-135. Założenie jest proste: uzbrojone w PL-15 myśliwce J-20, wspierane przez KJ-500, mają oczyścić niebo nad zachodnim Pacyfikiem z amerykańskich maszyn dowodzenia i rozpoznania elektronicznego, tym samym zapewniając przewagę chińskiemu lotnictwu.

Nie dziwi zatem, że Amerykanie z dużym zainteresowaniem przyglądają się duetowi J-20 i KJ-500, a zwłaszcza ocenie jego zdolności w walce o panowanie w powietrzu i możliwościom przerwania działania tego systemu. Oprócz tego już kilka lat temu uruchomili program własnego pocisku powietrze-powietrze dalekiego zasięgu AIM-260. Generał Wilsbach stwierdził ponadto, że Pentagon ma jeszcze wątpliwości, czy w Chinach zapadła już finalna decyzja o przyszłości J-20. Czy będzie to myśliwiec przewagi powietrznej z możliwością atakowania celów naziemnych, czy też wyewoluuje w stronę maszyny wielozadaniowej, takiej jak F-35? Całość rozmowy można obejrzeć poniżej.



Chińskie reakcje

Pochwały generała Wilsbacha przykuły uwagę chińskich mediów, aczkolwiek zdają się one całkowicie nie dostrzegać przysłówka „relatywnie”. Poniżej skupimy się na informacjach przedstawionych przez hongkoński dziennik South China Morning Post, którego jakość w ostatnich latach wprawdzie się pogorszyła, jednak nadal prezentuje o niebo wyższy poziom od China Daily, o Global Times już nie wspominając.

Według źródła w siłach zbrojnych, na które powołuje się SCMP, J-20 i KJ-500 zaczęły wspólne patrole nad Morzem Wschodniochińskim w marcu 2020 roku. Nie podaje, kiedy doszło do pierwszego spotkania z F-35, jednak podkreśla, że od lata tego samego roku stały się one częstsze. Z kolei Zhou Chenming z wojskowego think tanku Yuan Wang twierdzi, że obserwacje Wilsbacha świadczą o licznych spotkaniach chińskich i amerykańskich maszyn na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Zhou nie kryje, że zespoły J-20 i KJ-500 odgrywają kluczową rolę w planach inwazji na Tajwan. Ich zadaniem będzie zablokowanie pomocy amerykańskiego lotnictwa dla wyspy, od strony tak oceanu, jak i Japonii i Korei Południowej. Stąd koncentracja na Morzu Wschodniochińskim.

Samolot wczesnego ostrzegania i kontroli KJ-500.
(Alert5, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Anonimowe źródło wojskowe zwraca uwagę na jeszcze jeden często pomijany szczegół. Wspólne patrole J-20 i KJ-500 zaczęły się w trakcie pierwszej fali pandemii COVID-19, gdy chińskie przywództwo miało się obawiać, że Waszyngton wykorzysta panujący zamęt i zaatakuje Chiny. Obawy wzrosły jesienią 2020 roku wraz z zacieśnianiem przez administrację Donalda Trumpa związków z Tajwanem. Pojawiła się nawet koncepcja „październikowego zaskoczenia” zakładająca, że ustępujący ze stanowiska Donald Trump będzie chciał wciągnąć Bidena w wojnę z Chinami. Szef połączonych sztabów generał Mark Milley dwukrotnie, najpierw w październiku 2020 roku, a następnie w styczniu 2021 roku, telefonował do swojego chińskiego odpowiednika Li Zuochenga, aby rozwiać te obawy.

Rewelacje te potwierdzają amerykańscy dziennikarze Bob Woodward i Robert Costa, którzy w książce „Peril” opisują, jak Trump próbował utrzymać się u władzy po przegranych wyborach. Atak zwolenników Trumpa na Kapitol 6 stycznia 2021 roku miał wywołać w Pekinie panikę. Obawiano się rozpadu Stanów Zjednoczonych i wybuchu wojny. Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza została postawiona w stan gotowości. Podobnie miały postąpić Rosja i Iran. Był to bardzo napięty czas na świecie. Przypomnijmy, że Wenezuela groziła wówczas inwazją na Gujanę.



Źródła Woodwarda i Costy potwierdziły, że w październiku 2020 roku Chiny były przekonane o rychłym amerykańskim ataku. W Pentagonie również wybuchła panika. Obawiano się, że Chiny postanowią wyprowadzić uderzenie wyprzedzające. W styczniu, aby uspokoić nie tylko Chińczyków, generał Milley wezwał oficerów dyżurnych zajmujących się rozkazami od prezydenta Trumpa i nakazał im natychmiast informować się o wszelkich poleceniach napływających z Białego Domu.

Kryzys bezpieczeństwa na przełomie lat 2020 i 2021 pozostaje nieznany szerokiej publiczności. Często nieprzewidywalne zachowania Trumpa budziły uzasadniony do pewnego stopnia niepokój w Pekinie, a jednocześnie obnażają dwie cechy chińskiego przywództwa, które rzadko sobie uświadamiamy.

Pierwszą jest obsesja na punkcie USA, które Chiny mają, cytując klasyka, „dogonić i przegonić”. Drugą jest natomiast paranoja połączona z syndromem oblężonej twierdzy. Wraz z krwawo stłumionymi studenckimi protestami w roku 1989, których symbolem jest masakra na placu Tiananmen, odżyły przekonania z czasów Mao – Zachód, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, ciągle knują, jak obalić Komunistyczną Partię Chin i nie cofną się w tym celu przed niczym. Pod rządami Xi Jinpinga obsesje i paranoje jedynie się pogłębiły, a niepowodzenia Rosji w wojnie w Ukrainie i reakcja Zachodu mogą ten stan jeszcze pogorszyć.

O czym generał Wilsbach nie powiedział

Na koniec wróćmy na chwilę do słów generała Wilsbacha o przyszłości J-20. Wprawdzie od lat pojawiają się pogłoski o planach stworzenia wersji bombowej, jednak najprawdopodobniej nie wpłyną one na zadania stawiane przed myśliwcem. Analityk Rick Joe opublikował na początku tego roku tłumaczenie interesującego chińskiego dokumentu „Studium Strategiczne Rozwoju Samolotów Myśliwskich Chin” (PDF). Data powstania dokumentu nie jest znana, zawiera się jednak w latach 1996–2003, a jego autorem jest Gu Songfen, ważna postać w chińskim przemyśle lotniczym, wieloletni wicedyrektor i główny projektant Shenyang Aircraft Design Institute.



Jak łatwo się domyślić, studium dotyczy założeń towarzyszących projektowi J-20. Wymagania stawiane przed myśliwcem były proste – miał być równorzędnym przeciwnikiem dla F-22 Raptora i mieć przewagę nad F-35 Lightningiem II (który wówczas znajdował się jeszcze na etapie JSF), najprawdopodobniej w zakresie walki powietrznej. Jasno widać, że chodziło o myśliwiec przewagi powietrznej. Co ciekawe, w okresie, gdy powstał dokument, zakładano w Chinach, że do roku 2015 Tajwan otrzyma F-35. Tajpej wyraziło wprawdzie zainteresowanie Lightningiem II, jednak do tej pory wszelkie wysiłki na tym polu spełzły na niczym.

Komentarze chińskich ekspertów, w tym wspomnianego wyżej Zhou Chenminga, jasno wskazują, że mimo upływu lat zadania stawiane przed myśliwcem piątej generacji się nie zmieniły. Maszyna nadal ma walczyć o panowanie w powietrzu, w związku z czym ewolucję w stronę samolotu wielozadaniowego należy uznać za mało prawdopodobną. Zmianom nie sprzyja też ciągle mała skala produkcji. Według chińskich źródeł do tej pory dostarczono już ponad pięćdziesiąt J-20. Nie wiadomo jednak, ile z nich osiągnęło już gotowość operacyjną.

Generał Wilsbach zwrócił zresztą uwagę, że tylko Stany Zjednoczone rozmieściły na Pacyfiku już przeszło dwieście F-35, a do tego trzeba jeszcze doliczyć maszyny tego typu dostarczone Japonii i Korei Południowej. J-20 zapewne może lepiej sprawdzać się w walce powietrznej niż F-35, ale trzeba jeszcze pamiętać o amerykańskich F-22A, których w służbie jest około 180. Do tego dochodzi jeszcze myśliwiec szóstej generacji NGAD, którego prototyp miał zostać oblatany już w roku 2020.

Zobacz też: USS Gerald R. Ford zaliczył próby odporności na eksplozje

US Marine Corps / Cpl. Jackson Ricker