Indie nie przerywają ofensywy marketingowej lekkiego samolotu bojowego HAL Tejas. Niedawno pisaliśmy o tym, jak promują swoją maszynę w Argentynie, gdzie głównym konkurentem będzie amerykański F-16. Kolejnym krajem, w którym widzą potencjalnego klienta, są Filipiny, ale także tutaj Indusów może czekać zacięta rywalizacja.
Dyrektor państwowej Philippine Aerospace Development Corporation, Raymond Mitra, potwierdził, że spółka nawiązała współpracę z Hindustan Aeronautics Ltd w sprawie ewentualnej sprzedaży Tejasów Mk 1A filipińskiej marynarce wojennej. Właśnie tak – nie wojskom lotniczym, ale marynarce. Tejasy miałyby się stać morskimi samolotami uderzeniowymi, które – wyposażone w pociski manewrujące BrahMos NG – mogłyby zwalczać chińskie okręty.
Jak przystało na państwo leżące na archipelagu, Filipiny dysponują lotnictwem morskim, ale takim… niezbyt licznym i niezbyt nowoczesnym, delikatnie rzecz ujmując. Pozytywnym wyjątkiem są dwa śmigłowce ZOP AW159 Lynx. Całość formacji skupia się na zadaniach patrolowych i dozorowych, nie bojowych.
Całe filipińskie siły zbrojne są jednak u progu zakrojonej na dużą skalę modernizacji. Ma ona objąć także zakup samolotów zwalczania okrętów podwodnych, prawdopodobnie CASA C-295 MPA/Persuader, produkowanych na licencji w Indonezji. Ale nie od dziś wiadomo, że Filipińczycy chcieliby pozyskać także samoloty uderzeniowe do zwalczania okrętów nawodnych. Na przeszkodzie stawał zawsze brak funduszy, ale teraz jest nadzieja na sfinansowanie kilku dużych zakupów.
Jak już wielokrotnie pisaliśmy, Filipiny starają się zbudować własną strefę antydostępową, której kluczowym elementem mają być właśnie pociski przeciwokrętowe BrahMos, tyle że bazowania lądowego. W styczniu 2022 roku, po wielu opóźnieniach (między innymi związanych z pandemią COVID-19) podpisano uwowę, która obejmuje dostawę trzech baterii (każda złożona z trzech mobilnych wyrzutni pocisków BrahMos), systemu kierowania ogniem, wozu dowodzenia i pojazdów logistycznych.
India-Philippines sign the $375 million deal for the sale of 3 batteries of #BrahMos anti-ship cruise missiles to the Philippines Navy. pic.twitter.com/JjC3C9q9Gh
— Amiet R. Kashyap (@Amitraaz) January 28, 2022
BrahMosy trafiają do pułku obrony wybrzeża wchodzącego w skład piechoty morskiej, podporządkowanej marynarce wojennej. Jednostka ma osiągnąć pełną gotowość operacyjną do roku 2026. Stawiane przed pułkiem zadania są bardzo precyzyjne. Ma przede wszystkim odpowiadać za ochronę połączeń między głównymi wyspami archipelagu filipińskiego a spornymi z Chińską Republiką Ludową obszarami na Morzu Południowochińskim. Przy zasięgu 290 kilometrów w wersji eksportowej wyrzutnie BrahMosów rozmieszczone na Luzonie mogą razić cele w rejonie Scarborough Shoal. W przypadku zajęcia pozycji na Palawanie w zasięgu pocisków znajdą się Mischief Reef i część Wysp Spratly.
Wyrzutnie lądowe mają jednak zasadniczą wadę: muszą działać na lądzie. Zintegrowanie BrahMosów z samolotami wydłużyłoby faktyczny zasięg pocisków o kilkaset kilometrów. Na przykład maszyny startujące z lotniska Laoag w północnej części Luzonu byłby odległe o 1100 kilometrów od Sanyi na Hajnanie (gdzie Chińczycy mają jeden z portów dla swoich lotniskowców) i o 550 kilometrów od południowego wejścia do Cieśniny Tajwańskiej. Łatwo sobie wyobrazić, że Chińczycy musieliby w takiej sytuacji albo zaangażować dodatkowe siły do obrony przed filipińskim lotnictwem morskim, albo też musieliby wyeliminować je pierwszym uderzeniem, co samo w sobie stwarza zagrożenie, jeśli misja się nie powiedzie.
Niestety obecnie istniejące Tejasy nie są zintegrowane z BrahMosami. I na razie wręcz nie mogą być, gdyż 3-tonowe pociski są po prostu zbyt ciężkie. Dopiero po wprowadzeniu do produkcji samolotu w wersji Mk 1A i pocisku w lżejszej (ważącej 1,33 tony) wersji NG będzie mogła ruszyć integracja. Docelowo Tejas Mk 1A ma przenosić dwa BrahMosy NG. Pierwsze dwa Tejasy w nowej wersji mają trafić do służby już w przyszłym miesiącu, ale pierwsze odpalenie pocisku nowej wersji – spod Su-30MKI, a nie Tejasa – nastąpi dopiero w przyszłym roku.
Program Tejasa przebiegał w strasznych bólach, o czym zresztą Konflikty pisały regularnie. Większość problemów już przezwyciężono, mimo że zajęło to bite dwie dekady. Tejasa oblatano w styczniu 2001 roku, pełną gotowość operacyjną maszyn przedseryjnych ogłoszono w lutym 2019 roku, a druga eskadra liniowa (numer 18.) przesiadła się na Tejasy w konfiguracji docelowej – ale wciąż w wersji Mk 1 – dopiero w maju 2020 roku. Od 2026 roku zakłady HAL mają produkować rocznie aż dwadzieścia cztery Tejasy Mk 1A, toteż równoległe zaspokojenie potrzeb rodzimych wojsk lotniczych i co najmniej jednego klienta zagranicznego.
Zwróćmy uwagę, że na razie nie wiadomo, czy również wojska lotnicze postawiłyby na Tejasa ani nawet czy indyjska propozycja obejmuje również tę opcję. Wiadomo jednak, iż wraz z reorientacją na nowego przeciwnika – już nie partyzantki islamistyczne, jak ta, z którą stoczono bitwę o Marawi, ale pełnoprawne mocarstwo – Manila rozważa pozyskanie nowych samolotów bojowych.
Turbośmigłowe A-29B będą zupełnie nieprzydatne w konflikcie z ChRL. Filipiny nie zamierzają jednak (wbrew doniesieniom także polskich mediów) rezygnować z lekkich samolotów bojowych FA-50PH. Widzą dla nich po prostu rolę uzupełniającą względem pełnokrwistego samolotu bojowego, nie tyle w sensie masy (Tejas też jest promowany jako „lekki”, a pod względem masy własnej jest cięższy o zaledwie 100 kilogramów), ile w sensie możliwości.
Przypomnijmy, że dokładnie rok temu FA-50 Block 20 pokonał Tejasa w malezyjskim przetargu i że wynik ten nie wzbudził żadnych kontrowersji. Ani Tejas nie jest tak potężnym myśliwcem, jak przedstawiają go Indie, ani też najbardziej zaawansowana odmiana FA-50 nie wypadła sroce spod ogona. Szkopuł w tym, że filipińskie FA-50PH dysponują uboższymi możliwościami niż te, które przewidziano dla zamówionych przez Polskę docelowych FA-50PL, w praktyce są to tylko lekkie samoloty uderzeniowe z ograniczoną możliwością zwalczania celów powietrznych, a nie „ogólnie” bojowe. Na przykład dopiero w ubiegłym roku na FA-50PH po raz pierwszy zauważono pociski powietrze–powietrze AIM-9L Sidewinder.
Notabene obie maszyny FA-50 i Tejas – używają silników z tej samej rodziny, General Electric F404, i cechują się podobnym ciągiem bez dopalacza. Napędzająca Tejasa jednostka F404-GE-IN20 ma jednak dużo większy ciąg z dopalaczem (85 kiloniutonów wobec 79 kiloniutonów), co pozwala indyjskiemu myśliwcowi przekroczyć prędkość 2 tysięcy kilometrów na godzinę.
Oczywiście gdyby skrzydło lotnicze filipińskiej marynarki wybrało Tejasa, postawiłoby to indyjską maszynę, praktycznie z dnia na dzień, w roli faworyta w walce o zamówienie z wojsk lotniczych. Widzieliśmy zresztą analogiczną sytuację właśnie w Indiach – stosunkowo małe zamówienie z wojsk lotniczych kilka lat później pociągnęło za sobą zamówienie z marynarki wojennej.
Główny konkurent: F-16
Nietrudno zrozumieć, dlaczego amerykański myśliwiec uchodzi za faworyta w ewentualnym przetargu. Filipiny to tradycyjnie wierny sojusznik Stanów Zjednoczonych. Mimo że za prezydentury Rodriga Duterte zaczęły odpychać Amerykanów i flirtować z Chinami, szybko stało się jasne, że Pekin nie widzi w Manili partnera. I tak nastąpił zwrot z powrotem w kierunku Waszyngtonu.
Już w grudniu 2019 roku sekretarz obrony Delfin Lorenzana informował, że do ostatecznej rywalizacji w walce o kontrakt na nowe myśliwce dla sił powietrznych staną amerykański F-16 Block 70 Viper i JAS 39C/D. Zakup miałby być realizowany w ramach programu modernizacji „Horyzont 2” zaplanowanego na lata 2018–2022. Niewykluczone, że przedsięwzięcie doszłoby do skutku, gdyby nie pandemia COVID-19. Później narodził się nowy plan „Horyzont 3” rozpisany na lata 2023–2028. Obecnie mamy już do czynienia ze zrewidowanym planem „Re‑Horyzont 3” rozpisanym nie na pięć, lecz na dziesięć lat.
Amerykańska propozycja będzie zapewne przedstawiona jako element szerszego porozumienia o współpracy. F-16 dysponuje możliwością użycia pocisków przeciwokrętowych Harpoon, toteż nic nie stałoby na przeszkodzie wcieleniu amerykańskich myśliwców do służby także w marynarce wojennej. Filipiny stałyby się drugim krajem mającym Vipery w służbie marynarki wojennej – po Stanach Zjednoczonych.
Drugi główny konkurent: Gripen
Szwedzi tymczasem rozpoczynają własną ofensywę marketingową. Jak pisze FlightGlobal, Saab rozmawia z rządami co najmniej pięciu krajów: Austrii, Filipin, Kolumbii, Peru i Tajlandii. Ta ostatnia już teraz jest użytkownikiem Gripenów w wersji C/D, a Szwedzi chcą ją przekonać do przejścia na wersję Gripen E. Dla pozostałych krajów Gripen E byłby pierwszą wersją tego myśliwca. Dobrze poinformowany filipiński bloger Max Montero sądzi jednak, iż na razie Szwedzi zaoferują Manili starsze Gripeny C/D, a dopiero w dalszej perspektywie czasowej wystosują ofertę na Gripeny E. Takie podejście pozwoliłoby radykalnie obniżyć koszty i przyspieszyć dostawę.
Jako się rzekło, Gripen C/D już wcześniej był przymierzany do filipińskich sił powietrznych. Niezależnie od wersji szwedzki myśliwiec może zwalczać okręty nawodne za pomocą pocisków RBS15. Pod tym względem ani Gripen, ani F-16 nie ustępują Tejasowi. Trzeba jednak pamiętać, że nowoczesny samolot bojowy tworzy jeden organizm ze swoim uzbrojeniem. Gdyby Filipiny postawiły na którąś z dwóch zachodnich konstrukcji, musiałyby opanować zupełnie nowe uzbrojenie przeciwokrętowe, a nie tylko nową wersję dobrze już znanego pocisku.
W tym miejscu należy odnotować, że kilka dni temu podczas wizyty szwedzkiego premiera Ulfa Kristerssona w Budapeszcie zawarto kontrakt, na którego mocy węgierskie siły powietrzne otrzymają dodatkowe cztery myśliwce JAS 39C. Łącznie Węgry będą dysponować flotą osiemnastu maszyn – szesnastoma jednomiejscowymi i dwiema dwumiejscowymi.
– Dzięki myśliwcowi Gripen Węgry mają jedną z najpotężniejszych sił powietrznych w Europie – powiedział Micael Johansson, prezes Saaba. – Z niecierpliwością czekamy na kontynuację naszej ścisłej współpracy z węgierskim rządem i przemysłem obronnym.
Nie sprecyzowano, kiedy maszyny zostałyby dostarczone. Zapewne będą pochodzić z zasobów szwedzkich sił powietrznych, w których Gripeny C/D będą zastąpione przez Gripeny E/F.
Kontrakt podpisano przed głosowaniem w sprawie przyszłości Szwedów w NATO. Pod koniec stycznia po „bólach i cierpieniach” turecki parlament ratyfikował szwedzki wniosek, a jedynym członkiem, który do tej pory nie poddał go pod głosowanie, są Węgry. Na początku miesiąca zwołano na wniosek węgierskiej opozycji nadzwyczajne posiedzenie parlamentu, aby czym prędzej poddać pod głosowanie szwedzki wniosek. Posiedzenie to zostało jednak zbojkotowane przez rządzący Fidesz.
Zobacz też: Arabia Saudyjska kupiła KM‑SAM