Przedstawiciele wojsk lotniczych Indii oznajmili radzie ministrów, że rodzimy lekki samolot bojowy Tejas nie spełnia pokładanych w nim nadziei i nie jest w stanie „bronić indyjskiego nieba”. W związku z tym Bhartiya Vāyu Senā nie zamierza rezygnować z kupna nowych myśliwców jednosilnikowych.
Według nieoficjalnych, zakulisowych informacji indyjska rada ministrów naciskała dowódców lotnictwa, żeby dali sobie spokój z poszukiwaniem zagranicznego samolotu i postawili na konstrukcję rodzimą. Właśnie dlatego lotnicy zorganizowali prezentację, w której tłumaczyli ministrom, dlaczego Tejas nie jest w stanie spełnić wymagań sił zbrojnych.
Mało tego: prezentacja dowodziła ponoć, że ten stan rzeczy w najbliższym czasie nie ulegnie zmianie. Podkreślono między innymi, że długotrwałość lotu Tejasa w warunkach bojowych wynosi pięćdziesiąt dziewięć minut (w przypadku Gripena i F-16 są to ponad trzy godziny), a masa zabieranego przezeń uzbrojenia jest o połowę niższa w porównaniu z konkurentami ze Szwecji i USA.
– Innymi słowy: w przypadku celu, do którego zniszczenia potrzeba trzydziestu sześciu bomb, należy wysłać sześć Tejasów, ale tylko trzy F-16 lub Gripeny – miał tłumaczyć ministrom oficer wojsk lotniczych.
Ponadto znaczenie ma też koszt i pracochłonność obsługi naziemnej. Tejas na każdą godzinę lotu potrzebuje aż dwudziestu godzin prac na ziemi. Wojska lotnicze ponoć wolałyby do niektórych zadań wykorzystywać przedpotopowe MiG-i-21 zamiast Tejasów.
Zobacz też: Baza Ambala szykuje się na przyjęcie pierwszych Rafale’i
(intoday.in)