Australijski minister obrony Richard Marles stwierdził, że przekazanie Ukrainie myśliwców F/A-18A/B Hornet może się okazać zbyt skomplikowane do zrealizowania w praktyce. Według ministra Canberra jest skłonna rozmawiać – i rozmawia – z Kijowem o samolotach, ale ich dostawa wiązałaby się z ogromnymi wyzwaniami logistycznymi i technicznymi. Krótko mówiąc: Australijczycy myślą, że nie opłaci się skórka za wyprawkę.

Trzeba podkreślić, że Australia nie wymiguje się od wspierania Ukrainy. Przekazała między innymi transportery M113, MRAP-y Bushmaster i haubice M777. Najnowszy pakiet pomocy wojskowej od Kraju Kangurów ma wartość 67 milionów dolarów amerykańskich i obejmuje kolejną partię trzydziestu (bardzo lubianych przez Ukraińców) Bushmasterów. Australia wesprze też Ukrainę pośrednio, przebazowując do Niemiec na sześć miesięcy jeden samolot wczesnego ostrzegania i kontroli E-7A Wedgetail, który oficjalnie będzie czuwać nad dostawami pomocy humanitarnej.



Niemniej tematem wiodącym ostatnich tygodni są samoloty bojowe. Wiemy już, że Ukraina dostanie F-16 i że ruszą one do walki w pierwszym kwartale przyszłego roku. Ale Kijów nie rezygnuje z walki o inne typy maszyn, takie jak szwedzkie Gripeny czy właśnie australijskie Hornety.

W ubiegłym miesiącu ambasador Ukrainy w Australii Wasyl Myrosznyczenko przyznał, że opcja australijska jest analizowana pod kątem stanu technicznego samolotów i możliwości ich użycia. Ale na razie Kijów nie wystosował oficjalnej prośby pod adresem Canberry, a Canberra – pod adresem Waszyngtonu, który musiałby wyrazić zgodę na reeksport.

Do wzięcia jest czterdzieści jeden Hornetów w wersjach F/A-18A i F/A-18B, które RAAF wycofał ze służby w listopadzie 2021 roku. Są to maszyny wyeksploatowane, ale zadbane, a dzięki modernizacji do standardu A++ w praktyce równe pod względem możliwości Hornetom C/D. Jedno ze źródeł, na które powołuje się Australian Financial Review, twierdzi, że Hornety mogą być przywrócone do służby liniowej w cztery miesiące. Kilka najstarszych i najbardziej zużytych maszyn trzeba by jednak skanibalizować na części.



Australijczycy pozyskali siedemdziesiąt pięć maszyn (w tym osiemnaście dwumiejscowych), z czego niemal wszystkie wyprodukowano na miejscu, w Avalonie, na południe od Melbourne. Pierwsze dwa egzemplarze, F/A-18B oznaczone australijskimi numerami seryjnymi A21-101 i A21-102, dostarczono 9 marca 1985 roku, ostatnia dostawa (F/A-18A numer A21-57) nastąpiła 12 maja 1990 roku.

W ramach programu modernizacyjnego pod uroczą nazwą HUG (Hornet Upgrade Program, ale hug znaczy też uścisk, przytulenie), rozpoczętego w 1991 roku, w myśliwcach zainstalowano radiolokatory AN/APG-73, wskaźniki nahełmowe JHMCS, łącze wymiany danych Link 16 czy pakiet samoobrony: urządzenie ostrzegające o opromieniowaniu przez radar AN/ALR-67, system walki radioelektronicznej EL/L-8222 i wyrzutnię wabików BOL.

Australijskie F/A-18A w pobliżu Guamu.
(US Air Force / Senior Airman Matthew Bruch)

HUG obejmował także integrację samolotów z nowym uzbrojeniem. Na węzłach pojawiały się zasobniki AN/AAQ-28 Litening, pociski powietrze–powietrze MBDA ASRAAM, bomby kierowane GBU-31 JDAM czy pociski manewrujące AGM-158 JASSM. Pomimo to australijskie Hornety doczekały się chrztu bojowego dopiero w XXI wieku. Ich wkład w „Enduring Freedom” ograniczył się do dyżurowania w bazie na atolu Diego Garcia. Za to w 2003 roku w trakcie wojny z Irakiem, na którą delegowano 75. Eskadrę w sile czternastu myśliwców, Australijczycy odbywali loty na dozorowanie przestrzeni powietrznej i atakowanie celów naziemnych. W toku wojny z Irakiem od 20 marca do 27 kwietnia 75. Eskadra odbyła 670 samolotolotów i zrzuciła 122 bomby kierowane.



Już w 2017 roku Canberra potwierdziła, że sprzeda Kanadzie F/A-18A i F/A-18B jako rozwiązanie tymczasowe do czasu rozstrzygnięcia przetargu na nowy samolot wielozadaniowy. Kanada była zmuszona kupić dwadzieścia pięć używanych maszyn (z czego siedem na części zamienne) z powodu zobowiązań do uczestnictwa w systemie obrony powietrznej Ameryki Północnej i uczestnictwa w misjach ekspedycyjnych NATO.

Lotnicy przed ostatnim startem w historii służby liniowej australijskich F/A-18A/B – z Tindal w Terytorium Północnym do Williamtown w Nowej Południowej Walii, 30 listopada 2021 roku.
(Department of Defence, SGT Pete Gammie)

Kolejne czterdzieści sześć egzemplarzy ponoć zaklepało sobie prywatne przedsiębiorstwo RAVN Aerospace, czyli dawne AirUSA. Jest ono jednym z podmiotów, któremu amerykańskie Dowództwo Lotnictwa Bojowego udzieliło w październiku 2019 roku zamówienia na szkolenie pilotów.

Problem w tym, że pod odliczeniu rozbitych maszyn Australii i tych, które sprzedano Kanadzie, Australii pozostało właśnie czterdzieści sześć Hornetów. Tymczasem podjęto decyzję, że pięć egzemplarzy zostanie w kraju jako pomniki i egzemplarze muzealne. Stąd do dyspozycji pozostaje czterdzieści jeden myśliwców, które stoją obecnie w bazie RAAF Williamtown. RAVN Aerospace wpłaciło zaliczkę i podobno wciąż jest nimi zainteresowane, ale transakcja wciąż nie doszła do skutku. Dlaczego? Nie wiadomo.

Australijska telewizja ABC informuje, że jeśli RAVN ostatecznie kupi myśliwce, jest gotowe odsprzedać je Ukrainie za zgodą Waszyngtonu. Resort obrony w Kraju Kangurów podjął już decyzję, że jeśli w najbliższym czasie nie znajdzie się kupiec, wszystkie Hornety zostaną zezłomowane, co jednak w obecnej sytuacji byłoby wizerunkowym strzałem w stopę.



Łatwo zrozumieć, na czym polegają obawy Marlesa. Kilka miesięcy temu jego brytyjski kolega po fachu Ben Wallace podsumował następująco problemy, z którymi wiąże się wprowadzanie do służby nowego samolotu bojowego.

– Są to samoloty, które nie tylko wiążą się z ogromnymi wyzwaniami co do zdolności, ale też nie można się nauczyć latać na nich w tydzień czy dwa – oświadczył Wallace. – To trwa długo. Poza tym [samoloty bojowe] działają na dobrą sprawę z ekipą mechaników jak w Formule 1. Potrzebują setek mechaników i pilotów, a tego nie da się zorganizować w parę miesięcy. Nie rozmieścimy 200 członków personelu RAF-u w Ukrainie w czasie wojny.

Wallace mówił głównie o Typhoonach, ale te słowa są równie prawdziwe w odniesieniu do Hornetów. W kwestii F-16 powstała koalicja samolotowa, w której prym wiodą Dania i Holandia. Dzięki popularności Fighting Falcona w Europie Ukraińcy będą mogli liczyć na wsparcie szkoleniowe i techniczne niedaleko własnych granic (ośrodek szkoleniowy powstanie w Rumunii), a sojusznicy będą mogli się dzielić nakładem pracy. Gdy zaś mówimy o australijskich Hornetach, pomoc Canberry musiałaby się ograniczyć do oddania samolotów i wstępnych szkoleń. Resztę musieliby wziąć na siebie Amerykanie, a zaplecze szkoleniowe i logistyczne musiałoby powstać w Hiszpanii i Finlandii.

Zobacz też: Kwadratury koła ciąg dalszy, czyli o chińskiej pomocy dla Rosji

John Torcasio, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International