Przybicie do brzegów dzisiejszego Meksyku statków Cortesa w 1519 roku musiało zrobić wrażanie na tubylcach. Z ogromnych pływających tworów wysiedli ludzie, których skóra miała dziwnie jasny odcień. W rękach trzymali broń palną, która wydawała nieznany i przerażający huk, do tego raniła oraz zabijała w niepojęty dla nich sposób. Żelazny oręż i zbroje lśniły w słońcu niebezpiecznym blaskiem. Przybysze posługiwali się jakże odmienną mową, do tego ujeżdżali wysokie, tajemnicze zwierzęta, których silne kopyta mogły rozgnieść czaszkę człowieka. Serca obcych nie znały litości, ich ręce służyły do podrzynania gardeł, naciskania na spust lub wkładania zrabowanego złota do skrzyń, czy za pazuchę. Nadeszła siła, która zaprowadziła nowy porządek: religijny, społeczny, polityczny…

Cywilizacje prekolumbijskie, a więc sprzed odkryć Kolumba, to te najbardziej znane, czyli: Majowie, Aztekowie, Inkowie, ale również inne takie jak Olmekowie, Toltekowie, Zapotekowie, Chavinowie, Mocheinowie. Zajmowali tereny dzisiejszego Meksyku, Gwatemali, Hondurasu, a w Ameryce Południowej: Peru, Chile, Boliwii, Ekwadoru, Kolumbii. Stworzyli kulturę niezwykle bogatą, tajemniczą, trudną – dla nas – do pojęcia i pełną kontrastów. Nie każda z wyżej wymienionych pozostawiła materiały piśmienne, czy przedmioty materialne, których rola, geneza i cel wytworzenia są do końca jasne, dlatego badacze do dziś nie mają jednego zdania na ich temat.

Większość badaczy uważa, że kontynent amerykański został zaludniony pod koniec paleolitu (25 tys. lat p.n.e.) przez wędrowne ludy mongoidalne. Przybyły one przez cieśninę Beringa i Wyspy Aleuckie, stamtąd stopniowo podążały na południe, ku bardziej przyjaznemu klimatowi. Według innej wersji, mniej popularnej, pierwotne ludy Ameryki pochodziły z Afryki.

Wiadomo, że przybysze nie umieli uprawiać ziemi, czego brak nadrobiono tak, że rolnictwo stało się podstawowym źródłem pokarmu późniejszych cywilizacji. Ludzie stopniowo rozwijali też swoje zdolności wyplatania, wznoszenia budowli, używania rozmaitych narzędzi. Nie praktykowano zbytnio jednak hodowli zwierząt, których chów ograniczał się tylko do psów, lam i domowego ptactwa. Tak narodziła się cywilizacja, której członkowie układali idealnie do siebie dopasowane głazy schodkowych piramid, nawadniali pola uprawne dzięki systemowi irygacyjnemu, czy których ręce z miękkiej, plastycznej gliny tworzyły figurki ludzkie o zindywidualizowanych cechach. To tezy ewolucyjnych izolacjonistów kultury, którzy zakładali, że każda kultura, dzięki swej naturalnej wynalazczości, przejdzie od stanu dzikiego, przez barbarzyński, po cywilizowany, będący najwyższym stopniem rozwoju. Jest jeszcze druga wersja tezy o powstaniu cywilizacji prekolumbijskiej (i nie tylko).

moche

Dyfuzja w biologii – w przybliżeniu – oznacza przenikanie płynów między komórkami organizmu, natomiast w naukach o kulturze stanowczo ogranicza możliwości wynalazcze człowieka, linearność rozwoju i jego generalizację. Dyfuzjoniści uważają, że nowe rzeczy powstają niezwykle rzadko, a ich rozpowszechnienie zawdzięcza się zapożyczeniom. Tak też miało stać się z dorobkiem Ameryki Łacińskiej, której osiągnięcia, zarówno materialne jak i duchowe, na wielu płaszczyznach zbliżone są do śródziemnomorskiej starożytności. Głównym dowodem popierającym tę tezę jest brak znalezisk świadczących o rozwoju. Archeologowie znają tylko świadectwa epoki archaicznej i wysoko rozwiniętej. Ma to świadczyć o gwałtownym napływie nowych wzorców z zewnątrz. Tym sposobem brak dowodów stał się dowodem. Dyfuzjoniści nie uciekają jednak od konkretów, dostrzegają podobieństwa kultury łączące ze sobą kontynenty nie mające – jak się uważa – ze sobą wtedy styczności, wśród nich wymieniają m.in.: megalityczne świątynie o podobnym kształcie (a co za tym idzie ich budowa, wyliczenia matematyczne, system podziemnych korytarzy), kult słońca i teokracja, dary pośmiertne, system irygacyjny, kalendarz bazujący na roku astronomicznym, krój i sposób wyrabiania szat itd. Na najważniejsze pytanie – w jaki sposób człowiek miałby dostać się do Ameryki w tamtych czasach – odpowiedziały wyprawy podjęte w pierwszej połowie XX wieku z Afryki do Ameryki Południowej na trzcinowych tratwach wykonanych zgodnie ze starożytnymi wzorcami.

Dopłynięto do celu w ciągu paru miesięcy. Niemniej jednak żadna z tych tez nie przekonuje wszystkich badaczy, zarówno archeologów, antropologów, jak i historyków sztuki.

Dorobek artystyczno – użytkowy był zdominowany przez religie i jej okrutnych bogów łączących w sobie negatywne cechy dżungli, gór, czy drapieżnych zwierząt wciąż zagrażających ludziom. Bogowie mieli budzić grozę, a brak bojaźni przed nimi sprowadzał niechybną klęskę i śmierć. Religijny charakter miały oczywiście monumentalne świątynie, ale też rzeźba i malarstwo. Utrwalano również sceny historyczne i rodzajowe.

kalendarz_aztekow

Na płaskorzeźbach, freskach lub malowidłach postaci przedstawione zostały frontalnie, ale też często profilowo. Nie znano światłocienia, czy perspektywy zbieżnej. Z ogromną precyzją wyliczeń budowano miasta; wyznaczano główne aleje i place, przy których wznoszono najważniejsze budowle, orientowano się przy tym według kierunków świata. Prócz świątyń i pałaców zbudowano spichlerze, obserwatoria astronomiczne, łaźnie, place targowe. Do tego nie znano ani koła (z czym niektórzy naukowcy się nie zgadzają, twierdząc, że po prostu go nie używano), metalurgii żelaza, czy łuków (w architekturze); tylko Majowie stosowali sklepienia pozorne. Duże znaczenie miało złotnictwo. Stosowano je do wyrobu naczyń, figurek, biżuterii, pięknych masek, ale też wykładano nim ściany ważnych pomieszczeń.

Oczywiście do naszych czasów przetrwał niewielki procent złotych dzieł za sprawą konkwistadorów. Jak widomo podczas wojny muzy milczą, więc bezcenne przedmioty zostały przetopione i powędrowały gdzieś w świat. Przy okazji powstała legenda o Eldorado, krainie złotem płynącej, ale „dziwnym” trafem nie odnalezionej…

geoglif_nazca

Powszechnie uważa się, że cywilizacje Ameryki Środkowej były lepiej rozwinięte od tych z Południowej. Bardziej ekspansywne i wynalazcze, choć w gruncie rzeczy jedna wyrastała na dorobku poprzedniej, chylącej się ku upadkowi. Głównym ośrodkiem miasta była schodkowa piramida zbudowana z kilku tarasów wykonanych z ziemi i obłożonych warstwą kamieni. Na górnej platformie znajdowała się świątynia, do której prowadziły monumentalne schody. Ich stopnie były na tyle wąskie, że nie mieściła się na nich cała stopa. Trzeba było stąpać równolegle do linii schodów, co sprawiało, że na pewnej wysokości człowiek czuł się bardzo niepewnie. Wzmagał się jego strach przed potężnymi bogami…

Olmekowie

Pierwsza wysoko rozwinięta kultura, która egzystowała na terenie dzisiejszego Meksyku. Archeologowie datują ją na XIV-III w. p.n.e. Olmekowie wytworzyli podstawy, na których opierały się następne cywilizacje, czyli: teokratyczny ustrój, obrzędy religijne, pismo hieroglificzne, kalendarz słoneczny, duże miasta, monumentalna architektura i rzeźba. Do najbardziej znanych zabytków olmeckich należą wielkie kamienne głowy. W pierwszej stolicy tego plemienia – San Lorenzo – znaleziono osiem takich monumentów, nierzadko przekraczających dwa metry wysokości. Przedstawiają władców, wiele z nich ma też charakter religijny. Badaczy intrygują negroidalne rysy twarzy wykutych w kamieniu twarzy ludzi. To i czaszki odnalezione w grobowcach tej kultury, również o cechach rasy afrykańskiej, miałyby świadczyć o tamtejszym pochodzeniu Olmeków.

Majowie

Bytowali na obszarze Gwatemali, części Meksyku i Hondurasu, nazywani byli Grekami Nowego Świata. Najważniejszy dla nich okres przypadał na IV – IX w. Stworzyli układ państw – miast rządzonych przez kastę kapłanów, astrologów i szlachty. Udoskonalili dorobek kulturowy swoich poprzedników. Znali też pismo ideograficzne. Zwykła ludność, składająca się z rolników i rzemieślników, zamieszkiwała gliniane lepianki. Podziwiane do dziś budowle użyteczności publicznej zbudowane były z kamienia, jak np. świątynia Chichen Itza zwana Zamkiem. Widać fascynację astronomią i kalendarzem, ponieważ na szczyt piramidy prowadzą schody liczące razem 365 stopni. Ściany świątyń zdobiły freski i płaskorzeźby przedstawiające ceremonie i przygotowania do nich, a także wizerunki bogów. W pobliżu miejsc kultu co dwadzieścia lat umieszczano kamienne stele upamiętniające ważniejsze wydarzenia. Z czasem kultura Majów zaczęła stopniowo zamierać, tę sytuację wykorzystało następne wojownicze plemię…

Toltekowie

Utworzyli oni państwo o charakterze militarnym. Dominowali na całym obszarze Ameryki Środkowej w wiekach X – XI. Do architektury wprowadzili kolumny poprzedzające świątynie i atlantów podpierających dachy tych świątyń. Atlanci – wojownicy – to bardzo ważny motyw ornamentacyjny tej kultury, na ich piersiach znajdował się słoneczny motyl – symbol boga, któremu służą. Oprócz tego lubowano się w przedstawieniach orłów i jaguarów, a więc zwierząt silnych i drapieżnych, które miały charakteryzować postawę Tolteków: zdobywczą i pełną przemocy. Nie zapomniano również o uwiecznieniu krwawych ofiar z ludzi, którym wyrywano serca.
W grobowcach archeologowie odkryli bogate wyroby wykute z miedzi, srebra, a szczególnie ze złota. Gdy dla tej kultury nadeszły gorsze czasy schedę po nich przejęli…

Aztekowie

To jeden z najbardziej znanych i uważanych za najokrutniejszy z ludów Ameryki Łacińskiej, chociaż nie do końca jest to prawda, gdyż większość plemion tych obszarów wyznawało katastrofizm dziejowy i zarazem swoisty prometeizm; to oni przebłagiwali bogów dla trwania świata i ich władzy nad nim, dzięki krwawym ofiarom, które bogowie ustalili na początku czasów sami się poświęcając. Przyznać trzeba, że u Azteków ta idea i jej kult osiągnęły apogeum. Zanim jednak przejdę do opisów ociekających krwią, warto zwrócić uwagę na inne aspekty ich dziedzictwa.

Państwo azteckie było ekspansywne i agresywne, opanowali oni obszar dzisiejszego Meksyku, przyswajając większość elementów z kultur wcześniejszych. Ich panowanie datuje się między wiekai XIV a XVI. Założyli swoją stolicę – Tenochtitlan (dziś Meksyk) na jednej z wysp jeziora Texcoco, z której można było się wydostać (lub na którą się dostać) tylko za pomocą kilku grobli. Nie trzeba omawiać jak pomyślne było to położenie ze względów strategicznych. Wewnątrz miasta wznosiły się pałace, piramidy i akwedukty. Główna świątynia mieściła się na kilkustopniowej piramidzie z dwoma sanktuariami: Tlaloca (boga słońca) i Huitzilopochtli (boga wojny). Aztekowie lubowali się w monumentalizmie, więc oprócz budowli wielkie były też rzeźby, pełne przemocy, śmierci i krwi. Słynnym dziełem myśli i ręki Azteków jest kamienny kalendarz w kształcie koła ustawiony przed świątynią słońca w stolicy państwa. Jest to płaskorzeźba, w środku której widać twarz słońca, od niej rozchodzą się cztery kwadraty. Być może symbolizują pory roku za pomocą wyobrażeń tygrysa, wulkanu, powodzi i wichru. Po boku widać ludzkie serca przedstawiające wiarę w konieczność sprawowania krwawych rytuałów. Według innej interpretacji są to symbole pięciu er kosmicznych.

ofiara

Ku radości Cortesa, który zdobył imperium w latach 1519 – 1521, lud ten przez lata zgromadził wielkie ilości złota, które „oczywiście” nie były jednym z głównych powodów zniszczenia, złupienia i wdeptania w ziemię tej kultury.
Ukrócono praktykę krwawych rytuałów.

majowie

Jakim sposobem to już inna sprawa, prawdą jest, że przerazić mogły każdego. Patrząc z zewnątrz na to „widowisko” widzimy niewolnika, jeńca, czy nawet ochotnika prowadzonego na szczyt piramidy, gdzie kładziono go na ołtarzu i kamiennym nożem otwierano klatkę piersiową, by wydobyć z niej bijące jeszcze serce. Ciało nieszczęśnika zrzucano po stopniach piramidy, a na jego, jeszcze ciepłe miejsce kładziono następnego. Ponieważ nie można było zaprzestać owego rytuału by zdobyć ofiary organizowano tzw. wojny kwietne. Musiano przyprowadzać więc jak najwięcej jeńców. Śmierć ochotnika była bardzo honorowa, a jego dusza dostawała się do orszaku boga słońca, po czym wracała na ziemię w postaci kolibra lub motyla. Organizowano również gry w piłkę, w których przegrana drużyna „szła pod nóż”. Była jeszcze jedna kategoria ofiar – niemowlęta. Uważano, że ich łzy przynoszą deszcze, więc ich życia oczekiwał bóg deszczu.

Teza o pokojowym przyjęciu Cortesa i konkwistadorów przez ówczesnych rezydentów Meksyku, którzy widzieli w nim wcielenie boga została podważona przez pewne znalezisko archeologiczne. Otóż w mieście Zultepec, w pobliżu miasta Meksyk odkryto setki szkieletów obu płci i w bardzo różnym wieku. Po zbadaniu naukowcy doszli do wniosku, że ok. 1520 r. Aztekowie napadli na hiszpańską karawanę, zabijając podróżujących i częściowo zjadając ich ciała. Nasuwa się wniosek, że przynajmniej cześć autochtonów odpowiedziała najeźdźcom zbrojnym oporem. Podejrzewa się, że schwytani Europejczycy zostali zamknięci w klatkach, po czym sukcesywnie poświęcano ich bogom w tradycyjny sposób. Archeologowie uważają, że kości ramion i nóg ofiar były gotowane i zjadane, o czym świadczą ślady zębów i noży pozostawione na nich. Niektórym ciężarnym kobietom zakłuto dzieci jeszcze w ich brzuchach. Gdy Cortes dowiedział się o rzezi, kazał spacyfikować całe Zultepec. Wcześniej, aby ukryć atak na karawanę, Aztekowie wrzucili rzeczy ofiar do studni, dzięki czemu przetrwały do dziś i rzucają nowe światło na kwestię opanowania Meksyku.

Olmecka rzeźba

Olmecka rzeźba

Kultury Ameryki Południowej wykształciły się głównie na górskich obszarach Andów, pozostawiły po sobie trwałe kamienne budownictwo: miasta, świątynie, pałace, twierdze, za to te znad pustynnego nadbrzeża ceramikę i tkaniny, ponieważ nietrwałe budowle z mułu i gliny nie przetrwały próby czasu.
Pierwsza wielka kultura tamtego regionu to Chavin (północna część Peru). Głównym ośrodkiem było Chavin de Huan. Zachowała się w nim zrujnowana już architektura o sakralnym charakterze, wykonana z kamiennych ciosów połączonych ze sobą gliną i dekorowanych rytami i rzeźbami z przeważającymi motywami jaguara i pumy. Wznoszono również budowle religijne z cegły mułowej na planie koła. W swojej formie przypominały trochę archaiczne świątynie europejskie.

Kultura Nazca, również wyrosła w Peru, zasłynęła z polichromowanej ceramiki i tkanin. Posługiwała się zaledwie siedmioma intensywnymi barwami, uzyskując bardzo wyraziste obrazy. Dużo miejsc poświęcono motywowi ściętej głowy lub jastrzębi ze ściętymi głowami na skrzydłach, albo trzymanymi w dziobach. Wiązało się to z wierzeniami, gdyż nazcańczykowie często pozbawiali głów swoich zmarłych i chowali je oddzielnie. Najsłynniejsze są geoglify, czyli gigantyczne rysunki wykonane na płaskowyżu. Zrobione były dzięki usunięciu warstwy ciemnych kamieni i ukazaniu spodniej warstwy jasnej. Z bliska linie te wyglądają bezładnie, ale z lotu ptaka ukazują się wizerunki zwierząt. Nie wyjaśniono celu i sposobu ich stworzenia. Badacze dopuszczają kwestie astronomiczne, rytualne, kalendarze i oczywiście ingerencję UFO…

Kultura Moche zasłynęła ze swoich arcydzieł ceramicznych, które zatraciły swoją pierwotną formę użytkową na rzecz przekształcenia się w trójwymiarową rzeźbę. Naczynia przyjęły formę portretów ważniejszych figur w państwie, wykonanych z wielką ekspresją, precyzją i dbałością o szczegóły. Lud Moche w swoich dziełach poruszał również temat scen rodzajowych (kobieta karmiąca niemowlę, prowadzenie pijanego), erotyki, czy rytuał żucia koki. Jednak ci ludzie nie ograniczali się tylko do tego kruchego, ale jakże bliskiego człowiekowi materiału. W swej różnorodności budowli też monumentalne piramidy schodkowe na wzór północnych sąsiadów.

bloodletting

Bez wątpienia największą potęgą w Ameryce Południowej w chwili przybycia Hiszpanów było państwo Inków. Zajmowało obszar Peru, Ekwadoru, Boliwii, części Chile. W państwie władzę absolutną sprawował władca – Inka, pochodzący z dynastii wywodzącej się od boga słońca Inti. Z tej „rodziny” wywodzili się też kapłani, dygnitarze wojskowi i cywilni. Struktura państwa była bardzo uporządkowana; drugimi po królu ludźmi byli czterej wicekrólowie i gubernatorzy prowincji. Nad rodzinami, będącymi podstawą społeczeństwa, czuwali naczelnicy (każdy miał pod opieką dziesięć rodzin). Dbali oni, by utrzymywał się równy podział pracy i jej owoców.
W kraju panował swoisty komunizm, ponieważ ziemie należały do wszystkich i dlatego ich płodami należało się równo podzielić. Oczywiście od idealnych wzorów są odstępstwa: na ludności ciążyła danina pracy przy budowie dróg. Prości ludzie wznosili też budynki użyteczności publicznej. Dodać muszę, że nie używano żadnej zaprawy murarskiej, bloki kamienne musiały być idealnie wyprofilowane i ułożone. Stolicą państwa było Cusco (Peru), w którym najważniejszą budowlą było Inti-Huasi – świątynia słońca. Była częściowo pokryta złotymi blachami, które po wkroczeniu Hiszpanów zostały po prostu zerwane. Po zniszczeniu miasta, w miejsce pogańskiego przybytku postawiono renesansowo-barokowy kościół. Prawdziwy eklektyzm…
Najlepiej zachowaną pamiątką po Inkach jest Machu-Pichu. Miasto usytuowane jest na wysokości 2350 m pomiędzy dwoma szczytami gór. W centrum naturalnie zbudowano świątynię słońca, oraz platformę z iglicą, przypuszczalnie obserwatorium słoneczne. Życie udogadniały wodociągi, kanały, drogi. Ta prowadząca do miasta została wykuta w skale.
Inkowie za to nie mogli pochwalić się znajomością pisma, ale mimo to uprawiali poezję miłosną i religijną, w świątyniach istniały czteroletnie szkoły dla dzieci arystokracji.

Po wkroczeniu Pizarro rozpoczął się proces rozkradania i niszczenia. Opowiadano sobie, że w miastach odnajdowano figury z litego złota o naturalnych ludzkich rozmiarach.
I tak w miejsce świątyń postawiono kościoły, zamiast stel wbito w ziemię krzyże, anonimowe ofiary zastąpiła – nie mniej krwawa – śmierć Jezusa z Nazaretu. I tylko swoista i oryginalna sztuka nie została całkowicie wyparta przez nowe wzorce, bo trwa do dziś i ma się dobrze w twórczości ludowej. Choć inną sprawą jest jej cel turystyczno – zarobkowy.

Jako epilog zdecydowałam się umieścić ironiczną, wiele mówiącą historię. Otóż Francisco Pizarro, dowódca całej „kampanii” przeciw Inkom, odkrywca, zdobywca, morderca i bogacz, wzbudzał taką zazdrość i zawiść, że w 1541 r. został zabity przez hiszpańskich spiskowców, którzy chcieli jego władzy i… złota. Wąż zjadł własny ogon…