Jest takie powiedzenie przypisywane najczęściej Napoleonowi lub Fontenelle’owi: „historia to uzgodniony zestaw kłamstw”. Nie jest to do końca prawdą – co innego wszakże rozmyślne przeinaczanie faktów, co innego plotki i folklor, co innego nieumyślne błędy badaczy. Jakkolwiek by jednak interpretować powyższe słowa, nie sposób zaprzeczyć, iż do ogólnej świadomości ludzi często przebijają się informacje niemające nic wspólnego z prawdą. Przykład? A choćby rzekoma szarża polskiej kawalerii na czołgi. Z bardziej doniosłych: przekonanie, jakoby Napoleon był szczególnie niski lub jakoby Neron grał na skrzypcach (czy jakimkolwiek innym instrumencie), obserwując płonący Rzym. Marynarze na przełomie średniowiecza i renesansu wcale nie myśleli, że Ziemia jest płaska, a słynny proces Galileusza miał podstawy raczej w osobistych ambicjach i urażonej dumie aniżeli w starciu nauki z dogmatami.

Książka Williama Weira próbuje rozprawić się z niektórymi spośród zakorzenionych już od dłuższego czasu błędnych przekonań. W piętnastu rozdziałach przedstawia ich piętnaście: tło, źródło mitu, postać tegoż oraz faktyczny przebieg wydarzeń (niekoniecznie w tej kolejności). Autor jest Amerykaninem, skupia się więc na mitach – rozumianych oczywiście jako mylne przekonania – pokutujących w jego kraju. Łatwo to zrozumieć, trudno zresztą oczekiwać, by w jednej książce rozprawił się ze wszystkimi mitami z całego świata. Mamy więc Galileusza i Nerona, mamy Bastylię i „Protokoły Mędrców Syjonu”, ale także Paula Revere’a i Harry’ego Lassetera, w naszym kraju praktycznie nieznanych.

Właśnie te egzotyczne wątki sprawiają, że na książkę Weira warto zwrócić uwagę. O ludziach takich jak Jesse James czy Wyatt Earp wielu ludzi w naszym kraju słyszało co najwyżej jakieś ogólniki, dzięki „Największym kłamstwom w historii” pozna ich trochę bliżej. To samo dotyczy niezwykłej przygody Lassetera czy (rzekomej?) śmierci przestępcy Johna Dillingera, rozsławionego ostatnio przez film z Johnnym Deppem w roli głównej. Roberta Bruce’a, któremu poświęcono rozdział czwarty, także trudno uznać za wyjątkowo dobrze znanego nad Wisłą.

Mamy więc do czynienia z paradoksem. Książka napisana przez Amerykanina, wyraźnie na rynek amerykański, będzie chyba bardziej interesująca dla Europejczyka. Amerykocentryczna perspektywa Autora staje się w tym kontekście zaletą.

Trzeba jednak przyznać, że czasami Weir pozwala sobie na wyolbrzymianie. Pisząc na przykład o Bastylii, wyważa drzwi dawno już otwarte, tak w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce. Nie dość, że wiedza o warunkach panujących w tym więzieniu i liczbie jego pensjonariuszy jest dość powszechna, to jeszcze ten właśnie przykład jest najczęściej przywoływany, gdy mowa o „mitach historii”. To samo dotyczy „Protokołów Mędrców Syjonu”. Nic oczywiście złego w tym, że Autor pisze o Bastylii, jednak robienie z tej kwestii wielkiej objawienia wygląda dość pretensjonalnie. Ponadto w przypadku Bastylii trudno mówić o rozmyślnym kłamstwie, jest to po prostu rozpowszechniona plotka, nie bardzo więc pasuje do kategorycznej i oskarżycielskiej wymowy tytułu. Skądinąd, przeglądając recenzje w internecie, łatwo zauważyć, iż wielu Czytelników stawia Weirowi ten właśnie zarzut.

Warto za to podkreślić, że „Największe kłamstwa historii” doskonale nadają się na prezent. Jest to książka bardzo estetycznie wydana, bogato ilustrowana, oparzona przyciągającą wzrok okładką (identyczną jak w anglojęzycznym oryginale). Osobny plus należy się tłumaczce, Jolancie Sawickiej, za kilka ciekawych przypisów i zgrabne spolszczenie teksty. No i podziękowania dla wydawnictwa za indeks; jak widać, w książce popularnonaukowej też da się go zamieścić i korona z głowy nikomu nie spada.

Weir z pewnością nie wykorzystał w pełni potencjału, jaki dawał tytuł. Jego wybór – a do Czytelnika należy decyzja, czy go zaakceptuje. Ja akceptuję, jest to książka nieszczególnie odkrywcza, ale ciekawa i przyjemna w odbiorze. Daleko jej do wybitności pod jakimkolwiek względem, ale mamy tu do czynienia z porządnej klasy literaturą popularnonaukową, nawet nie tyle obalającą mity czy kłamstwa, ile ukazującą pewien zbiór ciekawych epizodów z historii świata. Jako taka z pewnością zasługującą na zainteresowanie, warto jednak pamiętać w tym kontekście, że tytuł jest nieco zwodniczy.