Po zawieszeniu broni kończącym pierwszą wojnę arabsko-izraelską rządząca Państwem Izrael klasa polityczna zrozumiała, że otoczony wrogo nastawionymi sąsiadami kraj zmuszony będzie szukać sojuszników na arenie międzynarodowej na różne sposoby. Czynniki, takie jak antyizraelska retoryka Egiptu wyrastającego na lidera państw arabskich, zwiększające się poparcie Związku Radzieckiego dla krajów muzułmańskich na Bliskim Wschodzie, postępująca dekolonizacja w regionie i na świecie oraz trudności ze znalezieniem sojusznika wśród państw uznawanych za ówczesne potęgi sprawiły, że izraelskie elity musiały wykazać się pomysłowością w poszukiwaniu dostawców broni i stronników na arenie międzynarodowej. W tych skomplikowanych realiach geopolitycznych budząca się Afryka w zaskakująco szybkim tempie rozbudzała izraelskie nadzieje. Jak pokazała historia, relacje te miały swoje wzloty i upadki, a niektóre, w teorii, nie powinny były w ogóle zaistnieć.
W tym momencie należałoby zatrzymać się na chwilę przy procesie dekolonizacji. Izrael jest jednym z tych państw, które powstały w jej wyniku – na skutek rozkładu imperium kolonialnego Wielkiej Brytanii. Nie zmieniało to faktu, że dekolonizacja w bliskim sąsiedztwie była uznawana przez Izrael za czynnik wpływający negatywnie na bezpieczeństwo państwa. Wojska brytyjskie z jednej strony były negatywnie postrzegane przez Izraelczyków z racji na wydarzenia, do których doszło w Mandacie Palestyny przed 1948 rokiem, z drugiej strony uważane były za gwaranta status quo na Bliskim Wschodzie. W szczególności tyczyło się to kontyngentów utrzymywanych w Jordanii i Egipcie. Izraelska klasa polityczna uważała, że hamują one agresywną politykę sąsiadów i mogą powstrzymywać Kair i Amman przed eskalacją konfliktu.
Stąd też w reakcji na zapowiedziane wycofanie wojsk brytyjskich z Egiptu w 1954 roku część izraelskiego establishmentu związana z bezpieczeństwem przeprowadziła, bez wiedzy ówczesnego premiera Moszego Szareta, zamachy w Egipcie. Ich celem było przedstawienie tego kraju jako niestabilnego wewnętrznie, co miało skłonić Londyn do pozostawienia kontyngentu wojskowego na miejscu. Operacja zakończyła się kompromitacją. Jej uczestnicy zostali złapani, trzech skazano na karę śmierci, a w Izraelu wybuchła tak zwana afera Lawona, zakończona dymisją ministra obrony Pinchasa Lawona i premiera Szareta.
Ten artykuł powstał dzięki naszym Subedejom, wspierającym Konflikty na Patronite.pl. Są to:
Alex B • Andrzej N. • Jacek Zagrodzki • Łukasz Paweł • Marcin Ślimak • Patron anonimowy
Serdecznie dziękujemy za wsparcie i zaufanie.
Czytelnicy, którzy chcieliby dołączyć do grona Subedejów (lub którejś innej grupy naszych Patronów), mogą kliknąć tutaj, aby przenieść się na nasz profil na Patronite.pl. Subedejowie, którzy dołączą dziś lub jutro, zdążą wziąć udział w głosowaniu na następny artykuł.
Ponadto obecnie wszyscy Patroni – nie tylko Subedejowie – mają dostęp do wersji „beta” niektórych naszych artykułów.
Wszystkie artykuły, które powstały dzięki wsparciu Subedejów, znajdują się tutaj.
Co za miedzą spędzało sen z powiek rządzących Izraelem, to w odległych regionach stanowiło obiecująca szansę. Do pierwszej połowy lat 60. Państwo Izrael ze względu na rozwój osadnictwa, gospodarki i rolnictwa mogło stanowić przykład rozwoju dla afrykańskich ruchów narodowowyzwoleńczych. Wizerunek ten wzmacniało zdobycie niepodległości w wyniku rozpadu imperium kolonialnego. Należy pamiętać, iż wiele państw afrykańskich rozpoczynało swoją przygodę z niepodległością w znacznie gorszych warunkach społeczno-gospodarczych, spowodowanych wiekowym wyzyskiem ze strony metropolii.
Co więcej, trudności w znalezieniu sojuszników pośród światowych potęg umacniały wśród Afrykańczyków wizerunek Izraela jako państwa niezaangażowanego. Jerozolima nie mogła zdobyć poparcia Waszyngtonu chcącego utrzymywać dobre relacje z posiadającymi ropę państwami arabskimi. Moskwa odwróciła się od Izraela, ponieważ ten nie chciał być zalążkiem rewolucji na Bliskim Wschodzie. Relacje dyplomatyczne z Londynem były chłodne, w szczególności po uznaniu przez Brytyjczyków aneksji Zachodniego Brzegu przez Jordanię w 1950 roku i atakach podziemnych prawicowych organizacji syjonistycznych na siły mandatowe. Jedyną opcją, wówczas jeszcze niepewną, była Francja. Zatem prośba o izraelską pomoc nie musiała oznaczać neokolonializmu. W teorii zarysowuje się wręcz idylliczna forma współpracy socjalistycznego kraju z rodzącymi się państwami Afryki.
Francja – próby utrzymania statusu imperium w Afryce
Jednym z czynników, który połączył w latach 40. i 50. Francję i ruch syjonistyczny, były kolonie. Wojskowi skupieni wokół generała Charles’a de Gaulle’a uważali, że Francja nie może sobie pozwolić na utratę kolonii i terytoriów zależnych. Tyczyło się to także Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Po drugiej wojnie światowej wśród elit politycznych panowało przekonanie, że trzeba skupić się na zabezpieczeniu wpływów na północy Afryki kosztem wycofania się z Syrii i Libanu. Co ciekawe, w latach 1947–1948 we francuskim ministerstwie spraw zagranicznych uważano, że polityka ta może odnieść sukces poprzez wspieranie ruchu syjonistycznego i przyszłego państwa żydowskiego na Bliskim Wschodzie. Uwaga Francuzów w rejonie Morza Śródziemnego skupiła się na Algierii, w której zaczynało już wrzeć w połowie lat 40.

Od lewej: Pinchas Lawon, Szimon Peres i Mosze Dajan.
(Benno Rothenberg /Meitar Collection / National Library of Israel / The Pritzker Family National Photography Collection / CC BY 4.0)
Egipt Gamala Abdela Nasera postanowił wesprzeć w 1954 roku budzący się ruch narodowowyzwoleńczy w Algierii – przez co stał się wrogiem Paryża – i tym samym budować wizerunek Egiptu jako przewodzącego państwom arabskim. Natomiast na wschodzie Kair miał wroga pod postacią Izraela, którego pierwszy premier Dawid Ben Gurion uważał ojczyznę faraonów za główne zagrożenie egzystencjalne dla swojego państwa. To Egipt stał między innymi za wspieraniem ataków fedainów na izraelskie granice po pierwszej wojnie arabsko-izraelskiej. Sytuacja stała się groźniejsza, kiedy Kair nawiązał bliższe relacje z Moskwą i w 1955 roku zawarł umowę na dostawy nowoczesnego uzbrojenia. Doszło nawet do sytuacji, w której Izraelczycy chcieli sprowokować Egipcjan do starcia, jeszcze zanim ci otrzymają nowy sprzęt wojskowy. Chciano wykorzystać fakt, iż Kair był związany z Damaszkiem paktem obronnym i zobowiązał się udzielić wsparcia w razie ataku na Syrię. Jednak przeprowadzona w 1955 roku operacja Cahalu na wybrzeżu Jeziora Galilejskiego nie przyniosła pożądanych skutków (o czym pisaliśmy wcześniej w innym artykule).
W ten sposób do zacieśnienia relacji francusko-izraelskich przyczynił się wspólny wróg w regionie. Paryżowi zależało na informacjach wywiadowczych i umocnieniu Izraela, temu zaś – na francuskim uzbrojeniu i obecności w regionie. Polityków z obu państw zbliżał także pogląd, iż Związek Radziecki jest zagrożeniem dla ładu międzynarodowego. Część elementów współpracy francusko-izraelskiej jest dobrze znana opinii publicznej, na przykład dostarczenie Izraelowi czołgów AMX-13, samolotów Dassault MD 450 Ouragan i MD 454 Mystère IV, śmigłowców SA 321 Super Frelon, współpraca dotycząca rozwoju pocisków balistycznych, a w końcu budowa ośrodka nuklearnego w Dimonie i dostarczenie do niego reaktora. Są jednak aspekty rzadziej pojawiające się w opracowaniach.
Według francuskich relacji z tamtego okresu najbardziej aktualne dane wywiadowcze na temat algierskich ugrupowań nacjonalistycznych Paryż otrzymywał od izraelskiego wywiadu. Pozyskiwano je od żydowskiej mniejszości zamieszkującej Algierię, a także poprzez bezpośrednie operacje Mosadu na tym terytorium. Wszystkie działania możliwe były dzięki zorganizowanemu przez oficerów Mosadu w latach 1955–1956 podziemiu w Maroku, Tunezji i Algierii. Przedsięwzięcie nosiło kryptonim „Misgeret” (hebr. מסגרת, dosł. Struktura). Najważniejsze komórki w Algierii znajdowały się w Konstantynie, Algierze i Oranie. Dzięki informacjom otrzymanym od Izraelczyków Francuzom niejednokrotnie udawało się przechwytywać transporty broni dla algierskich powstańców. Poza działaniami sabotażowo-wywiadowczymi celem „Misgeretu” było stworzenie i szkolenie oddziałów odwetowo-obronnych, składających się z Żydów zamieszkujących między innymi Algierię. Działania struktur wspierał Georges Fahl, francuski Żyd, były żołnierz sił Wolnej Francji i aktywista syjonistyczny. Organizował on przede wszystkim przemyt broni dla grup żydowskiej samoobrony.
Sylvia Crosbie pisze, że Izrael udzielał Paryżowi pomocy również poprzez doradców wojskowych. Instruowali oni francuskich dowódców w takich kwestiach jak efektywne ataki lotnicze na konwoje, modyfikacje sprzętu pod kątem wykorzystania go w warunkach pustynnych czy walka psychologiczna. Generał Maurice Challe zainspirowany był ideą izraelskiego kibucu jako jednostki osadniczo-obronnej. Uważał on, że zorganizowanie francuskich osadników na wzór kibucu pozwoliłoby na skuteczną kontrolę nad terytorium oraz pacyfikację ludności arabskiej. Jednak jego pomysł nie został nigdy wcielony w życie. Izraelscy wojskowi byli zapraszani do francuskich szkół wojskowych. Lotnictwo i marynarka odbywały wspólne szkolenia, a Sztab Generalny Cahalu zbierał w Algierii informacje na temat użycia wojsk aeromobilnych w walce. Oba państwa miały opracowany wspólny plan wysadzenia w powietrze w Egipcie rozgłośni Radia Kair, która między innymi nadawała audycje wzywające do oporu przeciw Francji czy Izraelowi. W tym celu specjaliści z Amanu stworzyli nawet 15‑kilogramowy ładunek wybuchowy. Jednak operację uprzedziła nacjonalizacja Kanału Sueskiego w 1956 roku.
Paryż zezwolił też Jerozolimie na używanie algierskiej przestrzeni powietrznej. Zuchwałość i pewność siebie kręgów związanych z Cahalem były na tyle duże, iż w 1958 roku doszło prawie do kryzysu dyplomatycznego, kiedy ministerstwo obrony Izraela wysłało transportem lotniczym broń kupioną przez nieznane państwo. B‑17 Flying Fortress wiozący dostawę miał międzylądowanie w Algierii, o czym nie poinformowano Francuzów, którzy zatrzymali maszynę na lotnisku w Bone (obecnie Annaba), podejrzewając, że jest to transport dla powstańców. Zatrzymano czteroosobową załogę (dwóch Amerykanów, Brytyjczyka i Izraelczyka) oraz ponad 200 bazook, cztery moździerze, sto pistoletów maszynowych i amunicję do nich. Sprawa została przedłożona Knesetowi i Zgromadzeniu Narodowemu. Paryż niechętnie przyjął tłumaczenie Ben Guriona, że samolot i jego ładunek były sprzedane zaprzyjaźnionemu państwu w Ameryce Południowej. Natomiast w Izraelu opinia publiczna i opozycja żądały, aby koordynacją działań w Algierii zajęło się ministerstwo spraw zagranicznych, a nie Szimon Peres i kręgi wojskowe.
W latach 60. doszło do zmiany w kursie polityki Francji wobec państw arabskich, a kręgi francuskie przeciwne de Gaulle’owi oraz Izraelczycy obawiali się jej następstw. Ben Gurion namawiał de Gaulle’a, aby ten poparł podział Algierii na dwie części. Obszar pomiędzy Algierem a Oranem mogliby zamieszkiwać osadnicy, w tym Żydzi, a pozostałą część kraju zamieszkiwaliby Arabowie z własnym rządem. Jednak pomysł ten nie ziścił się. Aby zapobiec dekolonizacji, część osadników francuskich w 1961 roku powołała do życia Organisation de l’Armée Secrète (OAS, Organizacja Tajnej Armii), której celem było zablokowanie wycofania się Paryża z kolonii. OAS odpowiadała za zamachy terrorystyczne przeprowadzane w Algierii i Francji. Kiedy wyszło na jaw, że w działania OAS zaangażowani byli między innymi Żydzi przeszkoleni i wyposażeni przez „Misgeret”, Ben Gurion zapewniał, że nie jest to oficjalna inicjatywa Izraela. Ale postawieni wysoko działacze OAS i sympatycy organizacji mieli proizraelskie poglądy, a nawet byli powiązani z Izraelem, jak wspomniany Challe czy generał Edmond Jouhaud, który zaangażowany był w budowanie struktur izraelskiego lotnictwa.
W 1962 roku zaczęły krążyć pogłoski, jakoby na terenie Algierii działały izraelskie oddziały zajmujące się nie tylko walką z powstańcami, ale także likwidacją gaullistów. Sytuacja była napięta do tego stopnia, że Izraelczycy nie byli pewni, czy Francuzi dokończą budowę ośrodka atomowego w Dimonie. Jednak okazja do poprawy relacji nadarzyła się szybciej, niż myślano. Do izraelskiego wywiadu zgłosił się ktoś z wyższych szczebli francuskiej polityki i zaproponował, aby w zamian za gwarancje nieprzerwanych dostaw sprzętu wojskowego Izrael przeprowadził zamach na de Gaulle’a właśnie w Algierii. Izrael postanowił wyjawić tę propozycję władzom francuskim, co ostatecznie pozwoliło zapobiec zamachowi. Pomimo to od połowy lat 60. Paryż zaczął wyhamowywać współpracę z Jerozolimą i wygaszać pomoc wojskową. Zakończyła się ona 1969 roku, kiedy Izraelczycy wykradli z Cherbourga zamówione wcześniej, ale przeniesione na kotwicowisko, 12 kutrów rakietowych. W tym samym roku Mosad wywiózł z Francji do kraju silniki rakietowe do pocisków balistycznych.
Dyktatorzy, kolonizatorzy i Izrael
Państwo Izrael jest zainteresowane dobrymi relacjami z Republiką Południowej Afryki z uwagi na jedność interesów przeciw radykalnym siłom w Trzecim Świecie. (…) Mamy interes we wzmacnianiu umiarkowanych sił w orientacji prozachodniej i powstrzymywaniu proradzieckich radykałów.
Jest to fragment artykułu na temat izraelskiego wkładu w wojnę w Angoli z izraelskiej gazety „Dawar” ze stycznia 1976 roku. Stanowi on dobre odzwierciedlenie kolejnej twarzy izraelskiego zaangażowania w Afryce. We wstępie wspomnieliśmy, że w okresie walki pomiędzy dwoma wielkimi blokami Izrael był dla części państw afrykańskich krajem neutralnym i niezaangażowanym. Jednak wydarzenia w polityce światowej i regionalnej odcisnęły piętno na postawie Jerozolimy. Początkowo faktycznie Izrael poszukiwał sojuszników, oferując wsparcie w rolnictwie, medycynie czy projektach tak zwanego budowania narodu.
Działo się to w ramach powstałego w 1958 roku przy ministerstwie spraw zagranicznych Maszawu (hebr. מש”ב, skrót od Merkaz Szituf Peula Bejnleumi, czyli Centrum Współpracy Międzynarodowej). W jego ramach oferowano szkolenia i pomoc doradców, podpisywano umowy o współpracy w obszarze budownictwa, inżynierii, edukacji czy służby zdrowia. Celem Maszawu była częściowa naprawa wizerunku Izraela po kryzysie sueskim, w którym Izrael opowiedział się po stronie państw kolonialnych – Wielkiej Brytanii i Francji. Wraz z rosnącymi wpływami ZSRR wśród państw arabskich i na kontynencie afrykańskim Izrael chciał nawiązać relacje dwustronne, które przyniosłyby mu potencjalnych sojuszników. Próbował się prezentować jako mniej zradykalizowana alternatywa dla Związku Radzieckiego, wciąż socjalistyczna, ale z drugiej strony – nienawołująca do skrajnego antyimperializmu.
W ramach Maszawu Izrael służył pomocą także w kwestiach wojskowych i tworzeniu ruchów młodzieżowych na bazie swoich doświadczeń. Wśród młodzieży niezdolnej jeszcze do służby wojskowej eksperci propagowali program o nazwie Gadna (גדנ”ע, גדודי נוער, Gdudej Noar, dosł. Bataliony Młodzieżowe), mający promować edukację, aktywność fizyczną i pracę na roli, a także oferowali przysposobienie obronne. Osoby w wieku poborowym miały możliwość wzięcia udziału w szkoleniu na wzór programu Nachalu (hebr. נח”ל, skrót. od נוער חלוצי לוחם, Noar Chaluci Lochem, dosł. Pionierska Młodzież Walcząca). W jego ramach łączono osadnictwo, pracę rolniczą i służbę wojskową. Według The Africa Research Group do 1966 roku programy te uruchomiono w 13 państwach, między innymi Czadzie, Republice Środkowoafrykańskiej, Kamerunie, Wybrzeżu Kości Słoniowej, Zambii czy Liberii.
Benjamin Beit-Hallahmi i The African Research Group (ARG) dotarli do informacji stanowiących, że część izraelskiej aktywności, związana głównie ze szkoleniami i doradztwem wojskowym, była finansowana przez Stany Zjednoczone. Dotyczyła ona dyktatur deklarujących orientacją prozachodnią, a przede wszystkim antykomunistyczną. Celem było utrzymanie tych państw z dala od wpływów radzieckich. W tym miejscu pojawia się pytanie: dlaczego akurat Izrael był angażowany w te przedsięwzięcia? Otóż Cahal miał wówczas duże doświadczenie bojowe, którym mógł się dzielić podczas organizacji struktur wojskowych i specjalistycznych dla elitarnych formacji, będących blisko afrykańskich pałaców prezydenckich. Starcia izraelsko-arabskie wybuchające co dekadę sprawiały, że izraelscy wojskowi nie gnuśnieli w koszarach i byli na bieżąco ze sztuką wojenną. Ponadto Izrael odgrywał rolę pośrednika technologicznego i szkoleniowego tam, gdzie Stany Zjednoczone lub ich sojusznicy nie chcieli lub nie mogli oficjalnie się angażować. Podobnie było w tak zwanych sojuszach peryferii z Turcją czy Iranem. Jednocześnie z perspektywy biednych państw, targanych konfliktami etnicznymi i granicznymi, wsparcie wojskowe wydawało się elementem gwarantującym przetrwanie, w szczególności dla rządzących twardą ręką dyktatorów. ARG w swojej publikacji zacytowała ekonomistę Arnolda Riwkina, który następująco określił rolę Jerozolimy w takiej polityce:
izraelski model może okazać się swego rodzaju «trzecią siłą» – alternatywą różniącą się od wzorca Zachodu, ale z pewnością o wiele bardziej kompatybilną z interesami wolnego świata niż jakikolwiek inny model komunistyczny (…). Państwo wolnego świata chcące rozszerzyć przepływ pomocy do Afryki może przekierować jej część przez Izrael ze względu na izraelskie specjalne kwalifikacje i wykazaną akceptację dla wielu państw Afryki.
Riwkin zaznaczył, że Izrael stał się narzędziem, które pozwala afrykańskim nacjonalistom ukryć zależność od Zachodu i pokazywać się światu jako neutralni i niezaangażowani. W ten sposób dyktatorzy mogli być utrzymywani w orbicie amerykańskich wpływów.
Publikacja ARG podaje, że w latach 1951–1962 Izrael otrzymał ze Stanów Zjednoczonych 15 milionów dolarów na szeroko pojmowane pomoc i doradztwo. Nie można zakładać, iż cała ta suma został przeznaczona na kwestie wojskowe. Izrael angażował swoich specjalistów do wsparcia lokalnej służby zdrowia, edukacji, organizacji struktur urzędniczych czy projektów inżynieryjnych (budowa dróg, nawadnianie, elektryfikacja). Niemniej to w sferach bezpieczeństwa, wojska, policji i wywiadu Izraelczycy mogli zaoferować najwięcej. Pośrednią formą pomocy była organizacja rolnictwa w izraelskim zmilitaryzowanym modelu. W jego propagowanie w Afryce zaangażowany był sam Mosze Dajan, zanim jeszcze został szefem Sztabu Generalnego Cahalu. Do tego dochodziły wspomniane już programy młodzieżowe (Gadna) i przysposobienia wojskowego (Nachal) prowadzone na miejscu lub w Izraelu, a także sprzedaż uzbrojenia i współpraca wywiadowcza.
Pierwszym z takich państw była Republika Konga (Zair w latach 1965–1997), która w 1960 roku uzyskał niepodległość, a w 1962 roku Izrael nawiązał z nią relacje dyplomatyczne. Rok później, 22 sierpnia, izraelska gazeta „Dawar” informowała, że ponad 200 kongijskich spadochroniarzy (trudno ustalić ostateczną ich liczbę; ta sama gazeta raz podaje liczbę 212, a raz – 219) rozpoczęło w Izraelu, na obszarze Negewu, kurs spadochronowy. Na ich czele, również jako uczestnik kursu, znalazł się sam szef sztabu, generał Mobutu, wówczas posługujący się jeszcze imieniem Joseph-Désiré. Zdjęcie z tego szkolenia wieńczy niniejszy artykuł. Wizyta miała dosyć wysoki status dyplomatyczny, ponieważ Mobutu, poza szkoleniem, odbywał zaplanowane spotkania z Icchakiem Rabinem, ówcześnie zastępcą szefa sztabu Cahalu, a także z wiceministrem obrony Szimonem Peresem. 6 września Kongijczycy ukończyli kurs i otrzymali od Izraelczyków skrzydła spadochronowe. Gazeta nazwała całe przedsięwzięcie „największą operacją szkoleniową Armii Obrony Izraela”. Sam Mobutu bardzo lubił obnosić się w kolejnych latach się z tym odznaczeniem.

Prezydent Konga Joseph Kasavubu wita prezydenta Izraela Jicchaka Ben Cewiego w Léopoldville, 1962 tok.
(Dawid Eldan via National Photo Collection)
Jeszcze w listopadzie tego samego roku w Izraelu odbył się kolejny tego typu kurs. Był on częścią programu reorganizacji i szkolenia wojsk spadochronowych Konga ogłoszonego w marcu 1963 roku. W tym samym miesiącu izraelscy spadochroniarze wzięli udział w obchodach Dnia Armii Konga i uczestniczyli w pokazowym desancie. Współpraca z młodym państwem nie zakończyła się tylko na tym. Według Stockholm International Peace Research Institute (SIPRI) Kongo kupiło od Jerozolimy 10 czołgów Sherman. Współpracy wojskowej nie zerwał pucz Mobutu, który w 1965 roku obalił rządzącego wówczas prezydenta Josepha Kasavubu, wprowadził dyktaturę i znacjonalizował wszystkie gałęzie gospodarki i przemysłu. Cztery lata później Izraelczycy szkolili 1. Batalion Parakomandosów, elitarną jednostkę już zairskich sił zbrojnych. W 1971 roku Zair ujawnił, że Izraelczycy pomogli w zorganizowaniu wzmocnionej brygady (około 7 tysięcy żołnierzy), a w następnym roku planowano utworzenie dywizji spadochronowej. Beit-Hallahmi podaje, że dużą część aktywności Izraela w Kongu/Zairze finansowała przez CIA. Raport agencji dotyczący relacji Jerozolimy z Afryką wyrażał nadzieję, że polityka ta zostanie utrzymana przez Izrael, aby odnowić stosunki dyplomatyczne z afrykańskimi stolicami po wojnie Jom Kipur:
„Oczekujemy, że Izrael dalej będzie prosił o amerykańską pomoc dyplomatyczną w odnowieniu swojej pozycji w czarnej Afryce. (…) Według ambasady Stanów Zjednoczonych w Tel Awiwie Izrael będzie dalej korzystał z amerykańskiej pomocy finansowej na potrzeby projektów wojskowych i rozwojowych w kluczowych afrykańskich państwach, w szczególności w Liberii i Zairze”.
W raporcie tym Izrael jawił się jako narzędzie do budowania amerykańskich wpływów w krajach nastawionych antykomunistycznie; słabszej pozycji Waszyngtonu upatrywano tam, gdzie sympatie proarabskie i proradzieckie były większe, a nastroje antyizraelskie silniejsze. Choć dopiero w 1982 roku Zair odnowił zerwane w 1973 roku relacje z Izraelem, do tego czasu oba państwa w tajemnicy aktywnie współpracowały. Na przykład w 1981 roku Ariel Szaron podczas wizyty w Kongu obiecał utworzenie tak zwanej brygady prezydenckiej, którą już w 1983 roku Jerozolima zobowiązała się powiększyć do 7,5 tysiąca żołnierzy. W swoich wspomnieniach Szaron tak odnosi się do spotkania z dyktatorem: „Mobutu zachowywał się wyniośle, ale po krótkim czasie przekonałem się, że to człowiek, z którym mogę mówić otwarcie o wielu rzeczach. Miałem wyraźne wrażenie, że będąc przy nim, przebywam z przywódcą”. Z dalszej części wspomnień można odnieść wrażenie, że okres zerwania stosunków dyplomatycznych nie wyhamował zakulisowych relacji, a zwieńczeniem wizyty „Arika” w Zairze był „symbol przyjaźni” – wędkowanie na prywatnym łowisku dyktatora. Jak podaje Beit-Hallahmi, jeszcze przed wizytą Szarona w Zairze funkcjonowała mała izraelska misja wojskowa. Izraelczycy byli zaangażowani także w szkolenie tajnej policji i wojsk artyleryjskich. Nie obyło się bez umów zbrojeniowych – wojsko zairskie otrzymało na wyposażenie Uzi, Galile i AK. W 1983 roku Izrael zgodził się na kolejny program rozwoju sił zbrojnych Zairu. Po trzech latach zakończono szkolenie nowej brygady piechoty. Jerozolima zaangażowała się, na prośbę samego Mobutu, w poprawę wizerunku Zairu i samego dyktatora wśród Amerykanów, którzy na pewien czas wstrzymali pomoc finansową dla Kinszasy ze względu na korupcję. Nie wiadomo, jak znaczną rolę odegrał w tym Izrael, ale ostatecznie Kongres przyznał Zairowi 20 milionów dolarów pożyczki.
Jeszcze ciekawiej prezentują się relacje Izraela z Ugandą i jego zaangażowanie w ugandyjską politykę wewnętrzną. Już w latach 60. Izraelczycy prowadzili ożywioną współpracę z Kampalą. Z izraelskiej perspektywy Uganda znajdowała się w ważnym geopolitycznie miejscu: graniczyła z Sudanem (w którego południowych obszarach działały ruchy otrzymujące wsparcie Izraela, aby destabilizować rząd w Chartumie) i leży niedaleko Etiopii, z którą Jerozolima chciała uzyskać jak najlepsze stosunki. Poza tym Uganda była kolejnym państwem wyzwalającym się spod brytyjskiego panowania. Zach Levey przytacza ciekawą sytuację. Otóż izraelscy wojskowi nie rozumieli, po co Ugandzie szkolone przez Cahal wojsko i które państwa Kampala uważa za wrogie w swoim otoczeniu. W odpowiedzi usłyszeli, że po to poproszono Izrael o pomoc, aby ten powiedział, co trzeba robić i jak do tego dojść. Wydaje się, iż lepszej zachęty dla Jerozolimy być nie mogło.
Już w 1962 roku Cahal prowadził szkolenia dla ugandyjskich sił zbrojnych. Ruszyły także programy Gadny i Nachalu. W 1963 roku podpisano umowę, w której Cahal zobowiązał się do wyszkolenia i stworzenia batalionu piechoty, stworzenia i wyekwipowania sił powietrznych oraz stworzenia jednostki specjalnej. Jednak w 1964 roku premier Milton Obote zmienił kurs polityki zagranicznej. Zapewnił Egipt o neutralności swojego państwa, w konflikcie w Sudanie opowiedział się po stronie wrogiej Izraelowi, kupował także broń od Związku Radzieckiego i wysyłał tam żołnierzy na szkolenia. Mimo to Mosad i Cahal nalegały na zintensyfikowanie wysiłków w Ugandzie, którą postrzegano jako państwo zbyt podatne na wpływy arabskie. Szybko pojawiły się nowe kontrakty i umowy. Zaraz po wojnie sześciodniowej Kampala zakupiła 12 samolotów szkolnych Fouga CM.170 Magister, sześć samolotów transportowych Douglas C-47, 16 lekkich samolotów Piper PA-18 Super Cub, a także 12 czołgów Sherman.
W 1971 roku w kraju doszło do zamachu stanu, a władzę przejął Idi Amin. Beit-Hallahmi pisze, iż Mosad, razem z CIA i MI6, miał swój współudział w przewrocie. Szczególną rolę odegrał pułkownik Baruch Bar-Lew – dowódca izraelskiej misji wojskowej w Kampali. W wywiadzie z 1976 roku Bar-Lew przyznał, że na kilka miesięcy przed zamachem stanu w Ugandzie Amin poinformował go o chęci obalenia (już prezydenta) Obotego. Amin uważany był przez establishment wojskowy Jerozolimy za człowieka, którego będzie można łatwo uzależnić od pomocy. Ministerstwo spraw zagranicznych obawiało się jednak, iż Izrael postawi na zbyt ryzykowną kartę – człowieka skorumpowanego, z tendencją do wprowadzenia rządów terroru. Na dzień przed przewrotem Bar-Lew miał rozkazać izraelskim instruktorom, aby ci nie uzbrajali samolotów, które mogłyby zostać użyte przeciwko siłom Amina. Pułkownik zaangażował się także w doradzanie, kim Amin miałby się otoczyć zaraz po przejęciu władzy. Co ciekawe, czynił to wbrew instrukcjom z MSZ-u, aby nie angażować się w wewnętrzne sprawy Ugandy.
11 lipca 1971 roku Amin przybył na wizytę do Izraela. W jej trackie wysunął listę żądań obejmującą wyszkolenie i utworzenie dwóch batalionów spadochronowych (Amin również otrzymał skrzydła spadochroniarza, mimo nieukończenia kursu), a także dostawy czołgów i wozów bojowych oraz samolotów Skyhawk i Phantom. Izraelski MSZ uznał listę za przejaw szaleństwa. Podczas spotkania z przedstawicielami izraelskich resortów obrony i spraw zagranicznych Amin uzasadnił swoje życzenie planowaną wojną z Tanzanią. MSZ zgodził się na renegocjację umowy o współpracy wojskowej, ale z zastrzeżeniem, iż większość postulatów dyktatora jest nie do zrealizowania. Amin okazał się jednak bardziej niezależny, niż myśleli Izraelczycy. Szybko zaczął szukać sojuszników wśród wrogów Izraela, a postawa Ugandy podczas głosowań w ONZ przeciwko Jerozolimie wywoływała jej oburzenie. 23 marca 1973 roku Amin zażądał, aby Izraelczycy całkowicie opuścili Ugandę – dyplomaci, wojskowi i przedsiębiorstwa. Tak Państwo Izrael przegrało walkę o to afrykańskie państwo, jak się potem okazało, na własne życzenie.

Miriam Eszkol, żona premiera Izraela, tańczy z Idim Aminem, ówczesnym szefem sztabu generalnego Ugandy, i ministrem spraw zagranicznych Samem Odaką, 1964 rok.
(Mosze Pridan via National Photo Collection of Israel)
Arje Oded z Wydziału Afrykańskiego MSZ Izraela sporządził listę przyczyn takiego stanu rzeczy. Po pierwsze: Izraelczycy niepotrzebnie zaczęli się zachowywać jak jedna z wielu potęg światowych rozgrywających słabsze od siebie państwa. Jerozolima ani nie była w stanie zidentyfikować społeczno-ekonomicznych problemów Kampali, ani też nie miała pomysłu, jak je rozwiązać. Dodatkowo narzucała zbyt duże ceny za oferowane usługi i towary. Po drugie: Amin dążył do wyjścia z izolacji na arenie międzynarodowej i uznał, że jedynie ZSRR i państwa arabskie będą realną alternatywą. Po trzecie: Amin obawiał się, iż jego coraz bardziej antyizraelska polityka w ONZ doprowadzi do obalenia go przez misję wojskową Cahalu. Ostatecznie, po zbliżeniu się Ugandy do państw arabskich, zaczęły one wywierać presję na Amina, ponieważ budowane w kraju przez Izraelczyków lotniska mogłyby być używane do ataku na nie.
Jeżeli mowa o afrykańskich reżimach – Izrael współpracował jawnie, a po 1973 roku zakulisowo, z wieloma przywódcami uznawanymi w świecie za dyktatorów. Pierwszym przykładem może być Republika Środkowoafrykańska, w której doradcą prezydenta Jeana-Bédela Bokassy był emerytowany już wówczas, urodzony w II RP, generał Szmuel Gonen, a armia dyktatora była szkolona przez Cahal. Innym przykładem może być Wybrzeże Kości Słoniowej, którego przywódca Félix Houphouët-Boigny utrzymywał bliskie relacje z RPA i był przyjaźnie nastawiony do Izraela. Pomimo zerwania stosunków dyplomatycznych w 1973 roku Mosad miał w Abidżanie placówkę, z której kontrolował aktywność izraelskiego wywiadu w Afryce Zachodniej. Jerozolima zaangażowana była także w wojnę domową w Czadzie, gdzie w 1982 roku wsparła, popieranego również przez Stany Zjednoczone i Francję, Hissène’a Habrégo. Izraelczycy przysyłali jego siłom broń produkcji radzieckiej zdobytą w Libanie. W kraju obecni byli także doradcy wojskowi z Cahalu, a ich misją było szkolenie spadochroniarzy, które odbywało się przy współudziale zairskiego wojska.
Na mapie Afryki są jeszcze dwa państwa, które warto przywołać ze względu na zaangażowanie Izraela w konflikty zewnętrzne po tej samej stronie co Stany Zjednoczone – Angola i Mozambik. W latach 70., w szczególności po wojnie Jom Kipur, Izrael miał coraz większe problemy ze znalezieniem państw, z którymi mógłby podjąć współpracę wojskową w Europie, nie mówiąc już o tak zwanych krajach niezaangażowanych. Jerozolima znalazła więc sprzymierzeńców w takich państwach jak RPA czy Rodezja. W konsekwencji Izraelczycy zaangażowali się między innymi w krajach, gdzie Salisbury i Pretoria prowadziły własne konflikty. W obu przypadkach Izrael wspierał ruchy takie jak UNITA (Narodowy Związek na rzecz Całkowitego Wyzwolenia Angoli) i FNLA (Narodowy Front Wyzwolenia Angoli) wspierane przez Afrykanerów i Amerykanów, a także RENAMO (inaczej MNR, Narodowy Ruch Oporu Mozambiku), utworzony i popierany przez Rodezyjczyków. Wszystkie były uważane za organizacje prawicowe, zwalczające lokalne ruchy socjalistyczne (MPLA w Angoli; FRELIMO w Mozambiku) wspierane przez ZSRR i Kubę. Pomoc oferowana władzom portugalskim w Mozambiku wynikała również z faktu, iż podczas wojny Jom Kipur podczas operacji „Nickel Grass”, będącej wsparciem logistycznym dla walczącego Izraela, władze Portugalii umożliwiły Amerykanom międzylądowanie na Azorach.

Ariel Szaron i Szmuel Gonen, 1973 rok.
(Dan Hadani collection / Biblioteka Narodowa Izraela / The Pritzker Family National Photography Collection / CC BY 4.0)
Nietrudno domyślić się roli, jaką odgrywała Jerozolima w obu krajach afrykańskich. Zaangażowana była przede wszystkim w dostarczanie broni i szkolenie bojowników. W Angoli transporty odbywały się bezpośrednio lub poprzez Południową Afrykę, co pomagało maskować zaangażowanie Izraela. Pomoc dla UNITY i FNLA Izraelczycy oferowali pomoc także poprzez Zair, gdzie znajdowały się obozy szkoleniowe i przekazywano dostawy uzbrojenia. Publikacja Old Dominion University na temat wojny domowej w Angoli podaje, że bojownicy FNLA przechodzili szkolenie bojowe również w samym Izraelu. Nie jest jednak to nic zaskakującego, ponieważ w latach 70. izraelska 274. Brygada Pancerna przeprowadzała na Synaju szkolenia z użytkowania radzieckich czołgów dla Kurdów walczących z irackim wojskiem.
Rodezyjski slalom
W historii relacji izraelsko-afrykańskich znalazły się dwa państwa, z którymi Jerozolimę łączyły relacje skrajne: od potępienia do wsparcia i kooperacji. Na tle opisanych wyżej przykładów nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż mowa tu o Rodezji i Republice Południowej Afryki. Oba kraje łączy fakt oparcia władzy na supremacji białego człowieka i ścisłej segregacji rasowej. Z perspektywy doświadczeń żydowskich z czasów drugiej wojny światowej i polityki historycznej Państwa Izrael podjęcie współpracy z Pretorią i Salisbury (od 1981 roku Harare) wydaje się niedorzeczne, jednak w obu wypadkach podyktowane było realiami politycznymi, w jakich znalazły się wszystkie trzy państwa.
Rodezja powstała w 1965 roku w wyniku jednostronnej deklaracji przywódcy Frontu Rodezyjskiego (FR) Iana Smitha. Była to partia założona w 1962 roku jako wyraz sprzeciwu wobec decyzji Wielkiej Brytanii, która na fali dekolonizacji w Afryce obiecała, że w nowo powstałych państwach władzę obejmą czarnoskórzy Afrykańczycy. Członkowie Frontu Rodezyjskiego zanegowali tę decyzję, uznając, że Brytyjczycy przyobiecali Rodezję osadnikom w 1923 roku, a prowadzona przez nich kolonizacja przyczyniła się „rozwoju” tego regionu. Dalsze sprawowanie władzy przez białych miało jakoby przynieść tylko korzyści Afrykańczykom, których postrzegano dalej jako wierzących w czary i magię, mających system wartości oparty na skostniałych przekonaniach. Wyjątkowość ludności białej według FR wynikała również z uczestnictwa Rodezyjczyków we wszystkich konfliktach zbrojnych toczonych przez Wielką Brytanię od czasów wojen burskich. Była to tożsamość osadników-kolonizatorów zagrożona erą dekolonizacji, czyli wizją utraty uprzywilejowanej pozycji i stanowisk na rzecz ludności rdzennej.
Od początku lat 60. Izrael jako państwo pomagające budzącym się narodom afrykańskim udzielał wsparcia ruchowi niepodległościowemu o nazwie Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe (ZANU) Roberta Mugabe. W 1966 roku na forum ONZ Izrael potępił Rodezję w następujących słowach: „minął już prawie rok od jednostronnego ogłoszenia niepodległości przez mniejszościowy rząd Smitha (…). Wbrew naszym nadziejom i oczekiwaniom ten nielegalny reżim jest dalej przy władzy na tym terytorium, kontynuuje swoją politykę dyskryminacji i opresji wobec afrykańskiej większości”. W dalszej części wystąpienia przedstawiciel Izraela przy ONZ Dawid Ramin zaznaczył, że w celu zmniejszenia napięć wewnętrznych w kraju reżim w Salisbury kilkukrotnie przedłużał stan wyjątkowy wprowadzony w 1965 roku, utrzymywał cenzurę i nielegalnie zatrzymywał opozycjonistów. Zaznaczył także, iż wszystkie państwa powinny utrzymać izolację Rodezji na arenie międzynarodowej. Wobec tego ZANU otrzymywała szerokie wsparcie Jerozolimy w postaci comiesięcznych dotacji oraz finansowania działalności organizacji w Europie i podróży działaczy organizacji. Członkowie ZANU wielokrotnie odwiedzali Izrael i podkreślali zasługi Izraela. W 1964 roku Mugabe wyraził chęć szkolenia bojowników w walce partyzanckiej i wyposażania ich w sprzęt pochodzący właśnie z Izraela. W podsumowaniu raportu izraelskiego MSZ z wizyty Mugabego znalazło się takie stwierdzenie: „wszystko, co mają teraz w ruchu, zawdzięczają wsparciu Izraela”.
Sama Jerozolima nie była zainteresowana szkoleniami na swoim terytorium. Starano się je przeprowadzać w Zambii. Mosad wraz z ambasadą Izraela w Tanzanii uzyskali zgodę Lusaki na zorganizowanie obozów dla ZANU w Zambii w listopadzie 1964 roku. Mimo to portal Mekomit podaje, że część członków organizacji Mugabego uczestniczyła w szkoleniach w samym Izraelu, jednak ich przeznaczenie nie jest znane ze względu na fakt, iż wiele akt dotyczących izraelskiej działalności w Afryce pozostaje utajnionych. Raporty izraelskiego MSZ z lat 1965–1966 wskazywały, że w celu osiągnięcia zamierzonego skutku nie wystarczy sam wysiłek zbrojny, a afrykańskie ruchy narodowowyzwoleńcze powinny zacząć stosować metody terrorystyczne.
Od 1965 roku Izrael bojkotował Rodezję nie tylko w kwestiach wymiany gospodarczej, ale także w sferze finansowej, a nawet nie pozwalał na wjazd osobom, które miały rodezyjskie paszporty, a nie były członkami organizacji narodowowyzwoleńczych. Jednak po 1967 roku i rozpoczęciu okupacji między innymi terytoriów palestyńskich Izrael stracił w oczach państw niezaangażowanych. Zaczęto go postrzegać jako kolejny kraj narzucający swoją wolę innym poprzez siłę. Ministerstwo spraw zagranicznych dalej utrzymywało całkowity bojkot Rodezji, jednak izraelskie przedsiębiorstwa próbowały obejść izolację, kupując towary po niższych cenach, przedstawiając sfałszowane certyfikaty pochodzenia towarów, a obecność towarów izraelskich w Rodezji tłumaczono tym, iż dostały się tam przez państwa trzecie. Rząd Smitha z kolei zezwolił lokalnej społeczności żydowskiej, która chciała wspierać Izrael, na ominięcie krajowego prawa zakazującego transferów funduszy większych niż 100 funtów z kraju. Można zadać pytanie, czy była to znacząca liczba. Według gazety „Dawar” z 1976 roku Rodezję zamieszkiwało 4500 Żydów, z czego około połowy w Salisbury. Gazeta donosiła, że najwięcej Żydów opuściło ten kraj w 1965 roku, kiedy FR ogłosił niepodległość kraju, ale w latach 70. liczba wyjeżdżających miała już spaść. Była to społeczność aktywnie zaangażowana w działania prosyjonistyczne, dobrze zasymilowana, zaangażowana w handel, produkcję czy wypas zwierząt. Według Geoffreya Wigodera rodezyjscy Żydzi służyli także w wojsku i brali udział w walkach z ruchami wyzwoleńczymi.
W latach 70., po wojnie Jom Kipur, izolacja Izraela w Afryce i na świecie się nasiliła. Państwa arabskie i ZSRR wywarły naciski na państwa afrykańskie, aby te zerwały stosunki z Jerozolimą. Wówczas współpracę z Rodezją pogłębiono. Od 1977 roku Rodezja produkowała na licencji pistolety maszynowe Uzi, a w 1978 roku dostarczono rodezyjskiemu wojsku amerykańskie śmigłowce Bell 205, które następnie wykorzystywano do walki z partyzantką. Transfer nie był oczywiście bezpośredni. Śmigłowce zostały dostarczone ze Stanów Zjednoczonych do sił powietrznych Izraela, a z nich, poprzez firmy trzecie, zostały sprzedane do Rodezji. Wszystko to, aby ominąć embargo. Beit-Hallahmi podaje, że w trakcie wojny rodezyjskiej w działaniach wojska rodezyjskiego można było dostrzec wzorce izraelskie, w szczególności w kwestiach ochrony granicy państwa. Ponadto przedsiębiorstwo kierowane przez jednego z izraelskich generałów w stanie spoczynku pomagało w minowaniu pasa granicznego i wznoszeniu wzdłuż niego systemów wczesnego ostrzegania.
Wojna rodezyjska, wybory w 1980 roku wygrane przez ZANU i rozpoczęte zmiany na scenie politycznej uznanego na arenie międzynarodowej Zimbabwe pokazały, że Izrael, zmieniając strony barykady, opowiedział się ostatecznie po przegranej stronie.
Jerozolima i Pretoria – sojusz syjonistów i apartheidu
Spośród izraelskich sojuszy w Afryce to właśnie ten z Południową Afryką wydaje się najdziwniejszy. Otóż państwo, które w swojej polityce historycznej silnie odwołuje się do doświadczeń Zagłady, martyrologii narodu dyskryminowanego i prześladowanego przez rasistowską ideologię nazistowską, nawiązało bliską współpracę z krajem, który oparł swoje funkcjonowanie na apartheidzie, czyli rasowej segregacji i dyskryminacji, a jego politycy i mieszkańcy sympatyzowali z ideologią nazistowską (południowoafrykański premier, a następnie prezydent John Vorster był członkiem narodowosocjalistycznego ugrupowania Ossewabrandwag). Z pewnością można jednak stwierdzić, że Jerozolimę i Pretorię połączyła brutalna Realpolitik. Co więcej, po drugiej wojnie światowej ówczesny Związek Południowej Afryki (ZPA) zamieszkiwało 118 tysięcy Żydów, których wpłaty na zbiórki i fundusze syjonistyczne były drugie co do wielkości, zaraz po tych wpłacanych przez diasporę ze Stanów Zjednoczonych. Było to możliwe dzięki temu, iż po wojnie społeczność żydowska Afryki Południowej dostała przywilej wysyłania funduszy poza granice państwa. Diaspora południowoafrykańska zakupiła rodzącej się marynarce wojennej Izraela trawler, który służył jako okręt patrolowy i jednostka szkolna dla oficerów. Nazwano go Drom Afrika na cześć państwa, z którego pochodzili sponsorzy.
W okresie przed dwiema wojnami izraelsko-arabskimi – wojną sześciodniową i wojną Jom Kipur – Izrael często popierał w Organizacji Narodów Zjednoczonych rezolucje wymierzone w Pretorię. Już w 1949 roku poparł Rezolucję 265 (III), która nakazywała ZPA podjąć rozmowy z Indiami i Pakistanem na temat traktowania ich obywateli przez władze w Pretorii. W 1961 roku poparł pomysł ocenzurowania wypowiedzi afrykanerskiego ministra spraw zagranicznych Erica Louwa w obronie apartheidu. Rok później Izraelczycy poparli Rezolucję nr 1761 Zgromadzenia Ogólnego ONZ potępiającą apartheid i państwa, które utrzymywały relacje handlowe z ZPA, a także zobowiązali się do egzekwowania embarga nałożonego na Pretorię. W październiku 1967 roku Izrael opowiedział się „za” Rezolucją nr 2145 ZO ONZ, która zakończyła mandat Afryki Południowej nad Afryką Południowo-Zachodnią. Nigdy jednak Izraelczycy nie opowiedzieli się za wykluczeniem ZPA/RPA z Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Sasha Polakow-Suransky podaje, że Afrykanerzy nie rozumieli zachowania Izraela, ponieważ mieli nadzieję, iż przyjazne nastawienie wobec żydowskiej diaspory przeniesie się na pozytywne relacje między państwami. Politycy południowoafrykańscy liczyli na to, że diaspora będzie wpływać na Jerozolimę, aby ta z kolei popierała ZPA na forum ONZ. Był to jednak okres, kiedy Izrael koncentrował się na pomocy nowo powstającym państwom tak zwanej czarnej Afryki. Ben Gurion i Golda Meir uważali, że Izrael ma moralny obowiązek wspierać dążenia niepodległościowe tych narodów. Meir była znana z krytyki apartheidu i dyskryminacji. W tym czasie w izraelskim MSZ zwolennicy Realpolitik, którzy optowali za zbliżeniem z ZPA, przegrywali z „ideowcami”.
Brak zdecydowanego odwetu politycznego na Izraelu Polakow-Suransky tłumaczy tym, że w latach 60. dużą część uzbrojenia Pretoria kupowała we Francji (samochody pancerne AML, samoloty Mirage 3, śmigłowce Aérospatiale Alouette III i Super Frelon, a także systemy rakietowe i przeciwlotnicze). Paryż miał dobre relacje z Izraelem, więc obawiano się, że ten wpłynie na Francję, aby ta wstrzymała dostawy. Na stronie izraelskiego Archiwum Państwowego można przeczytać, iż w tym okresie do napięć na linii Izrael–ZPA dochodziło właśnie przez działania izraelskiej dyplomacji. Od 1963 roku relacje utrzymywano na poziomie charge d’affaires, ale stosunków dyplomatycznych nie zerwano, głównie ze względu na liczną diasporę.
Sytuacja zmieniła się przed wojną sześciodniową, a w szczególności w tak zwanym okresie wyczekiwania (hebr. תקופת ההמתנה, tkufat ha‑hamtana, izraelska nazwa okresu od wkroczenia wojsk egipskich na Synaj aż do wybuchu wojny). Wówczas rząd południowoafrykański (już RPA, a nie ZPA) pod przewodnictwem Vorstera zezwolił, aby lokalna diaspora wytransferowała do Izraela pomoc finansową w wysokości ponad 20 milionów dolarów. Umożliwiono także wyjazd na Bliski Wschód ponad tysiącowi ochotników pochodzenia żydowskiego. Część z nich była w wieku poborowym, co według prawa południowoafrykańskiego uniemożliwiałoby im opuszczenie kraju. James Adams podaje, że Pretoria wsparła sprzętowo Cahal. W czerwcu 1967 roku Żydzi z RPA spotykali się z przedstawicielstwem ministerstwa spraw zagranicznych Izraela, prosząc, aby to złagodziło ton wobec Południowej Afryki. Zastępca dyrektora generalnego MSZ zapewnił, że Jerozolima wstrzyma się od „ostrych potępień” i „zbędnych oświadczeń”. Takie też zalecenia wydano wszystkim izraelskim dyplomatom.
Na zmianę stosunków wpłynęła też sama wojna. W oczach wielu państw afrykańskich Izrael stał się okupantem, jednym z wielkich graczy tego świata. Intratne okazały się także arabskie oferty wystosowane do stolic afrykańskich na zakup tańszej ropy. Stopniowe uzależnianie Afryki od tego surowca pomogło wywrzeć zdecydowane naciski na tak zwaną czarną Afrykę po wojnie Jom Kipur. To po niej zdecydowana większość państw afrykańskich zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem, a dotychczasowa polityka Jerozolimy legła w gruzach. Poza Stanami Zjednoczonymi największą pomoc Izrael otrzymał właśnie z Południowej Afryki. Jej władze tym razem pozwoliły lokalnej diasporze przekazać ponad 30 milionów dolarów pomocy i zezwoliły na wyjazd 1500 ochotników. Dwa izolowane na arenie międzynarodowej państwa zaczęły coraz przyjaźniej na siebie spoglądać.
Taką opinię można było przeczytać o ociepleniu relacji izraelsko-południowoafrykańskich w 1971 roku w „The New York Timesie”:
Afrykanerzy postrzegają Izrael jako kolejny mały naród otoczony przez wrogów, gdzie Biblia i odrodzony język są istotnym czynnikiem. (…) Zarówno Południowa Afryka, jak i Izrael czują się izolowane w ONZ, ale nie uważają tego za ostateczny wyrok historii. Afryka Południowa czuje, że Izrael, tak jak ona sama, jest przyczółkiem Zachodu. (…) Południowa Afryka wierzy, że Izrael opóźnia sowiecki marsz na południe.
Stosunki dyplomatyczne pomiędzy Izraelem a Południową Afryką budowano w specyficzny sposób. Amir Oren z „Ha-Arec” streścił go tak: „w epoce sojuszu odizolowanych państw relacje budowano na krwi, rasie i pieniądzach. Liczyło się bezpieczeństwo – i pieniądze, dużo pieniędzy, przynajmniej dla jednej strony – i do diabła z segregacją”. Natomiast Vorster jako premier, zdiagnozował więzi łączące oba państwa w jeszcze ciekawszy sposób. Otóż stwierdził, że Izrael, podobnie jak Południowa Afryka, napotkał problem apartheidu i tego, jak traktować arabskich mieszkańców państwa. Relacje stały się mniej publiczne dopiero po 10 listopada 1975 roku, kiedy Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło Rezolucję nr 3379 potępiającą „straszliwy sojusz między rasizmem Południowej Afryki a syjonizmem” i uznającą syjonizm za ideologię rasistowską. Skryte relacje nie pasowały Afrykanerom, którzy szukali publicznej akceptacji i okazji do obnoszenia się z nią na arenie międzynarodowej. Wielu prawicowych izraelskich polityków w latach 70. i 80. wyrażało uznanie dla południowoafrykańskiej polityki, a generał Rafael „Raful” Ejtan przyznał, że idea bantustanów może być modelem dla rozwiązania kwestii palestyńskiej w Izraelu. Rządząca Izraelem od 1977 roku prawica podkreślała dodatkowo, że oba państwa łączy opór przeciwko siłom sprzyjającym komunizmowi. To oddziaływało na Afrykanerów, którym sen z powiek spędzało radzieckie i kubańskie zaangażowanie w Angoli.
Współpraca wojskowa – izraelskie apetyty i afrykanerskie potrzeby
Oba państwa w kwestiach obronności i zbrojeń widziały dla siebie szanse. Południowa Afryka była jednym z pięciu dominiów brytyjskich, które wraz z Wielką Brytanią założyły w 1931 roku Wspólnotę Narodów, jednak ze względu na politykę apartheidu została z niej wyrzucona w 1961 roku. Wspólna historia dzielona z Londynem przyczyniła się do tego, że w arsenale Południowoafrykańskich Sił Obrony (SADF) znajdował się sprzęt produkcji brytyjskiej. Dostawy, pomimo embarga, realizowały także Francja i Stany Zjednoczone. Jednak Afrykanerzy nie dysponowali nowoczesnym sprzętem. Na początku lat 60. w Angoli i Namibii zaczęły się rodzić zbrojne ruchy narodowowyzwoleńcze wspomagane sprzętowo przez państwa bloku wschodniego, a zatem SADF potrzebowało efektywnego uzbrojenia. Dla użytkownika sprzętu brytyjskiego i francuskiego Izrael jawił się jako idealne źródło zaopatrzenia w uzbrojenie z drugiej ręki lub części zamienne. Poza tym izolowane na arenie międzynarodowej państwo, któremu bliżej było do obozu zachodniego, mogło postrzegać Izrael jako furtkę do technologii zachodniej. Z kolei z perspektywy Izraela Południowa Afryka była obiecującym rynkiem zbytu. Ponadto Izrael dysponowała potężnym zapleczem kadrowym z doświadczeniem wojskowym, które optowało za każdym przejawem współpracy militarnej, czy to na płaszczyźnie sprzedaży uzbrojenia, czy w formie doradztwa wojskowego.
Powyższy skrót relacji izraelsko-południowoafrykańskich wskazywać by mógł, że kontrakty zbrojeniowe zaczęto realizować po wojnie sześciodniowej. Jednak już w 1955 roku do ZPA dotarły pierwsze dostawy pistoletów maszynowych Uzi. Z czasem Afrykanerzy rozpoczęli u siebie produkcję Uzi na licencji. Beit-Hallahmi pisze, że według rejestrów SIPRI w 1962 roku Południowa Afryka zakupiła od Izraela 32 czołgi Centurion. Jednak obecnie w ogólnodostępnej bazie SIPRI nie ma takich danych. W 1963 roku nałożono pierwsze embargo na broń na Południową Afrykę. Jednak po tym czasie Izrael nie miał problemu, aby zgodzić się na dostarczenie SADF korwet rakietowych typu Saar 4 (produkowanych następnie na licencji w Durbanie jako typ Warrior) czy pocisków przeciwokrętowych Gabriel 2. W 1977 roku embargo powtórzono, ale już wtedy Mosze Dajan zapowiedział, że będzie ono ignorowane. W ten sposób do RPA trafiły transportery M113, karabinki Galil czy drony Scout, a przede wszystkim samoloty bojowe Kfir. Bill Norton podaje, że pierwsza sprzedaż Kfirów odbyła się w 1980 roku. Do RPA przekazano trzydzieści sześć maszyn, z czego co najmniej trzydzieści trzy przeszły w zakładach Atlas Aircraft Corporation modernizację do standardu Cheetah. Łącznie do roku 1995 RPA miała otrzymać od 45 do 60 Kfirów.
W kwestii Kfirów, de facto izraelskiej wersji Mirage’ów 5 z izraelską elektroniką i amerykańskimi silnikami, wymyślono ciekawe obejście. Ze względu na silniki ich sprzedaż wymagała zgody Waszyngtonu, który chciał przestrzegać embarga. Wobec tego Israel Aero-space Industries wpadło na pomysł zakupu we Francji silników Snecma Atar 9K, które byłyby przypadkowo dostosowane do południowoafrykańskich samolotów. Amir Oren pisze w „Ha‑Arec”, że izraelskie apetyty były tak bardzo rozbudzone, że Szimon Peres chciał sprzedawać Pretorii połowę produkcji czołgów Merkawa, co dawało 10 czołgów miesięcznie. Afrykanerzy woleli jednak poczekać, aż pojazd powstanie i będzie zdolny do służby liniowej. Izraelczycy modernizowali południowoafrykańskie czołgi, wozy bojowe, transportery, dostarczali wojskową elektronikę, radary morskie, szkolili wojskowych i jednostki specjalne. Firmy zbrojeniowe z Izraela zaangażowały się także w rozwój swoich południowoafrykańskich odpowiedników. Ariel Szaron w 1981 roku, po objeździe po „zaprzyjaźnionych” państwach Afryki, wyprosił u administracji Ronalda Reagana zwiększenie dostaw nowoczesnego sprzętu dla SADF, aby RPA mogła efektywnie walczyć ze wspieranymi przez międzynarodowych komunistów bojówkami.
Współpraca obejmowała również przekazywanie SADF doświadczeń zdobytych przez izraelskich wojskowych w wojnach na Bliskim Wschodzie. Na przykład w lipcu 1967 roku, po zakończeniu wojny sześciodniowej, siły powietrzne Izraela wysłały przedstawicieli do RPA, aby ci podzielili się obserwacjami i taktyką zastosowaną podczas konfliktu. Polakow-Suransky podaje, że spotkania wojskowych i wywiadów obu państw odbywały się regularnie, ale Izraelczycy mieli się w ich trakcie zachowywać arogancko, nie uważając doświadczeń swoich kolegów za cenne. Działania SADF w Angoli miały być wspomagane przez izraelskich doradców, którzy przekazywali doświadczenia zdobyte między innymi przez Cahal w Libanie. W podobnym stylu co w Izraelu wznoszono umocnienia graniczne pomiędzy Angolą a Namibią. Izraelska policja i służby specjalne dzieliły się swoimi doświadczeniami w obszarze wywiadu, inwigilacji, podejmowania działań antypartyzanckich. Częstym gościem w Izraelu był Theunis Swanepoel, zwany „bestią z Soweto”, twórca Koevoetu, czyli policyjnej specjalnej jednostki przeciwpartyzanckiej, która działała na pograniczu dzisiejszej Namibii i Angoli, a jej działania charakteryzowały się dużą brutalnością.
Atomowy sojusz syjonistów i Afrykanerów?
Nieodłącznym elementem wszystkich analiz relacji izraelsko-południowoafrykańskich jest tematyka współpracy w obszarze programów atomowych. W 2010 roku doszło do odtajnienia przez południowoafrykański rząd dokumentów dotyczących współpracy obu krajów. Można w nich znaleźć zapiski, że w 1975 roku RPA zwróciła się do Izraela o sprzedaż głowic nuklearnych. Odpowiedzi na prośbę udzielił nie kto inny jak sam Peres, który przesłał ówczesnym sojusznikom ofertę, jak pisze „The Guardian”, z „trzema rozmiarami”. Izraelczycy, po nieudanych próbach wstrzymania publikacji dokumentów, oczywiście zaprzeczyli wszystkim doniesieniom. Za chwilę wrócimy do tej kwestii.
Program nuklearny był oczkiem w głowie pierwszego premiera Dawida Ben Guriona, który uważał, że da on młodemu państwu wielkie możliwości i będzie stanowić atut w polityce obronnej. Jerozolima podjęła starania w tym obszarze bardzo szybko, bo już w latach 50. Może wydawać się to dziwne: młodemu państwu brakowało surowców i dóbr, a tymczasem w tajemnicy przed społecznością międzynarodową, własnym społeczeństwem, opozycją, a nawet częścią rządu prowadzono program, który wymagał wielkiego wysiłku finansowego i materiałowego. Izrael równolegle starał się o dwa reaktory. W sposób oficjalny w ramach projektu Atomy dla Pokoju wybudowano centrum z reaktorem naukowym u ujścia Nachal Sorek, a w tajemnicy przed mocarstwami nuklearnymi i traktatami Francuzi pomagali wznosić centrum nuklearne w Dimonie, która stała się elementem wielu spekulacji dotyczących izraelskich możliwości nuklearnych. Rozważania na ten temat podsycił nie kto inny jak Mordechaj Wanunu poprzez brytyjski „The Sunday Times” (o czym opowiedzieliśmyw tym artykule ).

Zdjęcie z amerykańskiego satelity przedstawiające ośrodek w Dimonie (1968).
(United States Government)
W obu krajach ambicje atomowe zrodziły się między innymi z potrzeb geopolitycznych. Otoczenie wrogimi państwami sprawiało, że zapewnienie przetrwania było celem strategicznym, a program nuklearny byłby idealnym odstraszaczem, w ostateczności – deską ratunku. Afrykanerów mobilizowała dekolonizacja, natomiast Izraelczyków – wrogo nastawiony Egipt. ZPA długo sprzedawał uran do Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii w zamian za zachodnią technologię. Problem pojawił się wraz z rosnącą presją na Afrykanerów i postępującą izolacją na arenie międzynarodowej. Ze względu na apartheid Pretoria stała się pariasem. Ci, którzy do niedawna pomagali jej otwierać kopalnie uranu, teraz się odwrócili. W połowie lat 60. na scenę wkroczył Izrael, który posiadał potencjał naukowy i technologiczny, miał już dwa reaktory, ale nie miał surowców. Natomiast RPA dysponowała uranem i potrzebowała partnera do rozwoju programu nuklearnego. Beit-Hallahmi pisze, że do pierwszej dostawy południowoafrykańskiego uranu do Izraela doszło już w 1957 roku. W 1963 roku do reaktora w Dimonie po raz pierwszy dostarczono paliwa jądrowego. Z użytych 24 ton uranu aż 10 ton miało pochodzić z RPA. W zamian izraelscy naukowcy zaangażowali się w rozwój południowoafrykańskiego reaktora produkcji krajowej, aby w 1967 roku z sukcesem uruchomić reaktor Safari 2. Rok wcześniej afrykanerscy naukowcy zaproponowali swoim kolegom przeprowadzenie testu nuklearnego, ale Izraelczycy zgodnie ze swoją polityką niedopowiedzeń i niejasności (amimut) na temat własnego programu atomowego zapewnili, że nigdy jako pierwsi nie użyją takiej broni, a propozycję odrzucono.
W 1976 roku sformalizowano dotychczas skrywaną współpracę naukową. Na spotkaniu premierów Vorstera i Rabina zobowiązano się do organizowania spotkań przynajmniej raz do roku w celu koordynacji i przeglądu wspólnych wysiłków ekonomicznych, technologicznych i naukowych. W tej kooperacji Południowa Afryka zobowiązywała się do wkładu w postaci surowców, najpewniej uranu, a Izrael zapewniał know‑how. Afrykanerzy ponowili ofertę udostępnienia swojego terytorium pod testy atomowe. Według ówczesnych raportów CIA Izrael mógł posiadać od 10 do 20 głowic, natomiast RPA miała mieć wystarczające ilości wzbogaconego uranu do rozpoczęcia własnej produkcji. Jerozolima z kolei nie miała terytorium, na którym mogłaby skutecznie i bezproblemowo przeprowadzić próbną eksplozję. Z tej perspektywy propozycje wspólnych testów wydają się uzasadnione.
W tym miejscu należy przenieść się do 2010 roku, kiedy wbrew protestom Izraela RPA postanowiła opublikować część tajnych dokumentów dotyczących współpracy obu państw. „The Guardian” podał, że w jednym z nich odnaleziono prośbę ówczesnego ministra obrony Pietera Willema Bothy, który prosił Izrael o sprzedaż głowic nuklearnych. W odpowiedzi Peres pisał o „trzech rozmiarach”, co nie jest do końca jasne. Gazeta spekuluje, że mogło chodzić o głowice konwencjonalne, chemiczne i właśnie nuklearne. Z powyższych informacji wynika, że w tamtym czasie RPA brakowało jedynie głowic z ładunkiem atomowym. Elementem wieńczącym nuklearne ambicje w kontekście obronności są środki przenoszenia głowic. Takowe Izrael zaproponował kilkukrotnie Afrykanerom, jeszcze w 1975 roku. Były to pociski balistyczne Jerycho, występujące w dokumentacji pod kryptonimem „Chalet”, zdolne do przenoszenia głowic nuklearnych. Prawdopodobnie podczas wojny Jom Kipur Izraelczycy wykorzystali fakt ich istnienia, aby wymusić na Waszyngtonie pomoc wojskową, strasząc otwarciem magazynów pocisków i silosów startowych. Dostępne są też informacje jakoby oba państwa miały prowadzić wspólne prace nad pociskiem Jerycho 2. Zresztą te pociski balistyczne były produkowane w RPA pod nazwą RSA.

Żołnierze podłudniowoafrykańskiej piechoty morskiej wyposażeni m.in. w Galile ARM na pograniczu Mozambiku i Angoli.
(Allen Herweg, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe)
W 1976 roku Leonid Breżniew w rozmowie z Jimmym Carterem ujawnił, że według radzieckiego wywiadu na Kalahari Afrykanerzy prowadzili prace mające przygotować miejsce przeprowadzenia próby nuklearnej. W następnym roku Waszyngton i Moskwa potwierdziły te informacje, opierając się na zdjęciach satelitarnych. Był to alarm dla klubu państw atomowych, które postrzegały posiadanie broni atomowej przez reżim apartheidu jako potencjalne zagrożenie dla regionu. Zresztą te same obawy skupiały się wokół programu nuklearnego Jerozolimy. Obawy o to, że Pretoria realizuje prace nad bronią atomową, mógł potęgować fakt, iż RPA odmówiła podpisania Traktatu o nieproliferacji. Kolejną czerwoną lampką okazało się znacznie poważniejsze wydarzenie w 1979 roku.
Incydent Vela
Aby przedstawić tło incydentu, jednego z najbardziej tajemniczych epizodów współpracy izraelsko-południowoafrykańskiej, należy zacząć od samego początku. 5 sierpnia 1963 roku Londyn, Waszyngton i Moskwa podpisały Układ o zakazie prób broni nuklearnej w atmosferze, w przestrzeni kosmicznej i pod wodą. Amerykanie chcieli mieć pewność, że ZSRR będzie przestrzegać postanowień układu, i umieścili w kosmosie satelity, tworzące system wykrywania i rejestrowania prób atomowych. Vela 6911 – jeden z satelitów systemu, 22 września 1979 roku, jeszcze przed nastaniem świtu, zarejestrował nad Oceanem Indyjskim coś, co do teraz stanowi źródło niedopowiedzeń i spekulacji: podwójny rozbłysku.
Według artykułu Blast From the Past z „Foreign Policy” podwójny rozbłysk stanowi charakterystyczny element eksplozji nuklearnej. Pierwszy, intensywniejszy, powstaje w trakcie detonacji. W kolejnym etapie powstała w wybuchu kula ognia rozchodzi się, jej powierzchnia wytraca temperaturę, aby następnie się rozszerzyć. Wówczas z wnętrza kuli dochodzi do drugiego rozbłysku. Na podstawie zanotowanych po wybuchu sygnałów hydrostatycznych naukowcy ocenili, że do eksplozji najprawdopodobniej doszło w okolicach Wysp Księcia Edwarda.
Jako że lokalizacja tego wybuchu była nietypowa, gdyż nastąpił daleko od Związku Radzieckiego, a i „pobliską” Południową Afrykę charakteryzowało antykomunistyczne nastawienie, sprawę należało bezzwłocznie zbadać. Biały Dom powołał do życia zespół, którego zadaniem było zbadanie wszystkich poszlak i przedstawienie wniosków z prac. Na czele grupy stanął profesor MIT Jack Ruina. W maju 1980 roku opublikowano raport, którego głównym i najważniejszym wnioskiem było to, że satelita zarejestrował rozbłysk będący następstwem próby atomowej. Wniosek poparto tym, iż wydarzenie to nosiło cechy charakterystyczne wszystkich 41 wybuchów zanotowanych wcześniej przez system.
W raporcie pojawiły się również pewne niewiadome. Po pierwsze: poza wykrytym podwójnym rozbłyskiem systemy satelity nie zanotowały innych danych, które potwierdziłyby próbę atomową. Po drugie: naukowcy zastrzegli, że eksplozje nuklearne następują blisko powierzchni ziemi, natomiast rozbłyski zarejestrowane 22 września nastąpiły dużo wyżej. Przedostatnim znakiem zapytania była zbyt duża intensywność światła. Otóż w dniu, kiedy satelita wykrył wybuch, w rejonie wysp panowała pochmurna pogoda. Na koniec naukowcy zastrzegli, że na odczyt systemu mogło mieć wiele innych czynników zewnętrznych. Bardziej jednoznaczną opinię wydało United States Naval Research Laboratory, które podało, że odczyty z jego systemów pozwalają sklasyfikować to wydarzenie jako test nuklearny. W okolicach wysp miało dojść do eksplozji, która wyemitowała silny impuls akustyczny. Podobne odczyty miano zanotować również w Argentynie. CIA także przychyliła się do opinii, iż satelita zarejestrował eksplozję. Wątpliwości agencji wzbudziła pora testu – noc – i niska moc wybuchu. Ostateczne Amerykanie nie wypracowali jednoznacznego stanowiska. CIA oraz Departamenty Obrony i Energii opowiedziały się za tezą o eksplozji nuklearnej. Natomiast Biały Dom przychylił się do zastrzeżeń naukowców o tym, że na odczyty satelity miały wpływ czynniki zewnętrzne.
W tym miejscu należy przywołać także artykuł Larsa-Erika De Geera i Christophera Wrighta, którzy w analizie dotyczącej wydarzenia z 22 września odwołują się do badań przeprowadzonych na owcach. Otóż profesor Lester van Middlesworth zbadał tarczyce tych zwierząt, które zabito w Australii w październiku i listopadzie 1979 roku. W badanych gruczołach badacz zanotował odbiegające od normy stężenie izotopu jodu-131. Było to ważne odkrycie, ponieważ tarczyce owiec wchłaniają izotopy tego pierwiastka, które znalazły się w atmosferze w wyniku eksplozji nuklearnych. Van Middlesworth podał jeszcze inną, istotną dla prowadzonych dociekań informację. Wszystkie z badanych zwierząt wypasane były na obszarach objętych opadami deszczu z chmur, który nadeszły z kierunku miejsca przeprowadzenia testu nad Oceanem Indyjskim. Odkrycie to było na tyle ważne, że amerykańska Agencja Wywiadu Departamentu Obrony zleciła sprawdzenie, czy skażenie jodem-131 mogło być wywołane na przykład przez fabryki. Ekspertyza wykazała, że przed 22 września w rejonach wypasu owiec nie stwierdzono skażenia jodem-131, czyli lokalny przemysł nie mógł być źródłem jego emisji.
Prowadząc tak szeroko zakrojone badania nad wydarzeniem, do którego doszło z dala od ZSRR i jego sojuszników, nie sposób nie podjąć próby wskazania państw mogących przeprowadzić próbę atomową w tym miejscu. Jimmy Carter już 22 września zapisał: „pojawił się sygnał o eksplozji jądrowej w rejonie Afryki Południowej – albo RPA, Izrael z wykorzystaniem statku, albo nic”. Wymienienie Państwa Izrael wynikało z tego, iż latach 70. Amerykanie podejrzewali Jerozolimę o rozwój własnego programu atomowego wraz ze środkami przenoszenia głowic bojowych. Tę obawę umacniała kooperacja Jerozolimy i Pretorii w obszarze rakietowych pocisków balistycznych i samych badań nuklearnych. Poza tym lokalizacja podwójnego rozbłysku pozwalała rzucić podejrzenia właśnie na RPA.
Według Leopolda Weissa Biały Dom chciał uniknąć jasnego wskazania sprawców. Składało się na to kilka czynników. Opowiedzenie się za tezą, iż satelita nie wykrył eksplozji, podkopałoby całkowicie ideę systemu Vela i wszystkich jego wcześniejszych odczytów. Właśnie w 1979 roku Waszyngton wynegocjował z Moskwą traktat SALT II. Podważenie skuteczności satelity dałoby Związkowi Radzieckiemu argument o fikcyjności lub stronniczości systemu kontroli zbrojeń nuklearnych. Ponadto rok wcześniej Kair z Jerozolimą podpisały pod auspicjami Waszyngtonu w Camp David porozumienie pokojowe. Można sobie wyobrazić, jaka byłaby reakcja Egiptu, gdyby dowiedział się, że zasiadł do stołu rozmów z sąsiadem posiadającym potencjał nuklearny, a Stany Zjednoczone to potwierdzają i akceptują. Z kolei w 1978 roku prezydent Carter podpisał Ustawę o nieproliferacji, uznającą proliferację broni nuklearnej za zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Zatem obarczenie winą Pretorii i Jerozolimy dałoby wielu państwom do ręki oręż pod postacią argumentu o polityce podwójnych standardów.
Inną perspektywę dają wspomnienia Dietera Gerhardta, byłego oficera południowoafrykańskiej marynarki wojennej i jednocześnie szpiega radzieckiego GRU. Uznał on przeprowadzenie testu przez Izrael za bardzo prawdopodobne. Według jego zeznań baza marynarki wojennej w Simonstad została zamknięta na bezpośrednie polecenie ministerstwa obrony przed 22 września. Personel bazy nie otrzymał w tej sprawie żadnych wyjaśnień. Udział Izraela w teście został także potwierdzony przez dziennikarza Seymoura Hersha. W książce The Samson Option: Israel’s Nuclear Arsenal and American Foreign Policy podaje on, że test przeprowadzono właśnie tego dnia i była to jedna z trzech prób atomowych Cahalu na tym akwenie. Test miał zostać przeprowadzony przez Izrael przy współudziale południowoafrykańskich okrętów, a także naukowców. Prawdopodobnie zdetonowano bombę neutronową o mocy 2–3 kiloton.
W tym miejscu można zadać pytanie, jak zareagowali sami „zainteresowani”. Odpowiedź w zasadzie jest oczywista: oba państwa się nie przyznały. Izraelczycy, którzy w kwestiach własnego programu nuklearnego niczego nie potwierdzają i niczemu nie zaprzeczają, zgodzili się z tezą, że podwójny rozbłysk jest elementem charakterystycznym wybuchu atomowego. Ale według nich satelita Vela równie dobrze mógł zarejestrować meteor, a problemem było to, że pod koniec lat 70. system Vela był przestarzały. Co za tym idzie, mógł rejestrować błędne odczyty. Należy podkreślić, że 22 września nad Oceanem Indyjskim nie znajdowały się żadne inne satelity, a pogoda była burzowo-deszczowa. Oba te fakty mogą potwierdzać izraelską wersję. Nie można jednak wykluczyć, iż test, jeżeli odbył się faktycznie z inicjatywy Izraela i RPA, był specjalnie zaplanowany na takie okoliczności. Jerozolima, odżegnując się od przeprowadzenia próby, powołuje się na brak jakichkolwiek dowodów na to wydarzenie dostarczonych ze strony nieprzychylnych Izraelowi polityków rządzących od lat 90. RPA.
Od 1987 roku Izrael wygaszał współpracę wojskową z RPA. Peres, ówczesny minister spraw zagranicznych, zapowiedział, że żadne podpisane umowy nie zostaną zerwane, ale nowe nie będą zawierane. Pod koniec lat 80. Izrael pozostawał jednym z niewielu sojuszników Afrykanerów i jedynym tak istotnym. Obstawanie przy słabnących rządach apartheidu, który bronił się za wszelką cenę, nie polepszały wizerunku Izraela. Było to widoczne w Stanach Zjednoczonych, gdzie w raporcie Kongresu nazwano Jerozolimę głównym sojusznikiem militarnym Pretorii. Izraelczycy zrozumieli, że muszą powoli zmieniać kurs i podjąć kroki wyhamowujące kooperację z Południową Afryką, żeby zachować dobre relacje z Waszyngtonem i nie narażać się na negatywne reakcje. Kolejny raz izraelska polityka w Afryce zaczęła upadać. Obecnie relacje Jerozolimy i Pretorii wydają się bardzo chłodne, a Południowa Afryka podejmuje działania, które Izrael postrzega jako wrogie. W 2010 roku po ataku izraelskich komandosów na Flotyllę Wolności RPA wycofała z Państwa Izrael swojego ambasadora. Pięć lat później wydała nakazy aresztowania osób odpowiedzialnych za przeprowadzenie tego ataku, między innymi szefa Sztabu Generalnego Gabiego Aszkenaziego czy szefa Korpusu Morskiego Eliego Maroma. W 2023 roku Południowa Afryka wszczęła dochodzenie w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości postępowanie przeciw Izraelowi, a w styczniu 2025 roku MTS wydał zarządzenie zobowiązujące Izrael do zapobieżenia aktom ludobójstwa w Strefie Gazy.
Bibliografia
Adams James, Israel and South Africa. The Unnatural Alliance, London 1984.
Beit-Hallahmi Benjamin, The Israeli connection. Who Israel arms and why, New York 1987.
Benn Aluf, How South Africa’s Apartheid Regime Saved Israel’s Defense Industry, „Ha-Arec”, 10.12.2013.
Brilliant Moshe, Israeli Asserts He Helped Amin Achieve Rule in ’71, “The New York Times”, 17.07.1976, s. 3.
Crosbie Sylvia, A Tactic Alliance. France and Israel from Suez to the Six Day War, Princeton 1974.
Denoel Yvonnick, Sekretne wojny Mossadu, Warszawa 2013.
Eszer Chagaj, Kongo moda li-Israel al hakamat chejl-ha-canchanim szela. „Dawar”, 31.05.1971, s. 3.
Kenrick David, Decolonisation, Identity and Nation in Rhodesia, 1964–1979. A Race Against Time, London 2019.
Lasker Michael, Ha-Mosad we-ha-du-kijum ha-muslemi-jehudi ba-Aldżerja ha-kolonialit, „Paamim” 1998, nr 75, s. 129–143,
Levey Zach, Israel In Sub-Saharan Africa: The Case of Uganda, 1962–72, [w:] Israel’s Clandestine Diplomacies, red. C. Jones, T.T. Petersen, New York 2013, s. 137–152.
Lombardi Roland, Un aspect international méconnu de la guerre d’Algérie : le regard et l’implication d’Israël dans le conflit, Casbah Tribune, 23.06.2018.
Mak Itaj, Israel’s Cold War in Angola, The 7th Eye, 09.05.2024.
Mak Itaj, Ksze-Israel tamcha sankcjot we-cherem kedej lehapil Misztal szel aflaja, Mekomit, 17.12.2018.
Massad Joseph, Algeria, Israel and the last European settler colony in the Arab world, Middle East Eye, 19.07.2022.
McGreal Chris, Revealed: how Israel offered to sell South Africa nuclear weapons, „The Guardian”, 24.05.2010.
Moszajew Dawid, Canchanej Kongo bicu et canichatem ha-riszona, „Dawar”, 22.08.1963, s. 2.
Neuberger Benyamin, Israel’s Relations with the Third World (1948–2008), The S. Daniel Abraham Center for International and Regional Studies, Tel Aviv 2009.
Norton, Bill. Air War on the Edge. Hinckley, 2004.
Oren Amir, The Secrets Behind Israel’s Strategic Alliance With Apartheid South Africa, „Ha-Arec”, 11.12.2013.
Pokrzywiński Paweł, Izrael i Afryka, „Układ Sił” 2021, nr 30, s. 34–43.
Polakow-Suransky Sasha, The Unspoken Alliance, Cape Town 2010.
Sloan Alastair, Sale of Uzi manufacturer highlights Israeli hypocrisy towards arms trade, Middle East Monitor, 21.07.2015.
Sulzberger Cyrus, Strange Nonalliance, „The New York Times”, 30.04.1971, s. 39.
Szapir Szlomo, Angola we-ha-Mizrach ha-Tuchon, „Dawar”, 14.01.1976, s. 7.
Szaron Ariel, Warrior: The Autobiography of Ariel Sharon, New York 2005.
Wigoder Geoffrey, Jehudej Rodezja ejnam zarim, „Dawar”, 25.03.1976, s. 8.
Winstanley Asa, When Israel invited a South African Nazi on a state visit, Middle East Monitor, 22.01.2018.
Wright, Christopher M., De Geer Lars-Erik. The 22 September 1979 Vela Incident: The Detected Double-Flash. Science & Global Security 25 (3): 95–124.
Zak Mosze, Nasi ha-republika malagszit rakad „hora” im ha-israelim, „Maariw”, 12.06.1966, s. 2,
Zamir Meir, Mischakej rigul: kach azru szerutej ha-bijun ha-israelim le-carfatim neged ha-britim, Israel Defense, 20.09.2021.
212 anszej Cwa Kongo jekablu ha-jom kanfej canchan, 01.09.1963, „Dawar”, s. 8.
B-G: Plane in Algeria Sold to U.S. Company, „The Jerusalem Post”, 05.03.1958, s. 1.
David and Goliath Collaborate in Africa, The Africa Research Group, 1969.
Israel and Africa. Assessing the Past, Envisioning the Future, The Africa Institute American Jewish Committee, The Harold Hartog School Tel Aviv University, 2006.
Kaszrej Israel im Drom Afrika 1961–1967, Archijon ha-Medina.
Memorandum From Secretary of State Kissinger to President Ford. Foreign Relations of the United States, 1969–1976, Volume E–6, Documents on Africa, 1973–1976, dokument 280. Waszyngton, bd.
Memszelet Kongo modia sze-Israel teamen et chejl-ha-canchanim szela, „Dawar”, 28.03.1963, s. 2.
Milchemet szeszet ha-jamim we-achareja – maszber chadzasz im Drom Afrika, Archijon ha-Medina.
Mystery Arms Plane Still Held at Bone, „The Jerusalem Post”, 02.03.1958, s. 1.
Neum nacig Israel ba-Um neged ha-aflaja ba-Rodezja, 20.10.1966.
Operation Nickel Grass: Turning Point of the Yom Kippur War, Richard Nixon Foundation, 08.10.2014.
Question of South West Africa : resolution / adopted by the General Assembly, 27.10.1966, ONZ.
The Angolan Civil War, 1975-1992, ODUMUNC 2023 Crisis Brief, Old Dominion University, 2023.
The policies of apartheid of the Government of the Republic of South Africa : resolution / adopted by the General Assembly, 06.11.1962, ONZ.
Treatment of people of Indian origin in the Union of South Africa : resolution / adopted by the General Assembly, 14.05.1949, ONZ.
Two French Views Revealed on Plane, „The Jerusalem Post”, 13.03.1958.