13 października pocisk rakietowy Precision Strike Missile (w skrócie PrSM) osiągnął rekordową długość lotu w toku prób ogniowych. Koncern Lockheed Martin poinformował, że był to już piąty z rzędu udany test PrSM. Ważniejsze są jednak informacje uzyskane przez dziennikarzy serwisów The War Zone i Defense News, świadczące o tym, że pocisk najpewniej pokonał odległość większą niż 499 kilometrów, co oznacza, że przekroczył limity ustalone w dawnym traktacie INF.
Próbę zrealizowano w bazie sił kosmicznych Vandenberg w stanie Kalifornia. Pocisk odpalony z wyrzutni systemu M142 HIMARS spadł do Oceanu Spokojnego. Celem było zweryfikowanie, jak daleko może polecieć. Według pierwotnego harmonogramu test miał się odbyć już w sierpniu, ale ze względu na inne ćwiczenia realizowane na tym samym poligonie odłożono go na październik.
Według pierwotnych założeń PrSM miał mieć zasięg 499 kilometrów – dokładnie tyle, ile pozwoliłoby mu się zmieścić w limitach traktatowych. W sierpniu 2019 roku Amerykanie jednostronnie wypowiedzieli jednak Układ o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu, określany powszechnie skrótowcem INF (od: Intermediate-range Nuclear Forces). Powodem było przekonanie, że Rosja od długiego czasu łamie jego postanowienia i produkuje rakiety o zasięgu ponad 500 kilometrów. Odrzucenie traktatu rozwiązało ręce obu mocarstwom.
Today or tomorrow, the US Army will test it's new Precision Strike #Missile (#PrSM) from Vandenberg at a maximum range of 499 km:https://t.co/R1dc8yHIoL@wslafoy pic.twitter.com/NhEG52P44b
— Dr Marco Langbroek 💉x2 #Vaccinate (@Marco_Langbroek) October 13, 2021
W maju tego roku podczas testów na poligonie White Sands Missile Range w stanie Nowy Meksyk PrSM przeleciał 400 kilometrów. We wcześniejszych testach pocisk uderzał w odległości 240 kilometrów, 180 kilometrów i 85 kilometrów. Warto pamiętać, że lot na bardzo małą odległość sam w sobie również stanowi wyzwanie techniczne, pocisk musi bowiem wznosić się po bardziej stromej krzywej, a następnie szybciej rozpocząć zniżanie. Jeszcze w tym roku (dla odmiany na poligonie Yuma w Arizonie) PrSM ma zaliczyć próbę ogniową obejmującą odpalenie dwu pocisków z jednej wyrzutni. Próby te odbędą się w ramach ćwiczeń „Project Convergence 21”.
Początkowo Lockheed Martin uczestniczył w programie wraz z Raytheonem, ten jednak wycofał swoją konstrukcję (nazwaną DeepStrike) z rywalizacji na początku roku 2020. 30 września US Army – dla której program PrSM jest jednym z priorytetów zatwierdziła wprowadzenie go w fazę rozwoju inżynieryjno-produkcyjnego. Lockheed Martin otrzymał również kontrakt o wartości 62 milionów dolarów na produkcję pod kątem wstępnej zdolności operacyjnej. Wojska lądowe chcą wprowadzić system do służby liniowej w 2023 roku budżetowym.
PrSM ma stanowić dolną z trzech warstw przyszłych sił rakietowych US Army. Poziom środkowy utworzy system Typhon (nie mylić z: Typhoon), wyposażony w pociski SM-6 i Tomahawk odpalane z wyrzutni lądowych wywodzących się z okrętowych wyrzutni pionowych Mk 41 Vertical Launch System, z kolei warstwę górną (czy też najdalsza) będą stanowiły pociski hipersoniczne Dark Eagle. Ten ostatni ma rozwijać prędkość maksymalną Mach 17 i razić cele oddalone o 2775 kilometrów.
Wiadomo, że US Army chce, aby PrSM miał zdolność niszczenia celów morskich (niegdyś planowano, że takie zadania będzie wypełniać ATACMS) oraz samodzielnego rozpoznawania i śledzenia celów. Nie wiadomo za to, jaki jest pożądany zasięg pocisku. Dowództwo Przyszłościowe Wojsk Lądowych (Army Futures Command) analizuje różne opcje co do napędu mogącego zapewnić wydłużony zasięg PrSM. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść w roku budżetowym 2022.
PrSM ma zastąpić w służbie pociski ATACMS. Amerykanie widzą w nim – a także w systemach Typhon i Dark Eagle – zestaw kluczowych systemów uzbrojenia mogących znaleźć zastosowanie w hipotetycznej wojnie z równorzędnym przeciwnikiem (czyli domyślnie: Chinami albo Rosją). Pociski wszystkich trzech kategorii mają się zaliczać do grona środków umożliwiających precyzyjne rażenie celów o wysokiej wartości na głębokim zapleczu nieprzyjaciela.
Oprócz wyrzutni kołowych HIMARS pocisk ma się nadawać do współpracy także z wyrzutniami M270A2 MLRS na podwoziu gąsienicowym. Oba typy są obecnie zintegrowane z ATACMS-ami. Jako że PrSM jest smuklejszy, wyrzutnia systemu HIMARS pomieści dwa pociski, a MLRS – cztery (dwa na moduł). W przypadku ATACMS-ów jest to odpowiednio dwa i jeden – po jednym na moduł.
Jak pisaliśmy wiosną tego roku, mimo że większość scenariuszy wojny między Chinami a USA zakłada, że działania będą prowadzone przede wszystkim na morzu i w powietrzu, generał dywizji Richard Coffman z Dowództwa Przyszłościowego wojsk lądowych jest przekonany, że działania lądowe będą równie istotne dla rozstrzygnięcia konfliktu w regionie Indo‑Pacyfiku. Coraz intensywniejszy w ostatnich latach rozwój systemów pośredniego zasięgu dowodzi, że taka filozofia zyskuje posłuch na najwyższych szczeblach US Army. Wojska lądowe wyraźnie dążą do uniezależnienia się od sił powietrznych (a także marynarki wojennej) w dziedzinie rażenia celów o znaczeniu taktycznym i operacyjnym w głębi terytorium przeciwnika.
Co ciekawe, wojska lądowe dostały zgodę od kalifornijskiej Komisji do spraw Wybrzeża na używanie poligonu Point Mugu przy bazie Vandenberg dopiero w lipcu tego roku. Poligon White Sands, choć obiektywnie ogromny (ma powierzchnię 8300 kilometrów kwadratowych, a dla porównania województwo opolskie – 9400), jest za mały dla potrzeb testów systemów uzbrojenia o takim zasięgu. Korzystanie z Point Mugu ma jednak wady. Po pierwsze: poligon jest już intensywnie użytkowany, co powoduje wspomniane problemy ze znalezieniem wolnego przedziału czasowego. Po drugie: próby nad otwartym oceanem wiążą się z dużo wyższym ryzykiem działalności wywiadowczej innych mocarstw.
Zobacz też: Rosja prowadzi próby atomowe na Nowej Ziemi i zwiększa wydobycie uranu