Wczoraj doszło do pożaru elektrowni Zargan w mieście Ahwaz. Jako oficjalną przyczynę podano wybuch transformatora. Spowodowanie tej katastrofy przypisuje się w mediach izraelskim służbom odpowiedzialnym za walkę w cyberprzestrzeni, podczas gdy irańscy urzędnicy twierdzą, że był to wypadek.

– Elektrownia zapaliła się wskutek eksplozji transformatora – powiedział Ebrahim Ghanbari, szef straży pożarnej i bezpieczeństwa w gminie Ahwaz, udzielając krótkiego wywiadu irańskiej agencji prasową IRNA.

Ponadto kilka godzin później doszło do wycieku chloru w centrum petrochemicznym Karun w Mahszahrze. Oba miasta leżą w prowincji Chuzestan w południowo-wschodnim Iranie. Wskutek tego zdarzenia pomocy medycznej potrzebowało siedemdziesięciu pracowników, ale większość z nich wkrótce zwolniono do domów.

Dwa dni wcześniej do podobnego zdarzenia doszło w irańskiej elektrowni atomowej w Natanzie. Według oficjalnych informacji eksplozja i ogień rozpoczęły się od środka. Rzut oka na zdjęcia opublikowane przez Organizację Energii Atomowej Iranu pozwala sądzić, że ogień strawił część dachu i boku budynku, ale sąsiednia latarnia i inna mniejsza konstrukcja wystająca z budynku nie uległy uszkodzeniu. Okna i drzwi wyglądają, jakby zostały wysadzone na zewnątrz.

Wkrótce po eksplozji grupa hakerów wysłała e-maile do perskojęzycznych mediów, twierdząc, że jest odpowiedzialna za cyberatak. Fakt, że wiedzieli oni o tym incydencie jeszcze przed ogłoszeniem, wzbudził pewne podejrzenia, że rękę do ataku przyłożył obcy wywiad, prawdopodobnie Izraela, który ma udokumentowaną historię prób zakłócenia programu nuklearnego Iranu.

Ekspert w dziedzinie energii atomowej, który chciał zachować anonimowość, powiedział, że jeśli rzeczywiście jest to ośrodek wzbogacania izotopu uranu z działającymi wirówkami, zdarzenie dla zewnętrznego obserwatora może wyglądać jak wypadek. Urządzenia wirujące z bardzo dużą prędkością i połączone ze sobą, a także sterowane komputerami, są od siebie zależne. Zmiana parametrów i rozregulowanie jednego z nich będzie wywierać wpływ na inne. W efekcie wymknięcie się spod kontroli może skutkować eksplozją. W wirówkach znajdują się gazy pod bardzo wysokim ciśnieniem i jeśli ciśnienie gazu przekroczy granicę tolerancji dla wirówek, może dojść do eksplozji.

Podczas gdy Iran twierdzi, że uszkodzony budynek był magazynem do przechowywania odpadów, doniesienia medialne przeciwników reżimu mówią, że budynek jest centrum montażu wirówek zarządzanym przez państwową spółkę. Długi budynek odpowiada wymaganiom dotyczącym umieszczenia wirówek ułożonych w łańcuch i wykorzystywanych w tym celu do wzbogacenia izotopu uranu.

Według piątkowego oświadczenia MAEA Iran poinformował organizację o pożarze w budynku na terenie zakładu wzbogacania uranu w Natanzie. Ogień szybko ugaszono, w budynku zaś nie było materiałów jądrowych. Obiekt w Natanzie objęty jest zabezpieczeniami MAEA oraz procesem weryfikacji i monitorowania zgodnie z ustaleniami JCPOA.

Tymczasem rzecznik Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Iranu oświadczył, że eksperci z różnych dziedzin zaczęli badać „różne hipotezy” dotyczące incydentu w Natanzie natychmiast po jego wystąpieniu. Główną przyczynę już udało się ustalić, ale do informacji publicznej zostanie ona „podana w odpowiednim czasie”.

Wydaje się, że seria „nieszczęśliwych wypadków” w obiektach związanych z irańskim programem nuklearnym nie jest dziełem przypadku. Należy dodać, że w krótkim czasie doszło do trzech poważnym zdarzeń. Oprócz wyżej wymienionych w nocy z 25 na 26 czerwca w bazie wojskowej w Parchinie, około 30 kilometrów na południowy-wschód od Teheranu, eksplodowały trzy zbiorniki gazu o pojemności 5 tysięcy litrów każdy. Pożar udało się jednak dość szybko ugasić.

Krótko po tym zdarzeniu mówiło się, że w grę wchodzą trzy główne przyczyny: sabotaż, błąd ludzki lub test nuklearny. Atmosfera faktycznego upadku porozumienia nuklearnego z 2015 roku zdawała się wskazywać na to ostatnie, jednak pojawiają się coraz częstsze głosy, że za „nieszczęśliwymi wypadkami” stoją izraelskie ataki cybernetyczne.

Należy przypomnieć, że Izrael oskarżono o wykonanie 8 maja poważnego cyberataku na irański port Szahid Radżaei, który spowodował wielodniowy chaos. Według Washington Post uderzenie w sieci wykonano „prawdopodobnie w odwecie za wcześniejszą próbę przeniknięcia do komputerów, które obsługują wiejskie systemy dystrybucji wody w Izraelu”.

Ponad miesiąc później żołnierze elitarnej Jednostki 8200 Korpusu Wywiadu Sił Obronnych Izraela otrzymali certyfikaty za udział w tajnej operacji. Wręczył je szef Dyrekcji Wywiadu Wojskowego generał dywizji Tamir Hajman, przyznając, że „misja była pierwszym i znaczącym krokiem na długiej ścieżce”, co pozwala sądzić, że za atakiem na Szahid Radżaei stały izraelskie tajne służby.

Zobacz też: Mike Pompeo straszy wizją irańskich Su-30 i J-10

(timesofisrael.com, defenseworld.net, bbc.com)

Arad M., na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported