W nocy z 25 na 26 czerwca w pobliżu Teheranu można było dostrzec i usłyszeć ogromną eksplozję. Oficjalne komunikaty utrzymują, że doszło do eksplozji rezerwy gazu przemysłowego i pożaru, który udało się dość szybko ugasić. Wybuchły trzy zbiorniki gazu o pojemności 5 tysięcy litrów każdy.

Rzecznik prasowy ministerstwa obrony, generał Dawoud Abdi, poinformował, że wskutek zdarzenia powstały niewielkie straty materialne i nie ma żadnych ofiar. Tutaj zachodzi największa wątpliwość. Niemożliwe jest, aby wybuch tak wielkiej ilości gazu spowodował ograniczone straty. Badania naukowe opublikowane w magazynie Military Medicine Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej wykazały, że eksplozja butli z gazem o masie 26 kilogramów może spowodować poważne uszkodzenia obszaru o promieniu 25 metrów.

Abdi nie zaprzeczył, że do zdarzenia doszło w bazie wojskowej w Parchin, około 30 kilometrów na południowy-wschód od Teheranu, ale podkreślił, że zbiorniki były ulokowane poza ścisłą strefą wojskową. Nadal nie ma jednak konkretnych informacji, w której dokładnie strefie doszło do wybuchu i kto jest odpowiedzialny. Mieszkańcy Teheranu opublikowali na Twitterze nagrania i zdjęcia z eksplozji, co posłużyło jako przyczynek do spekulacji na temat ewentualnego wybuchu nuklearnego.

Media społecznościowe coraz częściej informują, że w powietrzu czuć metaliczny zapach, co może wskazywać na radioaktywny materiał, który dostał się do atmosfery w czasie wybuchu. Na miejsce oddelegowano zespoły śledcze, które przeprowadzą szczegółowe dochodzenie mające na celu wyjaśnienie przyczyn katastrofy. Hosejn Deliran, korespondent wojenny związany blisko z Pasdaranami, spekuluje, że za wybuchem stoją izraelskie specsłużby, które przeprowadziły atak cybernetyczny. Obecnie w grę wchodzą trzy główne przyczyny: sabotaż, błąd ludzki lub test nuklearny. W obliczu faktycznego upadku porozumienia nuklearnego coraz częściej mówi się o tym ostatnim.

Sam fakt, że do eksplozji doszło właśnie w kompleksie wojskowym w Parchinie, każe podejrzewać, że może mieć to związek w irańskim programem nuklearnym. Nie jest to pierwszy taki przypadek. W 2014 roku doszło do podobnego wybuchu, ale dochodzenie inspektorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej nie przyniosło żadnych skutków, gdyż Teheran skrupulatnie dozował wszelkie informacje na temat natury eksplozji. Pentagon informował, że eksplozja i pożar dotyczyły centrum amunicyjnego, ale nie podał szczegółów. Do wcześniejszych eksplozji dochodziło w 2003 i 2009 roku.

Dla zewnętrznego obserwatora wszystkie wymienione eksplozje są bardzo podobne. Z tego powodu pojawia się coraz więcej pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Obraz ulega dalszemu zamgleniu, gdy dowiadujemy się, że na miejsce katastrofy wpuszczono jedynie redaktorów kontrolowanej przez państwo irańskiej korporacji medialne IRIB. Udostępniono im część tego obszaru, a także ściśle wyznaczono obiekty, które można sfilmować.

Baza w Parchinie – ośrodek produkcji pocisków balistycznych – była w przeszłości osią niezgody między Iranem a MAEA. Irańscy naukowcy prowadzili w niej tajne działania, zaś Teheran konsekwentnie odmawiał międzynarodowym inspektorom dostępu do byłego ośrodka wojskowego. Według danych wywiadowczych, w tym rozpoznania satelitarnego, na obszarze bazy irańscy specjaliści sprawdzali teoretyczną możliwość kompresji ładunków nuklearnych, aby zmieściły się w głowicy bojowej.

Według twórców oskarżycielskiego raportu MAEA z 2011 roku stanowiło to „silne wskaźniki, sugerujące możliwe przyspieszenie prac nad pozyskaniem broni nuklearnej”. Zasłaniano się tym, że ośrodek w Parchinie nie jest związany z programem nuklearnym, ale stanowi opuszczoną bazą wojskową, do której międzynarodowi inspektorzy nie muszą uzyskać dostępu. Politycy irańscy nie chcieli nawet słyszeć o jakiejkolwiek kontroli instalacji wojskowych związanych z obronnością państwa.

Zobacz też: Iran: Wyrok śmierci dla szpiega, który zdradził Solejmaniego

(jpost.com, iranwire.com)

Hamed Saber, Creative Commons Uznanie autorstwa 2.0