Wojna w Ukrainie zmusiła Berlin do zmiany myślenia odnośnie do zbrojeń i poszukiwania rozwiązań w zakresie obrony przeciwlotniczej. Rząd Olafa Scholza zastanawia się nad kształtem przyszłej tarczy antyrakietowej, która ma kosztować dwa miliardy euro. Bild am Sonntag informuje, że kanclerz podczas spotkania z inspektorem generalnym Bundeswehry generałem Eberhardem Zornem rozmawiał o potencjalnym zakupie izraelskiego systemu obrony powietrznej Chec 3 (Strzała 3).
Spotkanie dotyczyło wykorzystania specjalnego funduszu na modernizację wojska w wysokości 100 miliardów euro. Warto podkreślić, że ani izraelskie, ani niemieckie ministerstwo obrony nie odniosły się do rewelacji mediów w tych krajach.
Z kolei deputowany sprawozdawca komisji budżetowej do spraw budżetu obronnego Bundestagu Andreas Schwarz zaznaczył, że Niemcy mogłyby rozciągnąć „Żelazną Kopułę” nie tylko nad rodzimym terytorium, ale też nad krajami sąsiednimi, windując się do odgrywania kluczowej roli w zapewnieniu bezpieczeństwa Europie. Inne kraje europejskie, które chciałyby skorzystać z parasola ochronnego (w tym gronie wymienia się też Polskę), musiałyby zaopatrzyć się w pociski systemu Chec 3, a dane radarowe byłyby udostępnione przez Niemców.
I tutaj pojawiają się pewne nieścisłości. Nie wiadomo z czego wynika stosowanie terminu „Żelazna Kopuła”. Najmniej prawdopodobne, ale niewykluczone jest, że Berlin chciałby kupić sprawdzony w boju system obrony powietrznej Kipat Bar’zel, którym Izraelczycy bronią się przed ostrzałem między innymi ze Strefy Gazy. Jednak niezależnie, czy zakup Żelaznej Kopuły jest na stole czy nie, system ten nie rozwiąże problemów ochrony całego niemieckiego terytorium. Trzeba się zgodzić z generałem Hansem-Lotharem Domrösem, byłym szefem Sojuszniczego Dowództwa Sił Połączonych NATO w Brunssum, że system ten byłby skuteczny w ochronie konkretnych miast, na przykład Berlina czy Monachium, ale poza tym byłby nieracjonalny w niemieckich warunkach w zakresie koszt-efekt.
Rzecznik do spraw obrony Partii Wolnych Demokratów w niemieckim parlamencie Marcus Faber zaznaczył, że jedną z opcji jest pozyskanie amerykańskiego systemu przeciwrakietowego Terminal High Altitude Area Defense (THAAD). Według niepotwierdzonych informacji Berlin ma złożyć wniosek o pozyskanie zestawów tego typu, który z pewnością lepiej nadawałby się do ochrony przed pociskami balistycznymi. Pocisk THAAD-a ma zasięg 200 kilometrów i może niszczyć cele balistyczne na wysokości 150 kilometrów, osiągając prędkość Mach 8. Mimo że wszedł do służby już kilka lat temu, dopiero w styczniu zaliczył debiut bojowy, przechwytując pocisk balistyczny jemeńskich rebeliantów Huti.
Co ciekawe, temat THAAD-a w Niemczech wypływa nie po raz pierwszy. W 2018 roku prawdopodobnie toczyły się wstępne rozmowy niemiecko-amerykańskie na temat relokowania baterii w celu wzmocnienia tamtejszej obrony powietrznej. Nic z nich jednak nie wyszło, a Pentagon jako powód wskazał niechęć do irytacji przeciwników politycznych. Nie pomogło stanowisko US European Command, które chciało rozmieszczenia sytemu w Europie.
Niemcy liczą, że Chec 3 mógłby uzyskać gotowość operacyjną już w 2025 roku, gdyż izraelskie produkty są sprawdzone i znajdują się „na półce”. Wystarczy na nią sięgnąć, zapłacić i można używać. Decyzji jeszcze nie podjęto, ale nowy niemiecki rząd coraz bardziej skłania się do wyboru izraelskiego rozwiązania. W Niemczech panuje strach przed rosyjskimi systemami rakietowymi, w szczególności taktycznymi pociskami balistycznymi systemu Iskander, które stacjonują w obwodzie kaliningradzkim i wystrzelone stamtąd, mogłyby uderzyć w Berlin kilka minut później. Bundeswehra nadal nie ma przed nimi wystarczającej ochrony.
Według niemieckiego Bilda stacje radiolokacyjne ELM-2080S Super Green Pine znalazłyby się w trzech miejscach w Niemczech. Miałyby skanować przestrzeń powietrzną i przekazywać dane do działającego całą dobę punktu dowodzenia w Uedem opodal Düsseldorfu, obsługiwanego przez żołnierzy Luftwaffe. W przypadku wystrzelenia pocisku w kierunku Niemiec każdorazowo zapadałaby tam decyzja o odpaleniu efektorów.
Dwa systemy rodziny Strzała (noszące numery 2 i 3) wraz z Żelazną Kopułą i Procą Dawida stanowią o sile wielowarstwowej obrony przeciwrakietowej Izraela, która w przyszłości ma być uzupełniona poprzez opracowanie i integrację systemu laserowego dużej mocy Żelazny Promień (Keren Bar’zel / Iron Beam), przeznaczonego do przechwytywania pocisków, granatów moździerzowych i bezzałogowych statków latających. System ma zasięg do 7 kilometrów i niszczy cel w ciągu czterech sekund od kontaktu. Ma być kompatybilny z wieloma radarami w izraelskiej służbie i może być montowany na różnych pojazdach. Gotowość operacyjną ma osiągnąć za dwa lata.
Chec 3 miałby stanowić znaczne wzmocnienie niemieckiej obrony przestrzeni powietrznej. Warto zwrócić uwagę, że obecnie Niemcy dysponują dwunastoma bateriami Patriot PAC-3/PAC-3+ w gotowości operacyjnej i dwoma szkolnymi. Jest to liczba niewystarczającą i obrona powietrzna wymaga dalszego wzmocnienia. Pozyskanie Strzały 3 (lub, co mniej prawdopodobne, Żelaznej Kopuły) miało być rozwiązać część problemów. Jednocześnie na dłuższy czas zahamuje budowę przyszłego niemieckiego systemu zintegrowanej obrony powietrznej i antyrakietowej Taktisches LuftVerteidigungsSystems (TLVS).
Równolegle Niemcy poświęcają więcej uwagi programowi budowy zdolności obrony bliskiego i bardzo bliskiego zasięgu (Nah- und Nächstbereichsschutz, NNBS). Heer ma w przyszłości otrzymać laserowe zestawy CRAM (zwalczania pocisków rakietowych, artyleryjskich i moździerzowych), a nacisk na ten rodzaj uzbrojenia Berlin położył po ostatniej wojnie w Górskim Karabachu (konflikt w Ukrainie jest jedynie potwierdzeniem słuszności obranego kierunku).
W ubiegłym roku największym problemem były środki pieniężne, których w budżecie miało nie być. Istniało zagrożenie, że w przypadku utworzenia nowego rządu przez SPD i Zielonych Niemcy stanęłyby w obliczu debaty, czy odtwarzać zdolności obrony przeciwlotniczej bliskiego zasięgu czy raczej relokować środki budżetowe na inne cele, niezwiązane z wojskowością. Obecnie takiej dyskusji nie ma. Agresja rosyjska na Ukrainę zupełnie zmieniła stosunek do modernizacji sił zbrojnych.
Zobacz też: USA: Drony dowiozą krew dla rannych żołnierzy