Siły Ansar Allah przeprowadziły dziś udany atak na masowiec Tutor (IMO: 9942627) pod banderą liberyjską. Jak dowiedział się serwis The War Zone, statek został sparaliżowany i potrzebuje działań ratowniczych. Pod względem taktycznym atak na Tutora jest szczególnie ciekawy że względu na użycie bezzałogowego pojazdu nawodnego (USV) z ładunkiem wybuchowym.

O tym, że statek – wówczas jeszcze o nieujawnionej tożsamości – został zaatakowany, dowiedzieliśmy się po raz pierwszy około godziny 10.00 rano czasu polskiego dzięki komunikatowi United Kingdom Maritime Trade Operations, komórki informacyjnej podlegającej brytyjskiej marynarce wojennej. Początkowo informowano o ataku, do którego doszło 66 mil morskich na południowy zachód od Al-Hudajdy.

W kolejnym komunikacie mogliśmy już przeczytać, że statek został trafiony w rufę przez mały pojazd, długi na 5–7 metrów i pomalowany na biało.

Po godzinie 16.00 czasu polskiego UKMTO poinformowała, że statek nabiera wody do maszynowni i dryfuje. Wkrótce potem pojawił się jeszcze jeden komunikat: o trafieniu Tutora przez niezidentyfikowany pocisk. Nie ma informacji o rannych wśród załogi.

229-metrowy statek jest własnością greckiego armatora Kritona Lendu­disa i jego przedsiębiorstwa Evalend Shipping. Obecny rejs rozpoczął w Port Saidzie w Egipcie, a wcześniej odnotowano jego obecność między innymi w Noworosyjsku.

Trzeba podkreślić, że przez pół roku wojny z żeglugą na Morzu Czerwo­nym Huti ani razu nie porazili żadnego statku morską amunicją krążącą. Wszystkie dotychczasowe sukcesy były dziełem pocisków balistycznych, pocisków manewru­ją­cych i szeroko zdefi­nio­wa­nych dronów. Nie znaczy to jednak, że nie podejmowano takich prób.

Obecność łodzi bezzałogowych w pobliżu szlaków żeglugowych odno­to­wano już pod koniec ubiegłego roku, ale pierwszą znaną próbę użycia nawodnego drona „kamikaze” w obecnej fazie konfliktu Huti podjęli 4 stycznia tego roku. Pojedynczy USV dotarł około 42 mile morskie od wybrzeża, po czym eksplodował kilka mil morskich od statków handlowych i okrętów koalicji. Poza tym siły zachodnie wielokrotnie niszczyły takie drony poszukujące celów.

Na przykład w marcu tego roku śmigłowiec nie­miec­kiej marynarki wojennej zneutralizował USV, który zbliżył się do statków cywilnych i fregaty Hessen (F221). Od tego czasu wykorzystywanie śmigłowców do polowania na USV stało się prak­tycz­nie normą. I tak do dziś broń tego rodzaju nie odniosła żadnego wymiernego sukcesu.

A przecież Huti byli niegdyś pionierami użycia uzbrojenia tej klasy. Największy sukces odnieśli 30 stycznia 2017 roku, kiedy za pomocą niewielkiej zdalnie sterowanej łodzi dokonali ataku na saudyjską fregatę rakietową Al-Madina. W ataku zginęło dwóch marynarzy. Stan fregaty określany był jako bardzo ciężki, do portu w Dżud­dzie dotarła jednak samodzielnie po sześciu dniach żeglugi.

Z biegiem lat jemeńscy rebelianci zaczęli jednak przestawiać się na pociski balistyczne dostarczane z Iranu (lub produkowane z jego pomocą), tymczasem nowymi eks­per­tami w dziedzinie użycia morskiej amunicji krążącej została Ukraina.

Wyjątkowo udaną konstrukcją oka­zała się Magura V5 (Maritime Auto­nomous Guard Un­manned Robotic Appa­ratus). W lutym drony tego typu wykorzystano w udanych atakach na okręt desantowy Cezar Kunikow projektu 775 i na kuter rakietowy R-334 Iwanowiec projektu 12411 Mołnija. W marcu przypuszczono udany atak na rosyjski okręt patro­lowy Siergiej Kotow projektu 22160, a w maju zniszczono maleńki kuter patrolowy projektu 12150 Mangust.

Magury osiągają prędkość 42 węz­łów i mają zasięg 450 mil morskich. Dron dysponować ma ładow­nością nawet 320 kilogramów. Każdy egzemplarz kosztuje prawdo­po­dobnie kilka­dziesiąt tysięcy dolarów.

Niewykluczone, że najnowsze drony Hutich w jakimś stopniu wykorzystują rozwiązania zaczerpnięte z Magury i konstrukcji pokrew­nych. Wiadomo, że we wrześniu 2022 roku w ręce Rosjan wpadł jeden taki dron (nie można też wykluczyć innych po­dob­nych wypadków). Daje to aż nadto czasu, żeby Rosjanie sami go zbadali i prze­ka­zali Irańczykom, a ci prze­pro­wa­dzili własne analizy i wprowadzili ewen­tu­alne zmiany w dronach szmuglowanych do Jemenu.

Jak wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, wojna w Ukrainie dowiodła, że samo­bój­cze USV to wyjątkowo nie­bez­pieczna broń. Jedną z naj­więk­szych zalet takich dronów jest to, jak trudno je wykryć. Mówimy o niewielkim kształcie, który na wzbu­rzo­nych wodach dodatkowo może się skrywać za falami. Po angielsku jednostki tej klasy, także załogowe, określa się skrótowcem LPV (low-profile vessel). Szczególną zaletą śmigłowca w tym kontekście jest możliwość dostrze­żenia drona z góry.

dpa picture alliance / Alamy Stock Photo