Ataki na statki i okręty z użyciem dronów i pocisków w obszarze Morza Czerwonego stają się już normą. Tym razem przekonała się o tym francuska fregata Languedoc (D653) typu Aquitaine (FREMM). Według informacji podanych przez sztab generalny francuski okręt miał 9 grudnia zestrzelić dwa wypuszczone z Jemenu drony kierujące się prosto w jego stronę. Do pierwszego zestrzelenia doszło około 21.30, drugie nastąpiło około 23.30 w odległości 110 kilometrów od Al-Hudajdy – głównego portu kontrolowanego przez Ruch Huti.

Francuski komunikat nie sprecyzował typu dronów. Do ich zestrzelenia Languedoc najprawdopodobniej wykorzystała pociski woda–powietrze Aster 15, choć nie jest to oficjalnie potwierdzone. Jak już kilkakrotnie pisaliśmy, Marine nationale ma dziwną awersję do rakietowych i artyleryjskich systemów obrony bezpośredniej. Ale w lipcu tego roku podczas ćwiczeń w zakresie zwalczania dronów inny okręt typu FREMM – Bretagnebronił się także przy użyciu armaty automatycznej OTO Melara kalibru 76 milimetrów i działek 20-milimetrowych na stanowiskach Narwhal.



Tego samego dnia siły zbrojne Ruchu Huti wydały komunikat zapowiadający ataki na każdy statek zmierzający do Izraela, dopóki do Strefy Gazy nie trafią potrzebne leki i żywność. Komunikat wszedł w życie z momentem ogłoszenia. Dziś członek Najwyższej Rady Politycznej Muhammad Ali al-Huti zapowiedział, że jakakolwiek eskorta izraelskich statków będzie uznana za zagrożenie dla bezpieczeństwa Jemenu, a siły zbrojne będą miały prawo zaatakować taką jednostkę.

Mimo że od pierwszego w tej serii ataku na Morzu Czerwonym minęły już trzy tygodnie, Ruch Huti nadal regularnie prowadzi działania zaczepne w regionie. Do najgłośniejszych ataków w ciągu ostatnich dni możemy zaliczyć atak, w którego wyniku w izraelskim mieście Ejlat zawyły syreny. Wystrzelony przez Hutich pocisk miał zostać zestrzelony przez system obrony powietrznej Chec. Według informacji podanych przez Cahal pocisk nie wleciał w przestrzeń powietrzną Izraela ani nie stanowił zagrożenia dla cywili. Nie był to pierwszy przypadek bezpośredniego ataku Ruchu Huti na Państwo Żydowskie w ciągu ostatnich tygodni.

Oprócz działań militarnych Ruch Huti nadal prowadzi bardzo agresywną retorykę. Przewodniczący Najwyższej Rady Politycznej Mahdi al-Maszat podpisał 5 grudnia dokument kryminalizujący uznawanie Izraela. Prawo ma uniemożliwić nawiązywanie jakichkolwiek stosunków z tym państwem w sposób pośredni lub bezpośredni. Decyzja nie zmienia znacząco jemeńskiej rzeczywistości, ale stanowi jeden z wielu symbolicznych gestów Ruchu Huti wobec Izraela.



Równie daleko posunął się przedstawiciel ruchu Muhammad al-Buchajti, który w rozmowie z France24 zapowiedział ataki na saudyjskie i emiracke pola wydobywcze i zbiornikowce w razie przystąpienia tych krajów do jakiejkolwiek koalicji wymierzonej w Jemen, co wpłynie również na energetykę europejską w trakcie zimy. Buchajti po ataku z 9 grudnia wydał również komunikat skierowany do Francuzów, w którym skrytykował rząd francuski.

Waszyngton obawia się ponownej eskalacji w trwającej wojnie i, mimo bezpośredniego udziału w wydarzeniach na Morzu Czerwonym, powstrzymuje się od zbrojnej odpowiedzi w stosunku do Hutich. Specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych ds. Jemenu Tim Lenderking w wydanym 4 grudnia oświadczeniu poinformował, że rozszerzenie konfliktu w Strefie Gazy nie służy interesowi USA, starających się wraz z partnerami zakończyć wojnę w Jemenie. Zarówno Lenderking, jak i jego odpowiednik w ONZ Hans Grundberg odbyli w ostatnim czasie serię rozmów o trwających wydarzeniach z przedstawicielami państw regionu. Na ten moment Biały Dom zdecydował się jedynie na sankcje skierowane przeciwko konkretnym osobom i instytucjom.

Istotnym ciosem dla Hutich może okazać się zatrzymanie dystrybucji żywności przez Światowy Program Żywnościowy na terenach kontrolowanych przez Ansar Allah. Problemy z funkcjonowaniem WFP w Jemenie nie są czymś nowym, a wielomiesięczne negocjacje dotyczące zmniejszenia liczby osób objętych opieką z 9,5 miliona do 6,5 miliona nie przyniosły skutku.



Jako oficjalne powody wydanej 5 grudnia decyzji podano brak współpracy ze strony rządu w Sanie i niewystarczające zasoby finansowe. Praca WFP na terenach kontrolowanych przez legalny rząd pozostaje przez zmian. Warto zaznaczyć, że działania prowadzone przez Hutich miały wpłynąć na wzrost cen żywności w Jemenie. W sobotę 10 grudnia podległa Ruchowi Huti Rada do Spraw Humanitarnych wydała dość przewidywalne oświadczenie, w którym określiła decyzję WFP jako karę za wspieranie sprawy palestyńskiej.

Bierność Stanów Zjednoczonych dodaje pewności siebie przywódcom Ruchu Huti, którzy kontynuują swoją wojnę przeciw Izraelowi. Odpowiedź militarna, jakkolwiek uzasadniona niesie za sobą duże ryzyko eskalacji oraz pogorszenia i tak złej sytuacji humanitarnej w wyniszczonym wojną Jemenie. Jednocześnie Huti wydają się powoli przesuwać granicę nie kryjąc się już z atakami na zachodnie okręty. Dalsze atakowanie jednostek US Navy i państw sojuszniczych może finalnie poskutkować amerykańską odpowiedzią, tak jak ma to miejsce w Iraku. Z drugiej strony atak na Ruch Huti może okazać się kontrproduktywny jeszcze bardziej zaogniając sytuację w Jemenie.

Zobacz też: Dlaczego stary okręt desantowy na mieliźnie jest dla Chin jak drzazga pod paznokciem?

Ministère des Armées