Przeprowadzone w listopadzie i grudniu ubiegłego roku ćwiczenia „Polaris 21” sprowokowały we Francji dyskusję nad sposobami obrony jednostek nawodnych przed pociskami przeciwokrętowymi. Dyskusję tym istotniejszą, że w takie środki bojowe inwestują potencjalni przeciwnicy, czyli Chiny i Rosja. Pod uwagę brane są różne systemy, jedno się jednak nie zmienia – francuska admiralicja nadal wykazuje niezrozumiałą awersję do zestawów obrony bezpośredniej, takich jak Phalanx czy RAM.

„Polaris 21” symulował pełnoskalowy konflikt o wysokiej intensywności. Na szeroką skalę symulowano zakłócanie łączności satelitarnej i radiowej, a siły czerwonych „otrzymały” pociski przeciwokrętowe P-800 Oniks i 3M-54 Kalibr. Uczestniczące w manewrach siły lądowe tworzyły imitacje stref antydostępowych. W efekcie w ciągu pierwszego kwadransa symulowanych walk „zatopiono” dwie fregaty, a dwie kolejne wyeliminowano z akcji.

Jedną z istotnych kwestii wytkniętych w podsumowującym manewry raporcie komisji obrony i sił zbrojnych francuskiego parlamentu była ograniczona zdolność okrętów Marine nationale do samoobrony. Wystarczy wspomnieć, że konie robocze francuskiej marynarki wojennej – fregaty FREMM – nie mają zestawów obrony bezpośredniej, ani rakietowych, ani artyleryjskich. Zdalnie sterowane stanowiska Narwhal pod żadnym względem nie są w stanie zastąpić Phalanxów.



Niejako w demonstracji swoich zdolności do obrony przed atakami rakietowymi francuska marynarka przeprowadziła 4 października ćwiczenia z udziałem lotniskowca Charles de Gaulle i fregaty Chevalier Paul typu Horizon. Ponownie ćwiczenia symulowały działania w warunkach silnego przeciwdziałania ze strony przeciwnika. Jednym z elementów było zakłócanie pracy radaru kontroli ognia fregaty.

Oba okręty miały skutecznie porazić cele imitujące obiekty poruszające się z dużą prędkością. Na tym informacje się kończą, można jednak domniemywać, że chodziło o pociski przeciwokrętowe lub hipersoniczne. Chevalier Paul wykorzystał pociski Aster 30, zaś Charles de Gaulle – Aster 15. W obu przypadkach mamy jednak do czynienia z systemem odpowiednio średniego i krótkiego zasięgu. Broni ostatniej szansy, gdy zawiedzie Aster, jak nie było, tak nie ma.

Jeśli nie Phalanx, to co?

Dowództwo Marine nationale nigdy nie było sympatykiem zestawów obrony bezpośredniej. Nawet teraz we francuskim dyskursie postulaty instalowania takich systemów pojawiają się z rzadka. Sprawa obrony okrętów przed pociskami przeciwrakietowymi jest jednak paląca. Chodzi tu nie tylko o Rosję, ale także o Chiny. Paryż aktywnie działa na Pacyfiku, gdzie Pekin inwestuje duże środki w budowę stref A2/AD. Nowe zagrożenie stwarzają też rosyjskie i chińskie pociski hipersoniczne.



Jednym z argumentów przeciw zestawom bezpośrednim jest szybki rozwój systemów laserowych i broni mikrofalowej. Są one traktowane jako środki bardziej perspektywiczne, tańsze w użyciu i pozwalające na stworzenie wielowarstwowych systemów obrony, umożliwiających również zwalczanie powietrznych i nawodnych bezzałogowców. Wyraźnie widoczna jest jednak awersja do systemów hard-kill i preferowanie systemów soft-kill.

Chevalier Paul (D621) u boku amerykańskiego lotniskowca John C. Stennis.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Kenneth Abbate)

Dużym zainteresowaniem cieszą się systemy walki elektronicznej, mające zakłócać pracę systemów naprowadzania wrogich pocisków. Każdy kij ma jednak dwa końce. Liczba urządzeń elektronicznych na okrętach rośnie i jak sami Francuzi przyznają, systemy WRE będą musiały uważać, aby nie zakłócać pracy radarów i innych czujników na własnych jednostkach.

Stąd sporo uwagi Marine nationale poświęca wabikom. W październiku 2016 roku amerykańskie okręty miały z powodzeniem użyć wabików Nulka u wybrzeży Jemenu przeciw pociskom przeciwokrętowych irańskiej lub chińskiej produkcji odpalanych przez Hutich. Z kolei ujawniony w roku 2018 przez Rheinmetalla system MASS (Multi Ammunition Softkill System) wykorzystuje opadające na spadochronie wabiki z folii odbijającej wiązkę radarową. Salwa dwunastu takich obiektów ma być w stanie przesłonić echo radarowe przeciętnego okrętu nawet na minutę.

Zestaw Phalanx na niszczycielu USS Porter.
(US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Ford Williams)

Francuzi również pracują intensywnie nad nowymi rozwiązaniami. W roku 2020 firma Lacroix Defense przedstawiła demonstrator wabika VESTA (Versatile EW Self-Protection Tactic onboard unmanned Aircraft). Rozwiązanie jest niekonwencjonalne, urządzenia zakłócające zostały zamontowane na pokładzie drona. Dalsze prace rozwojowe są prowadzone we współpracy z Naval Group i Thalesem.



Sam Thales również nie siedzi z założonymi rękami. Firma kontynuuje prace nad rozwiązaniami opracowanymi w ramach zakończonego w roku 2016 programu Accolade, którego celem było opracowanie wabików dla Marine nationale i brytyjskiej Royal Navy. Aktualnie Thales chce przystosować swoje wabiki do odmiennych wymagań francuskiej i brytyjskiej marynarki wojennej, a także myśli o kontraktach z innymi państwami NATO. Wśród potencjalnych kandydatów wymieniane są Kanada, Włochy, Grecja i Polska.

Nie próżnuje także Safran, inny potentat francuskiego przemysłu zbrojeniowego. Firma pracuje nad NGDS (New Generation Dagaie System). Według zapewnień producenta system ma działać w dwóch osiach i korzystać z całej gamy wabików krótkiego, średniego i dużego zasięgu emitujących zakłócenia w paśmie podczerwieni, spektrum elektromagnetycznym, a nawet akustyczne. Ma to zapewnić możliwość zwalczania nie tylko pocisków przeciwokrętowych, ale również innych systemów uzbrojenia kierowanego. Kolejną zaletą NGDS ma być oprogramowanie symulacyjne pozwalające przystosować system do specyficznych potrzeb użytkownika.

Zobacz też: Czy dwadzieścia pięć Growlerów trafi na pustynne cmentarzysko?

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Elesia K. Patten