Niekończąca się opowieść o remoncie jedynego rosyjskiego lotniskowca właśnie zyskała kolejny rozdział. Jak informuje rządowa agencja prasowa TASS, powołując się na anonimowe źródło, przekazanie Admirała Kuzniecowa w ręce marynarki wojennej powinno – ale nie musi – nastąpić pod koniec 2024 roku. Oznacza to kolejne przesunięcie względem (wielokrotnie aktualizowanego) harmonogramu.

– Próby morskie wykonywane przez stocznię powinny się rozpocząć wiosną 2024 roku, a próby państwowe jesienią tego samego roku – powiedziało źródło. – Jeśli próby miną bezproblemowo, okręt powinien zostać oddany flocie pod koniec 2024 roku. Jeśli w trakcie prób coś pójdzie nie tak, przesunięcie na rok 2025 będzie nieuniknione.

Przypomnijmy, że w sierpniu ubiegłego roku szef Objediniennoj sudostroitielnoj korporacyi Aleksiej Rachmanow, zapewniał, że prace są realizowane zgodnie z harmonogramem i że lotniskowiec zostanie oddany marynarce wojennej w pierwszym kwartale 2024 roku.



– Pracujemy, robimy wszystko, co do nas należy – wyjaśniał Rachmanow kilka miesięcy później. – Posuwamy się zgodnie z planem. Jak zwykle przy każdym remoncie, kiedy już się zacznie, jest bogaty w niespodzianki. Okręt nie jest nowy, widać po nim, że pracował. Kiedy dochodzimy do tej czy innej sekcji, okazuje się, że tu trzeba pospawać, tam coś zmienić, wzmocnić i tak dalej.

Pierwotna decyzja o modernizacji okrętu połączona z kompleksowym remontem zapadła na podstawie wniosków z operacji u wybrzeży Syrii w 2016 roku. W pierwszej kolejności planowano wymienić powszechnie krytykowane układ napędowy i system wspomagania lądowania. Dalsze zmiany miały dotyczyć między innymi radarów oraz systemów walki radioelektronicznej i dowodzenia. Wówczas planowano zakończenie prac w 2020 roku i powrót okrętu do służby liniowej w roku 2021.

Planowany koszt prac oceniano na 50 miliardów rubli, ale budżet obcięto o połowę, co pozwoliło tylko na remont okrętu. We wrześniu 2018 roku lotniskowiec znalazł się w doku pływającym PD-50, jednym z największych tego typu obiektów świata. Nocą z 29 na 30 października goszczący już Kuzniecowa PD-50 zaczął tonąć po przepełnieniu zbiorników balastowych. Lotniskowiec udało się wyprowadzić i przeholować do stoczni remontowej numer 35 w Murmańsku, jednak doznał on licznych uszkodzeń. Badająca stan okrętu komisja naliczyła łącznie pięćdziesiąt dwa uszkodzenia, z których najbardziej widoczna była dziura o wymiarach cztery na pięć metrów wybita w pokładzie lotniczym przez spadającą suwnicę pomostową doku.

Wkrótce potem Rachmanow poinformował, że koszt naprawy „ciężkiego krążownika lotniczego” wyniesie ponad 70 milionów rubli, co oznaczało, że o tyle zmniejszyła się kwota przeznaczona na właściwy remont.



Problem w tym, że stocznia w Murmańsku nie dysponowała zapleczem pozwalającym na remont tak dużej jednostki, a zwłaszcza odpowiednio dużym suchym dokiem. Rozważano nawet przeholowanie Kuzniecowa do Sewastopola. Równolegle w mediach zaczęły się pojawiać kontrolowane przecieki mówiące, że „nie wszyscy [w marynarce wojennej] uważają remont okrętu za właściwy” i jakby przygotowujące opinię publiczną na komunikat o odesłaniu okrętu na złom. Trudno się dziwić, w trakcie trzydziestu lat służby Kuzniecow odbył tylko sześć rejsów pełnomorskich, w tym jeden bojowy do Syrii, i zawsze towarzyszył mu holownik. Politycy, widzący w lotniskowcu symbol prestiżu i mocarstwowego statusu, zdecydowali jednak, iż remont będzie kontynuowany.

W oczekiwaniu na powstanie suchego doku prowadzono prace wewnątrz lotniskowca. W połowie 2019 roku minister „obrony” Siergiej Szojgu stwierdził, że wykonano już 25% przewidzianych prac remontowych i modernizacyjnych. Wciąż planowano, że Kuzniecow będzie gotów do służby operacyjnej w 2021 roku, ale już w grudniu 2019 roku na pokładzie cumującego w Murmańsku lotniskowca wybuchł pożar spowodowany nieostrożnością podczas spawania. Zginęło dwóch marynarzy, a ogień rozprzestrzenił się po okręcie na długości 120 metrów. Jak pokazał nam przykład USS Bonhomme Richard, taki pożar może oznaczać zagładę okrętu.

I faktycznie, starty spowodowane pożarem na samym okręcie (nie licząc uszkodzonego i zniszczonego sprzętu stoczniowego) wyceniono na 605 milionów rubli, ale tajemnicą poliszynela jest, że zastosowano tu co nieco kreatywnej księgowości. Według dziennika Kommiersant, powołującego się na źródło w dowództwie Floty Północnej, rzeczywista wartość strat to 95 miliardów rubli. Wartość samego Admirała Kuzniecowa bez systemów uzbrojenia obliczano wówczas na 110 miliardów. Źródło Kommiersanta twierdziło, że podane liczby wywołały wielkie poruszenie w dowództwie marynarki wojennej. Mimo astronomicznych kwot okręt zapadła jednak decyzja o kontynuowaniu remontu „bardziej ze względu na legendarny charakter [okrętu] niż wartość bojową”.

Notabene winą za zaprószenie ognia obarczono miczmana Ilję Czapajewa, który nadzorował spawanie i pozwolił na użycie spawarek elektrycznych zamiast gazowych i zaniedbał zabezpieczenia stanowiska pracy przed latającymi na wszystkie strony iskrami. Czapajewa skazano niedawno na dwa lata pozbawienia wolności w kolonii karnej, ale jego adwokat już zapowiedział apelację.



W maju 2020 roku stocznia Zwiezdoczka w Murmańsku poinformowała, że planuje zakończenie remontu i modernizacji okrętu jesienią 2022 roku. Szybko się okazało, że nie ma szans na realizację tego planu, ale oficjalnie wciąż on jeszcze obowiązywał, kiedy w maju 2022 roku wprowadzono okręt do świeżo przygotowanego suchego doku. Nawet to nie obyło się bez problemów. Z powodu warunków pogodowych operację wprowadzenia lotniskowca rozpoczęto z trzydniowym opóźnieniem. Do tego trzeba było częściowo rozebrać dok. Po zabezpieczeniu okrętu przednią część doku odbudowano i dopiero wtedy zaczęto wypompowywanie wody; cały proces zajął około dwóch miesięcy.

Wiadomo, że oficerowie zawodowi i w dowództwie Floty Północnej, i w dowództwie całej marynarki wojennej chętnie by się pozbyli kłopotliwego ciężaru, który jedynie pochłania pieniądze i moce przerobowe, a nie oferuje w zamian żadnego potencjału bojowego. Zwłaszcza teraz, kiedy gospodarka rosyjska ledwie zipie pod ciężarem sankcji, a siły zbrojne są już wyczerpane wojną. Ale bez zmiany władzy na Kremlu zapewne nie doczekamy się zmiany nastawienia wobec jedynego rosyjskiego „ciężkiego krążownika lotniczego”.

Zobacz też: Dwie fregaty „zatopione” w 15 minut – porażający wynik ćwiczeń Polaris

Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej