Komisja obrony i sił zbrojnych francuskiego parlamentu przedstawiła raport z przeprowadzonych w listopadzie ubiegłego roku ćwiczeń „Polaris 21” i wynikających z nich wniosków dla Marine nationale. Mające symulować pełnoskalowy konflikt o wysokiej intensywności manewry obnażyły słabości francuskiej marynarki wojennej. Dość powiedzieć, że w ciągu pierwszego kwadransa symulowanych walk „zatopiono” dwie fregaty, a dwie kolejne wyeliminowano z akcji.

Przeprowadzone na Morzu Śródziemnym i Atlantyku w dniach 18 listopada – 3 grudnia „Polaris 21” były największymi w ubiegłym roku ćwiczeniami sił połączonych realizowanymi przez francuskie wojsko. Pierwsze skrzypce grała jednak marynarka wojenna, z której pochodziło 4 tysiące spośród 6 tysięcy zaangażowanych żołnierzy. Oprócz Francuzów udział w ćwiczeniach wzięły kontyngenty amerykański, brytyjski, hiszpański, włoski i grecki.



Ćwiczenia przeprowadzono w okresie rosnącego napięcia wokół Ukrainy, stąd też nacisk na jak największy realizm walki z przeciwnikiem imitującym Rosję lub Chiny. W tym celu na szeroką skalę organizatorzy zdecydowali się na „zakłócanie” łączności satelitarnej i radiowej, a siły czerwonych „otrzymały” pociski przeciwokrętowe P-800 Oniks i 3M-54 Kalibr. Uczestniczące w manewrach siły lądowe tworzyły imitacje stref antydostępowych.

„Polaris 21” podzielono na dwie fazy. Pierwsza, trwająca w dniach 18–25 listopada, obejmowała przygotowania. Druga faza objęła scenariusz konfliktu o wysokiej intensywności. Skala ćwiczeń była duża, uczestniczyła w nich większość dostępnych jednostek nawodnych Marine nationale, łącznie trzynaście niszczycieli i fregat (w tym pięć pod obcymi banderami), lotniskowiec, uniwersalny okręt desantowy, atomowy okręt podwodny, sześć patrolowców, trzy jednostki nawodne i dwa niszczyciele min.

Włoska fregata Carlo Bergamini (F 590).
(Fabius1975, domena publiczna)

Siły niebieskich, Task Force 473, skupione były wokół grupy lotniskowca Charles de Gaulle. Oprócz samego lotniskowca w jej skład weszły fregaty Alsace (FREMM przeciwlotniczy) i Provence (FREMM ZOP), włoska fregata Carlo Bergamini (FREMM wielozadaniowy), hiszpańska Méndez Núñez, grecka Adrias oraz amerykański niszczyciel USS Porter. Rozpoznanie lotnicze zapewniały morski samolot patrolowy P-8A Poseidon US Navy. Grupa lotniskowcowa była wspierana przez zespół złożony z fregat Aconit i Aquitaine, jednostki zaopatrzeniowe (francuską Marne i hiszpańską Cantabria) oraz kilka morskich samolotów patrolowych Atlantique 2. Do tego doszły zespół sił specjalnych operujący z pokładu okrętu wsparcia Loire i zespół przeciwminowy obejmujący niszczyciele min Orion i Lyre.

Task Force 472, czyli siły czerwonych, skupiony był wokół uniwersalnego okrętu desantowego Tonnerre. Jego eskortę stanowiły niszczyciele Forbin, który był okrętem flagowym czerwonych, brytyjski Dragon oraz fregata Auvergne. Zespół wsparcia tworzyły fregata Latouche-Tréville, patrolowce Commandant Birot i Commandant Ducuing oraz kilka morskich samolotów patrolowych Atlantique 2 w najnowszej wersji standard 6, operujących z bazy Sigonella na Sycylii.

Amerykański niszczyciel USS Porter (DDG 78) – jedyny amerykański niszczyciel biorący udział w „Polaris 21”.
(US Navy / Paul Farley)



Oprócz tego czerwoni dysponowali amerykańskim szybkim tankowcem USNS John Lenthall i okrętem wsparcia nurków Achéron. Strefę antydostępową imitowała między innymi barateria systemu przeciwlotniczego ASTER 30 SAMP/T Mamba. Siły powietrzne czerwonych tworzyły samoloty Rafale C i Rafale M, Mirage’e 2000 i Alpha Jety.

Co ciekawe, niewymieniony z nazwy francuski atomowy okręt podwodny i kilka NATO-wskich samolotów wczesnego ostrzegania E-3 działało kolejno na korzyść obu stron.

Okręt wsparcia nurków Achéron.
(Rama, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 France)

Rezultaty i wnioski

Utrata czterech fregat w ciągu pierwszych piętnastu minut starcia była dopiero początkiem. Dalsze starcia były najwyraźniej mniej intensywne, jednak łącznie „zatopiono” lub wyeliminowano z walki osiem okrętów nawodnych. Raport nie ujawnia, jakie były straty lotnictwa ani czy na liście ofiar znalazły się Charles de Gaulle i Tonnerre. Nie wiadomo też, jak rozkładały się straty niebieskich i czerwonych. „Polaris 21” potwierdziły przypuszczenia, że współczesne konflikty morskie będą starciami szybkimi, gwałtownymi i przynoszącymi duże straty.

Jakie wnioski wyciągnęli stąd parlamentarzyści? Przede wszystkim francuska marynarka wojenne ma zbyt mało okrętów. W roku 2030 w służbie będzie tylko piętnaście fregat. Przy takiej liczbie i jednoczesnym zaangażowaniu na czterech lub pięciu teatrach działań efektywny udział w pełnoskalowym konflikcie może być poza zasięgiem możliwości. Minimalną konieczną liczbę fregat oceniono na osiemnaście, jednak osiągnięcie takiego stanu do roku 2030 jest mało prawdopodobne. Przyczyną jest nie tyle brak funduszy, ile ograniczone zdolności stoczni.

Okręt desantowy Tonnerre typu Mistral.
(Rama, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 France)

Rozwiązaniem ma być wdrożenie okrętów „drugiej linii” i przeznaczenie ich do rutynowych misji, co pozwoli na lepsze wykorzystanie posiadanych fregat. W praktyce oznacza to większe zainteresowanie programem Europejskiej Korwety Patrolowej (European Patrol Corvette), realizowanego obecnie przez Francję, Włochy, Hiszpanię, Grecję i Portugalię w roli obserwatora. Paryż planuje zamówić sześć takich jednostek, jednak wnioski z „Polaris 21” mogą doprowadzić do rozszerzenia zamówienia.



Zbyt mała liczebność dotyczy również atomowych okrętów podwodnych. Pożar na Perle dwa lata temu zmniejszył liczbę dostępnych wielozadaniowych jednostek z sześciu do pięciu. Autorzy raportu uważają liczbę sześciu okrętów za zbyt małą i zalecają rozważenie zamówienia dodatkowych jednostek typu Barracuda.

Kolejny punkt do poprawy to zdolności rozpoznawcze i obserwacyjne. W praktyce sprowadza się to do powszechnego wśród sił zbrojnych jak świat długi i szeroki postulatu szybkiego wdrożenia dużej liczby platform bezzałogowych. Kolejny punkt w zakresie ISR to obawy o przyszłość niemiecko-francuskiego programu morskiego samolotu patrolowego MAWS. Według Paryża program stoi pod znakiem zapytania po tym, jak Berlin zedytował się pozyskać P-8A, a nie modernizować P-3C w oczekiwaniu na wprowadzenie do służby MAWS w przyszłej dekadzie. Ostatnie niepotwierdzone doniesienia o zamówieniu przez Niemcy nie pięciu, ale dwunastu Posiedonów z bardzo dużym prawdopodobieństwem okażą się gwoździem do trumny europejskiego programu.

Zaskoczeniem jest natomiast krytyka pocisków przeciwokrętowych Exoccet, owianych legendą po wojnie o Falklandy i ciągle rozwijanych. Autorzy raportu wskazują na ich „niedoskonałość w porównaniu z innymi, nowocześniejszymi pociskami”, nie wskazują jednak na konkretne braki. Rozwiązaniem ma być szybkie wprowadzenie brytyjsko-francuskiego pocisku FC/ASW, który będzie dostępny najwcześniej około roku 2030. Problemem są różnice w wymaganiach. Brytyjczycy stawiają duży nacisk na właściwości stealth, które nie są tak istotne w oczach Francuzów. Badania przeprowadzone przez Marine nationale i Generalną Dyrekcję Uzbrojenia miały wykazać, że ograniczenie wykrywalności pocisku nie robi wielkiej różnicy na polu walki. Wszystkie pociski przeciwokrętowe stają się łatwe do wykrycia po pojawieniu się na horyzoncie, a wówczas o powodzeniu ataku decydują głównie szybkość i manewrowość.



Następny istotny problem z kolei zaskoczeniem nie jest. Chodzi o ograniczone możliwości francuskich okrętów do samoobrony. Przykładowo fregaty FREMM nie mają zestawów obrony bezpośredniej, ani rakietowych, ani artyleryjskich. Zdalnie sterowane stanowiska Narwhal pod żadnym względem nie są w stanie zastąpić Phalanxów. Zaskoczeniem nie jest również wskazanie przez autorów raportu na niewystarczające zapasy amunicji na wypadek konfliktu pełnoskalowego. Sprawę nagłośnił w marcu przewodniczący senackiej Komisji Spraw Zagranicznych i Obrony Christian Cambon.

Hiszpański okręt zaopatrzeniowy Cantabria (A-15).
(Saberwyn, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Francuskie wojsko najprawdopodobniej już wyciągnęło pierwsze wnioski i zaczęło podejmować kroki zaradcze. 15 czerwca u wybrzeży Bretanii ruszą ćwiczenia „Ocean Hit 22”. To kolejne manewry mające symulować konflikt wysokiej intensywności z udziałem marynarki wojennej, lotnictwa i wojsk lądowych. Jak zwraca uwagę serwis Opex 360, to niezwykła rzadkość organizować w tak krótkim odstępie czasu ćwiczenia o podobnych założeniach. Pokazuje to, jak poważnie sprawa jest traktowana.

Marine nationale nie podała jeszcze listy okrętów przeznaczonych do udziału w „Ocean Hit 22”. Wiadomo jedynie, że znajdzie się wśród nich Charles de Gaulle. Dużo więcej wiadomo o komponencie lotniczym. Oprócz standardowego francuskiego zestawu w postaci Rafale’i i Mirage’ów 2000 pojawić mają się samoloty wczesnego ostrzegania E-3 SDCA i E-2C, a także latające cysterny A330 MRTT. Udział w ćwiczeniach wezmą również Brytyjczycy z F-35B i Grecy na F-16. Nowością jest natomiast zapowiedź udziału w ćwiczeniach krajów NATO Szwajcarii, która ma przysłać do Bretanii swoje F/A-18. W obecnej sytuacji sugeruje to naprawdę poważne dyskusje nad przyszłością helweckiej neutralności.

Francuski samolot uderzeniowy Mirage 2000D.
(US Air Force / Staff Sgt. Veronica McMahon)



A co z Ukrainą?

Pojawia się oczywiste pytanie, jak doświadczenia z wojny w Ukrainie mają się do organizowanych przez Francję ćwiczeń. Konflikt jest uważnie obserwowany, czy jednak płynące z niego dotychczasowe doświadczenia mają zastosowanie do scenariuszy „Polaris 21” i „Ocean Hit 22”? Pojawiają się wątpliwości. Przede wszystkim z racji olbrzymiej dysproporcji sił działań na Morzu Czarnym nie można określić jako wysoce intensywnych. Rosjanie założyli blokadę morską, a Ukraińcy nie mają (jeszcze) możliwości stworzenia efektywnej strefy antydostępowej.

Zatopienie krążownika Moskwa pokazało z jednej strony słabe wyszkolenie rosyjskich załóg, z drugiej zaś – wrażliwość współczesnych okrętów wojennych w przypadku trafienia pociskami rakietowymi. Trzeba też pamiętać, że w razie konfrontacji Rosja–NATO role ulegną odwróceniu. Z racji przytłaczającej przewagi sił sojuszu rosyjska marynarka wojenna raczej nie będzie ryzykować otwartego starcia i schroni się pod parasolem systemów antydostępowych, pozostawiając działania ofensywne okrętom podwodnym. W obliczu niższej od zakładanej skuteczności rosyjskiego wojska równie istotnym pytaniem co zdolność NATO do przełamania stref antydostępowych jest ich skuteczność, od lat regularnie kwestionowana.

Zobacz też: Jak wypada tajwański wojskowy egzoszkielet na tle konstrukcji z innych krajów?

US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Lorenzo J. Burleson