Brytyjskie siły powietrzne podpisały kontrakt w sprawie wykorzystania usług „agresorów” do szkolenia bojowego pilotów myśliwców wielozadaniowych Typhoon i Lightning. Dostawcą usług będzie przedsiębiorstwo Draken Europe, czyli europejska część Draken International. W procesie szkolenia Draken używać będzie czeskich lekkich samolotów bojowych L-159E, noszących nieoficjalną, ale uroczą nazwę Honey Badger (ratel miodożerny).

Kontrakt – zawarty po sześciomiesięcznym postępowaniu przetargowym – ma obowiązywać trzy lata z opcją na kolejne trzy i wejdzie w życie 1 lipca. Trzeba podkreślić, że oficjalnie ma on charakter przejściowy (interim). Komunikat prasowy RAF-u podkreśla, że umowa z Drakenem zapewnia ministerstwu obrony doskonały stosunek koszt/efekt, ale docelowe metody szkolenia zostaną opracowane w ramach programu Next Generation Operational Training.

–REKLAMA–

Do tej pory w RAF-ie do symulowania przeciwników w powietrzu wykorzystywano Hawki T1, te jednak wycofano ze służby w ubiegłym miesiącu (obecnie latają już tylko w składzie zespołu akrobacyjnego Red Arrows). Honey Badger przewyższa stare Hawki przede wszystkim obecnością stacji radiolokacyjnej Grifo-L i odbiornika ostrzegającego przed opromieniowaniem przez radar Sky Guardian 200, dzięki czemu może wierniej – choć oczywiście nie stuprocentowo – odtwarzać możliwości współczesnych samolotów bojowych, z którymi mogą się ścierać piloci RAF-u.

Na potrzeby realizacji kontraktu L-159E będą stacjonowały w międzynarodowym porcie lotniczym Teesside w północnej Anglii, którego dużą zaletą jest bliskość Morza Północnego. Obecnie Teesside jest domem dla należących do Drakena samolotów Dassault Falcon 20, odkupionych dwa lata temu od Cobham Group wraz z całym jej brytyjskim działem usług lotniczych. Właśnie ten podmiot przeobraził się w dzisiejszą Draken Europe. Falcony również służą do zadań szkoleniowych, i to bardzo szerokiego wachlarza – od ćwiczeń z zakresu walki elektronicznej przez przygotowania do misji po holowanie celów. Obok brytyjskiego resortu obrony głównym klientem jest NATO.

A-4K Skyhawk należący do Drakena.
(Draken International)

O ile dla RAF-u to pierwszy kontrakt na komercyjne usługi agresorów, o tyle Draken ma już spore doświadczenie w ich świadczeniu po drugiej stronie Atlantyku. Obecnie firma walczy o zamówienia w bazach Luke w Arizonie i Eglin w stanie Floryda, wypełnia też zlecenia w wielu innych krajach. Umowa z Wielką Brytanią ma jednak potencjalnie bardzo duże znaczenie dla Drakena.

Problem w tym, że najbardziej prestiżowy kontrakt przedsiębiorstwa, ten na usługi agresorów w bazie Nellis (będącej głównym amerykańskim ośrodkiem szkoleniowo-doświadczalnym), właśnie dobiega końca. Jako że wojsko nie skorzystało z opcji przedłużenia o kolejny rok, firma pożegna się z Nellis już za niecałe dwa miesiące. Pracownicy Drakena używali tam nie tylko Honey Badgerów, ale także A-4 Skyhawków i ponaddźwiękowych pełnokrwistych myśliwców Mirage F1M. Draken kupił dwadzieścia dwa pohiszpańskie samoloty tego typu w 2017 roku.



Serwis The War Zone zwraca uwagę, że decyzja dowództwa Nellis o zakończeniu współpracy z Drakenem może się wydawać zaskakująca w dobie rosnącego ryzyka wojny z zaawansowanym technicznie przeciwnikiem. Staje się naprawdę zaskakująca, jeśli wziąć pod uwagę, iż nieoficjalnie wiadomo, że w Nellis już teraz – mimo rozbudowy 64. Eskadry Agresorów – brakuje zasobów do realizowania pełnego planu szkolenia w walce powietrznej. Trzeba też podkreślić, że najprawdopodobniej nie zostanie rozpisany kolejny przetarg na świadczenie usług w Nellis. Program Adversary Air (ADAIR) na razie po prostu dobiegnie końca wraz z obowiązującą umową.

Czy USAF jednak wie, co robi? Choć z jednej strony ćwiczenia z Mirage’ami F1 i Skyhawkami pozwalają się przygotowywać do starć z chińskimi czy rosyjskimi myśliwcami, w praktyce te wiekowe maszyny, mimo wprowadzonych głębokich modyfikacji, coraz bardziej odstają od tego, co potencjalni nieprzyjaciele mogą już teraz lub będą mogli wkrótce posłać do walki. Nowa odsłona programu ADAIR ma być oparta na samolotach bojowych czwartej generacji.

Oczywiście przestawienie się na myśliwce klasy Fighting Falconów czy Hornetów oznacza ogromne koszty. Nawet dla amerykańskiej marynarki wojennej używanie F-16 jeszcze kilka lat temu okazało się za drogie. Dla prywatnych przedsiębiorstw przygotowanie się do świadczenia usług na takim poziomie wymaga kolosalnych inwestycji. Oczywiście biznesmeni skuszeni wizją wielomiliardowych kontraktów będą gotowi na ryzyko. Ba, niektóre firmy albo już pozyskały pierwsze F-16 (jak Top Aces czy właśnie Draken, który zaklepał partię holenderskich F-16AM/BM), albo na nie polują.

TWZ podkreśla jednak, iż gwałtowne i przeczące logice (przynajmniej kiedy ogląda się sytuację z zewnątrz) zamknięcie współpracy z Drakenem w Nellis może zaniepokoić właścicieli także innych firm. Co to oznacza w praktyce? Niektóre przedsiębiorstwa mogą się nie zdecydować na podjęcie ryzyka i poprzestać na świadczeniu mniej intratnych, ale też dużo prostszych technicznie i biznesowo usług w innych krajach. Inne zaś, rekompensując sobie ryzyko i korzystając z mniejszej konkurencji, zażądają wyższych opłat za użycie samolotów czwartej generacji.

Zobacz też: Wietnam kupuje samoloty od Stanów Zjednoczonych

Draken International