Tajwańskie siły zbrojne zakończyły niedawno wspomagane komputerowo gry sztabowe symulujące odparcie chińskiej inwazji. Najwięcej wniosków dotyczy obrony wybrzeża przed desantem i wykorzystania infrastruktury cywilnej.
W rezultacie ćwiczeń „Han Kuang” uznano, że położone w górzystym terenie lotniska są stosunkowo odporne na ataki lotnictwa i rakietowe, a większość powstałych w ich wyniku szkód da się łatwo usunąć. Problem funkcjonowania lotnisk w trakcie wojny poważnie zaprząta uwagę tajwańskich sztabowców, a ewentualność utrudnionego korzystania z pasów startowych była jednym z argumentów za myśliwcami F-35B (zobacz też: Tajwan zbada możliwości użycia mobilnych skoczni startowych).
Kolejny wniosek obejmuje mobilizację cywilnych dronów i robotów. Uznano, że cywilne bezzałogowce mogą skutecznie wypełniać zadania rozpoznawcze i obserwacyjne. Zważywszy na to, że pierwsza faza chińskiego ataku obejmie działania w cyberprzestrzeni i szeroką walkę radioelektroniczną, zalecono wykorzystanie cywilnej sieci łączności jako uzupełnienia systemów wojskowych.
Większość upublicznionych refleksji dotyczy jednak obrony wybrzeża. W aktualnym przeglądzie strategii obrony kraju postawiono duży nacisk na działania asymetryczne i niekonwencjonalne. Szef sztabu generalnego generał Lee Hsi-ming wystąpił wówczas z szeroko krytykowaną propozycją budowy niedużych okrętów rakietowych maskowanych jako jachty lub kutry rybackie, uzbrojonych w pojedynczy pocisk przeciwokrętowy.
Ćwiczenia „Han Kuang” wykazały, że z racji miażdżącej przewagi chińskiej marynarki wojennej dużo skuteczniejsze będą mobilne wyrzutnie pocisków HF-2 i HF-3. Oprócz relacji koszt/efekt ich niepodważalną zaletą jest zdecydowanie większa przeżywalność na polu walki. Mimo miażdżącej krytyki generał Lee nie zamierza rezygnować z koncepcji „statków pułapek”.
Zobacz też: Tajwan zwiększa wydatki na obronę
(upmedia.mg)