Komercyjne zdjęcia satelitarne dostarczone przez Planet Labs ujawniły obecność w Chinach co najmniej sześciu myśliwców Mirage 2000-9DAD/EAD należących do sił powietrznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Maszyny przybyły tam na wspólne ćwiczenia, do tego nie po raz pierwszy. Niby nic wielkiego, ale Mirage’ów 2000 używa też lotnictwo Tajwanu. Wspólne ćwiczenia są więc dla Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej okazją, by zapoznać się z maszynami potencjalnego przeciwnika.
Sprawę nagłośnił brytyjski Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (IISS). W bazie Hotan w Sinciangu zaobserwowano oprócz myśliwców także zabezpieczające ich działania dwa samoloty transportowe C-17 Globemaster III i pojedynczego Airbusa A330 MRTT. Samoloty uczestniczą w drugiej edycji emiracko-chińskich ćwiczeń „Falcon Shield”. Pierwszy raz ćwiczenia pod tym kryptonimem odbyły się w sierpniu ubiegłego roku, uczestniczył w nich dokładnie taki sam zestaw maszyn z ZEA, które również operowały z Hotanu. Różnicą w tym roku jest rozstawienie przenośnego hangaru stosowanego do obsługi bezzałogowców.
#CCP #China’s #PLAAF gets access to all western military aircraft through joint ex #FalconShield2024 with #UAE.
How convenient!#Hotan airbase (used against #India during #Galwan crisis) images of Aug2023 & Jul2024 reveal.https://t.co/ztvhd8d99t#Mirage2000 #AirbusA330MRTT #C17A pic.twitter.com/S6CEaAxdnF— 卫纳夜格.巴特 Col Vinayak Bhat (Retd) @Raj47 (@rajfortyseven) July 26, 2024
Jak widać, chodzi o dość ograniczone w skali ćwiczenia. Dlaczego więc zwrócono na nie uwagę? Wszak chińskie lotnictwo regularnie uczestniczy w ćwiczeniach z udziałem myśliwców zachodniej produkcji, czy to z pakistańskimi F-16 czy tajlandzkimi Gripenami. Ćwiczenia w Tajlandii odbywają się regularnie od roku 2015 i, jak niesie internetowa wieść gminna, chińskie J-11 i inne pochodne Su-27 mają regularnie przegrywać tam z JAS‑ami 39, szczególnie gdy walki prowadzone są na dużych dystansach.
Podczas ćwiczeń „Falcon Shield” samoloty bojowe zachodniej produkcji po raz pierwszy operowały z baz na terytorium Chin, to zaś daje wywiadowi więcej okazji, aby uważniej przyjrzeć się maszynom. Jak wiadomo, Chiny starają się wszelkimi, mniej i bardziej wyszukanymi sposobami, wejść w posiadanie informacji na temat zachodnich myśliwców i ich taktyki walki.
Wszystko działa oczywiście w obie strony. Dzięki współpracy z Indiami siły powietrzne USA, Japonii, Australii i innych państw Zachodu uczą się walczyć z myśliwcami rodziny Su-27. Mirage’e 2000 są jednak o tyle istotne, że stanowią ważny element tajwańskiej obrony powietrznej.
Tajwan zamówił sześćdziesiąt Mirage’ów 2000-5 (w tym dwanaście dwumiejscowych) w 1992 roku. Działo się to w okresie zbliżenia na linii Tajpej–Paryż, które zaowocowało również zakupem sześciu fregat typu La Fayette. Chiny oprotestowały te transakcje, jednak ich pozycja była wówczas słabsza, a ponadto znajdowały się w izolacji dyplomatycznej po masakrze na placu Tiananmen w roku 1989.
Francuskie maszyny są cenione w Republice Chińskiej jako myśliwce przechwytujące, głównie dlatego, że cechują się największą prędkością wznoszenia ze wszystkich samolotów bojowych posiadanych przez tamtejsze wojska lotnicze. W związku z tym często powierza się im ochronę dwóch newralgicznych kierunków: północnego i południowo-wschodniego. Ten drugi jest wprawdzie po przeciwnej stronie wyspy względem Chin, ale właśnie dlatego wielu analityków sądzi, że Pekin w razie wojny skieruje tam duże siły, tak aby zmusić obrońców do walki na wielu kierunkach równocześnie.
Wprawdzie tajwańskie Mirage mają zostać zastąpione przez F-16V, jednak ze względu na opóźniające się dostawy zaczęto rozważać modernizację przynajmniej części z nich. Obecne plany dotyczą wszystkich dziewięciu pozostających w służbie egzemplarzy w dwumiejscowej wersji szkolno-bojowej 2000-5DI, właśnie ze względu na ich dwojakie przeznaczenie. Modernizacja ominęłaby natomiast maszyny jednomiejscowe (2000-5EI), przynajmniej na razie. Przyszłość programu modernizacji będzie ściśle związana z dostawami F-16V. Jeśli pojawią się kolejne opóźnienia, czego przecież nie można wykluczyć, możliwe, że również jednomiejscowe Mirage’e przejdą tę samą procedurę.
Wspólne ćwiczenia lotnicze to kolejny przykład budowy bliższych relacji między Abu Zabi a Pekinem. Emiraty w ciągu ostatnich kilku lat kupiły bezzałogowce rodziny Wing Loong i tuzin samolotów szkolno-treningowych Hongdu L-15A (znanych też w Chinach pod oznaczeniem JL-10). Maszyny trafiły na wyposażenie zespołu akrobacyjnego Fursan al‑Imarat (znanego na Zachodzie jako Al Fursan lub The Knights), gdzie zastąpiły Aermacchi MB‑339NAT. L-15 najwyraźniej spodobał się nad Zatoką Perską, bowiem cały czas trwa dyskusja nad pozyskaniem kolejnych trzydziestu sześciu maszyn w wersji szkolno-treningowej lub szkolno-bojowej.
2 L-15A attack/combat trainers have landed at Al Maktoum International Airport in Dubai to participate #DubaiAirShow……
First public appearance of the model after signing contract with the UAE. Idk If these are initial delivered units pic.twitter.com/QwEbtTXDPH
— Húrin (@Hurin92) November 6, 2023
Zjednoczone Emiraty Arabskie starają się prowadzić politykę wielowektorową, co nie oznacza zrywania ze Stanami Zjednoczonymi, lecz szukania maksymalnie wielu partnerów. Wszystko ma jednak swoją cenę, współpraca z Chinami także. Pierwszy, chociaż mniejszy problem to ludobójstwo Ujgurów w Sinciangu. Na razie arabska ulica, stojąca murem za Palestyńczykami, jakoś nie ma problemu z prowadzonymi przez komunistyczne Chiny prześladowaniami braci i sióstr w wierze (wszak represje dotyczą nie tylko Ujgurów). Niewykluczone jednak, iż za kilka lub kilkanaście lat współpraca z Pekinem stanie się wizerunkowym problemem.
Drugi problem jest już wymierny. Emiraty prowadziły rozmowy z Chinami w sprawie wydzierżawienia terenu pod bazę wojskową. Podobno zaawansowane już negocjacje zostały zablokowane przez USA. Mimo tego ustępstwa w grudniu 2021 roku Abu Zabi zrezygnowało z zakupu F-35. Dodatkowe warunki stawiane przez Amerykanów miały być nie do zaakceptowania. W oczach Waszyngtonu ZEA popełniły dużo poważniejszy grzech niż kupno chińskiej broni i negocjacje w sprawie bazy. W roku 2019 Emiraty powierzyły budowę infrastruktury telekomunikacyjnej 5G firmie Huawei.
Na koniec słów kilka o emirackich Mirage’ach. ZEA posiadają obecnie 59 egzemplarzy. W 1983 roku kupiono pierwszą partię 36 samolotów: 22 czysto bojowe 2000EAD (AD od francuskiego zapisu Abou Dabi, czyli po naszemu: Abu Zabi), osiem jednomiejscowych myśliwsko-rozpoznawczych 2000RAD (ZEA to jedyny kraj dysponujący maszynami tego typu w takiej wersji) i sześć szkolno-bojowych dwusterów 2000DAD. Emirackie Mirage’e uczestniczyły formalnie w operacji „Pustynna Burza” w 1991 roku, ale nie miały żadnego kontaktu bojowego z przeciwnikiem.
W 1998 roku Emiraty złożyły kolejne zamówienie: 32 fabrycznie nowe egzemplarze w wersji 2000-9, czyli eksportowym wariancie wersji 2000-5 Mk. 2, oraz modernizacja do tego standardu 33 maszyn pozostających w służbie za łącznie 3,2 miliarda dolarów. Wśród nowych samolotów znalazło się 20 jednomiejscowych i 12 dwumiejscowych. Dostawy ruszyły w 2003 roku.
Emirackie Mirage’e 2000-9 zoptymalizowano do zadań powietrze–ziemia. W tym celu zintegrowano je z zasobnikami celowniczymi Szehab (pochodna dobrze znanego Damoclesa) i zasobnikiem nawigacyjnym Nahar oraz pociskami manewrującymi MBDA Apache (lokalnie oznaczonymi Szahin Aswad – czarny sokół wędrowny). W roli maszyn uderzeniowych działają intensywnie w wojnie w Jemenie. Jeden Mirage 2000-9D został strącony przez Hutich za pomocą przenośnego zestawy przeciwlotniczego. Obaj członkowie załogi zginęli.
Obecnie wszystkie Mirage’e 2000 służące w wojskach lotniczych ZEA reprezentują standard 2000-9. Jeszcze w 2017 roku zapadła decyzja o ich modernizacji, obejmującej zwiększenie świadomości sytuacyjnej pilota (w tym wyświetlacz nahełmowy), upgrade systemu samoobrony IMEWS czy nowe urządzenia łączności. Są to jeszcze stosunkowo nowoczesne maszyny, a dopóki realia wojny w Jemenie nie wymusiły regularnych lotów bojowych, były też mało wyeksploatowane. Ale nawet najstarsze płatowce powinny mieć jeszcze spory zapas resursu. Stąd regularnie powracające informacje o możliwości sprzedaży części tych maszyn Egiptowi i Maroku.