Doniesienia o pojawieniu się rzekomych rosyjskich najemników walczących przeciwko rebeliantom z M23 zelektryzowały wschodnioafrykańskie media. Wykorzystanie przez Kreml konfliktu we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga do poszerzenia swoich wpływów na kontynencie nie jest scenariuszem trudnym do wyobrażenia. Prawda wydaje się jednak znacznie bardziej skomplikowana i pokazuje, jak wielką siłę ma – podsycana przez wzajemne niezrozumienie – plotka.

W obliczu zagrożenia ze strony wspieranych przez Rwandę M23 sytuacja Kinszasy jest bardzo trudna. Siły rządowe są słabo wyszkolone i niezdolne do skutecznego zwalczania rebeliantów. Na niewiele zdaje się również obecność sił międzynarodowych, które od lat nie są w stanie ustabilizować sytuacji w kraju. Obecność bogactw mineralnych i desperacka potrzeba podniesienia zdolności bojowych czynią z DRK doskonały cel dla kolejnej operacji Federacji Rosyjskiej.



Rosjanie zręcznie rozgrywają swoje wpływy w Afryce. Angażując stosunkowo niewielkie siły w precyzyjnie wytypowanych miejscach, osiągają bardzo dobre wyniki, czego najlepszym przykładem są antyfrancuskie działania w Sahelu. Można powiedzieć, że afrykańska polityka Kremla stanowi odwrócenie o 180 stopni działań, które można obserwować w Europie. W DRK można wykorzystać scenariusz znany z Republiki Środkowoafrykańskiej: w zamian za korzystne kontrakty górnicze zaoferować usługi najemników. Mimo niskiego poziomu wyszkolenia w porównaniu z większością zachodnich czy południowoafrykańskich prywatnych firm wojskowych Rosjanie stanowiliby poważne wzmocnienie dla sił kongijskich.

Pogłoski o obecności Rosjan zaczęły się od opublikowania pod koniec 2022 roku zdjęcia zwłok białego mężczyzny w mundurze. Prawdopodobnie został zabity w końcówce grudnia podczas walk w okolicy wsi Karenga. Pojawiły się wówczas doniesienia, w których (bez żadnych konkretnych dowodów) twierdzono, że zabity był członkiem niesławnej Grupy Wagnera.

Rosjanie rzekomo masowo zjechali do Kinszasy i Gomy. Plotki dotyczące Grupy Wagnera, której pracownicy mieli pojawiać się w Rushturu, szybko zdementował rzecznik sił zbrojnych generał dywizji Sylvain Ekenge. Z drugiej strony rzecznik M23 Willy Ngoma utrzymuje, że grupa kilkakrotnie starła się rosyjskimi najemnikami w kongijskiej dżungli. Częściowo obie strony mają rację: do DRK przybyła znaczna liczba pochodzących z Europy Wschodniej prywatnych żołnierzy, którzy prawdopodobnie między sobą posługują się językiem rosyjskim. Nie są jednak Rosjanami.

Biali najemnicy w Kongo

Centrum operacyjnym wschodnioeuropejskich najemników ma być Hotel Mbiza w Gomie. Obiekt w całości został wynajęty przez Europejczyków, a dostępu do niego chroni kongijska gwardia prezydencka. Mieszkańcy miasta utrzymują, że w obiekcie może przebywać nawet do stu najemników.



Od miesięcy wiadomo o wynajęciu Europejczyków przez rząd w Kinszasie. Pierwszą część stanowi personel techniczny obsługujący kongijskie lotnictwo. Zajmują się tym pracownicy bułgarskiej firmy Agemira. Cieszą się oni uznaniem władz DRK, które z nieukrywanym podziwem oświadczyły, że w pięćdziesiąt siedem dni technikom udało się naprawić wszystkie poradzieckie śmigłowe znajdujące się na wyposażeniu miejscowego lotnictwa. Pracownicy Agemiry odpowiedzialni są również za obsługę samolotów i byli obecni na defiladzie w Kinszasie w maju 2022 roku. Firma utrzymuje w DRK około czterdziestu osób, wśród których znajdują się obywatele Bułgarii, Białorusi i Gruzji; z tej ostatniej pochodzi większość pilotów latających kongijskimi maszynami.

Drugą grupę wschodnioeuropejskich prywatnych żołnierzy działających w DRK stanowi oddział dowodzony przez Horațiu Potrę, jednego z najbardziej znanych rumuńskich najemników. Posługujący się pseudonimem „Porucznik Henry” były członek francuskiej Legii Cudzoziemskiej w przeszłości pracował między innymi jako szef ochrony emira Kataru, a obecnie jest aktywny w Afryce Środkowej. 2 grudnia 2022 roku opublikowano jego zdjęcie w towarzystwie dwóch uzbrojonych Afrykanów na drodze na północ od Gomy.

Wszystkich wspomnianych najemników łączy fakt, że pochodzą z jednej części świata. Najbardziej oczywistym wytłumaczeniem wzięcia ich za Rosjan jest to, że w Europie Wschodniej, na Bałkanach i terytorium byłego ZSRR rosyjski nadal pozostaje narzędziem komunikacji międzyetnicznej. Nie ma żadnych dowodów na powiązania rumuńskich i bułgarskich najemników z Wagnerowcami czy Kremlem.

M23 i wojna w DRK

Sytuacja w Demokratycznej Republice Konga od dekad pozostaje daleka od stabilności. Władza rządu centralnego ogranicza się do kilku największych miast, podczas gdy dziesiątki bojówek rywalizują o kontrolę nad resztą kraju. Ostatnim rozdziałem w opowieści o dziesięcioleciach wojny były działania podejmowane przez M23. Wspierana przez sąsiednią Rwandę grupa (której nazwa upamiętnia dzień założenia: 23 marca 2012 roku) odnosiła w ciągu ostatnich miesięcy szereg spektakularnych zwycięstw i doprowadziła do poważnego kryzysu dyplomatycznego na linii Kigali–Kinszasa.



W próby rozwiązania konfliktu włączyła się Wspólnota Wschodnioafrykańska oraz państwa sąsiednie: Kenia i Uganda. Ale bez odcięcia partyzantów od wsparcia materiałowo-szkoleniowego z Rwandy walki nadal będą destabilizować pogranicze. Kigali nie zyskuje nic na rozbrojeniu M23, a dalsze zdobywanie wpływów przez grupę sprawia, że Rwandyjczycy otrzymują bufor bezpieczeństwa w postaci pasa terenu kontrolowanego przez zależnych od nich bojowników. Trwałe zakończenie niepokojów w DRK jest raczej mało prawdopodobne. Dlatego prawdopodobnie Kigali będzie stawiać na zabezpieczenie swoich interesów bez podejmowania prób rozwiązania problemu DRK w szerszej perspektywie.

Napięcia w każdej chwili mogą przerodzić się w otwartą wojnę między Rwandą a DRK. Największe zagrożenie stanowią obecnie incydenty z udziałem lotnictwa. 7 listopada 2022 roku podczas lotu na rozpoznanie kongijski Su-25 naruszył rwandyjską przestrzeń powietrzną. Jakby tego było mało, samolot nie tylko wleciał nad Rwandę, ale również wylądował na lotnisku w Rubavu, które znajduje się tuż przy granicy. Po jej drugiej stronie – również przy granicy i również obok gęstej zabudowy mieszkalnej – usytuowane jest lotnisko w Gomie, stąd pomyłka pilota, który szybko zdał sobie sprawę z błędu, poderwał maszynę do lotu i zawrócił.

Do równie niebezpiecznego zdarzenia doszło sześć dni temu. Wówczas kongijski Su-25 został trafiony przez Rwandyjczyków i zmuszony do lądowania w Gomie. Według Kigali samolot naruszył rwandyjską przestrzeń powietrzą, co doprowadziło do podjęcia działań obronnych. Zauważalna jest wyraźna zmiana w podejściu do tego rodzaju wydarzeń. Nie są już traktowane jako niewinne pomyłki, lecz jako celowe akty agresji. Dalsze ochłodzenie relacji może doprowadzić do otwartej konfrontacji, która może być zarzewiem trzeciej wojny kongijskiej. Poprzednie dwie części konfliktu stanowiły jedną z największych tragedii humanitarnych w najnowszej historii Afryki.



Kraina bezprawia

Od czasów Piątego Komanda w połowie lat 60. Afryka Środkowa przyciąga odważnych ludzi gotowych zaryzykować życie dla przygody i zysku. Najważniejszym problemem, z jakim wiąże się wykorzystywanie prywatnych sił wojskowych, jest kwestia odpowiedzialności.

Najemnicy wielokrotnie wysyłani byli do realizacji zadań sprzecznych z prawem. Obok zbrodni przeciwko ludności cywilnej czy zabijania jeńców, z czym szczególnie kojarzeni są pracownicy Grupy Wagnera, zajmują się między innymi szpiegostwem. W 2019 roku w DRK wybuchła afera po ujawnieniu szczegółów operacji „Koltan” – przeprowadzonej przez izraelskich cyberszpiegów z Black Cube akcji masowego podsłuchiwania przeciwników politycznych ówczesnego prezydenta.

Mimo upływu dziesięcioleci sytuacja w DRK niewiele różni się od tej z czasów schyłku Zairu. Kraj pozostaje pogrążony w wojnie domowej, społeczność międzynarodowa nie jest w stanie skutecznie wpływać na sytuację, a w dżungli można natknąć się na żołnierzy, bojowników, partyzantów i najemników z drugiego końca świata.

Zobacz też: Pomysły na wojnę asymetryczną: powrót kaperstwa

US Air Force / Staff Sgt. Levi Riendeau