Wczoraj nad ranem Cahal rozpoczął kolejną ofensywę w Strefie Gazy, a ściślej – w dzielnicy Tel al-Hawa w południowej części samego miasta Gaza. Jak zwykle w takich sytuacjach pierw­szy krok wykonało lotnictwo, prze­pro­wa­dza­jąc serię nalotów na budynki ziden­ty­fi­ko­wane jako używane przez Hamas i Palestyński Islamski Dżihad. Wkrótce potem do akcji wkroczyły pododdziały wojsk lądowych. Hamas oświadczył już, że zwiększenie skali działań w mieście Gaza może storpedować rozmowy o zawieszeniu broni.

Cahal szybko potwierdził doniesienia o rozpoczęciu operacji. Objęła ona między innymi kom­pleks UNRWA (Agencji ONZ ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim), pod którym wcześ­niej znale­ziono tunele Hamasu. Izrael od dawna oskarża agencję o udziela­nie wsparcia terrorys­tom i o zatrudnianie osób mających powiązania z organizacjami terrorystycznymi. Szef UNRWA Philippe Lazzarini ujawnił, że w toku wojny zniszczona została już połowa budynków uży­wa­nych przez agencję, a śmierć w atakach na te budynki poniosło ponad 500 osób (nie tylko pracowników UNRWA, ale też cywilów szukających schronienia)

Z doniesień, które napłynęły wczoraj z Gazy, wynika, że mamy do czynienia z operacją zakro­joną na bardzo dużą skalę, prowadzoną przez 99. Dywizję Piechoty. Do dzielnicy wjechać miało kilka kolumn czołgów. Według dzisiejszych oficjalnych komunikatów Izraelczycy zabili tu kilkudziesięciu terrorystów.

Cahal podkreśla, że otwarty został korytarzy humanitarny, aby umożliwić cywilom ewakuację z zagrożonych obszarów. Dzielnica Tal al-Hawa leży przy korytarzu Necarim, przecinającym całą enklawę na dwoje od kibucu Be’eri do Morza Śród­ziem­nego i kontrolowanym na bieżąco przez Cahal. Operacja trwa równolegle z drugą ofensywą w tym samym mieście, w dzielnicy Szudżaijja.

Szudżaijja

A skoro o niej mowa – Cahal pochwalił się sukcesami prowadzonej tam operacji. Zloka­li­zo­wano między innymi stanowisko dowodzenia Hamasu umieszczone w szkole i w klinice. Odnaleziono także wytwórnię broni, w której znajdowały się między innymi granaty i moździerze.

W tej części miasta Gaza walczy przede wszystkim 98. Dywizja Spadochronowa. Wczoraj według Cahalu zabito tu pewną liczbę terrorystów i zniszczono jeden tunel. Od rozpoczęcia nowej operacji w tej dzielnicy przed dwoma tygodniami zabito ponad 150 hamasowców i zniszczono tu już sześć tuneli, w tym jeden długi na 2,5 kilometra uznany za potencjalnie najważniejszy element infrastruktury Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu. Kolejne trzy tunele zostały zlokalizowane i są obecnie rozpoznawane, po czym również będą zniszczone.

Trzeba jednak przypomnieć, że Szudżaijja była jednym z pierwszych celów Cahalu w wojnie i została jakoby zdehamasowana już w pierwszych jej tygodniach. Jak widać, Hamas naj­wy­raź­niej się o tym nie dowiedział. Nowa operacja w tej dzielnicy kosztowała Cahal do tej pory czterech poległych.

Z kolei według wewnętrznych analiz Cahalu, do których dotarli izraelscy dziennikarze, sieć tuneli Hamasu jest wciąż w stanie od średniego do dobrego i może spełniać swoje przeznaczenie. W Chan Junus wiele odcinków zostało wręcz napra­wio­nych. Dzięki temu hamasowcy wciąż mogą atakować blisko granicy, a nawet po izraelskiej jej stronie. Według izraelskich danych wywiadowczych cała sieć tuneli Hamasu liczyła przed wojną ponad 600 kilometrów.

Rafah

Według szacunków amerykańskiego Departamentu Stanu operacja w Rafah nie była równie niszczycielska dla gazańskiej ludności cywilnej jak wcześniejsze operacje w miastach Gaza i Chan Junus. Rzecznik Departamentu Matthew Miller podkreślił jednak przy tym, iż żadna liczba ofiar cywilnych nie jest akceptowalna dla Waszyngtonu.

Również tutaj w walce z żołnierzami Cahalu zginąć miało wczoraj kilkudziesięciu terrorystów, a dzień wcześniej ponad trzydziestu. Z co się tyczy Chan Junus – dziś izraelskie lotnictwo przeprowadziło uderzenie na budynek szkoły Al-Awda (wykorzystywany obecnie jako schron dla ludności) albo też namioty w bezpośrednim jej sąsiedztwie. Według komunikatów z Gazy zginąć miało dziesięć osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.

Negocjacje

Po raz kolejny pod adresem premiera Binjamina Netanjahu rzucane są oskarżenia o sabo­to­wa­nie negocjacji w sprawie zawieszenia broni i uwolnienia zakładników. Aby przed­sta­wić te oskarżenia we właściwym kontekście, musimy jednak najpierw przypomnieć coś, o czym pisaliśmy już kilkakrotnie.

Josi Melman, wybitny izraelski dzien­nikarz zajmujący się w tematyką izraelskich sił zbrojnych i służb specjalnych (jest współ­auto­rem wydanej w Polsce książki Szpiedzy Mossadu i tajne wojny Izraela), stwierdził w analizie dla dziennika Ha-Arec, że retoryka Bibiego sabotuje negocjacje w sprawie zwolnienia zakład­ni­ków. Premier między innymi przyrównał Jahiję Sinwara do Hamana z biblijnej Księgi Estery.

Melman zwraca uwagę, że jaki okropny Sinwar by nie był, obecnie to on dowodzi bojówkami terrorystycznymi przetrzymującymi zakład­ni­ków. Chcąc nie chcąc – Bibi musi więc per­trak­to­wać z Sinwarem, a obrażanie go za pośrednictwem mediów w niczym nie pomaga. Co gorsza, Netanjahu zorganizował proces decyzyjny nie pod kątem efektywności, ale pod kątem utrzy­ma­nia się przy władzy. Stąd też niektórzy ministrowie (zwłaszcza Beni Ganc, potencjalny przyszły szef rządu) byli wykluczani z narad, a niektórzy negocjatorzy dostają zakaz wyjazdu na kolejne rundy rozmów. Ganc ostatecznie wystąpił z rządu wojennego 9 czerwca.

Według Melmana „posunięcia Netanjahu wzbudziły takie obrzydzenie, iż Nican Alon [generał dywizji w stanie spoczynku, jeden z głównych negocjatorów] pewnego razu odmówił uczest­nic­twa w rozmowach. W ostatni piątek [22 marca] Ronen Bar [szef służby bez­pie­czeń­stwa Szin Bet] zagroził, że nie weźmie w nich udziału, jeżeli delegacja nie dostanie uprawnień do prowa­dze­nia rzeczywistych negocjacji”.

Powiedziawszy to wszystko, możemy przejść do nowych wiadomości, które pojawiły się w izraelskich mediach.

7 lipca ujawniono, że nazajutrz wyruszy na rozmowy do Kairu delegacja z szefem służby Szin Bet Ronenem Barem na czele. Głównymi kwestiami do omówienia miały być nazwiska tak zwanych więźniów bezpieczeństwa, których ma zwolnić Izrael, i przyszłość przejścia gra­nicz­nego w Rafah (a zwłaszcza to, kto będzie je w przyszłości kontrolował).

Ale zanim jeszcze delegacja ruszyła w drogę, Bibi publicznie przedstawił listę czterech punktów, które uznał za niepodlegające negocjacjom. Po pierwsze: Izrael ma zachować prawo do wznowienia działań bojowych tak długo, jak długo nie będą zrealizowane izraelskie cele w tej wojnie. Po drugie: niedopuszczalny będzie przemyt broni dla Hamasu przez granicę egipsko-gazańską. Po trzecie: nie będzie zgody na powrót tysięcy uzbrojonych terrorystów do północnej części Strefy Gazy. Po czwarte: Izrael będzie dążył do zmaksymalizowania liczby zwolnionych zakładników.

Problem nie w tym, czy te żądania są uzasadnione czy nie. A już na pewno nie można powie­dzieć, że są nowe. Jak jednak informuje izraelska telewizja publiczna, powołując się na dwóch anonimowych urzędników, oświadczenie Bibiego uznano za szokujące z tego tylko powodu, iż w ogóle się pojawiło. Premier bowiem po raz kolejny wszedł w paradę nego­cja­to­rom, tak jakby im nie ufał (a w takim razie powinien zmontować inny zespół) albo jakby chciał, żeby ich starania spaliły na panewce. Sami negocjatorzy mają nie mieć wątpliwości, że prowadzenie „negocjacji” za pośrednictwem mediów jest kontrproduktywne.

Bibi oczywiście musi się liczyć z prawicowymi oszołomami, którzy są jego sojusznikami w koalicji rządzącej. Jeśli ci postanowią ją wysadzić, premierowi grozi praktycznie pewna utrata stanowiska, a niedługo potem – więzienie za łapownictwo i defraudację. Tymczasem minister finansów Becalel Smotricz publicznie stwierdził, iż rozejm byłby porażką i upokorzeniem dla Izraela. Łatwo więc zrozumieć mechanizm, który popycha Netanjahu do podkopywania negocjacji. Z kolei według ministra bezpieczeństwa państwo­wego Itamara Ben Gwira (kolejnego turbo­pra­wi­cowca) Netanjahu prowadzi rząd jednoosobowy i ma w nosie opinie koalicjantów. Ben Gwir od wielu tygodni domaga się większych uprawnień i większego wpływu na decyzje odnośnie do prowadzenia wojny.

Lider opozycji Jair Lapid zapowiedział już, że jeśli sojusznicy faktycznie opuszczą Bibiego w następstwie zawarcia rozejmu, pomimo że doprowadzi on do uwolnienia zakładników, jego – Lapida – partia zapewni premierowi margines bezpieczeństwa w głosowaniach nad wotum zaufania.

Z drugiej strony Forum Rodzin Zakładników i Osób Zaginionych wezwało Bibiego, aby odłożył w czasie swoją planowaną wizytę w Waszyngtonie do czasu, aż podpisane zostanie porozumienie w sprawie uwolnienia więźniów. „[Netanjahu] ma swobodę podróżowania, gdzie chce. Zakładnicy nie mają” – podkreślono w oświadczeniu.

Premier ma wygłosić przemówienie na posiedzeniu Kongresu 24 lipca.

Zakończmy dobrą wiadomością. Według anonimowego źródła cytowanego przez The Times of Israel udało się wykonać znaczący krok naprzód podczas negocjacji w Kairze. Trzeba jednak podkreślić, że do pełnego porozumienia droga jeszcze daleka.

x.com/idfonline