Orion to obecnie jeden z dwóch najważniejszych – obok ciężkiego UCAV-a S-70 Ochotnik – rosyjskich programów w dziedzinie samolotów bezzałogowych. Produkująca rozpoznawczo-bojowego Oriona firma Kronsztadt (której główne biuro, wbrew nazwie, znajduje się w Moskwie) w ciągu kilku ostatnich dni pochwaliła się nowymi informacjami w sprawie postępów swojego sztandarowego produktu. Przyjrzyjmy się więc, na jakim etapie są obecnie prace rozwojowe.

Jako pierwsza uwagę zwróciła przede wszystkim wczorajsza prezentacja Oriona wyposażonego w radiolokator zainstalowany w pomalowanej na biało owiewce pod kadłubem – a przynajmniej w owiewkę umożliwiającą instalację radiolokatora. Nie podano bowiem żadnych informacji o typie urządzenia. Ale nawet pusta owiewka jest interesująca, ponieważ dowodzi, że firma Kronsztadt wreszcie zajęła się na poważnie projektem zapowiadanym od dobrych czterech lat.



Orion – w wersji dla rosyjskich sił zbrojnych nazwany również Inochodiec – jest dronem klasy MALE przeznaczonym głównie do zadań zwiadowczych i rozpoznawczych, ale mogącym również przenosić uzbrojenie. W założeniu Orion ma być zdolny wykonać nieprzerwany lot wzdłuż całej Północnej Drogi Morskiej. Orion rozwija prędkość przelotową 200 kilometrów na godzinę. Przy długotrwałości lotu sięgającej dwudziestu czterech godzin daje to 4800 kilometrów, czyli (z pewnym zapasem) długość Północnej Drogi Morskiej od Karskich Wrót do Cieśniny Beringa.

Radiolokator podkadłubowy, który będzie w stanie wykrywać obiekty stacjonarne i ruchome w każdych warunkach pogodowych w dzień i w nocy, będzie miał kluczowe znaczenie dla dozorowania z powietrza tego coraz ważniejszego szlaku. Orion w tej wersji docelowo ma również otrzymać wyposażenie do walki radioelektronicznej. Orion ze stacją radiolokacyjną został zaprezentowany przy okazji otwarcia dwóch nowych hangarów w ośrodku doświadczalnym firmy Kronsztadt pod Riazaniem. Oba hangary mają wymiary 30 na 30 metrów, są wyposażone w klimatyzację i elektrycznie otwierane drzwi.

Dron do zwalczania dronów

Drugą od dawna zapowiadaną zdolnością Oriona miało być przenoszenie uzbrojenia – do zwalczania zarówno celów naziemnych, jak i celów powietrznych. Próby w warunkach bojowych z użyciem niewielkich kierowanych bomb ślizgowych odbyły się w Syrii już w 2018 roku. Na użycie uzbrojenia powietrze–powietrze czekaliśmy jednak kolejne dwa lata i dopiero grudzień przyniósł nowe konkrety w tej kwestii. Kremlowska telewizja Zwiezda poinformowała, że ministerstwo obrony zrealizowało próby odpalania z Oriona przeciwpancernych pocisków kierowanych 9M113 Korniet w wersji lotniczej do celu, którym był niewielki śmigłowiec bezzałogowy. Do informacji dołączono poniższy materiał filmowy przygotowany przez ministerstwo obrony.



Próby odbyły się na okupowanym Krymie. Według ujawnionych informacji do próby ogniowej przystąpiono, kiedy drony były oddalone od siebie o sto kilometrów, a odpalenie nastąpiło z odległości czterech kilometrów. Maksymalny zasięg pocisku – któremu nadano oznaczenie Ch-BPLA (od słów biespiłotnyj letatielnyj apparat, czyli bezpilotowy aparat latający) – ma wynosić sześć kilometrów. Przed odpaleniem z Oriona pocisk wszechstronnie przetestowano na śmigłowcu uderzeniowym Ka-52M.

W roli celu użyto śmigłowca bezzałogowego opracowanego przez CNTU Dinamika. Mimo że oznaczenie typu wciąż nie jest znane, samą maszynę widywano już we wcześniej publikowanych materiałach. Ze względu na ogólny kształt, przypominający austriackiego Schiebela S-100, krążą pogłoski, że Rosjanie mogli najzwyczajniej w świecie skopiować tę konstrukcję, aby niewielkim nakładem sił stworzyć porządny cel latający.

Sam pocisk systemu Korniet w standardowej wersji lądowej jest naprowadzany po wiązce laserowej przez operatora. Nie wiadomo, czy w wersji lotniczej zachowano ten sam tryb naprowadzania. Wyposażono ją ponoć w systemy namierzania w podczerwieni i w zakresie światła widzialnego, ale nie wiadomo, czy jest to również system naprowadzania czy jedynie obserwacyjny i wspomagający celowanie. Orion dysponuje jednak głowicą elektrooptyczną ze wskaźnikiem laserowym, toteż przynajmniej w teorii można naprowadzać pociski po wiązce wprost z drona.

Thomas Newdick przypomina, że użycie Kornietów do zwalczania celów latających to nic nowego. Pocisk w wersji oznaczonej 9M133FM-3 jest rosyjską próbą zapewnienia pododdziałom prostego i niedrogiego systemu obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu (VSHORAD), co w tym wypadku oznacza odległość do 10 kilometrów. Pocisk rozwija wysoką prędkość poddźwiękową i jest przeznaczony do zwalczania dronów i śmigłowców, a także wolno i nisko lecących samolotów załogowych. Bardzo prawdopodobne, że pocisk odpalony z Oriona to właśnie jakaś wersja pochodna 9M133FM-3.



Lotnicza wersja Kornieta ma być wykorzystywana także przez UCAV-y Forpost i Altius. Opracowywany od 2011 roku dwusilnikowy Altius to dzieło OKB imienia M.P. Simonowa z Kazania, jednak afera korupcyjna i przeciągające się prace nad silnikiem spowodowały, że projektem zajął się AO Uralskij zawod grażdanskoj awiacyi (UZGA). Prace nad Altiusem przyspieszyły i odbył on pierwszy lot w sierpniu 2019 roku. Jest to 6-tonowa maszyna mogąca zabrać do 1 tony ładunku użytecznego, w tym między innymi bomb szybujących 9-A-7759 Grom o wagomiarze 500 kilogramów. Rosyjskie ministerstwo obrony zamówiło pierwszą partię w lutym tego roku, a pierwsze próby ogniowe zorganizowano w czerwcu.

Newdick przedstawia jeszcze jedną ciekawą hipotezę. Jego zdaniem zorganizowanie prób ogniowych na Krymie samo w sobie ma stanowić ostrzeżenie pod adresem tak Ukrainy, jak i Turcji. Siły zbrojne naszego wschodniego sąsiada wprowadzają do służby coraz więcej tureckich UCAV-ów Bayraktar TB2. W obliczu rosnących napięć na pograniczu ukraińsko-rosyjskim nie można wykluczyć, że dojdzie do kolejnej rosyjskiej agresji zbrojnej. Ukraińcy mają nadzieję, że Bayraktary odegrają wówczas podobną rolę co podczas ubiegłorocznej wojny w Górskim Karabachu.



Rosyjscy generałowie zdążyli już oświadczyć, że uzbrojony Orion jest w stanie zestrzelić Bayraktara TB2. Nie jest to czcza przechwałka – parametry pocisku obiektywnie dowodzą, że jest to możliwe – ale istotne jest wyrażenie tego wprost. Przeprowadzenie prób na okupowanym terytorium ukraińskim ma dodać mocy temu przesłaniu, podobnie jak inne ćwiczenia organizowane na tamtejszym poligonie Opuk.

Trzeba też przypomnieć, że Rosja wiążę z Orionem duże nadzieje eksportowe. Dziennikarze i eksperci znani z tego, że nieoficjalnie obwieszczają wolę Kremla pod płaszczykiem własnych analiz, otwarcie mówią, iż celem jest nie tylko wyposażenie własnych sił zbrojnych w nowoczesne samoloty bezzałogowe, ale także zdetronizowanie na rynkach międzynarodowych Amerykanów, Izraelczyków i Chińczyków. Orion (który w wersji eksportowej nosi oznaczenie Orion-E) pod względem osiągów i rozmiarów zajmuje mniej więcej tę samą niszę co chiński Wing Loong, izraelski Hermes 900 czy też amerykański MQ-1B Predator.

Zobacz też: Czeskie ministerstwo obrony ukarane za zakup amerykańskich śmigłowców

TV Zvezda