Dolina rzeki Soczy stała się podczas pierwszej wojny światowej areną dwunastu bitew stoczonych przez wojska austro-węgierskie i włoskie. Dzisiaj znajduje się tu wiele miejsc pamięci poświęconych tamtym wydarzeniom. Najważniejszym z nich jest muzeum w Kobaridzie (w polskojęzycznej literaturze często nazywanym Caporetto), które mieści się w dworku z początków XVIII wieku, obecnie będącym własnością władz miejskich. Zmagania w dolinie Górnej Soczy trwały dwa i pół roku i zakończyły się taktycznym zwycięstwem Państw Centralnych, które zadały Włochom bardzo ciężkie straty.

Twórcy muzeum szczególną uwagę poświęcili dwunastej bitwie. Jej genezy należy upatrywać w niemocy wojsk austro-węgierskich, co stało się przyczyną sprowadzenia na front niemieckiej 14. Armii generała Ottona von Belowa z zadaniem przełamania oporu włoskiej 2. Armii stacjonującej w rejonie Kobaridu. Bitwa rozpoczęła się 24 października 1917 roku od niemieckiego uderzenia poprzedzonego przygotowaniem artyleryjskim i użyciem gazu bojowego. Po raz pierwszy w historii użyto difosgenu, bezbarwnego i bezwonnego gazu, który wywołał popłoch w szeregach obrońców i doprowadził do opuszczenia zajmowanych pozycji. Ekspozycja zawiera szereg przedmiotów codziennego użytku, fotografii z miejsc stacjonowania żołnierzy, ale także dużą ilość uzbrojenia używanego przez obie strony.

26 października wódz naczelny generał Luigi Cadorna, widząc dramatyczną sytuację i nie mając możliwości zapanowania nad paniczną ucieczką żołnierzy, zarządził generalny odwrót. Włoskie dowództwo chciało utworzyć linię obrony na rzece Tagliamento, ale Niemcy przekroczyli ją 2 listopada. Sformowano obronę dopiero na linii od szczytu Monte Pasubio na południe od Trydentu po ujście Piawy. Podejmowane przez Niemców i Austriaków próby przełamania tej pozycji się nie powiodły i nie zdołali oni zdobyć Wenecji. Do niewoli dostało się jednak aż 265 tysięcy włoskich żołnierzy, a porażka pod Caporetto miała dla Włochów znacznie dalej idące skutki, gdyż na rok powstrzymała Rzym od jakichkolwiek operacji ofensywnych. Ogólnie rzecz biorąc, dwanaście bitew nad Soczą/Isonzo stworzyło unikalną w skali pierwszej wojny światowej przestrzeń walk.



Mieszczące się w odrestaurowanym budynku w pobliżu głównego placu miasta muzeum zgromadziło liczne eksponaty, niesamowitą kolekcję sprzętu wojskowego, fotografii i rzeczy osobistych żołnierzy walczących na froncie. Po minięciu portalu wejściowego – przy którym ustawiano armatę włoskiej produkcji kalibru 75 milimetrów – wkraczamy do wywierającego mocne wrażenie korytarza z osiemnastoma krzyżami z austro-węgierskiego cmentarza z Soczy. Krzyże te początkowo przed drugą wojną światową zajęły miejsce drewnianych, ale potem popadły w ruinę i część z nich przeniesiono do placówki. Korytarz uzupełniono flagami, pociskami różnych kalibrów i zdjęciami bohaterów i zwykłych ludzi uczestniczących w walkach. Przechodząc dalej, zwiedzający może obejrzeć krótką projekcję filmową z serii najdłuższych bitew górskich w historii wojskowości.

Muzeum podzielono na kilka głównych części tematycznych: Salę Krn, Salę Białą, Salę Czarną i Salę „Tyłów Frontowych”. Sala Krn przedstawia początkowe ataki wzdłuż Isonzo po przystąpieniu Włoch do wojny 24 maja 1915 roku. Dla Rzymu starcia na tym froncie miały priorytetowy charakter, o czym świadczy to, że do walki rzucili ponad połowę zmobilizowanego wojska. Włoskie oddziały alpini odniosły pierwsze większe zwycięstwo 16 czerwca 1915 roku – zdobyły szczyt Krn o wysokości 2244 metry. Centralnym eksponatem tej sali jest płaskorzeźba w skali 1:1000 przedstawiająca góry Krn i Batognicę.

Sala Biała opowiada o cierpieniach żołnierzy w górach podczas dwudziestu dziewięciu miesięcy walk na froncie Isonzo. Przed przybyciem na pole bitwy żołnierze austro-węgierscy przeżyli dziesięć miesięcy walk na równinach frontu rosyjskiego i Półwyspie Bałkańskim, podczas gdy większość żołnierzy włoskich nigdy wcześniej nie była na polu bitwy. Surowe środowisko gór krasowych splecione z innymi trudnościami (zima i pięcio- lub sześciometrowe zaspy śniegu) utrudniało walkę i transport przez Alpy Julijskie. Hekatomby były wynikiem użycia śmiercionośnej broni, ale też warunków klimatycznych. Zapowiedzi włoskich polityków i generałów okazały się funta kłaków warte, gdyż walki nie skończyły się przed pierwszą zimą. Ba, obie strony musiały przetrwać jeszcze kolejną. W tej sali znajdują się fotografie i przedmioty należące do żołnierzy walczących w nieludzkich warunkach ponad 2000 metrów nad poziomem morza.



Historia dwudziestu dziewięciu miesięcy walk o pozycje wzdłuż Soczy kończy się w Czarnym Pokoju. Sala zgromadziła portrety żołnierzy modlących się przed wysłaniem na pole bitwy, bramę włoskiego więzienia wojskowego, krucyfiksy i rzeźby wykonane przez żołnierzy. Wszystkie kolejne ataki wojsk włoskich na dobrze ufortyfikowane pozycje austro-węgierskie zakończyły się niepowodzeniem. Ich wycofanie się na pozycję wyjściową przyniosło jedynie straszliwe straty na polu bitwy.

Pokój Tyłów Frontowych obrazuje codzienne życie setek tysięcy żołnierzy i robotników rozproszonych od góry Rombon do brzegów Zatoki Triesteńskiej. Obie armie łaknęły spokoju i regeneracji po wyczerpujących walkach na dużych wysokościach. Jednocześnie wymagały znacznej obsługi poprzez utrzymywanie coraz większej liczby umocnionych pozycji, dróg, wodociągów, kolejek linowych, szpitali, cmentarzy, warsztatów, ale także burdeli. Twórcy muzeum ten aspekt kampanii opisują następująco: „Za liniami – magiczne słowa. Odpoczynek, sen, woda, jedzenie, koniec strachu, rekreacja… do następnego powrotu do okopów”.

Na drugim piętrze znalazła się wystawa poświęcona ostatniej kampanii Frontu Isonzo, czyli XII bitwie. Trzonem jest bitwa pod Kobaridem, kontrofensywa elitarnych wojsk niemieckich i austro-węgierskich. 24 października 1917 roku atak zaskoczył włoskie dowództwo w górzystym regionie, spychając oddziały przeciwnika z powrotem w głąb jego terytorium. Przygotowując się do ofensywy, wojska niemieckie i austro-węgierskie włożyły ogromny wysiłek i w ciągu nieco ponad miesiąca do podnóża gór, a następnie przez nie, przetransportowały 2400 pociągów z niezbędnymi zaopatrzeniem i ludźmi. Zakres tego zadania zilustrowano na wielkoformatowym modelu terenu Górnej Soczy o powierzchni 27 metrów kwadratowych w skali 1:5000 oraz mapach ukazujących ruchy i rozmieszczenie jednostek wojskowych.



Ostatnim elementem muzeum wprost związanym z bitwą w dolinie rzeki Soczy jest prezentacja dźwiękowa listu żołnierza do ojca z „włoskiego bunkra” wykopanego gdzieś na zboczach góry Krn. Jego narracja i tło dźwiękowe stworzone przez popularną wówczas piosenkę friulijską „Stellutis alpinis” mają poruszyć odwiedzających i zainspirować do głębokiej refleksji nad ciężkimi doświadczeniami żołnierzy po obu stronach frontu.

Muzeum prezentuje również historię Kobaridu od okresu prehistorycznego do czasów współczesnych. Jeśli wierzyć oficjalnym danym udostępnianym przez placówkę, jest ona jedną z najczęściej odwiedzanych w Słowenii. Kobariški muzej szczyci się tym, że od 1992 roku jest beneficjentem nagrody Valvasor, zaś od roku kolejnego – Nagrody Muzealnej Rady Europy.

Jak zorganizować wizytę?

Na zwiedzenie muzeum turysta musi poświęcić co najmniej dwie godziny, ale rozsądniej byłoby zarezerwować trzecią na wszelki wypadek. Kobariški muzej udostępniany jest do zwiedzania codziennie przez cały rok (w okresie maj – wrzesień w godzinach 9.00–18.00, od lipca do sierpnia od 9.00 do 20.00, zaś od października do kwietnia od 10.00 do 17.00). Zwiedzać można indywidualnie lub w grupach. Wystawę opisano w językach słoweńskim, włoskim, niemieckim i angielskim. Dla gości, którzy nie posługują się żadnym z tych języków, przygotowano krótkie podsumowanie w innych językach, w tym w polskim (choć jego wydanie pozostawia wiele do życzenia) w broszurze otrzymywanej przy zakupie biletu. Dorośli zmuszeni będą sięgnąć do portfela po 7 euro, emeryci i studenci – 5 euro, dzieci – 3 euro. Bilet rodzinny kosztuje 17 euro.



Dla umówionych grup organizowane jest zwiedzanie muzeum z przewodnikiem, wliczone w cenę biletu dla grup powyżej 15 osób. Oprowadzanie po wystawie odbywa się w języku słoweńskim, włoskim, niemieckim, angielskim, chorwackim, francuskim i hiszpańskim. Zwiedzanie muzeum z przewodnikiem trwa zwykle półtorej godziny i obejmuje projekcję 20-minutowego filmu dokumentalnego, który jest wyświetlany w języku słoweńskim, włoskim, niemieckim, angielskim, francuskim, hiszpańskim, czeskim i węgierskim oraz z napisami w języku hebrajskim, rosyjskim i chorwackim. Zwiedzanie z przewodnikiem można jednak dostosować do życzeń i wymagań zwiedzających.

Dla grup muzeum jest otwarte poza godzinami pracy po wcześniejszym ustaleniu. W porze letniego wypoczynku najlepiej jednak jest zwiedzić muzeum w godzinach porannych, gdyż ruch dość szybko się wzmaga, co świadczy o popularności muzeum wśród turystów z różnych krajów. Jak niemal w każdym muzeum możemy kupić jakieś pamiątki w muzealnym sklepie, począwszy od widokówek, a na obszernych publikacjach skończywszy.

Placówka jest też dobrym punktem wyjściowym do zwiedzenia całej trasy szlaku historycznego Kobaridu, składającej się również z ossuarium włoskich żołnierzy w Gradiču wokół kościoła św. Antoniego oraz włoskiej linii obronnej. Działalność ossuarium zainaugurował Benito Mussolini we wrześniu 1938 roku. Obiekt zbudowano na planie ośmiokąta z trzema koncentrycznymi kręgami, które zwężają się ku górze, a na samym szczycie stoi kościół. Do ossuarium przeniesiono z okolicznych cmentarzy wojskowych szczątki 7014 znanych i nieznanych włoskich żołnierzy, którzy polegli podczas pierwszej wojny światowej. Armia włoska zbudowała w rejonie Soczy trzy linie obronne. Część trzeciej linii obrony biegła wzdłuż prawego i lewego brzegu rzeki.

Trasa historyczna prowadzi przez okopy, fortyfikacje i budynki przeznaczone do obrony przeprawy przez ten ciek wodny. W ramach wycieczek można dotrzeć do Kościoła Pamięci Ducha Świętego w Jaworce, zbudowanego przez żołnierzy austro-węgierskich, ale też cmentarzy żołnierzy rożnych narodowości w Tolminie, Gorjansko i Redipuglii. Muzeum w Kobaridzie – w którym w czasie pierwszej wojny światowej mieścił się Włoski Sąd Wojskowy – jest jednak centrum, do którego powinien zawitać każdy, kto rozpoczyna wędrówkę „Ścieżką Pokoju”.