Operacja „Pajęczyna” to kolejny popis możliwości współczesnej techniki. Pomysłowość ukraińskiego wywiadu można porównać jedynie z przygotowanym przez Mosad atakiem na Hezbollah przy użyciu wybuchowych pagerów. Jednak znaczenie ukraińskich działań dla rozwoju sposobów prowadzenia wojny jest nieporównywalnie większe.
Przebieg i skutki operacji „Pajęczyna” opisaliśmy już we wcześniejszym tekście. Dlatego tutaj więcej miejsca poświęcimy przemysłowej stronie „dronizacji” sił zbrojnych i działaniom na froncie. Te ostatnie są laboratorium tego, co admirał John Aquilino, były dowódca amerykańskiego INDOPACOM-u, określił chwytliwym szlagwortem „krajobraz piekieł” (hellscape) – obrony Tajwanu przed chińską inwazją za pomocą masowo stosowanych tanich systemów bezzałogowych.
W tym miejscu warto przypomnieć w skrócie nasz ubiegłoroczny artykuł Przyszłość UAV‑ów. Ile procent rewolucji w rewolucji?. Wojna rosyjsko-ukraińska przyspieszyła rozwój systemów bezzałogowych, zwłaszcza dzięki postępowi w dziedzinie sztucznej inteligencji. Robert „Madziar” Browdi, dowódca ukraińskiego oddziału dronów, zapowiadał w ubiegłym roku rychłe wprowadzenie bezzałogowców, które będą wymagały minimalnej interwencji człowieka, co może zrewolucjonizować sposób prowadzenia wojen. Mimo to istnieją wątpliwości co do pełnej autonomii bezzałogowców, zwłaszcza w kontekście błędów popełnianych dotychczas przez systemy autonomiczne.
BREAKING: The SBU has released unique footage from the special operation "Spiderweb"
The video captures FPV drone strikes by the SBU on four enemy airfields: Olenya, Ivanovo, Dyagilevo, and Belaya. Among the aircraft hit are the A-50, Tu-95, Tu-22 as well as the An-12. pic.twitter.com/Jyu0bjwBvO
— Special Kherson Cat (@bayraktar_1love) June 4, 2025
Ponadto wysoka cena zaawansowanych procesorów potrzebnych do autonomicznych operacji może ograniczyć masowe wykorzystanie tych technologii. Drony FPV, które stały się symbolem wojny w Ukrainie, są często postrzegane jako narzędzie o ograniczonych możliwościach, zwłaszcza w kontekście zniszczenia ciężko opancerzonych celów. Pojawiają się też obawy przed nadmiernym poleganiem na dronach, które mogą prowadzić do mikrozarządzania przez dowódców, zamiast skupienia się na strategicznych aspektach walki.
Pierwszy bezzałogowy atak łączony
Zapowiadane przez „Madziara” wysoce autonomiczne bezzałogowce nie zaznaczyły jeszcze swojej obecności na froncie, a przynajmniej nic o tym nie wiadomo. Doszło już jednak do wydarzenia zaiste epokowego, pokazującego możliwości i ograniczenia bezzałogowców. W grudniu 2024 roku, w rejonie Charkowa, ukraińska 13. Brygada Gwardii Narodowej „Chartija” zorganizowała pierwszy łączony atak przeprowadzony wyłącznie przez powietrzne (UAV) i lądowe (UGV) bezzałogowce. Wybór nie był przypadkowy. Na tym odcinku frontu panuje względny spokój, a tym samym dobre warunki do eksperymentalnej operacji. Ponadto brygada „Chartija” cieszy się opinią jednej z najbardziej „obytych technicznie” jednostek ukraińskich sił zbrojnych. W jej skład wchodzi pluton robotów bojowych, oficjalnie znany jako naziemna bezzałogowa jednostka robotyczna „Deus ex machina”.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Pod koniec roku w dowództwie brygady zrodziła się idea eksperymentu, który miał odpowiedzieć na pytanie, czy w ciągu tygodnia uda się zorganizować i przeprowadzić atak wyłącznie przy użyciu systemów bezzałogowych. Jak dowiedział się serwis Counteroffensive Pro, do pomysłu udało się przekonać zwierzchników, chociaż na wszystkich szczeblach panowała daleko posunięta ostrożność, żeby nie powiedzieć: sceptycyzm. Zakładano bardzo duże straty już na samym początku.
Zadanie nie było łatwe. Trzeba było opracować zupełnie nowe procedury operacyjne, podejść niekonwencjonalnie do planowania, wyznaczyć punkty kontrolne, sposoby komunikacji, rozwiązać problemy logistyczne. Za największe ryzyko uważano wczesne wykrycie przez Rosjan robotów zmierzających do punktów zbiórki. Atak dronami FPV i amunicją krążącą udaremniłby wówczas całe przedsięwzięcie, zanim mogłoby się zacząć.
Również wcześniejsze doświadczenia z wykorzystaniem robotów bojowych zalecały zachować ostrożność. O takich systemach zaczęto mówić już w połowie ubiegłej dekady. Rosja wysłała nawet roboty bojowo-rozpoznawcze Uran-9 na próby w warunkach bojowych w Syrii. Rezultaty nie były oszałamiające. Mimo wszystko koncepcja bojowych robotów, operujących samodzielnie lub w mieszanych zespołach z załogowymi wozami bojowymi, cały czas zyskuje na popularności, chociaż proponowane systemy muszą jeszcze dojrzeć, podobnie jak sposoby ich wykorzystania. Roboty pojawiły się też na polach wojny rosyjsko-ukraińskiej, jednak najczęściej w pomocniczych rolach jako wozy rozpoznawcze, patrolowe, dozorowe czy rozminowania.
And the Grammy award for best music video of the year goes to… @khartiiabrygada!
We're honored, to say the least. pic.twitter.com/dtxS28D5AB
— Khartiia Brigade of the National Guard of Ukraine (@khartiiabrygada) February 3, 2025
Żołnierze brygady „Chartija” trzykrotnie ćwiczyli opracowany scenariusz ataku. Roboty zaczęły marsz na pozycje wyjściowe 48 godzin przed rozpoczęciem operacji. Zaangażowano w nią niecałą setkę ludzi i około 30 bezzałogowców, lądowych i powietrznych. Blisko 1/3 stanowiły rozpoznawcze UAV-y, do tego doszły drony FPV, z których jeden uzbrojono w karabinek automatyczny. Główny ciężar walki spoczął na zaledwie kilku robotach uzbrojonych w karabiny maszynowe. Według źródeł Counteroffensive Pro nie zdecydowano się na wykorzystanie autonomicznego roju. Wszystkie użyte systemy miały być sterowane przez operatorów. Najwyraźniej systemy autonomiczne są jeszcze zbyt niedoskonałe na wykorzystanie w tak złożonej operacji.
Pomimo tych ograniczeń atak zakończył się sukcesem. Ukraińcom udało się zaskoczyć wroga, a nawet wywołać panikę w jego szeregach. O ile UAV-y stały się codziennością w strefie walk, o tyle widok nacierających ławą robotów jest jeszcze czymś rodem z science-fiction. Rosjanie próbowali kontratakować dronami FPV, jednak bez powodzenia. Brygada „Chartija” przyznaje się do utraty tylko jednego robota, który utknął w błocie, a następnie nieuszkodzony został odzyskany. Według ujawnionych informacji w ciągu dwóch godzin udało się opanować silnie umocnione rosyjskie pozycje na skraju lasu, obsadzone następnie przez ukraińską piechotę.
Ograniczenia UGV
Mimo operacji daleko jeszcze do rewolucji i zastąpienia żołnierzy na polu walki robotami. Więcej o ograniczeniach UGV mówi w rozmowie z serwisem The War Zone „Jas”, dowódca batalionu systemów bezzałogowych 12. Brygady Sił Specjalnych „Azow” Ukraińskiej Gwardii Narodowej. „Jas” podkreśla niedojrzałość robotów bojowych. Systemy takie są używane przez jego pododdział od jesieni ubiegłego roku. Po kilku miesiącach użytkowania określa je jako „mniej lub bardziej stabilne”. Metodą prób i błędów udało się zrobić z nich operacyjne i funkcjonalne narzędzie przydatne w misjach logistycznych i ewakuacji rannych. Do robotyzacji lądowej domeny pola walki ma być jednak jeszcze daleka droga.
Systemy cały czas wymagają dopracowania. „Jas” nie używa w swojej jednostce uzbrojonych UGV. Są one ciągle podatne na „sztuczną głupotę”, więc dowódca obawia się przypadków friendly fire. Kolejny problem to ograniczone zdolności pokonywania terenu, zwłaszcza w czasie roztopów i jesiennych słot. Powietrzne systemy są tutaj dosłownie w o niebo lepszej sytuacji. Z tym też związane jest kolejne ograniczenie robotów bojowych: problemy z łącznością między UGV a stanowiskiem kierowania. Decydują o tym ukształtowanie terenu i działalność wrogich systemów walki elektronicznej, a najlepszym sposobem na zaradzenie im jest na razie wykorzystanie UAV-ów w roli stacji translacyjnych. Tę rolę najczęściej grają popularne drony Mavic.
FPV drones of the 12th Brigade "Azov" hit 54 targets, disabling Russian communication systems. Not as flashy as destroying tanks, but cutting off Russian lines is just as, if not more, critical. pic.twitter.com/AJZhTMdpXD
— NOELREPORTS (@NOELreports) May 9, 2025
Drony służą też obserwacji poczynań robotów, które nie przekazują obrazu z perspektywy pierwszej osoby. Systemy naziemne poruszają się znacznie wolniej niż powietrzne. Tutaj wchodzi ograniczenie w postaci pojemności akumulatorów Maviców. UAV-y pełniące funkcję stacji translacyjnych muszą być regularnie zmieniane, co spowalnia operacje. „Jas” wspomina o próbach wykorzystania UGV-ów w roli naziemnej amunicji krążącej, czegoś podobnego do niemieckich Goliatów z okresu drugiej wojny światowej. Rezultaty w obu przypadkach są podobne.
„Jas” ma podobne spostrzeżenia jak żołnierze brygady „Chartija”. Konieczne jest samodzielne opracowywanie od podstaw standardowych procedur operacyjnych, systemów logistycznych, łączności, oprogramowania dla robotów. Kolejne zagadnienie to opracowanie spójnych standardów technologicznych i ich wdrożenie. Technologia wymaga dopracowania, a „Jas” wskazuje tutaj na kolejny problem, jakim jest zależność od chińskich komponentów. Niemniej „Jas” uważa UGV za perspektywiczne rozwiązanie, które pozwoli oszczędzać życie żołnierzy.
„Krajobraz piekieł”
To zagadnienie staje się zaś coraz bardziej istotne, i to dla obu stron. Nie tylko z powodu ograniczonych zasobów ludzkich i problemów z wprowadzeniem powszechnej mobilizacji. Masowe pojawienie się dronów FPV radykalnie odmieniło wygląd pola walki i zwiększyło ryzyko dla zwykłych żołnierzy.
Obie strony unikają już budowania ciągłych linii okopów. Były one zbyt dobrze widoczne z powietrza. Na ich miejsce pojawiły się strefy złożone z sieci małych okopów dla dwóch lub trzech żołnierzy (z angielska zwanych „lisimi norami”), zaopatrywanych, a jakże, za pomocą dronów. Artykułem pierwszej potrzeby stały się przenośne zestawy walki elektronicznej, uzupełniane przez „osobiste zestawy obrony bezpośredniej” w postaci strzelb.
Linia frontu ponownie przekształciła się w „strefę kontaktu z wrogiem”. Ziemia niczyja ma jeden do dwóch kilometrów szerokości, natomiast strefa kontaktu rozciąga się na kilkanaście kilometrów w obie strony i królują w niej bezzałogowce. Spadła liczba falowych ataków piechoty i wozów bojowych, z której słyną Moskale. Wobec braku ciągłych linii umocnień na znaczeniu zyskały ataki infiltracyjne, prowadzone przez niewielkie grupy szturmowe. Obie strony poświęcają więcej uwagi identyfikacji i namierzaniu celów. Drony wyciągnęły wojska z okopów w stylu pierwszej wojny światowej, ale nie doprowadziły do końca wojny pozycyjnej. Można powiedzieć, że taktyka walki bardziej przypomina tę z niemieckiej wiosennej ofensywy roku 1918.
Monika Andruszewska, polska dziennikarka od dziesięciu lat działająca w Ukrainie, opisała sytuację w następujący sposób:
Prawda jest taka, że obecnie zbliżanie się do linii frontu poniżej 10 czy nawet 15 kilometrów jest już tu śmiertelnie niebezpieczne. Mapy obrazujące na bieżąco sytuację nie pokazują stref śmierci tworzonych przez rosyjskie drony. W wielu miejscowościach nie stanęła jeszcze noga rosyjskiego żołnierza, ale są już pod całkowitą kontrolą rosyjskich dronów, więc już nie nadają się do życia i bardziej lub mniej zamieniają się w coś w rodzaju szarej strefy.
Ma to daleko idące konsekwencje, wykraczające poza samą walkę. Drony uniemożliwiają ewakuację cywilów, którzy pozostali w domach. Zgodnie też z tradycją sięgającą Wielkiej Wojny Ojczyźnianej Rosjanie szczególnie chętnie polują na wszystkie pojazdy oznaczone czerwonym krzyżem. Ewakuacja rannych, a także rotacja oddziałów są możliwe tylko wtedy, gdy warunki pogodowe utrudniają działanie dronów. Po stronie ukraińskiej doprowadziło to do rozwoju wojskowej telemedycyny. Żołnierze przechodzą rozszerzone szkolenie medyczne, bezzałogowce dostarczają leki, opatrunki, a nawet krew prosto do „lisich nor”, zaś te wykorzystywane jako napowietrzne stacje translacyjne i łączności pozwalają utworzyć połączenia wideo, za których pośrednictwem personel medyczny instruuje żołnierzy w trudniejszych przypadkach.
Czy oznacza to przewagę Moskali? Wcale nie. Rosyjscy dziennikarze i wolontariusze w swoich relacjach malują bardzo podobny obraz po drugiej stronie frontu: „Nie widać chachłów, same drony”. Cytowany już „Jas” stwierdza, że z jego perspektywy trudno wykazać, kto ma więcej bezzałogowców i kto skuteczniej je stosuje. Na pewno obie strony stosują podobną taktykę, a rozpoczęcie przez Rosjan ataków na logistykę stworzyło dla Ukraińców duży problem.
russian Z-propagandist Denis Kulaga was hit by an FPV drone near Chasiv Yar. Electronic warfare on an ATV didn’t help. pic.twitter.com/8ifyGJnsN0
— ✙ Albina Fella ✙ (@albafella1) September 30, 2024
Wojna przemysłowa
W studium opartym na analizie doświadczeń z wojen domowych w Libii i Syrii, wojny w Górskim Karabachu i pierwszych tygodni wojny rosyjsko-ukraińskiej Antonio Calcara, Andrea Gilli, Mauro Gilli, Raffaele Marchetti i Ivan Zaccagnini uznali, że systemy bezzałogowe nie są „wyrównywaczem”, pozwalającym biednym skutecznie niwelować przewagę techniczną bogatych. Ma być wręcz odwrotnie. Strona dysponująca większymi zasobami może wprowadzić więcej bardziej zaawansowanych bezzałogowców wraz ze środkami przeciwdziałania, ugruntowując tym samym swoją przewagę.
Z relacji Andruszewskiej, a także porucznika Serhija Łukaszowa, dowódcy pododdziału bezzałogowców w 46. Samodzielnej Brygadzie Aeromobilnej, wyłania się właśnie taki obraz. Po pierwszym szoku Rosjanie wykorzystali większy potencjał przemysłowy i mobilizację gospodarki, aby uruchomić masową produkcję bezzałogowców. Front został zalany dronami FPV. Natomiast według firmy analitycznej Dragonfly Intelligence średnia ilość amunicji krążącej stosowanej w atakach na cele położone na froncie i w głębi Ukrainy wzrosła z około 60 dziennie w sierpniu 2024 roku do 110 w styczniu bieżącego roku. Sam prezydent Zełeński przyznał niedawno, że Rosja jest w stanie produkować 300–350 bezzałogowców dalekiego zasięgu dziennie, podczas gdy Ukraina – około 100.
Sytuacja jest oczywiście bardziej zniuansowana. Według danych prezentowanych przez The Atlantic w Ukrainie działa obecnie blisko 150 firm produkujących miesięcznie 100 tysięcy bezzałogowców wszystkich klas. W swoim reportażu magazyn dodaje, że wiele jednostek musi oszczędnie stosować drony i nigdy nie ma ich dostatecznie dużo, by zapewnić pełen dozór całego frontu. Z drugiej strony wojskowi, z którymi rozmawiała Natalija Humeniuk z The Atlantic, podkreślają konieczność uważnej segregacji celów. Atakowanie pojedynczego żołnierza amunicją krążącą jest bez sensu, podobnie jak wysyłanie drona FPV na czołg, tak długo oczywiście, jak wóz ma zamknięte wszystkie włazy.
Przemysłowa strona całej sprawy ma jeszcze jeden istotny wątek, jakim jest pomoc otrzymywana przez Rosję od Iranu i Chin. Po raz kolejny widać, jak duże zaniedbania na tym polu poczyniły państwa Zachodu. Moskwa w sierpniu 2023 podpisała umowę z Teheranem w sprawie transferu technologii i wsparcia w uruchomieniu produkcji bezzałogowców w Ałabudze w Tatarstanie. Amerykańska firma badawcza C4ADS pisze wręcz o „Lotniczej Osi”.
W ramach wartej 2 miliardy dolarów umowy Rosja nie tylko uruchomiła produkcję Gieraniów, czyli licencyjnych Szahedów, ale także zaczęła na własną rękę rozwijać irańską konstrukcję. Efektem tego procesu jest Gierań‑3 z napędem odrzutowym. Omar al‑Ghusbi z C4ADS ostrzega przed rychłym pojawieniem się kolejnych rosyjskich modyfikacji i modernizacji irańskich bezzałogowców. Równie ciekawy jest system regulacji należności między Teheranem a Moskwą objętymi przecież szerokim sankcjami na sektor finansowy. Firma oparła się na wycieku 10 gigabajtów danych z irańskiej kompanii Sahara Thunder. Ujawniły one rozległą sieć pośredników działających głównie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a także płatności w sztabkach złota.
Równie istotne, jeśli nie istotniejsze, są Chiny, udzielające Rosji coraz większego wsparcia w agresji na Ukrainę, aczkolwiek z perspektywy Zhongnanhai bardziej wygląda to na wojnę zastępczą z USA i ich sojusznikami. Według informacji ujawnionych przez rzecznika ukraińskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Ołeha Ołeksandrowa chińscy producenci dostarczają praktycznie wszystkie komponenty potrzebne do budowy bezzałogowców: systemy nawigacyjne, panele sterujące, optronikę i resztę elektroniki, silniki, anteny. Praktycznie wszystko to technologie podwójnego zastosowania, ale w celu uniknięcia niepotrzebnej uwagi i wtórnych sankcji powstał cały system firm słupów robiących za pośredników. Co ciekawe, zdaniem Ołeksandrowa Rosja dopiero dogania Ukrainę pod względem produkcji bezzałogowców.
Każdy kij ma dwa końce, a nieprzewidziane konsekwencje są zaskakujące także dla Chin. Kijów ma uzasadnione pretensje do Pekinu o wspieranie Moskwy i podjął niekonwencjonalne kroki odwetowe. Ukraińskie firmy zaczęły kopiować chińskie technologie pozyskane drogą kupna lub odzyskane na polach bitew i masowo je produkować. Dotyczy to chociażby kontrolerów i silników elektrycznych. We wsparcie tego projektu zaangażowali się Amerykanie: firmy, venture capital i Pentagon. Według luźnych szacunków w ostatnich miesiącach w ukraiński sektor bezzałogowców, głównie dronów FPV, zainwestowano 1,5 miliarda dolarów. Tym sposobem, w warunkach wojny powstaje silny i niezależny od Chin dronowy ekosystem. Z czasem może mieć on spore szanse na podważenie dominującej pozycji chińskich firm.
W ciągu ostatniego roku Ukraina zastosowała starożytną chińską strategię wobec chińskich komponentów do dronów FPV :
Skopiuj → produkuj sam taniej
Jeden z efektów widoczny dzisiaj.
Z lewej strony chińskie kontrolery lotu i prędkości, z prawej, wyprodukowany już przez… pic.twitter.com/nb7ifGPMhe— Leszek Bukowski ️ (@LeszBuk) June 1, 2025
Rozbudowa rosyjskiego potencjału produkcji bezzałogowców ma jeszcze jeden interesujący aspekt. Jest nim brak rąk do pracy. Podobnie jak w przypadku żołnierzy, a raczej mięsa armatniego, Kreml zwrócił uwagę na Afrykę. Rosja wystąpiła z ofertą edukacyjną skierowaną głównie do młodych kobiet. Tym, które dobrze zdały egzaminy z przedmiotów ścisłych, oferowano stypendium wysokości około tysiąca dolarów miesięcznie i studia na Wyższej Szkole Politechnicznej w Ałabudze połączone z praktykami w tamtejszych zakładach produkcyjnych. Na miejscu okazywało się, że rosyjska rzeczywistość jest o lata świetlne odległa od lansowanego wizerunku, zaś Afrykanki to tania, żeby nie powiedzieć: niewolnicza, siła robocza, pracująca na kilkunastogodzinnych zmianach.
Africans women recruited to work in Russia say they were duped into working in a factory that’s assembling thousands of Iranian-designed attack drones to be launched into Ukraine.https://t.co/Rp7NMpXG8j pic.twitter.com/uwfke3SCZ7
— Philip Obaji Jr. (@PhilipObaji) October 10, 2024
Głównymi ofiarami procederu są kobiety z Ugandy, Mali, Burkina Faso i Nigerii. Liczba oszukanych miała przekroczyć już tysiąc. Mimo regularnego powracania sprawy w mediach tamtejsze rządy nie zrobiły nic. Jedynie Uganda wyraziła zaniepokojenie wiekiem rekrutowanych kobiet. Natomiast Interpol prowadzi przeciwko programowi „Alabuga Start” śledztwo w sprawie oskarżeń o handel ludźmi.
Po nitce do kłębka
Chyba najważniejszą dotychczas rosyjską innowacją w dziedzinie systemów bezzałogowych są drony FPV sterowane przewodowo. Tym sposobem udało się uodpornić je na działanie środków walki elektronicznej. Rozwiązanie ma więc niepodważalną zaletę, ale jak w drugiej części rozmowy z The War Zone wskazuje „Jas”, ma też swoje ograniczenia. Podwieszany pod dronem bęben z kilkunastoma albo i więcej kilometrami kabla swoje waży. Tym samym niewielki udźwig FPV zostaje jeszcze bardziej ograniczony. Drony na światłowodach mają nawet ponad 50% szansy trafić w cel. Jak jednak podkreśla „Jas”, to kolejna delikatna technologia wymagająca dopracowania. Najmniejszy błąd operatora może doprowadzić, do przerwania kabla, utraty kontroli, a nawet eksplozji drona.
Kolejną wadą jest wyższa cena. Zwykły dron FPV kosztuje około 350 dolarów, sterowanie przewodowe podnosi cenę do 1200 dolarów. To przypadek bezzałogowca o zasięgu 10 kilometrów. Według „Jasa” jego oddział jest w stanie efektywnie wykorzystywać drony na dystansie do 15 kilometrów, niekiedy nawet do 20 kilometrów. Jednak Rosjanie zdecydowanie przodują w tej kategorii. Udaje im się uzyskać zasięg rzędu 30 kilometrów, potrafią także skuteczniej wykorzystywać nową broń.
Ukrainian drone manufacturer Alexey Babenko says that Ukrainian fiber optic FPVs are currently not as successful as Russian ones.
Longer range spools in particular are only 30% successful at 15km compared to 80% for Russian flights up to 20km.
1/ pic.twitter.com/yKRrgUd6AF— Roy (@GrandpaRoy2) April 30, 2025
Wraca więc regularnie podnoszona przez „Jasa” kwestia opracowywania metodą prób i błędów odpowiednich standardowych procedur operacyjnych i taktyki użycia. Oczywiście obie strony zaopatrują się w światłowody w Chinach, nawet jeśli robią to przez pośredników. Kolejna kwestia to szybkość, z jaką producenci reagują na uwagi zgłaszane przez wojsko. Ukraina ma już sprawnie działającą, kierowaną przez państwo sieć produkcji i rozwoju dronów FPV sterowanych radiowo. Czas opracowywania i wprowadzania udoskonaleń jest liczony w tygodniach. W przypadku systemów skierowanych przewodowo wszystko jest bardziej chaotyczne. Tutaj Rosjanie są zdecydowanie na prowadzeniu. Tymczasem pola bitew pokrywają się zużytymi światłowodami.
Ukrainian soldiers walk along a field covered in fiber-optic cable from FPV drones somewhere near the frontline. pic.twitter.com/TZpGWaj5eY
— Status-6 (Military & Conflict News) (BlueSky too) (@Archer83Able) May 27, 2025
Rosnąca popularność sterowanych przewodowo dronów FPV ma też swoje zaskakujące skutki dla przyrody. Nie chodzi tutaj tylko o zanieczyszczanie środowiska. W rejonach walki ptaki zaczęły używać światłowodów do budowy gniazd.
Bird used optical fiber from FPV-drones to make a nest
byu/BananaBrumik inukraine
Co z tego wszystkiego wynika dla sztuki wojennej i rozwoju samych systemów bezzałogowych? Jesteśmy w okresie przejściowym. Ciągle nie wiemy, jak daleko idące zmiany na polu walki wprowadzą drony. Ostatni porównywalny okres zmian i niepewności co do ich kierunku to druga połowa XIX wieku, gdy społeczeństwa i siły zbrojne zostały zalane falą nowych technologii. Jak zwraca uwagę Mick Ryan, australijski generał w stanie spoczynku, w takich sytuacjach kluczowe jest, jak dużą swobodę działania zostawia podwładnym kierownictwo polityczne i wojskowe. Do tej pory to ukraińskie siły zbrojne wykazywały się większą kulturą innowacji. Niemniej rosyjskie wojska lądowe zaczynają doganiać, a niekiedy nawet przeganiać wroga. Natomiast operacja „Pajęczyna” pokazała, że rosyjskie lotnictwo mimo licznych ataków ukraińskich bezzałogowców na swoje bazy uczy się bardzo powoli.