Można zasadniczo wyróżnić dwa rodzaje książek historycznych. Pierwsza grupa to pozycje tworzone z myślą o szeregowym Czytelniku. Są więc napisane językiem stosunkowo lekkim, okraszone anegdotą i dygresją, na czym jednak nie cierpi (zazwyczaj) wartość merytoryczna; symbolem tego typu pisarstwa historycznego w naszym kraju jest Norman Davies, a i ogólnie historycy anglosascy hołdują temu właśnie podejściu. Druga grupa to książki naukowe sensu stricto, tworzone przez naukowców dla pasjonatów oraz innych naukowców, przez co są zdecydowanie mniej przystępne dla pierwszego lepszego klienta EMPiK-u; w tej tradycji funkcjonuje większość polskich książek historycznych. Oczywiście zdarzają się też hybrydy, na granicy tych grup działa, w moim przynajmniej odczuciu, na przykład Richard J. Overy.
Książka, o której opowiem Wam tym razem, ponad wszelką wątpliwość należy do kategorii drugiej. Potraktujcie to, drodzy Czytelnicy, jako swego rodzaju ostrzeżenie. Jeśli poszukujecie po prostu książki historycznej do poczytania, Orlęta Warszawy zdecydowanie nie będą dobrym wyborem. Sięgnijcie wówczas raczej po Daviesa, Beevora, Massiego… Wybór jest spory i z miesiąca na miesiąc się zwiększa.
Książka Marka Gałęzowskiego z pewnością nie zostanie bestsellerem. Powodem jest nie tylko hermetyczny, naukowy styl, ale także egzotyczny – choć przecież dotyczący stolicy naszego kraju – temat. Tytułowe Orlęta są bowiem organizacją mało znaną, praktycznie anonimową. W zaczerpniętym z okładki skrócie: organizacja Orląt Związku Strzeleckiego utworzona została w 1933 roku na wzór Orląt Lwowskich. Jej zadaniem było kształtowanie wśród młodzieży postaw patriotycznych, gotowości do obrony Ojczyzny, pracy dla Państwa Polskiego. Ta swego rodzaju młodzieżówka nie zapisała się niczym szczególnie wybitnym ani w okresie dwudziestolecia międzywojennego, ani za okupacji hitlerowskiej, można by więc postawić pytanie, o czym tu w ogóle pisać?
Okazuje się, że jest o czym, gdyż historia Orląt, choć mało wyróżniająca się, była ciekawa, a w czasie powstania warszawskiego Orlęta walczyły na równi z resztą Armii Krajowej i na równi z nią ponosiły bolesne ofiary. Niejedno Orlę wykazało się wojennym bohaterstwem, niejedno oddało życie za Ojczyznę. W tym kontekście oczywiste też jest, że po zakończeniu wojny ich życie wcale nie było łatwe. Autor obszernie, ale bez trucia i zagłębiania się w dygresje, opisuje całą historię organizacji od założenia aż po, na dobrą sprawę, dzień dzisiejszy, gdy większości Orląt nie ma już wśród żywych, lecz pamięć o nich wciąż trwa.
Należy się jednak obawiać, że książka Gałęzowskiego wiele nie uczyni dla jej kultywowania ze względu na wspomniany już hermetyczny charakter. Niemniej jednak jest to pozycja, z którą warto się choćby pobieżnie zapoznać. Nawet przeglądając ją w księgarni, można zauważyć, że autor włożył w nią wiele pracy (choćby dlatego, że pracował przede wszystkim na źródłach, nie zaś na opracowaniach), a ponieważ znaczną część objętości stanowią noty biograficzne Orląt, ilość pracy w oczywisty sposób uległa dalszemu zwiększeniu.
Samo wydawnictwo przygotowało książkę co najmniej poprawnie. Ładna i estetyczna twarda okładka, dobrej jakości papier, czytelna czcionka – to wszystko działa zdecydowanie na korzyść Rytmu. Także korekta nie zaliczyła większych wpadek, do druku przedostało się dosłownie kilka literówek i językowych niezręczności (mówi się: „grupa z prezesem na czele”, nie zaś „grupa na czele z prezesem”). Zarówno w rękach Czytelnika, jak i na półce Orlęta prezentują się korzystnie, jest to z pewnością jedna z najładniejszych książek wśród tych, które w ostatnim czasie recenzowałem.
Muszę przyznać, że mam w związku z tą pozycją mieszane odczucia. Z jednej strony doceniam wielki wkład autora w jej stworzenie, z drugiej doceniam także jej wielką i unikalną wartość informacyjną, z trzeciej jednakże nie mogę nie podkreślić, jak bardzo egzotyczny temat opisuje. Orlęta Warszawy to książką wyłącznie dla tych, którzy już teraz wiedzą, że są tym zagadnieniem zainteresowani. Ci jednak z pewnością będą usatysfakcjonowani.