Całkiem niedawno w naszym serwisie mogliście przeczytać recenzję książki „Co u pana słychać” Krzysztofa Kąkolewskiego. Jest to jego najsłynniejsze, ale nie jedyne dzieło. Przypominając reportaże jednego z najwybitniejszych polskich reporterów, wydawnictwo Zysk i S-ka równocześnie wydało drugą książkę, w której znajdziemy wybór innych prac tego autora. Tytuł „Węzły wojny” dobrze oddaje to, co znajdziemy w środku – pozornie niezwiązane ze sobą historie wzajemnie się przenikające i plączące ludzkie losy, nawet wiele lat po zakończeniu konfliktu.

Wszystkie zamieszczone w książce materiały były już wcześniej publikowane, jednak nigdy w jednym tomie. Autor dokonał ich wyboru na podstawie tematyki wojennej. Książka składa się z dwóch części. Pierwszą stanowi osiemnaście niezwiązanych ze sobą – poza szeroko pojętą tematyką II wojny światowej – reportaży o niezwykłych osobach i niezwykłych wydarzeniach, o których nie przeczytamy w podręcznikach do historii, a nawet w bardziej szczegółowych opracowaniach. Są to spisane losy pojedynczych ludzi i ich losów. Przeczytamy o pracownikach muzeum w Brzezince, którzy wcześniej byli tam jako więźniowie, o miłości i zdradzie w oddziałach partyzanckich, o partyzancie, który w lasach ukrywał się jeszcze dwadzieścia lat po zakończeniu wojny i czekał na rozpoczęcie kolejnej, o Niemcach, którzy nie pogodzili się z porażką i pomimo że zostali w Polsce, szykowali się do odwetu czy też historię o Republice Pińczowskiej – wyzwolonym na pewien czas od III Rzeszy przez partyzantów obszarze okupowanej Polski.

Druga część składa się jedynie z pięciu, ale za to obszernych i wzajemnie połączonych reportaży. Dopiero tutaj widać tytułowe węzły wojny. Splatają się tam losy polskich zdrajców, którzy pracowali dla gestapo i niemieckiego wywiadu, a jednocześnie ratowali rodaków, agentów AK, którzy pracowali dla Niemców, aby szpiegować ich od wewnątrz, to także łącząca się z poprzednimi historia św. Maksymiliana Kolbe i więźnia, za którego oddał życia. Znajdziemy tam wszystko, co ludzkie, strach, miłość, zdradę i bohaterstwo. Nic nie jest takie, jakie się wydaje na początku. Intrygi są tak skomplikowane i wielostopniowe, że gdyby to nie było życie, autorowi należałyby się gromkie barwa za inwencję. Nie ma postaci całkowicie pozytywnych ani całkowicie złych – jedyne, co łączy wszystkich bohaterów, to wojna i związane z nią osobiste dramaty. Na końcu wreszcie jest „Reportaż o reportażu” czyli o tym, jak autor wpadał na kolejne nitki tej historii i łączył je ze sobą. A nie było to łatwe w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy reportaże te powstawały.

Jak wspomniałem na wstępie, podobnie jak „Co u pana słychać”, tak i ta książka ukazała się nakładem szanowanego wydawnictwa Zysk i S-ka. Widać, że obie wydano jednocześnie, pasują do siebie kolorystyką, rozmiarem, ogólnie mówiąc: formą. W przeciwieństwie do tamtej, tutaj nie znajdziemy ilustracji czy zdjęć, „tylko” ponad 400 stron tekstu na najwyższym poziomie. W przypadku takiego autora nie ma nawet co wspominać o jakichś błędach czy chochlikach. Wszystko jest, jak być powinno.

Nie będę nakłaniał Was, żebyście już teraz, zaraz popędzili do najbliższej księgarni po tę książkę. Zróbcie to za dwa miesiące, kiedy wakacje już się skończą. Jest to bowiem książka wybitna, tworzące ją reportaże zaliczają się do polskiej klasyki gatunku i jednocześnie pobudzająca do myślenia. Warto ją czytać w większym skupieniu niż jest to możliwe przy trzydziestostopniowych upałach czy wylegując się na leżaku w jednym z nadmorskich kurortów. Teraz sięgnijmy po lżejsze tytuły, ale o tym nie zapomnijmy i sięgnijmy po niego po powrocie z wakacji. Z pewnością na to zasługuje.