Jak to się stało, że posiadający więcej czołgów niż wszystkie pozostałe państwa świata razem wzięte Związek Radziecki w 1941 roku stanął na krawędzi upadku? Odpowiedzi na to pytanie szuka w swojej książce „Pogrom pancerny 1941” rosyjski historyk Władimir Bieszanow.

Czytelnicy powinni kojarzyć już tego autora. Napisał bowiem dwie książki, które były już recenzowane w naszym serwisie: „Czerwony Blitzkrieg” i „Poligon czerwonych generałów”. Opisywana książka w oryginale należy do tej samej serii opowiadającej o historii II wojny światowej na froncie wschodnim. Tym razem jednak nie ukazała się w serii z czerwona gwiazdą, ale nakładem wydawnictwa Bellona. Fakt ten mógłby wydawać się nieistotny, ale tak nie jest. Dlaczego? O tym później.

Książka podzielona jest na trzy zasadnicze części: opis sytuacji do wybuchu wojny, niemieckie zwycięstwa latem oraz niemieckie zwycięstwa jesienią. O ile same działania bojowe są dosyć dobrze znane i wielokrotnie opisywane, to wydarzenie, które miały miejsce przed 22 czerwca 1941 roku ciągle są przedmiotem kontrowersji. Głównie chodzi o kwestę tego, czy Niemcy uprzedzili atak Związku Radzieckiego na zachód zaledwie o kilka dni. Dotychczas głównym, a na pewno najbardziej znanym propagatorem tej tezy był Wiktor Suworow, który zawarł ją w kolejnych tomach „Lodołamacza”. Jego teoria zyskała tyle samo zwolenników, co przeciwników, jednak wydaje się, że obecnie ci pierwsi zyskują przewagę. Oczywiście z całą pewnością nie dowiemy się jak było na prawdę, dopóki rosyjskie archiwa pozostają zamknięte. Władimir Bieszanow przychyla się do stawianych przez Suworowa tez, choć w swojej książce koncentruje się na działaniach bojowych, a nie na potwierdzaniu tychże tez.

Dlatego najciekawsza jest część pierwsza, w której autor opisuje początki radziecko-niemieckiej współpracy wojskowej, która zawiązała się, gdy oba państwa czuły się pokrzywdzone przez Traktat Wersalski i w pierwszej połowie lat dwudziestych były izolowane na arenie międzynarodowej. Następnie poznamy wojskowe doktryny najważniejszych europejskich uczestników II wojny światowej, a także szczegółowo sytuację armii radzieckiej w ostatnich miesiącach przed wojną. Kolejne rozdziały to już typowy, szczegółowy opis działań bojowych od momentu wybuchu wojny do zatrzymania się niemieckiej ofensywy u bram Moskwy.

W swojej książce autor zdecydował się w głównej mierze oprzeć na wspomnieniach i relacjach naocznych uczestników tych wydarzeń. Wiemy jednak jak niewielką wartość mają wspomnienia radzieckich generałów i marszałków. Autor też to wie i doskonale wykorzystuje tę wiedzę, aby pokazać przyczyny letniej klęski. Bo było ich wiele. Nie tylko fakt, że ZSRR był nastawiony tylko i wyłącznie na atak, ale także z powodu tragicznie niskiego poziomu najwyższych dowódców. Oprócz tego wykorzystuje także wspomnienia dowódców niemieckich, szczególnie Ericha Mansteina i Heinza Guderiana, który w jednym miejscu z nieznanych przyczyn przemienił się w Hansa.

Muszę przyznać, że jest to jedna z najlepiej wydanych książek Bellony, jakie zdarzyło mi się czytać w ostatnim czasie. Jest to w dużej mierze zasługa bardzo dobrego tłumacza, który wykonał kawał dobrej roboty i mógłby służyć za wzór dla innych. Widać że Sławomir Kędzierski zna się na swojej pracy, nie tylko na tłumaczeniu, ale też na historii i na każdym kroku kontroluje autora. Rezultatem jest kilkanaście przypisów, w których prostuje wszelkie nieścisłości, poprawia autora, wyjaśnia różnice w polskiej i rosyjskiej terminologii, dyskutuje z autorem tam, gdzie w elementarny sposób nie zgadza się z jego wnioskami. Szczególnie jeśli mowa jest o Polsce, ponieważ autor – co dało się już zauważyć w jego poprzednich publikacjach – nie darzy naszego kraju szczególna sympatią i różne wydarzenia zdarza mu się interpretować na naszą niekorzyść. Niektórym tak duży udział tłumacza może przeszkadzać, dla mnie jednak jest to duży plus tej książki i mogę i Czytelnikom tylko życzyć, żeby wszyscy tłumacze pozycji o tematyce militarnej tak znali się na swojej pracy, bo obecnie jeszcze ciągle różnie z tym bywa. Te przypisy od tłumacza są właśnie tym co odróżnia – na plus – wydanie Bellony od serii z czerwoną gwiazdą. Tam tłumaczenie również jest bardzo dobre, ale czytelnik skazany jest na samodzielne wyłapywanie wszelkich nieścisłości.

Również pod innymi względami książka jest wydana bardzo dobrze. Korekta spisała się co najmniej przyzwoicie, a treść została uzupełniona dwoma wkładkami ze zdjęciami i rysunkami czołgów.

Książka jest jak najbardziej godna polecenia. Nawet dla tych, którzy nie uznają teorii Suworowa. Bieszanow niby pisze o tym samym, ale nie tak samo, choć język również ma bardzo cięty. Pozytywnym aspektem jest fakt, że po stronie rosyjskiej następuje odkłamywanie historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, która jest narodową świętością i do niedawna nie można było o niej i jej uczestnikach pisać inaczej niż dobrze. Już choćby z tego względu warto po nią sięgnąć. Nie mówiąc o tym, że dowiemy się z niej gdzie się podziało 28 tysięcy radzieckich czołgów, jakie miał ten kraj w czerwcu 1941 roku i jak to możliwe, że kraj, który traci w kilku pierwszych miesiącach wojny miliony żołnierzy, jej nie przegrywa.