Lata czterdzieste XX wieku zmieniły na terenach Polski wszystko. II wojna światowa, przemiany społeczne, polityczne i obyczajowe dotknęły nasz kraj. W latach tych społeczeństwo przeżyło wiele – utratę niepodległości, horror okupacji, wojnę domową, zmiany terytorialne i społeczne. Nic dziwnego, że tworzono legendy o tych latach, które miały posłużyć za mity założycielskie dla różnych populistycznych ideologów. Jaka zaś była prawda? Na to pytanie stara się odpowiedzieć swoją „Wielką trwogą” Marcin Zaremba.

Autor przede wszystkim zwraca uwagę Czytelnika na jeden fakt – straty, jakie poniosło społeczeństwo polskie, nie ograniczyły się do strat materialnych czy liczby zabitych. Wojna dotknęła również psychikę człowieka. Pozostający przez pięć lat pod okupacją ludzie stali się świadkami największego bestialstwa w dziejach nowożytnych. W czasie tych pięciu okrutnych lat nic nie było bezpieczne. Dobra materialne mogły zostać zagrabione, dowolny człowiek – pozbawiony wolności, zrównany w hierarchii społecznej ze zwierzęciem gospodarczym, mógł też zostać pobity, sponiewierany i zabity. Psychika ludzi prostych, którzy oglądali cały pięcioletni spektakl nienawiści, została więc spaczona, a cały ich wysiłek ukierunkowany był tylko na przeżycie, na to, by nie zejść na niziny nowej hierarchii, aby zawsze był ktoś, kto jest w gorszej sytuacji. Nic więc dziwnego, że w tak nienormalnych latach prawdziwe kariery robili ludzie bez skrupułów, dla nich była to jedyna okazja do wzbogacenia się, awansu społecznego czy choćby nieco wygodniejszego życia. Swoje robiła pauperyzacja społeczeństwa i powszechny dostęp do najpewniejszej waluty takich czasów – alkoholu. Jeśli uzmysłowimy sobie również, że na celowniku okupanta znalazła się przede wszystkim elita społeczeństwa i ona przede wszystkim ginęła, uświadomimy sobie, jakie społeczeństwo analizował Marcin Zaremba.

Kiedy więc uświadomimy sobie warunki pierwszych pookupacyjnych miesięcy – terror bezkarnych de facto żołnierzy Armii Czerwonej, wojnę domową jaka ogarnęła wyzwalany Kraj, zniszczenia wojenne, które pociągnęły za sobą bezrobocie i niezaspokojone potrzeby, powszechność dostępu do broni i głęboką społeczną frustrację – uświadomimy sobie także, iż społeczeństwo polskie nie mogło rekrutować się w tym czasie z ludzi kryształowo czystych. Zrozumiemy tę bolesną prawdę, że dla naszych dziadków pierwszy dzień pokoju nie przekreślił okropieństw wojny, że nadal mieli się czego bać. Bali się więc nie tylko o życie, ale i o to, gdzie będą mieszkać, czy będą mieli co jeść, w co się ubrać, czy w nocy nie przyjdą chłopcy z lasu lub nie zapuka pijany milicjant albo czerwonoarmista. Ich frustracja więc znajdowała ujście na tych, którzy nie potrafili lub nie mogli się bronić – na Niemcach, których uważano za odpowiedzialnych za zbrodnie reżimu hitlerowskiego, na Żydach z powodu pogłosek o mordach rytualnych, na Ukraińcach, bo też byli tymi innymi, wreszcie na własnych sąsiadach, bo tamtym powodziło się lepiej.

W czasie lektury chciałoby się wierzyć, iż to, co pisał Zaremba, jest luźną konfabulacją na temat powojennych lat. Niestety, bogata bibliografia nie pozostawia złudzeń. O ile bowiem wspomnienia świadków czy znajdujące się w archiwach państwowych przejęte przez cenzurę listy mogły wyolbrzymiać niektóre zjawiska czy fałszywie oceniać motywacje popełnienia niektórych czynów, nie sposób posądzać o to poważnych opracowań historycznych czy zachowanych w archiwach meldunków milicji i funkcjonariuszy UB, którzy przecież sami siebie nie oszukiwali. Również ówczesna prasa nie publikowała jedynie artykułów, które tylko miały kłamać. Nawiasem mówiąc trudno przypuszczać, by tak wiele niezależnych od siebie świadków mijało się z prawdą.

Wielką zaletą książki jest jej logiczna konstrukcja. Zaremba wprowadza nas najpierw w psychologiczny aspekt strachu, by nakreślając przedwojenne jeszcze lęki przed systemem komunistycznym i wojenną traumę narodu, przejść do tego, co najbardziej doskwierało mieszkańcom powojennej Polski – w pierwszym okresie maruderów Armii Czerwonej, w kolejnych demobilizowanych żołnierzy polskiej armii, zwykłych bandytów, biedy, by wreszcie zakończyć książkę tym, co stanowi przedmiot wstydu kolejnych pokoleń – przemocą etniczną.

Książka Marcina Zaremby jest więc kluczem do zrozumienia historii Polski lat 1944–1947, podejmowanych wówczas działań społecznych i politycznych, również do zrozumienia współczesnych Polaków odrzucających te nieco ciemniejsze karty naszej historii. Nie bójmy się lektury tej książki – świadomość prawdy historycznej jest bowiem oczyszczająca.