Gdyby ktoś przed lekturą „Historii antykoncepcji” pióra Any Martos pomyślał, że będzie to przeniesienie się w czasie tylko do połowy lat czterdziestych XX wieku, gdy rozpoczęto prace nad powstaniem antykoncepcji hormonalnej lub unowocześnieniem produkcji prezerwatyw, byłby w ogromnym błędzie. Zdecydowana większość ludzi uprawia seks dla przyjemności, a nie dla prokreacji, stąd też potrzeba stosowania skutecznych metod zapobiegających ciąży. Nie można również zapominać, że stosowanie prezerwatyw ma także na celu zapobieganie przenoszeniu chorób wenerycznych, co było, i znowu się staje, problemem ludzi. Ana Martos przenosi nas do starożytności, bo nawet wtedy szukano metod zapobiegania niechcianym ciążom.

Pomysłowość starożytnych Egipcjanek czy Rzymianek wywołuje niedowierzanie i zdziwienie współczesnych ludzi. Już wtedy używano prymitywnych wkładek dopochwowych z mieszaniny ziół, korzeni, tkanin czy odchodów krokodyla (sic!), które nota bene mają odczyn kwaśny, co negatywnie wpływa na plemniki. Starożytne kobiety stosowały oprócz tego irygację pochwy i tampony nasączone na przykład octem. Arabki używały – kolejne zdziwienie – kamieni, gdyż zauważono, że wielbłądzice, które miały kamienie wewnątrz narządów rozrodczych, nie miały potomstwa. W tym miejscu warto wspomnieć o onanizmie, czyli stosunku przerywanym, jako pseudometodzie antykoncepcyjnej znanej już od czasów biblijnych. Nie wiedzieć czemu, na przestrzeni wieków onanizm utożsamiono z masturbacją (vide błędny odnośnik do hasła „masturbacja” w Wikipedii), a przecież w starym testamencie napisano: „Onan: (…) tracił z siebie nasienie na ziemię, aby nie wzbudził potomstwa bratu swemu” (Rdz 38,9).

O ile doświadczenia starożytnych z antykoncepcją mogą i powinny budzić śmiech, o tyle te z czasów średniowiecznych powinny budzić zgrozę – że wspomnę tylko o połykaniu os jako rzekomo skutecznej metodzie. Od XVIII wieku ponownie zaczęto używać prezerwatyw (znanych już od XIV wieku p.n.e.) wyrabianych z jelit zwierzęcych, ale bardziej w roli środka zapobiegającego chorobom wenerycznym jak kiła (syfilis) czy rzeżączka niż środka antykoncepcyjnego. Dopiero na początku XX wieku wymyślono technologiczny sposób wytwarzania prezerwatyw, takich, jakie znamy do dziś. To tylko wycinek, fragment pewnej historii, którą możemy przeczytać dzięki wydawnictwu Bellona.

Książka pani Martos opisuje na ponad 230 stronach panoramę metod i środków antykoncepcyjnych i zapobiegających chorobom wenerycznym. Jest swego rodzaju leksykonem po tajemnicach alkowy od starożytnych po dzień dzisiejszy. Oprócz tego Autorka zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt, mianowicie ingerencję w intymne sprawy ludzi przez władców, filozofów i kościoły na przestrzeni wieków. Jest to napisana zgrabnym językiem pozycja, mająca na celu ukazanie Czytelnikowi, że o antykoncepcji myślały już nasze prapraprababcie i praprapradziadkowie. Wewnątrz książki znajduje się cała gama średniej jakości zdjęć, lecz przecież nie o zdjęcia tu chodzi, ale o treść. Za podjęty temat ujęty w lekki sposób należą się autorce wyrazy uznania, a nam nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po ciekawą lekturę na poważny temat.