W rozgorzałym na Półwyspie Iberyjskim bratobójczym konflikcie Józef Stalin dostrzegł szansę nie tyle na rozszerzenie władzy proletariatu, co na przejęcie kontroli nad ośrodkami decyzyjnymi strony republikańskiej oraz wzmocnienie wpływów radzieckich tajnych służb w tym strategicznym regionie Europy. Realizacji tego celu miała posłużyć rzesza tak zwanych doradców wojskowych, którzy oprócz walki z frankistowską reakcją mieli zapewnić należytą ochronę żywotnych interesów Kremla. Wśród tej „ochotniczej” gromady znalazł się z sowiecki oficer polskiego pochodzenia – Karol Świerczewski.

Stalin przychylnie choć ostrożnie skłaniał się do inicjatywy Francuskiej Partii Komunistycznej dotyczącej sformowania internacjonalistycznych oddziałów ochotniczych mających na celu zbrojne wsparcie obrony zagrożonej faszyzmem Republiki Hiszpanii. Postanowił więc z początkiem października 1936 roku wysłać Karola Świerczewskiego z misją do paryskiej centrali prowadzącej rekrutację do wspomnianych formacji zwanych Brygadami Międzynarodowymi. Świerczewski, od lat sprawdzony współpracownik GRU/NKWD ma przejąć kontrolę nad wojskowym aspektem międzynarodowego „pospolitego ruszenia” lewicy.

Na antyfaszystowskiej krucjacie

Już na miejscu, kieruje „biurem technicznym” (de facto wojskowym) przy pomocy między innymi Josipa Broza Tity oraz Palmira Togliattiego. Na hiszpańską ziemię trafia na krótko przed 20 grudnia 1936 roku, gdy obejmuje dowództwo nad świeżo sformowaną, złożoną z francusko-belgijskich sympatyków lewicy, XIV Brygadą Międzynarodową im. Marsylianki. Jednostka ta, stając się czołową formacją sił republikańskich, operuje na Froncie Południowym, bijąc się z frankistami pod Montoro, Loperą oraz Peruną (walki w okolicach Kordoby), gdzie ma miejsce głośny w ochotniczych szeregach incydent, będący pogłowiem klęski na odcinku kordobskim. Otóż polityczny zwierzchnik Brygad, André Marty, oskarżył jednego z najbliższych współpracowników Świerczewskiego o celowe sprzyjanie frankistom. Mimo ostrego sprzeciwu, nieszczęśnik bez jakichkolwiek świadectw zdrady i sądu został w trybie natychmiastowym rozstrzelany. Zaistniała sytuacja była żywo komentowana w bazie szkoleniowej sił międzynarodowych w Albacete. Po tym zajściu, wskutek otwartego konfliktu, „Walter” zostaje w lutym 1937 roku przesunięty na stanowisko dowódcy Dywizji „A” (V i XIX Brygada) na Froncie Madryckim, gdzie bierze udział w bitwie pod Jaramą. Od maja 1937 roku kieruje 35. Dywizją Międzynarodową w V Korpusie hiszpańskiej Armii Ludowej. Poczynaniami dywizji kieruje na przestrzeni od maja 1937 do lutego 1938 roku w bitwie pod Balsain i w operacjach: braneckiej, saragoskiej, teruelskiej. W ostatnich miesiącach pobytu w Hiszpanii (marzec – maj 1938) odznacza się w działaniach zabezpieczających odwrót na frontach:aragońskim i katalońskim.

Narodziny Waltera

W Hiszpanii Karol Świerczewski działa pod pseudonimem „Walter”, co odnosi się do nazwy jego ulubionego pistoletu osobistego (Walther PP lub mod. 4), którym osobiście dokonuje egzekucji jeńców, dezerterów i innych „wrogów ludu”.

Jak na radzieckiego doradcę przystało, w zgodzie z duchem nabierającej rozmachu stalinowskiej Wielkiej Czystki, unieszkodliwia rzeczywistych, potencjalnych i urojonych wrogów, nie tyle sprawy republikańskiej, a interesów ZSRR. Swoją protekcją obejmuje tajne bazy i więzienia GRU/NKWD, w których likwidowano elementy zagrażające bezpieczeństwu ZSRR. Dba, aby nie stały się obiektem zainteresowania republikańskich władz. W opinii historyków Świerczewski ponosi dodatkowo współodpowiedzialność za śmierć 17 tysięcy duchownych, zakonnic oraz dzieci z sierocińców.
Na hiszpańskiej ziemi ostatecznie ukształtował się styl dowodzenia generała „Waltera”, delikatnie określany „mało fachowym”. Świerczewski w czasie walk nazbyt często posiłkuje się mocnym alkoholem, a co gorsza, staje się wówczas despotą, całkowicie odrzuca rady podległych oficerów, a nawet ignoruje rozkazy dowództwa wyższego szczebla.

Pistolet Walther PP

Pistolet Walther PP

Również legendarny mit „człowieka, który kulom się nie kłaniał” genezę wywodzi z hiszpańskiego epizodu, gdyż nasz „bohater” nierzadko w stanie upojenia alkoholowego opuszczał bezpieczną kwaterę (okop, schron, budynek), narażając się na śmierć. Ta skłonność pozostanie wizytówką jego dowodzenia. Czasami na rytualną wycieczkę/inspekcję wybierał się jedynie w bieliźnie, w asyście ukochanych pistoletów Walther wersji PP oraz mod. 4.

Od Waltera uwag kilka

Jak już wspomniałem, jeszcze na długo przed kampanią hiszpańską Świerczewski wiąże się z radzieckim wywiadem wojskowym (GRU), którego interesy nadzoruje również w Hiszpanii. Przez cały czas sporządza dla Moskwy tajne raporty, w których opisuje sytuację na froncie, choć główny nacisk kładzie na charakterystykę sił republikańskich i międzynarodowych im sprzyjających. Skarży się w nich na wzajemne relacje (a właściwie ich brak) między Hiszpanami a członkami brygad oraz demoralizujące stosunki panujące wewnątrz tych formacji, tworzących barwny układ narodowościowy.

Oto wybrane przeze mnie komentarze, które obrazują sytuację w szeregach Frontu Ludowego i jego zagranicznych sprzymierzeńców:
„My, członkowie Brygad, żyjemy swoim własnym, odizolowanym życiem. Oprócz nieczęstych wizyt oficjalnych, nieczęsto przyjmujemy u siebie Hiszpanów.”

„W Brygadach panuje uparte odrzucanie faktu, że jesteśmy na ziemi hiszpańskiej, że podlegamy armii hiszpańskiej, że jedynym przełożonym jest tu hiszpański lud, a dla nas, komunistów – hiszpańska Partia Komunistyczna.”

„Mimo, że 60-70% miejscowych w oddziałach międzynarodowych, to cudzoziemcy mają w nich nadal całą, absolutną władzę. Wszystkie kluczowe i polityczne stanowiska są zajęte niezmiennie”

„Nad Jaramą XII Brygada głęboko się oburzyła na impertynencję dowódców hiszpańskich, którzy ośmielili się nieśmiało zauważyć, że wskazane byłoby, ażeby Brygada podzieliła się bogactwem swojego wyposażenia z Hiszpanami, którym brakowało sprzętu”.

Lektura powyższych opinii, może być kluczem do rozwiązania zagadki klęski republikanów w wojnie domowej.

W swych relacjach Świerczewski bardzo często podkreśla własne wysiłki mające na celu zintegrowanie różnych narodowości wewnątrz samych brygad, jak i w stosunkach ze stroną miejscową. W jednym ze sprawozdań chełpi się: „Uważam za wielkie osiągnięcie to, że nasza dywizja była pierwszą, która zaczęła obsługiwać rannych Hiszpanów na równi z członkami Brygad.” Mimo usilnych prób, działania „Waltera” skazane były na niepowodzenia. Mimo wzniosłych haseł, ludzka małość zwyciężyła w szeregach republikanów.

Trzeba zwrócić uwagę, że Świerczewski pisząc, starał się (jak na stalinowskie standardy) być krytyczny wobec patologicznych zdarzeń, których był bezpośrednim lub pośrednim świadkiem. Potępiał nadużycia członków Brygad (w tym radzieckich doradców) oraz konflikty z miejscową ludnością. Działania tych, co „wybawiali Hiszpanię ze szponów faszyzmu”, określał mianem „sadystyczno-faryzejskich” prześladowań.

W raportach całkiem sporo uwagi poświęca Polakom. Jednym ciekawszych poglądów jest opinia na temat polskich ochotników, „dąbrowszczaków”, walczących w imię Republiki: „dzielni rewolucjoniści, ale niezdyscyplinowani jako żołnierze”. Natomiast mając na względzie podjętą z niezadowalającym efektem indoktrynację, pisał: „Polacy nie rozumieją do końca, że każde z ich zwycięstw jest bezpośrednim uderzeniem w bandę Piłsudskiego, który zmienił ich kraj w więzienie dla ludu. Nie rozumieją, że likwidacja Franco jest najbardziej praktycznym sposobem, aby osiągnąć prawdziwe wyzwolenie ich kraju”.

Z jednej strony obwinia element polski o celowy sabotaż (sprawa „polskiej defensywy”, czyhającej na sprzyjający moment, by zatruć czekoladę (sic!) republikańskim lotnikom), z drugiej zaś obawia się o ich dalsze losy, gdyż na wskutek likwidacji Komunistycznej Partii Polski zaszła obawa, że mogą znaleźć się pod wpływem »wrogiej organizacji«” – zapewne trockistowskiej.

Prawdopodobnie właśnie tym szczegółowym raportom Świerczewski zawdzięcza ocalenie życia i dalszą karierę po powrocie do Związku Radzieckiego.

Pierwowzór generała Goltza

W okresie walk na hiszpańskiej ziemi „Walter” zetknął się z amerykańskim dziennikarzem, ochotniczo walczącym po stronie republiki – Ernestem Hemingwayem. Obaj nie wylewający za kołnierz panowie bardzo przypadli sobie do gustu. W ekstremalnie trudnych, wojennych warunkach narodziła się przyjaźń, która stała się jednym z wielu czynników determinujących powstanie powieści „Komu bije dzwon” – uznawanej za najlepszą powieść amerykańskiego noblisty. Książka wydana w roku 1940 roku, po powrocie autora do rodzinnego Key West na Florydzie, stanowi doskonałe studium umysłu człowieka zagubionego w otaczającej go wojnie. Na podstawie rozmów i obserwacji Świerczewskiego pisarz wykreował wizerunek jednego z bohaterów – generała Goltza, postać tragiczną, która mimo braku nadziei na sukces podejmuje wyzwanie, gdyż „należy dobrze walczyć, nawet w przegranej sprawie.”

Epilog

W czerwcu 1938 roku na polecenie zwierzchników wraca do ZSRR, gdzie szaleje wielki terror. Po powrocie znajduje się w dyspozycji Głównego Zarządu Kadr Ludowego Komisariatu Obrony. Co zadziwiające, w przeciwieństwie do innych weteranów kampanii hiszpańskiej (np. Mosze Salomonowicz „Emilio Klebér” Stern) nie zostaje poddany żadnym represjom. Za zasługi walkach z faszyzmem uzyskuje powtórnie Order Czerwonego Sztandaru oraz Order Lenina. Ze względu na brak przydziału zostaje asystentem kandydata nauk wojskowych, a wolny czas poświęca pracy pisarskiej, efektem czego jest rozprawa „Działanie 35. Dywizji w saragoskiej operacji zaczepnej republikanów. Sierpień – wrzesień 1937” za którą otrzymuje nagrodę stalinowską, a jej obrona pozwala uzyskać naukowy stopień „kandydata nauk wojskowych” (odpowiednik polskiego stopnia doktora nauk). Na krótko, ze względu na brata Maksyma, na fali prześladowań oficerów zostaje uwięziony, lecz w 1940 roku, awansowany do stopnia generała majora, jest już starszym wykładowcą katedry służby sztabów na elitarnej Moskiewskiej Akademii Wojskowej im. Frunzego.

Epizod hiszpański znacząco odbił się na karierze „Waltera”. Ominęła go krwawa fala prześladowań weteranów hiszpańskiej wojny domowej. W kształtowaniu mitu generała okres hiszpański był najchętniej podejmowanym tematem w iście hagiograficznej prozie i poezji propagandy PRL, widzącej w nim element romantycznej wizji walki „o wolność Waszą i Naszą”.

Sława generała „Waltera” z okresu hiszpańskiej wojny domowej nieoczekiwania rozbłysła w 1946 roku, gdy podczas podróży do Stanów Zjednoczonych amerykańscy weterani Brygady im. Abrahama Lincolna zgotowali „legendarnemu” dowódcy wspaniałe przyjęcie.

W czołobitny sposób przemawiał na pogrzebie generała jego podkomendny z kampanii hiszpańskiej Eugeniusz Szyr, mówiąc w ostatnich słowa pożegnania: „Przejdziesz do historii po Tadeuszu Kościuszce, po generale Jarosławie Dąbrowskim”.

Bibliografia:

1. Moa Pio „Mity wojny domowej. Hiszpania 1936 – 1939”, Fronda, Warszawa 2007
2. Chodakiewicz Marek Jan, „O krok od sowieckiej Hiszpanii?” Punkt widzenia- blog, 24.01.2008, dn. 10.02.2009 http://chodakiewicz.salon24.pl/57913.html
3. Instytut Pamięci Narodowej, Karol „Świerczewski „Walter” (1897–1947)” dn. 10.02.2009 http://www.ipn.gov.pl/portal.php?serwis=pl&dzial=398&id=4918&search=81880
4. Kochanowski Jerzy „O micie, który się faktom nie kłaniał”, „Polityka” „Polityka” – nr 13 (2343) z dnia 30-03-2002; s. 80 Historia,
5. http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3342754, dn. 10.02.2009