Dziś o godzinie 4.20 rano Ukraińcy zaatakowali bazę rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. Była to prawdopodobnie największe w całej wojnie uderzenie przeprowadzone za pomocą systemów bezzałogowych. Teraz, dwanaście godzin później, możemy się przyjrzeć sprawie z perspektywy czasu i spróbować odpowiedzieć na niektóre pytania o to, co tak właściwie się tam stało. Niestety pytań wciąż jest więcej niż odpowiedzi.

Według komunikatu rosyjskiego ministerstwa obrony w ataku uczestniczyło dziewięć bezzałogowców powietrznych i siedem morskich. Wszystkie rzekomo zniszczono, chociaż trzy zdołały się przedostać w głąb portu i uszkodzić trałowiec Iwan Gołubiec projektu 266M Akwamarin-M. Uszkodzono także sieć zagrodową, która zabezpiecza wejście do Zatoki Południowej, pokazanej na poniższej mapie.

Źródła po stronie ukraińskiej informują o znaczniejszym sukcesie – uszkodzona miała zostać między innymi fregata Admirał Makarow projektu 11356R Buriewiestnik (na ilustracji tytułowej). Najbardziej optymistyczne wiadomości mówią wręcz o poważnym uszkodzeniu lub zatopieniu trzech lub czterech okrętów przystosowanych do odpalania pocisków manewrujących Kalibr, a oprócz Iwana Gołubca poważnie uszkodzono rzekomo także okręt transportowy.



Czytelnicy uważnie śledzący przebieg wojny z pewnością kojarzą, że nie po raz pierwszy spotykamy się z informacjami o tym, że Makarow miał dostać łupnia. Już w trzecim miesiącu wojny pojawiły się doniesienia o możliwym trafieniu fregaty pociskiem przeciwokrętowym Neptun.

Wówczas okazało się, że mamy do czynienia jedynie z pobożnymi życzeniami. Zobaczymy, jak będzie tym razem. Trzeba jednak pamiętać, że po zatopieniu krążownika Moskwa najprawdopodobniej to właśnie Makarow został podniesiony do rangi okrętu flagowego Floty Czarnomorskiej. Jego utrata, czy nawet uszkodzenie eliminujące na pewien czas ze służby, stanowiłoby gargantuiczną kompromitację rosyjskiej marynarki wojennej. Samo przedarcie się ukraińskich środków rażenia w głąb bazy to zresztą kompromitacja wysokiej próby.

Wstępnie uszkodzenie Makarowa można potwierdzić dzięki informacjom pojawiającym się na kanałach Telegramu używanych przez neonazistów z Grupy Wagnera.

Operacja przyniosła nam szereg fascynujących nagrań, z których możemy wydedukować sporo – choć nie wszystko – na temat jej przebiegu i skutków. Przede wszystkim pierwsza część poniższego nagrania zdaje się potwierdzać, iż faktycznie uszkodzono Admirała Makarowa lub inną jednostkę tego samego projektu. W następnej migawce pojawia się trałowiec projektu 266M.



Na poniższym filmie widać zaś (od 55. sekundy), jak rosyjski śmigłowiec Mi-8/Mi-17 próbuje zniszczyć drona ostrzałem z broni maszynowej. Pod koniec widać także ostrzał artyleryjski.

Te filmiki pozwalają nam jednoznacznie określić, jakie drony morskie zostały użyte w tej operacji. Mamy do czynienia z łodziami bezzałogowymi tego samego typu, który poznaliśmy dzięki zdjęciom wykonanym w ubiegłym miesiącu. Wówczas pojazd tego typu znaleziono wyrzucony na brzeg właśnie koło Sewastopola. Jego pochodzenie jest nieznane – oczywiście należy do Ukraińców, ale czy jest to rodzima konstrukcja ukraińska (wykorzystująca jedynie zachodnie podzespoły) czy też dostarczona przez sojuszników, nie wiadomo.

Warto podkreślić, że Rosjanie podobno dokładnie przebadali zdobycz przed zniszczeniem. Czyżby nie wzięli pod uwagę, że trzeba się zabezpieczyć przed atakiem za pomocą takich dronów?Z drugiej strony jest to konstrukcja, przed którą trudno się bronić – prawdopodobnie rozwija dużą szybkość i niemal na pewno jest trudna do wykrycia, zwłaszcza przez stacje radiolokacyjne, czy do wyłapania gołym okiem. Nie wiadomo, jak z sygnaturą termiczną, ale ponieważ główne źródło ciepła, czyli silnik, jest z tyłu, z perspektywy celu może być niewidoczny.

Oprócz tego zauważono też pożary na lądzie, zapewne tam, gdzie atakowały bezzałogowce latające. Ukraińskie media twierdzą, że zniszczono skład paliw, tyle że do połowy pusty, stąd tak mało efektowny rezultat. 20–30 Rosjan miało zginąć albo odnieść rany.

W kolejnych godzinach pojawiły się nagrania świadczące o tym, że Rosjanie wzmogli czujność i nawet udało im się zniszczyć… coś. Mógł to być niewielki dron przysłany przez Ukraińców, aby rozpoznać skutki ataku.



Moskwa oczywiście natychmiast wymyśliła sposób, żeby obrócić bezdyskusyjną wtopę na swoją korzyść. Oświadczono, że zaatakowane okręty ochraniały (przed swoimi rodakami – wypadałoby dodać) tak zwany korytarz zbożowy, którym Ukraina może, pomimo wojny, eksportować płody rolne drogą morską przez port w Odessie. A stąd krótka droga do ogłoszenia, że Rosja przestanie respektować porozumienie o korytarzu zbożowym – tajemnicą poliszynela było, że od dawna szuka pretekstu, aby zerwać pilotowany przez ONZ układ. I tak też się stało.

O udział w przygotowaniu w przygotowaniu operacji – którą Kreml, rzecz jasna, nazywa „zamachem terrorystycznym” – oskarżono specjalistów brytyjskiej Royal Navy szkolących ukraińskich żołnierzy. Ci sami Brytyjczycy uczestniczyli jakoby w sabotażu rurociągów Nord Stream.

Aktualizacja (1.45): Kilka luźnych spostrzeżeń. Przede wszystkim zwróćmy uwagę na to, że według rosyjskich władz i mediów społecznościowych atak na bazę w Sewastopolu miał być koordynowany przez (lub z pomocą) amerykańskiego RQ-4 Globak Hawka, który krążył wówczas na południe od Krymu. Możliwe… tyle że RQ-4 o stałych znakach wywoławczych FORTE10 i FORTE11 pojawiają się w tej strefie regularnie; poniżej trasa z 20 kwietnia. Atak, owszem, mógł być zasygnalizowany Amerykanom tak, aby wysłali UAV-a do strefy dozorowania we właściwym momencie, ale jakikolwiek aktywny udział Global Hawka w operacji należy uznać za mało prawdopodobny.

A drugą kwestią, nad którą chcemy się pochylić, jest sposób sterowania łodziami bezzałogowymi. Wyraźnie widać, że nie poruszają się po zaprogramowanej trasie, ale są sterowane w czasie rzeczywistym. Tworzy to oczywisty problem: gdzie znajdowali się operatorzy? Najbliższy skrawek lądu kontrolowany przez Ukraińców znajduje się 250 kilometrów w linii prostej od Sewastopola.

Tyler Rogoway z The War Zone sugeruje jako jedną z możliwych technik sterowania autonomiczne dotarcie w rejon celu, gdzie kontrolę nad bezzałogowcem przejmowałby operator znajdujący się w pobliżu. Plusem takiej metody byłaby prostota, zwłaszcza jeśli operator zajmował miejsce, z którego widział swój pojazd i nie musiał polegać tylko na obrazie z kamery, ale z drugiej strony mamy problem w postaci przerzutu operatora, zapewnienia mu bezpieczeństwa i późniejszej ewakuacji.

Niezależnie od tego Ukraina po raz kolejny przypomniała Moskalom, że jest w stanie atakować cele położone daleko w głębi terytorium kontrolowanego przez nieprzyjaciela. Niezależnie od tego, czy Ukraińcy zdołali spenetrować obronę Sewastopola (w tym uniknąć słynnych delfinów) czy też żadnej sensownej obrony tam po prostu nie było, Flota Czarnomorska została ośmieszona po raz kolejny. Nie zmienią tego żadne wymysły o pomocy udzielonej przez Amerykanów. A jeśli pozycję Rosji na arenie międzynarodowej da się podkopać jeszcze bardziej, tupnięcie nogą i zablokowanie eksportu zboża przyniesie taki właśnie skutek.

Wreszcie na koniec odnotujmy, że przed północą czasu polskiego wokół Sewastopola i przylądka Fiolent znowu rozlegały się eksplozje. Prawdopodobnie działała rosyjska obrona przeciwlotnicza.

Zobacz też: Operacja Cerberus. Scharnhorst, Gneisenau i Prinz Eugen na kanale La Manche

Ad Meskens, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International