Może wydać się to zaskakujące, ale coraz więcej sił zbrojnych na świecie zaczyna testować elektryczne rowery i motorowery. Pojazdy te zdobywają od przeszło dekady rosnąca popularność na rynku cywilnym. Na stworzony przez start-upy segment rynku wkroczyły już nawet takie marki jak Harley-Davidson, Kawasaki, a także Ducati. Dość szybko pojawiły się ciężkie, terenowe modele i to one zwróciły uwagę wojskowych.
W grudniu ubiegłego roku brytyjska 16. Brygada Powietrzno-Szturmowa testowała elektryczne motorowery Sur Ron Firefly. Ćwiczenia objęły między innymi desanty powietrzne z udziałem jednośladów. Firefly zwrócił uwagę spadochroniarzy niewielką masą, wynoszącą 47 kilogramów, i relatywnie dobrymi osiągami. Silnik o mocy sześciu kilowatów pozwala rozpędzić się nawet do 72 kilometrów na godzinę.
Pomysł wykorzystania elektrycznych motorowerów narodził się w głowie kapitana Dana Laudera, zapalonego motocyklisty. W rozmowie z serwisem Motorcycle News tłumaczył swój pomysł. Dzięki niedużej masie i rozmiarom jednoślady można łatwo przewozić na pokładach śmigłowców i samolotów transportowych, w teorii istnieje nawet możliwość zrzucania ich ze spadochronem.
Daje to wojskom powietrznodesantowym zupełnie nowe zdolności w zakresie mobilności, zupełnie inne od oferowanych przez samochody terenowe, czy quady. Ćwiczenia 16. Brygady miały sprawdzić poprawność tych założeń i zbadać ogólne możliwości wykorzystania lekkich pojazdów elektrycznych przez wojsko.
Nieco wcześniej, w październiku zeszłego roku, testowaniem motorowerów elektrycznych zajmowały się australijskie wojska lądowe. Za testy odpowiadały jednostki rozpoznawcze 2./14. Pułku Kawalerii Lekkiej (Queenslandzkiej Piechoty Konnej). Co ciekawe, motorowery współdziałały z wozami rozpoznawczymi Boxer CRV. W testach uczestniczyły pojazdy B-52 australijskiej firmy Stealth Electric Bikes. Ich parametry zbliżone są do Sur Ron Firefly. Przy masie 51 kilogramów i silniku o mocy 6,2 kilowata B-52 może rozpędzić się do 80 kilometrów na godzinę.
Już w roku 2018 rowery elektryczne testowano w norweskich wojskach lądowych, aby zweryfikować ich przydatność w patrolowaniu granicy z Rosją. Do zakupu elektrycznych jednośladów przymierza się również Nowa Zelandia. Wybór padł na elektryczne motorowery UBCO 2X2, które karierę zaczynały jako pojazdy użytkowe na farmach. W roku 2020 nowozelandzkie wojska lądowe przeprowadziły testy pojazdów i uznały ich przydatność do zadań rozpoznawczych, patrolowych, ochrony lotnisk i innych zadań transportowych.
Testy rowerów elektrycznych miały rozpocząć w ubiegłym roku siły zbrojne Danii i jeszcze jednego, niewymienionego z nazwy państwa NATO oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Te ostatnie przedstawiły podczas ubiegłorocznego Dubai Airshow należący do swoich sił specjalnych śmigłowiec UH-60M Black Hawk z zewnętrznymi zaczepami dla motocykli elektrycznych.
Dubai Airshow 2021: #UAE showcases Black Hawk-electric motorbike combo for SOF https://t.co/9RQbKa9El7 #DubaiAirShow2021 @DubaiAirshow #Specialoperationsforces pic.twitter.com/UaoDvejTRx
— Janes (@JanesINTEL) November 17, 2021
O zaletach pomysłu
Micah Toll z portalu Electrek zebrał potencjalne zalety elektrycznych jednośladów dla wojska. Najbardziej rzuca się w oczy relatywnie niska cena takich pojazdów, wynosząca kilka tysięcy dolarów, nawet w przypadku ciężkich pojazdów z napędem na oba koła. Kolejną zaletą jest niski poziom hałasu, oscylujący w okolicach 65 decybeli. Według producenta B-52 emituje dźwięk o takiej głośności przy prędkości 50 kilometrów na godzinę.
Stąd też duże zainteresowanie ze strony pododdziałów rozpoznawczych, które zyskują jednocześnie mobilność i możliwość bardziej skrytego działania. Ta sama logika wymusiła zresztą zainteresowanie także samochodami rozpoznawczymi o napędzie ściśle elektrycznym lub hybrydowym.
Jeszcze większe zalety rowery elektryczne mogą mieć dla sił specjalnych. Ich zadania często wymagają zrzutu daleko od celu, a następnie skrytego podejścia. Lekkie, mobilne, a do tego ciche pojazdy desantowane razem z komandosami mogą otworzyć zupełnie nowe możliwości. Ujawnia się tutaj kolejna zaleta elektrycznych jednośladów: do ładowania ich akumulatorów można wykorzystać rozkładane panele słoneczne. Znacząco obniża to koszty eksploatacji, a jednocześnie zmniejsza zależność od logistyki.
Toll ma świadomość, że elektryczne rowery, motorowery i motocykle nie zastąpią cięższych pojazdów. Jasno jednak wskazuje, gdzie mogą znaleźć swoją niszę, która wydaje się dość obszerna. Wyraźnie widać to po rosnącej liczbie państw testujących przydatność nowej generacji jednośladów w operacjach specjalnych, rozpoznaniu i temu podobnych.
Powrót do przeszłości
Rowery już dawno zwróciły uwagę wojskowych. Pierwsze oddziały cyklistów czy też kolarzy sformowano jeszcze w latach 80. dziewiętnastego wieku. Podobnie jak dzisiaj chodziło o zwiększenie mobilności tanim kosztem. W brytyjskich wojskach lądowych między dwoma rowerami umieszczano wówczas platformę do przewozu karabinu maszynowego. W sierpniu 1914 roku belgijskie bataliony kolarzy bardzo dobrze radziły sobie w konfrontacji z niemiecką kawalerią, skutecznie powstrzymując jej pochód w głąb kraju. Sytuacja oczywiście zmieniała się diametralnie, gdy na pole walki przybywały niemieckie piechota i artyleria.
W warunkach wojny pozycyjnej na froncie zachodnim pierwszej wojny światowej oddziały rowerowe miały ograniczoną przydatność. Z kolei na froncie wschodnim z racji olbrzymich przestrzeni lepiej sprawdzała się kawaleria. Po zakończeniu wojny rowery przegrały z motocyklami i samochodami. Pojazdy spalinowe oferowały większe możliwości w zakresie mobilności oraz przewozu ludzi i ładunków. Nie oznaczało to końca wojskowej przygody rowerów. W trakcie drugiej wojny światowej oddziały kolarzy pozostały w holenderskich wojskach lądowych, zaś Japończycy z powodzeniem wykorzystali je w kampanii na Malajach. Rowery były także etatowym wyposażeniem batalionów rozpoznawczych w niemieckich dywizjach piechoty.
Definitywny koniec nastąpił po drugiej wojnie światowej. Pojazdy mechaniczne stały się tańsze i cały czas oferowały większe możliwości. Dopiero teraz rozwój techniki stworzył nowe możliwości. Nie należy jednak oczekiwać, że siły zbrojne masowo przesiądą się na rowery elektryczne.
Zobacz też: Brytyjskie wojska lądowe dostaną 148 czołgów Challenger 3