Władimir Putin polecił rosyjskiemu ministerstwu obrony „zapewnienie utrzymania pokoju” na terenie dwu samozwańczych republik ludowych – Donieckiej i Ługańskiej – których niepodległość Rosja dopiero co uznała. Zarazem ministerstwo spraw zagranicznych ma nawiązać stosunki dyplomatyczne z DRL i ŁRL. De facto (choć nie de iure) oznacza to wypowiedzenie wojny Ukrainie – jeśli nie z chwilą wydania ukazu, to w chwili, w której rosyjskie oddziały skoncentrowane nad granicą Ukrainy tę granicę przekroczą. Zarazem ostatecznie do historii przeszły protokoły mińskie, które jeszcze niedawno dawały cień nadziei na pokojowe rozstrzygnięcie konfliktu.

Wydaje się, że nadeszła chwila, w której Putin powiedział: alea iacta est, czy raczej po rosyjsku: żriebij broszen. Czy wojna na Ukrainie się Putinowi opłaci? Finansowo na pewno nie, zwłaszcza jeśli sankcje spadną na Nord Stream 2 i majątki rosyjskich oligarchów poutykane w największych europejskich stolicach. Ale na razie nie zapowiada się na to, aby kraje Europy Zachodniej, mimo zapewnień, były gotowe wprowadzić takie sankcje.



Po raz pierwszy od agresji z 2014 roku Moskwa otwarcie oświadczyła, że DRL i ŁRL nie są częścią Ukrainy. Decyzję tę ogłoszono po serii prowokacji, stosunkowo niewielkich w skali, ale nagłośnionych przez rosyjskie media rządowe. Starania Amerykanów i europejskich członków NATO, aby odwlec inwazję w czasie, odnosiły efekty, przynajmniej na tyle, na ile rozbrajały narrację Kremla i wystawiały na światło dzienne harmonogram jego agresywnych działań.

Bodaj najpoważniejszym oskarżeniem ze strony Moskwy było to, jakoby pięciu ukraińskich dywersantów przedarło się na teren Rosji i tam zostało zabitych. Do incydentu miało dojść w obwodzie rostowskim, co oznaczało, iż rzekomi dywersanci przedarli się w dwóch bojowych wozach piechoty przez całe terytorium będące pod kontrolą Donieckiej Republiki Ludowej. Oczywiście nie pokazano też ciał rzekomych dywersantów.

Trzeba jednak pamiętać, że większość działań propagandowych i dezinformacyjnych Putina jest obliczona na rynek wewnętrzny. Dzisiejsze przemówienie (którego głównym motywem było kwestionowanie tożsamości państwowej Ukrainy i zgłaszanie pretensji wobec Zachodu) oraz grubymi nićmi szyte prowokacje są skierowane tylko do Rosjan. Mają ich przygotować na nadchodzącą wojnę i związane z nią wyrzeczenia, przekonać ich, że jest to wojna sprawiedliwa i że żołnierze, którzy w niej polegną, nie oddadzą życia na marne. A jako że Rosja zawrze porozumienie wojskowe z DRL i ŁRL, każdy incydent na linii kontaktu będzie mógł zostać wskazany przez Rosjan jako casus belli, o ile Kreml zechce się jeszcze bawić w takie formalności.



Aktualizacja (23.55): Niezawodny blog Oryx, którego autorzy sporządzali fantastyczne analizy strat obu stron podczas wojny w Górskim Karabachu, zwrócili uwagę na inne dziury w rosyjskiej prowokacji. Ukraińcy rzekomo użyli w ataku kołowego transportera opancerzonego BTR-70M – wersji, której siły zbrojne Ukrainy w ogóle nie używają. Nie zmienia to w żaden sposób ogólnego obrazu sytuacji, ale dowodzi, że Rosjanie w ogóle nie starają się przekonywać ekspertów ani nawet laików z dostępem do informacji.

Pojawiły się także nagrania pokazujące kolumny pojazdów wojskowych jadące rzekomo na obszarze Donbasu. Nie ma jeszcze kategorycznego potwierdzenia, ale wydaje się, że mamy do czynienia z pododdziałami sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej – a nie wojsk samozwańczych republik – które rzeczywiście przekroczyły granicę Ukrainy. Informację taka podaje również rosyjski Interfaks. Rosjanie będą oczywiście podtrzymywać narrację o siłach pokojowych, ale trzeba powiedzieć jasno: są to siły okupacyjne.



Aktualizacja (22 lutego, 2.35): Obrazy radarowe sporządzone przez firmę Capella Space pokazują nowe ugrupowanie sił rosyjskich w pobliżu wsi Wiesiełaja Łopań w obwodzie biełgorodzkim, gdzie wcześniej zauważono haubice samobieżne 2S7MM Małka kalibru 203 milimetry. Miejscowość ta leży piętnaście kilometrów od granicy ukraińskiej i pięćdziesiąt kilometrów od Charkowa.

Pojawiają się także doniesienia o zakłóceniach w łączności we wschodniej części Ukrainy, a telewizja CNN informuje, że amerykański wywiad wciąż widzi przygotowania do zakrojonej na większą skalę inwazji.

Amerykanie ewakuowali już z Ukrainy ostatnich członków personelu dyplomatycznego. Wcześniej pracowników ambasady przeniesiono z Kijowa do Lwowa. Wszystkich ewakuowanych tymczasowo ulokowano w Polsce – przynajmniej na tę noc.

Aktualizacja (22 lutego, 12.40): Kanclerz Niemiec Olaf Scholz ogłosił wstrzymanie certyfikacji rurociągu Nord Stream 2. Trudno się spodziewać, żeby decyzję tę cofnięto bez uprzedniego wycofania się Putina z DRL i ŁRL, co w praktyce powinno oznaczać, że projekt NS2 umarł śmiercią nagłą i nieodwołalną.

mil.ru