Amerykańskie przedsiębiorstwo Starfighters International jest w trakcie pozyskiwania południowokoreańskich myśliwców wielozadaniowych F-4E Phantom II z myślą o użyciu ich przy wynoszeniu ładunków w przestrzeń kosmiczną. Przy określonych typach ładunków wykorzystanie samolotów jako substytutu pierwszego stopnia rakiety nośnej może oferować większą elastyczność i obniżać koszty całej operacji.
Spółka Starfighters International została założona na początku lat 90. Zgodnie z nazwą jej głównym majątkiem jest siedem myśliwców F-104 Starfighter. Początkowo firma zajmowała się wykonywaniem pokazów lotniczych, ale z czasem rozszerzyła działalność o udostępnianie samolotów do badań naukowych. W końcu nie każdy może skorzystać w badaniach z pomocy wojska czy NASA, a może mieć potrzebę przebadania czegoś przy prędkościach naddźwiękowych lub w stratosferze. F-104 rozpędza się do dwukrotnej prędkości dźwięku. Od 2007 roku samoloty Starfighters International operują z Centrum Kosmicznego Johna F. Kennedy’ego na przylądku Canaveral.
Firma chce kolejny raz rozszerzyć profil, tym razem o usługi wynoszenia lekkich ładunków na niską orbitę okołoziemską i loty suborbitalne. Niska orbita rozciąga się od wysokości około 100 kilometrów do 2 tysięcy kilometrów od powierzchni ziemi, a większość satelitów jest umieszczana na wysokości od 600 do 1600 kilometrów. To na tej orbicie pracują między innymi amerykańskie satelity rozpoznawcze rodziny Key Hole, satelity systemu komunikacji satelitarnej Iridium czy satelity Starlink. Wyniesienie mikro- czy minisatelitów na tę orbitę nie wymaga wielkich rakiet nośnych, stąd pomysł wykorzystania samolotów.
Nie jest to pomysł nowy. Podobne usługi świadczy od lat 90. firma Orbital ATK (obecnie część koncernu Northrop Grumman) wykorzystująca przerobiony samolot pasażerski Lockheed L-1011 TriStar, z którego wystrzeliwana jest rakieta Pegasus XL mogąca wynieść ładunek o masie 443 kilogramów. W 2006 roku Boeing przedstawił koncepcję wykorzystania myśliwca F-15E do przenoszenia na grzbiecie pomniejszonej rakiety Pegasus o udźwigu 300 kilogramów.

Lockheed TriStar z podwieszoną rakietą Pegasus XL w czasie realizacji misji dla US Space Force.
(US Space Force)
Jeszcze w czasie zimnej wojny F-15 miały służyć również do odpalania pocisków antysatelitarnych ASM-135, które również są swego rodzaju rakietami kosmicznymi. Podobne prace prowadzono w Związku Radzieckim. Nawet w Polsce, na Wojskowej Akademii Technicznej, wykonano studium realizowalności wykorzystania samolotów Su-22 i MiG-29 do wynoszenia polskich satelitów.
Wykorzystanie samolotów do wynoszenia rakiet kosmicznych, poza ograniczeniem gabarytowo-masowym, ma szereg zalet. Przede wszystkim odpada konieczność budowania w kosmodromu z całym zapleczem lub oczekiwania na dostęp do zagranicznych kosmodromów, co pozwala na szybsze przeprowadzanie misji. Ponadto rakiety wystrzeliwane z samolotów mogą być odpalane z różnych miejsc, co pozwala na optymalizację trajektorii lotu i zmniejszenie zużycia paliwa. Elastyczność samolotu pozwala również na uniezależnienie się od warunków pogodowych panujących w rejonie klasycznych naziemnych stanowisk startowych. Do tego, w odróżnieniu od wielu rakiet, samolot jest wielorazowego użytku. Wszystko to powoduje, że wykorzystanie kompleksu lotniczo-rakietowego w wielu wypadkach jest tańsze i elastyczniejsze od wykorzystania klasycznej rakiety nośnej.
Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w czerwcu.
Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.
Niestety dla Starfighters International myśliwce F-104, chociaż szybkie, są za małe i mają za mały udźwig, aby móc służyć do wynoszenia nawet lekkich rakiet kosmicznych. Stąd pomysł wykorzystania w tej roli znacznie większych Phantomów II. Padło na samoloty południowokoreańskie, ponieważ zostały one wycofane ze służby zaledwie w zeszłym roku, są w niezłym stanie technicznym i można je łatwo przywrócić do latania. Umowa zakłada pozyskanie samolotów w stanie takim, w jakim są, więc wszystkie dodatkowe koszty związane z ich naprawą i przywróceniem pełnej sprawności będą leżały po stronie amerykańskiego przedsiębiorstwa. Dwanaście F-4E ma kosztować łącznie 15 milionów dolarów.
F-4E wycofano ze służby w siłach powietrznych Republiki Korei 7 czerwca 2024 roku po 55 latach służby. Pierwsze F-4D trafiły na półwysep w 1969 roku. Nowszy wariant F-4E wszedł do uzbrojenia w 1977 roku. W ostatnim roku służby lotnych pozostawało około dwudziestu egzemplarzy. Phantomy trwały w służbie mimo wprowadzenia do uzbrojenia w kolejnych dekadach znacznie nowocześniejszych myśliwców F-16/KF-16 i F-15. Długowieczność zawdzięczały właśnie dużemu udźwigowi, który teraz ma być wykorzystany do przenoszenia lekkich rakiet kosmicznych.
Złożone procedury celne związane z przewozem uzbrojenia i konieczność zarejestrowania samolotów przez administrację lotniczą mogą sprawić, że procedura zajmie całe miesiące. Jednocześnie firma zdaje sobie sprawę, że ze względu na skomplikowaną sytuację polityczną w Korei Południowej po wprowadzeniu stanu wojennego, a następnie odwołaniu prezydenta Yoon Suk-yeola, transakcja może nie dojść do skutku. W takim wypadku Amerykanie będą szukali alternatywnego źródła pozyskania F-4. Myśliwce tego typu latają jeszcze lub zostały wycofane stosunkowo niedawno w Grecji, Turcji i Japonii. Z powodów politycznych nie można myśleć o samolotach irańskich.
Wracając do samej idei wynoszenia rakiet kosmicznych przez samoloty – przy dobrym biznesplanie można ostrożnie wróżyć firmie sukces, tym bardziej że zebrała już pierwsze doświadczenia w wynoszeniu niewielkich, doświadczalnych ładunków suborbitalnych z wykorzystaniem swoich F-104. Co prawda próbowało tego już kilka innych przedsiębiorstw – najsłynniejszym był chyba Stratolaunch – i się z tego wycofały, ale rynek się ciągle zmienia i Starfighters International może znaleźć swoją niszę. Przede wszystkim wśród klientów, którym zależy na czasie i elastyczności, a ich ładunki są małe.
Obecnie tacy klienci dokładają swoje niewielkie satelity do dużych przy okazji startu ciężkich rakiet nośnych. Ponieważ płacą niewiele, nie mają wpływu na termin wystrzelenia, który jest uzależniony od dużych klientów. Jeśli ci ostatni notują opóźnienia w przygotowaniu swojego ładunku, mniejsi klienci muszą czekać. Wykorzystanie samolotów może to zmienić. Podobnie jak elastyczność samolotu w kwestii miejsca odpalenia, które można dobrać optymalnie pod kątem osiągnięcia pożądanej orbity.
Do tego rynek mini- i mikrosatelitów cały czas się rozwija. Miniaturyzacja poszczególnych komponentów stale postępuje i to, co kiedyś ważyło setki kilogramów, teraz ważny dziesiątki i może się zmieścić w mniejszej rakiecie nadającej się do zawieszenia pod samolotem. Jednym z potencjalnych dużych klientów na tego typu usługi mogą być amerykańskie wojska kosmiczne, aktywnie poszukujące jak najbardziej elastycznych metod wynoszenia ładunków na orbitę. United States Space Force już w 2021 roku wykorzystało w tym celu wspomnianą rakietę Pegasus XL wystrzeloną z TriStara.
Jeśli pomysł zostanie zrealizowany, F-4E należące do Starfighters International będą jedynymi latającymi cywilnymi samolotami tego typu. Pojedynczy F-4D w stanie zdatnym do lotu jest jeszcze w rękach Collings Foundation, ale ze względu na wysokie koszty utrzymania samolotu ten Phantom od kilku lat pozostaje na ziemi.