Według niemieckich i amerykańskich mediów niemieckie ministerstwo obrony rozważa pozyskanie następcy śmigłowców CH-53G w ramach programu Foreign Military Sales (FMS). Takie podejście miałoby pozwolić uniknąć błędów, które doprowadziły do fiaska poprzedniego przetargu na ciężkie śmigłowce transportowe dla Bundeswehry, anulowanego pod koniec września tego roku.
Powodem skasowania trzyletniego przetargu było uznanie przez resort obrony, że „jest mało prawdopodobne, aby projekt mógł być zrealizowany w zaplanowanych ramach finansowych przy jednoczesnym spełnieniu wszystkich wymagań”.
Poszukiwanie następcy CH-53G od samego początku miało trudny przebieg. Program trapiły ciągłe opóźnienia spowodowane wymaganiami strony niemieckiej. Ostatecznie spełnienie wymagań Bundeswehry okazało się niemożliwe przy zachowaniu rozsądnego budżetu. Dodajmy, że Berlin nadal nie ujawnił, jakie wymogi stawiano przed śmigłowcami.
Skorzystanie z procedury FMS ma uniemożliwić powtórzenie takiego scenariusza. Kupowano by maszyny „z półki” w konfiguracji zaakceptowanej przez Stany Zjednoczone inne państwa NATO. Wprowadzane zmiany dotyczyłby jedynie szczegółów, takich jak na przykład sprzęt łączności. Pozwoliłoby to nie tylko ograniczyć koszty, ale także uniknąć opóźnień. Nieoficjalnie Berlin liczy na zawarcie umowy do końca roku 2022, dzięki czemu udałoby się rozpocząć dostawy nowych śmigłowców przed planowanym na rok 2030 wycofaniem CH-53G. Warto przypomnieć, że pierwotnie CH-53G miały trafić na zasłużoną emeryturę w roku 2020.
Według tygodnika Welt am Sonntag niemieckie ministerstwo obrony złożyło oficjalny wniosek w ramach FMS już 20 listopada, prosząc jednocześnie Pentagon o udzielenie odpowiedzi do 4 grudnia. Serwis Defense News nie wyklucza złożenia wniosku, jednak jakąkolwiek szybką odpowiedź z Waszyngtonu uważa za niemożliwą. Po pierwsze: wniosek miał zostać złożony tuż przed Świętem Dziękczynienia i towarzyszącym mu dniom wolnym. Po drugie: amerykańska administracja dopiero dochodzi do siebie po wyborach prezydenckich i niechętnie uruchamia nowe procedury.
Czas goni natomiast Niemców. Na jesień przyszłego roku zaplanowane są wybory parlamentarne, co oznacza wstrzymanie większości decyzji dotyczących dużych programów wojskowych. stąd też, chociaż Berlin wiąże duże nadzieje z prezydenturą Joego Bidena, ministerstwo obrony może dążyć do zawarcia umowy jeszcze z administracją Donalda Trumpa.
O zamówienie Bundeswehry rywalizowały Sikorsky z CH-53K i Boeing z CH-47. Oba koncerny intensywnie promowały swoje konstrukcje. Sikorsky zapowiedział szeroką współpracę w produkcji śmigłowców dla Niemiec z Rheinmetallem i MTU. Obietnice Boeinga dla niemieckiego przemysłu były mniej jasne, natomiast firma otworzyła w Niemczech swoje biuro. Jeżeli jednak dojdzie do umowy w ramach FMS, oznacza to bardzo ograniczone korzyści dla niemieckiego przemysłu.
Przesadne lub niejasne wymagania położyły już niejeden niemiecki program modernizacyjny. Niecałe dwa tygodnie po anulowaniu przetargu na śmigłowce Berlin wycofał się z planowanego kontraktu z firmą Haenel na dostawy karabinków automatycznych MK556. Oficjalnym powodem było naruszenie przez Haenla praw patentowych należących do Heckler & Koch.
Różnorodne problemy trapią tez cały czas bojowy wóz piechoty Puma. Latem tego roku w niemieckich mediach pojawiły się doniesienia o możliwym wycofaniu Pum ze służby. Czarne chmury wiszą również nad projektem zintegrowanego systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej Taktisches LuftVerteidigungsSystems (TLVS).
Zobacz też: Peruwiańskie Mi-26 sprzedane na złom
(defensenews.com, handelsblatt.com, welt.de)