Doktor Will Roper, odpowiedzialny za zakup wyposażenia dla US Air Force, udzielił serwisowi Defense News wywiadu, w którym zdradził, że 1 października amerykańskie siły powietrzne ogłoszą decyzję w sprawie kształtu programu samolotu bojowego nowego generacji – Next Generation Air Dominance (NGAD), określanego też jako F/A-XX. NGAD ma być teraz podporządkowany nowej strukturze zarządzania. Roper zapowiada, że będzie ona wyznawała zupełnie inną filozofię niż ta, którą praktykowano w kilku ostatnich dziesięcioleciach.

W praktyce NGAD powtórzy drogę Century Series, czyli wprowadzanych do służby w latach pięćdziesiątych myśliwców przechwytujących i samolotów myśliwsko-bombowych noszących oznaczenia od F-100 do F-106 (z pominięciem anulowanego F-103). Według Ropera nowy samolot bojowy można zaprojektować, dopracować i wprowadzić do produkcji w pięć lat lub nawet szybciej. I taki właśnie jest cel: składać zamówienia w różnych przedsiębiorstwach na mniejsze partie maszyn, aby na bieżąco wyprzedzać nowe zagrożenia.

– Mam nadzieję, że uda nam się działać szybciej – mówił Roper. – Myślę, że pięć lat to zbyt wolne tempo w dłuższej perspektywie czasowej, ale to i tak dużo lepiej niż obecnie przy normalnych procedurach zamówieniowych.

Kilka lat temu opublikowano analizę, w której przewidywano, że NGAD przyjmie formę trudno wykrywalnego myśliwca załogowego napędzanego silnikiem nowej generacji (maszynę tę nazywano Penetrating Counter Air) ściśle współpracującego z bezzałogowymi skrzydłowymi oraz szerokim wachlarzem innych platform i czujników. Planowano wprowadzenie takiego samolotu do służby we wczesnych latach trzydziestych, pod warunkiem osiągnięcia dojrzałości przez kluczowe rozwiązania techniczne.

Pierwszy przedstawiciel Century Series: prototypowy YF-100 (S/N 52-5754).
(US Air Force)

Valerie Insinna z Defense News zauważa, że Digital Century Series, jak nazywa ją Roper, wywróciłaby te plany do góry nogami. Zamiast dopieszczać poszczególne rozwiązania techniczne, amerykański przemysł lotniczy miałby na bieżąco wypuszczać kolejne, coraz lepsze konstrukcje, reprezentujące najwyższy możliwy w danym momencie poziom techniczny. W miarę opracowywania nowych rozwiązań byłyby one wprowadzane do kolejnych konstrukcji lub do nowych wersji maszyn już produkowanych.

W myśl tej filozofii USAF organizowałby co kilka lat nowe przetargi dla koncernów lotniczych i w każdej rundzie zamawiałby niewielką partię samolotów. Wyboru dokonywano by na podstawie modeli cyfrowych i symulacji, bez tworzenia fizycznego prototypu. W czasie, gdy zwycięzca rozpoczynałby produkcję (Roper marzy o dwudziestu czterech egzemplarzach rocznie), pokonani szykowaliby się już do kolejnego konkursu.

Tym samym Next Generation Air Dominance stałby się w istocie flotą różnorodnych – choć pod wieloma względami podobnych i zintegrowanych – samolotów bojowych. Insinna snuje wizję, której trudno odmówić powabu: „Jeden odrzutowiec może być zoptymalizowany pod kątem użycia rewolucyjnej zdolności, na przykład lasera lotniczego. Kolejny myśliwiec może wysuwać na pierwszy plan najnowocześniejsze czujniki i wykorzystywać sztuczną inteligencję. Kolejny może być bezzałogowym nosicielem uzbrojenia”.

Może się wydawać, że to podejście drogie i nieefektywne. Roper przekonuje, że wręcz przeciwnie. Zamiast próbować zgadnąć, jakim zagrożeniom USAF będzie musiał stawić czoła za dwadzieścia albo trzydzieści lat (i się z wyprzedzeniem dostosowywać), będzie wprowadzał do służby liniowej na bieżąco coraz nowsze samoloty reprezentujące najwyższy w danej chwili poziom techniczny na świecie.

Tak miał wyglądać myśliwiec przechwytujący XF-103 Thunderwarrior, mogący rozwijać prędkość Mach 3.
(US Air Force)

– Niech co cztery czy pięć lat pojawia się F-200, F-201, F-202 – prorokuje Roper. – Niech będzie niejasne czy tajemnicze, czym taki samolot dysponuje, ale niech będzie jasne, że to prawdziwy program i że latają prawdziwe samoloty. Teraz [jako przeciwnik] musisz wykoncypować: co wystawisz do walki? Czy jesteś pewny, że masz najlepszy samolot?

Roper wskazuje trzy filary, na których ma być oparte takie podejście do NGAD. Pierwszy to tak zwane programowanie zwinne, czyli podejście umożliwiające efektywne tworzenie kolejnych iteracji oprogramowania, implementowanie ich i zbieranie feedbacku od użytkowników w celu stworzenia kolejnej, lepszej, wersji. Filar drugi to otwarta architektura w zakresie hardware’u i software’u, trzeci – realizacja całego procesu projektowania za pomocą komputerów. Chodzi nie tylko o samoloty jako takie, gdyż to żadna nowość, ale także o linię produkcyjną czy zaplecze techniczne, tak aby uzyskać możliwie najwyższy stopień optymalizacji.

– Jakże wiele można by się nauczyć przed gięciem pierwszych kawałków metalu i przed pierwszym obrotem klucza – mówi Roper. – Gdy w końcu zrobi się to po raz pierwszy, będzie się już miało taki poziom efektywności, jaki w przeszłości uzyskiwałoby się przy wyprodukowaniu setnego samolotu.

Boeing użył takiego podejścia w projektowaniu samolotu szkolno-treningowego T-7A Red Hawk. Paul Niewald, odpowiadający w koncernie za program T-X, zapewniał, że dzięki uzyskanej tym sposobem precyzji wykonania komponentów udało się zredukować o 80% ilość pracy manualnej koniecznej do zmontowania każdego egzemplarza. Oczywiście z drugiej strony trzeba pamiętać, że T-7A to stosunkowo prosta konstrukcja, więc i wyzwanie było dużo mniejsze.

Zobacz też: F-105 Thunderchief. Wietnamski koń roboczy US Air Force

(defensenews.com)

Northrop Grumman