Prezydenci Mozambiku i Rwandy ogłosili, że udało się ustabilizować sytuację w Cabo Delgado. Bojownicy zostali pokonani, a region jest gotów na powrót uchodźców wewnętrznych i zagranicznych inwestorów. Mimo hucznych deklaracji o zduszeniu powstania Asz-Szabab i powrocie normalności terroryści nadal przeprowadzają ataki. Tym razem skupiają się na uderzeniach na cele wojskowe, co stanowi dużą zmianę wobec przyjmowanej początkowo taktyki wojny totalnej.

Dla Rwandy operacja mozambicka jest potwierdzeniem silnej pozycji w polityce regionalnej, a dla Mozambiku – próbą skłonienia francuskiego koncernu Total do kontynuowania inwestycji gazowej w Cabo Delgado. Znalezienie sposobu na ponowne przyciągnięcie globalnego giganta paliwowego było główną przesłanką, która na początku skłoniła Maputo do przyjęcia wsparcia wojskowego z zagranicy.



Przemytnicy i terroryści

Gdy w 2017 roku po raz pierwszy doszło do ataku Asz-Szabab (nazwa oznaczająca po arabsku młodzież; nie udowodniono żadnych powiązań z somalijską organizacją o tej samej nazwie), władze Mozambiku nie wiedziały, jak zareagować. Kraj doskonale pamiętał epokę walk z prawicowymi bojownikami RENAMO, jednak tym razem sytuacja była zgoła inna. Terroryści zaskoczyli mozambickie służby brutalnością – egzekucje całych wsi, palenie domów i obcinanie głów schwytanym cywilom to tylko kilka najczęściej stosowanych taktyk.

Z początku władze w Maputo próbowały zwalczać Asz-Szabab, wykorzystując najemników. Kontrakt zdobyła Grupa Wagnera, przede wszystkim dzięki zaskakująco niskim kosztom. Rosjanie zaoferowali warunki, z jakimi nikt nie mógł konkurować. Realizacja okazała się jednak adekwatna do ceny. Po spektakularnej porażce operację przejęli pracownicy firmy wojskowej z RPA. Mimo początkowych sukcesów okazało się, że trwałe zabezpieczenie regionu będzie znacznie trudniejsze, niż początkowo zakładano.

Ostatecznie Maputo zdecydowało się skorzystać z oferty Rwandy i Wspólnoty Wschodnioafrykańskiej. Międzynarodowa interwencja umożliwiła przeprowadzenie znacznie skuteczniejszej ofensywy i wyparcie terrorystów z większości zajmowanych terenów.

Wybuch rebelii w Cabo Delgado nałożył się na wiele warstw problemów nękających miejscową ludność. Najważniejszym od lat była przestępczość kryminalna i ogromne wpływy grup przestępczych. Region był centrum działalności dobrze zorganizowanych przemytników zajmujących się przerzutem kamieni szlachetnych, egzotycznego drewna i narkotyków. Połączenie sił przez bojowników i gangsterów groziło powtórzeniem sytuacji znanej z Somalii, gdzie doszło do powstania terrokorporacji – hybrydy łączącej cechy organizacji przestępczej i sprawnie działającego przedsiębiorstwa.



Sześć lat po rozpoczęciu walk w Cabo Delgado przeprowadzono badania wśród mieszkańców, aby sprawdzić, co jest postrzegane jako przyczyna konfliktu. Aż 45% ankietowanych odpowiedziało, że przyczyną było odkrycie złóż gazu i rubinów. Drugą najpopularniejszą odpowiedzią (13%) był łatwy dostęp do broni palnej. Warto również wspomnieć, że jedynie 2% badanych wskazało napięcia etniczne jako powód niepokojów w regionie.

Złoża, które mogły być błogosławieństwem, okazały się przekleństwem. Mimo to rząd uważa, że rozpoczęcie eksploatacji przyniesie państwu ogromne zyski. Aby je osiągnąć, trzeba jednak przekonać francuskiego giganta paliwowego do powrotu.

Total stawia warunki

Porzucenie inwestycji związanej z centrum przetwórstwa gazu ziemnego była ogromnym ciosem wizerunkowo-gospodarczym dla Mozambiku. W ciągu kilku tygodni kraj stracił reputację państwa stabilnego i przyjaznego inwestorom. Nie była to jednak decyzja niespodziewana. Koncern początkowo ewakuował część personelu, a wobec braku skutecznych działań ze strony rządu podjął kolejną decyzję, tym razem o zawieszeniu planowanej inwestycji. Nie oznacza to jednak, iż Total zamierza całkowicie zrezygnować z Mozambiku jako kierunku ekspansji biznesowej. Przed powrotem stawia jednak dość jasne i precyzyjne warunki.

Pierwszym, i najważniejszym jest poprawa bezpieczeństwa w regionie. Ponowne wejście do Cabo Delgado musi odbyć się dopiero po rozwiązaniu przez władze problemu bojowników. Drugim jest poprawa w zakresie przestrzegania praw człowieka. Ma to związek z doniesieniami o brutalności żołnierzy nie tylko wobec zatrzymanych bojowników, ale również wobec cywilów. Pojawienie się w kraju sił międzynarodowych prawdopodobnie wpłynęło na znaczną poprawę w tym zakresie – członkowie oddziałów rządowych nie czuli się już całkowicie bezkarni.



Zmianę w podejściu do konfliktu wymusiła również strategia przyjęta przez terrorystów. Odchodząc od wojny totalnej, postawili na próby zbudowania dobrych relacji z mieszkańcami terenów, nad którymi kontrolę chcieli przejąć. Celem było powtórzenie relatywnego sukcesu terrorystów z Boko Haram w Nigerii i Asz-Szabab w Somalii. Uzyskali oni częściowe poparcie ludności, przez co nie tylko zdobyli dostęp do bazy rekrutacyjnej, ale również mogli korzystać ze wsparcia stronników. Ostatnim warunkiem Totala jest renegocjacja kontraktu pod względem finansowania. W rozmowie z portalem Rigzone przedstawiciele Totala podkreślali, że decyzja nie leży tylko po ich stronie, gdyż w projekt zaangażowanych jest kilka podmiotów, a francuski koncern posiada jedynie 26,5% udziałów.

Firma wysłała jako swojego przedstawiciela Jean-Christophera Rufina – znanego francuskiego dyplomatę, podróżnika i byłego członka Lekarzy bez Granic – aby zweryfikował postępy w zakresie dwóch pierwszych warunków. W lutym 2023 roku Cabo Delgado odwiedził również dyrektor generalny Total Energies Patrick Pouyanné. Podczas wizyty odwiedził między innymi ewakuowaną Afungę oraz najważniejsze miasta regionu — Mocimboa de Praia i Palma. Spotkał się również z prezydentem Felipem Nyusim. Spotkanie przebiegło w dobrej atmosferze. Pogłoski dotyczące pierwszego wrażenia mogły sugerować optymizm. Mimo to nie podjęto decyzji o dacie planowanego wznowienia inwestycji. Wiadomo, że jeśli uda się to do końca 2023 roku, instalacja może zacząć pracować w 2028 roku.

Odbudowa Cabo Delgado

Mozambicki minister obrony Cristóvão Chume stwierdził, że udało się odbić wszystkie tereny kontrolowane dotąd przez bojowników. Przed rodzimym wojskiem i 5 tysiącami żołnierzy z zagranicy staje teraz zadanie wyłapania ukrywających się terrorystów i zniszczenia pojedynczych punktów oporu. Chume twierdzi, że 60–80% uchodźców wewnętrznych, którzy porzucili domy podczas konfliktu, już wróciło do Cabo Delgado. Nawet jeśli przyjmiemy niższą liczbę jako bardziej prawdopodobną, i tak mowa o ogromnej grupie ludzi. Według szacunków z regionu uciekło od 400 tysięcy do nawet miliona osób. Na powracających nikt nie czeka jednak z otwartymi ramionami. Początkowo przyjdzie im żyć na niedawnych polach bitew, pogorzeliskach, które zostały w miejscach, gdzie niedawno jeszcze były wsie.



Największym wzywaniem jest zapewnienie podstawowych usług publicznych powracającej ludności. Szczególnie w zakresie dostępu do wody pitnej i opieki lekarskiej. Maputo liczy w tym zakresie na wsparcie społeczności międzynarodowej.

Obecnie Cabo Delgado znajduje się w przełomowym momencie konfliktu. Prowincję zalała fala powracających uchodźców wewnętrznych, a terroryści zaczęli walkę o serca i umysły. Bieda sprzyja radykalizacji, a w miejscu opanowanym zarówno przez zorganizowane grupy przestępcze, jak i przez bojowników tworzy niezwykle wybuchową mieszankę. Z powodu złych doświadczeń wielu cywilów nieufnie podchodzi do kontaktów z przedstawicielami rządu. W tym przypadku nieocenione może okazać się wsparcie kontyngentów z pozostałych państw Afryki Wschodniej. Wymaga to jednak wypracowania holistycznej strategii obejmującej nie tylko zwalczanie terrorystów, ale również ograniczanie wpływów półświatka i szybką poprawę warunków życia ludności.

Zobacz też: Czy UE powinna uznać Pasdaranów za organizację terrorystyczną?

USMC / Cpl. Cullen J. Tiernan