W ubiegłym tygodniu USAF przebazował do Arabii Saudyjskiej kilka samolotów bombowych B-1B Lancer z 28. Skrzydła Bombowego. Jest to zaskakujący powrót Bone’ów na Bliski Wschód po kilkumiesięcznej przerwie, a zarazem pierwsza wizyta B-1B w królestwie Saudów.

Maszyny przeleciały z bazy Ellsworth w Dakocie Południowej do bazy Al-Amir Sultan – znanej powszechnie pod angielską nazwą Prince Sultan – w Al-Chardż opodal Rijadu. Nie wiadomo, jak długo potrwa ich pobyt na Półwyspie Arabskim. Nie ujawniono też ich dokładnej liczby, ale najbardziej prawdopodobna jest hipoteza o przebazowaniu czterech B-1B.

Lancery są elementem wzmacniania sił amerykańskich na Bliskim Wschodzie mających równoważyć zagrożenie, które zdaniem Białego Domu stwarza Iran. Poza bombowcami Departament Obrony wysłał ostatnio lub wkrótce wyśle w tę część świata między innymi dwie eskadry myśliwskie (w tym F-22A z Langley-Eustis), jedną baterię systemu THAAD i dwie baterie systemu Patriot.

Flotę Lancerów trapiły w ostatnich kilkunastu miesiącach liczne problemy techniczne. Bombowce uziemiono dwukrotnie w związku z problemami z układem katapultowania, a trzy miesiące temu pojawiły się informacje, że jedynie sześć maszyn (z sześćdziesięciu dwóch) jest w stanie gotowości bojowej.

Lancery permanentnie zdenuklearyzowano na mocy traktatu o redukcji uzbrojenia strategicznego START (Rosjanie mają prawo kontroli technicznej bombowców, aby upewnić się, że nie przywrócono im zdolności przenoszenia broni jądrowej). Są za to wszechstronnymi nosicielami pocisków manewrujących, takich jak AGM-158C LRASM czy AGM-158 JASSM, a także szerokiego wachlarza bomb konwencjonalnych. W kwietniu ubiegłego roku Lancery odpaliły dziewiętnaście JASSM-ów przeciwko celom w Syrii.

Zobacz też: Boeing opatentował instalację działka w komorze bombowej B-1B

(military.com)

US Air Force / Samuel King Jr.)