Dzięki życzliwości Wydawnictwa Dolnośląskiego pierwszy raz przyszło mi recenzować kryminał historyczny. Przyznam, że nie ulegam fascynacji tym gatunkiem literatury, ale w przypadku „Białego Rosjanina” zabarwienie historyczne wzmogło moją ciekawość. Autor – Tom Brandby, na co dzień dziennikarz brytyjskiej stacji telewizyjnej ITN – w wolnych chwilach zajmuje się pisaniem powieści kryminalnych. Prezentowany „Biały Rosjanin” w 2002 roku zyskał nominacje do nagrody Ellis Peters za najlepszy kryminał historyczny.

Angielski pisarz przenosi Czytelników o prawie stulecie wstecz, do Nowego Roku Anno Domini 1917. Akcja kryminału osadza nas w mroźnym a wrzącym dojrzewającą rewolucją Piotrogrodzie, gdzie nieopodal Pałacu Zimowego, na skutej lodem Newie funkcjonariusze miejskiej policji znajdują dwójkę zamordowanych młodych ludzi. Kim był morderca? Czy coś łączy obydwie ofiary? Czy okoliczności i miejsce zbrodni są rzeczywiście przypadkowe? Co łączy denatów z rodziną carską? Co oznacza szczególne zainteresowanie całą sprawą ze strony carskiej policji politycznej – Ochrany? Czy sprawa jest powiązana ze wzrostem radykalnych nastrojów?

Na te i wiele innych pytań będzie musiał znaleźć odpowiedź inspektor śledczy Aleksandro „Sandro” Ruzski – główny bohater, który w chwili, gdy dochodzi do morderstwa, wraca do stolicy po służbowym „zesłaniu” do Tobolska. Pewna niebezpieczna politycznie sprawa z przeszłości, którą osobiście nadzorował, zrujnowała mu tak karierę zawodową, jak i życie osobiste. Teraz musi na nowo odzyskać uznanie i uporządkować życie prywatne, nie mniej skomplikowane od zagadek detektywistycznych. Rzecz jasna nie pozostaje samotnym jeźdźcem – ma grupę zaufanych współpracowników z Pawłem Milutinem na czele, z którymi stara się rozgryźć sens i zbadać „drugie dno” tajemniczych morderstw. Z kolei w sercu naszego bohatera zagościła piękna primabalerina Teatru Maryjskiego, Maria Andriejewna Popowa, która dla całej historii znaczy o wiele więcej niż jedynie tyle co miłość głównego bohatera.

Akcja powieści przenosi nas do roku 1917 w samo centrum rozkładającego się Imperium Rosyjskiego. Wojna światowa przyspieszyła agonię molocha na glinianych nogach, jakim była carska Rosja. Klimat klęski, upokorzenia, ogólnonarodowej żałoby doskonale wyczuwa się w samym sercu państwa carów – Piotrogrodzie. Katastrofalne warunki życia wraz z cechującą stare elity ignorancją wobec zagrożeń wewnętrznych wynikających z sytuacji polityczno-społeczno-gospodarczej zapowiadają kolejną „wielką smutę”. W takich wyjątkowo niekorzystnych czasach przyszło pracować naszemu bohaterowi.

Aleksander Ruzski (właściwie książę Aleksander Ruzski – kwestia ta stanowi odrębny wątek) dzięki własnemu uporowi prowadzi naprzód całe śledztwo wbrew radom przyjaciela, ostrzeżeniom przełożonych i niepokojącym sygnałom oficerów Ochrany… Mimo szeregu przeciwności Ruzskiemu udaje się oczywiście dojść do naprawdę niewygodnej prawdy, choć na ówczesne realia można zwątpić w sens jej rozwiązania. Co więcej, rozwiązanie całej sprawy jest w ówczesnych realiach rosyjskich nikomu nie potrzebne, a nawet niebezpieczne.

Można orzec, że „Biały Rosjanin” stanowi klasyczny kryminał o lekkim zabarwieniu historycznym. Z pewnością życie w przedrewolucyjnej Rosji stanowi doskonałą otoczkę dla całej fabuły. Ale dlatego też aż się prosi, żeby szerzej i mocnej zaakcentować „rosyjskość” książki. Tego mi właśnie brakuje… Mimo zawarcia dość banalnych obyczajów narodu rosyjskiego, brakuje tego specyficznego klimatu. A przecież to stanowi o wartości jakiegokolwiek kryminału. Co prawda, tłumaczenie mogło trochę zatrzeć pierwowzór nakreślony przez autora, ale nie sądzę, żeby bezpośrednia transkrypcja słów czy zwrotów czysto rosyjskich stanowiła przeszkodę nie do pokonania dla redakcji wydawnictwa. Niestety „Biały Rosjanin” nie wychyla się poza standardowe ramy, przez co nie widzę szans na wyjście przed rynkowy szereg.

Niestety również narracja nie spełniła do końca moich oczekiwań, gdyż zwłaszcza na początku książki „wprost jedzie nudą po całości” – jak by to określił mój dobry znajomy. Na szczęście jeśli już przebrniemy przez jakieś sto stron, to później będzie już z górki. Druga część lektury ma o wiele bardziej wartką akcję.

Warto jeszcze zaczepić o zabarwienie historyczne „Białego Rosjanina”. Wykluczone jest, aby na podstawie tej książki odkrywać można było życie narodu rosyjskiego u progu rewolucji. Tym niemniej „Biały Rosjanin” rzuca delikatne światło na warunki życia w mieście zarówno elit, jak i nizin społecznych, przedstawia od kuchni pracę nieefektywnej machiny biurokratycznej zabijającej wszelką inicjatywę i przybliża nastroje związane z nadchodzącą rewolucją. Ale chyba największą zasługą autora odnośnie kontekstu historycznego jest ukazanie tajnej policji politycznej – Ochrany. Instytucja ta kładła długi cień na życie narodów Imperium, lęk przed jej potęgą był jedyną cechą łączącą rozdrobnione społeczeństwo.

Wydawnictwo Dolnośląskie przygotowało zupełnie przyzwoite wydanie kryminału Toma Brandby’ego. Średniej jakości żółtawy papier i miękka oprawa z pewnością nie są szczytem marzeń dla konesera książek, lecz jakość bynajmniej nie odbiega od innych wydawanych w naszym kraju tytułów. Niestety trochę przykrych wpadek, zapewne wynikłych po części z tłumaczenia, zaliczyła korekta. Przytrafiają się błędy ortograficzne, interpunkcyjne i fleksyjne, które co prawda nie zniekształcają treści, ale zostawiają nieprzyjemne odczucia.

Możecie zadać sobie pytanie: dlaczego „Biały Rosjanin” znalazł się wśród recenzowanych przez redakcję KZ książek? Ja również zadałem sobie to pytanie – a odpowiedź tkwi zapewne w określeniu książki mianem kryminału historycznego. Cóż, wydawca ma takie prawo, bo przecież mimo fikcyjnych postaci i fabuły, akcja książki ma miejsce w czasach historycznych. Nie mogę przewidzieć, czy trafi do serc rasowych historyków…

„Białego Rosjanina” polecam jedynie miłośnikom gatunku.

wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
miejsce wydania: Wrocław
data wydania: 2009
ISBN: 978-83-245-8752-0
liczba stron: 400
kategoria: kryminały
tłumaczenie: Jarosław Rybski
oprawa: broszura
format: 135×205 mm