W ostatnich latach można zaobserwować renesans małych i miniaturowych okrętów podwodnych. Podklasa, która w zasadzie zniknęła z głównych flot po drugiej wojnie światowej, wraca do łask – pojawia się w portfoliach firm z branży stoczniowej i służbie wielu marynarek wojennych. Nie są to oczywiście jednostki w takiej samej formie jak osiemdziesiąt lat temu, ale okręty odpowiadające wymaganiom współczesnego pola walki, dające duże możliwości w działaniach asymetrycznych. W dyskursie publicznym krąży również stwierdzenie, że miniaturowe okręty podwodne (MOP) mogą doskonale odnaleźć się w realiach Morza Bałtyckiego. Stąd też słychać głosy mówiące, że należy kupić miniaturowe okręty podwodne dla Marynarki Wojennej RP jako uzupełnienie klasycznych okrętów podwodnych pozyskiwanych w ramach programu „Orka” lub nawet zamiast nich.
Oczywiście część przedstawionych koncepcji okazuje się nietrafiona, ale inne mogą być strzałem w dziesiątkę. Zdecydowaliśmy się zasięgnąć opinii u praktyków, a chęć podzielenia się wiedzą z naszymi Czytelnikami wykazał komandor Tomasz Witkiewicz, szef Oddziału Operacyjnego Centrum Operacji Morskich. Zanim jednak przejdziemy do sedna, należy przyjrzeć się w pierwszej kolejności genezie miniaturowych i małych okrętów podwodnych.
Skąd wzięły się miniaturowe okręty podwodne?
W XVII i XVIII wieku pojawiały się pierwsze koncepcje, projekty i faktyczne jednostki podwodne w pewnym stopniu będące miniaturowymi „okrętami podwodnymi”. Należy jednak rozpatrywać je jako pierwsze przymiarki do jeszcze nie do końca określonej „gałęzi broni podwodnej”. Dlatego nie będziemy przyglądać się starszym koncepcjom i zaczniemy nasze rozważania na samym początku wieku XX.
Początkowo wszystkie okręty podwodne były jednostkami niewielkimi. W zależności od typu ich długość wahała się między 20 metrami (amerykańskie okręty typu B) a niecałymi 40 metrami (francuski typ Aigrette). Ze współczesnego punktu widzenia bardziej przypominały batyskafy badawcze aniżeli rasowe jednostki bojowe, o czym świadczy poniższe zdjęcie USS Plunger (SS 2) – jednego z pierwszych amerykańskich okrętów podwodnych. Banderę podniósł w 1903 roku.
Z biegiem lat okręty podwodne stawały się coraz dojrzalszymi i zdecydowanie większymi konstrukcjami. Nie znaczy to, że wraz z rozwojem pełnowymiarowych okrętów podwodnych zapomniano o tych małych. Część państw uważnie przyglądała się potencjalnemu wykorzystaniu takich konstrukcji. Przodowali tu Włosi i Niemcy. Podczas pierwszej wojny światowej cesarska marynarka wojenna eksploatowała serię dwudziestu miniaturowych okrętów podwodnych typu UB I. Były to nieudane jednostki, a ich załogi nie mogły przypisać sobie praktycznie żadnych osiągnięć.
Włosi z kolei opracowali miniaturową jednostkę podwodną Mignatta. Była to w zasadzie zmodyfikowana torpeda, pozbawiona głowicy bojowej i przenosząca na zewnątrz dwóch nurków. 1 listopada 1918 roku Mignatty przerobione na żywe torpedy zatopiły w porcie w Puli austro-węgierski pancernik SMS Viribus Unitis i jeden inny cumujący w porcie statek. Wprawdzie nie miało to większego wpływu na przebieg konfliktu, ale dało Włochom, a także innym państwom, impuls do przyjrzenia się bliżej koncepcji. Zauważono, że dzięki niewielkim rozmiarom miniaturowe okręty podwodne idealnie wpasowują się w realia operacji dywersyjnych.
Miniaturowe okręty podwodne w drugiej wojnie światowej
W okresie międzywojennym intensywne i najbardziej zaawansowane prace rozwojowe nad MOP-ami prowadzili Włosi, którzy na podstawie doświadczeń i obserwacji opracowali kilka konstrukcji. Pierwszy typ miniaturowych okrętów podwodnych, oznaczony CA, opracowano w drugiej połowie lat 30. Za projekt i budowę odpowiadała firma Caproni, na co dzień produkująca między innymi samoloty myśliwskie i bombowe na potrzeby włoskich sił powietrznych. Pierwsze dwie jednostki pierwszej serii przyjęto do służby w kwietniu 1938 roku.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
MOP-y typu CA przy długości 10 metrów i szerokości 1,96 metra wypierały 13,5 tony w pozycji nawodnej. Pod wodą wyporność wzrastała do 16,4 tony. Uzbrojenie składało się z dwóch wyrzutni torped kalibru 450 milimetrów ulokowanych na zewnątrz kadłuba. Napęd stanowił pojedynczy silnik wysokoprężny o mocy 60 koni mechanicznych i silnik elektryczny o mocy 19 koni, napędzające pojedynczą linię wału. Okręty osiągały prędkość nieco ponad 6 węzłów na powierzchni, w zanurzeniu prędkość spadała do 5 węzłów. Załoga składała się z dwóch marynarzy.
Dwie pierwsze jednostki, CA‑1 i CA‑2, Po przyjęciu do służby rozpoczęły serię prób, które wykazały pewne wady projektu. Przede wszystkim dowództwo włoskiej marynarki wskazywało niską wytrzymałość i słabą zwrotność, co praktycznie uniemożliwiało prowadzenie celnych strzelań torpedowych do celów w ruchu.
Mimo to Włosi widzieli potencjał w miniaturowych jednostkach i zlecili opracowanie ulepszonej drugiej serii. Eksploatację tych jednostek rozpoczęto na początku 1943 roku, jednakże w związku z kapitulacją Włoch w użyciu pozostawały do okolic września, po czym zostały przejęte przez Niemców. Jedynie CA‑2 pozostawał w eksploatacji do 1944 roku. Jednostki nie rozpoczęły jednakże czynnej służby w składzie włoskich sił okrętowych Wszystkie cztery egzemplarze zezłomowano po wojnie.
Warto odnotować interesujący wątek potencjalnego wykorzystania jednej z jednostek typu CA. Junio Valerio Borghese, dowódca jednostki operacji specjalnych włoskiej marynarki wojennej – 10. Flotylli MAS (kutrów torpedowych) – opracował plan ataku na port w Nowym Jorku z użyciem pojedynczej jednostki CA z grupą płetwonurków-komandosów. MOP miał być przetransportowany przez Atlantyk u boku pełnowymiarowego okręty podwodnego. Do roli okrętu matki wybrano okręt podwodny Leonardo da Vinci typu Marconi, zmodyfikowany do nowej roli. Główne skrzypce w operacji grać miał CA‑2. Oba okręty przeszły serię prób, które wykazały możliwość współdziałania. Plany ataku na Nowy Jork pokrzyżowało zatopienie Leonarda da Vinci w maju 1943 roku i późniejsza kapitulacja Włoch.
Na podstawie doświadczeń z eksploatacji typu CA firma Caproni opracowała zdecydowanie bardziej udaną serię miniaturowych okrętów podwodnych: typ CB. Realizację projektu rozpoczęto na przełomie 1939 i 1940 roku. Okręty wyróżniały się przede wszystkim większymi rozmiarami. Przy długości 15 metrów i szerokości 3 metrów wypierały w pozycji nawodnej i podwodnej odpowiednio 35 ton i 44 tony. W większym kadłubie mieściło się trzech lub czterech członków załogi. Uzbrojenie pozostało w zasadzie takie samo jak w przypadku typu CA, z tą różnicą, że CB mogły zamiast torped zabierać cztery miny morskie. MOP-y typu CB osiągały maksymalną prędkość 7,5 węzła w wynurzeniu i 6,5 węzła pod wodą. Zasięg wynosił do 1000 mil morskich przy prędkości 5 węzłów na powierzchni lub 60 mil morskich przy prędkości 3 węzłów w zanurzeniu. Napęd zapewniały silnik wysokoprężny (90 koni mechanicznych) i silnik elektryczny (100 koni mechanicznych), napędzające pojedynczy wał. Jednostki mogły zejść na maksymalną głębokość 50 metrów.
Pierwsze CB rozpoczęły próby latem 1940 roku. Ich wyniki wykazały, ze są to okręty bardzo zwrotne i o lepszej dzielności morskiej niż typ CA. Otworzyło to drogę do zamówienia dodatkowych okrętów; pierwsze sześć wprowadzono do służby w okresie od stycznia do maja 1941 roku. Otrzymały one oznaczenia od CB‑1 do CB‑6. Łącznie włoska marynarka wojenna chciała pozyskać siedemdziesiąt dwie jednostki na potrzeby działań w rejonie Morza Śródziemnego i Czarnego, na które w 1942 roku skierowano pierwszą szóstkę z serii. Tam prowadziły głównie operacje przeciwko radzieckiej Flocie Czarnomorskiej. W czerwcu 1943 roku CB‑4 zatopił radziecki okręt podwodny Szcz‑203 typu Szczuka. Miesiąc wcześniej Włosi utracili CB‑5 w wyniku ataku samolotu torpedowego. Po kapitulacji Włoch okręty przejęła Rumunia, jednak zostały zatopione w połowie 1944 roku. Sowieci podnieśli i wyremontowali wraki, po czym wprowadzili je do służby we własnej flocie. Włoskie okręty pozostały jednak w radzieckiej służbie tylko do początku 1945 roku.
Z planowanych siedemdziesięciu dwóch jednostek typu CB zbudowano dwadzieścia jeden. Na Morzu Śródziemnym miały polować na alianckie okręty podwodne, ale nie odniosły znaczących sukcesów. Po kapitulacji Włoch większość z nich została albo przejęta przez Niemców, albo zniszczona przez alianckie bombowce. Załogi kilku okrętów podały się Brytyjczykom, zaś same okręty zezłomowano po wojnie. Przedostatni egzemplarz typu, CB‑20, przejęty został przez jugosłowiańskich partyzantów, po czym pod nazwą Mališan (P 901) wcielono go do służby w jugosłowiańskiej flocie, w której pozostawał w latach 1953–1957. Od 1959 roku okręt prezentowany jest w muzeum wojskowym w Zagrzebiu.
Również Japończycy prowadzili intensywne prace nad miniaturowymi okrętami podwodnymi. Ich początki sięgają lat 20., a zdecydowanie przyśpieszyły na początku kolejnej dekady. W roku 1932 dowództwo japońskiej floty zatwierdziło plany opracowania MOP‑ów i zakwalifikowało je jako ściśle tajne. Tego samego roku zatwierdzono projekt pierwszego typu Kō‑hyōteki. Budowę dwóch prototypów ukończono w 1934 roku. Szkolenie załóg odbywało się w największej tajemnicy. Jednostki pierwszej serii – typu A – nie dysponowały klasycznym kioskiem, przez co kształtem przypominały bardziej torpedę aniżeli załogowy okręt podwodny. Załoga składała się z dwóch osób: dowódcy i nawigatora. Kadłuby okrętów pierwszej serii były długie na 24 metry i szerokie na 1,85 metra. Jednostki pierwszej serii wypierały w zanurzeniu 46 ton. Na przełomie 1940 i 1941 roku opracowano ulepszony wariant z dodanym już kioskiem: typ A Kai.
Napęd składał się z pojedynczego silnika elektrycznego o mocy 600 koni mechanicznych napędzającego jedną śrubę – pozwalało to osiągnąć prędkość maksymalną 19 węzłów w zanurzeniu. Zasięg przy prędkości 6 węzłów wynosił 80 mil morskich na powierzchni, a w zanurzeniu przy prędkości 19 węzłów okręty pokonywały nawet 18 mil morskich. Maksymalna głębokość zanurzenia oscylowała w granicach 30 metrów. Uzbrojenie składało się z dwóch wyrzutni torped kalibru 450 milimetrów. Mimo imponujących parametrów w stosunku do włoskich jednostek, chociażby pod względem prędkości, okręty pierwszej serii nie należały do udanych – załoga pracowała w ekstremalnych warunkach, zaś przyrządy nawigacyjne i peryskopy były bardzo prymitywne.
Masowa produkcja typu A rozpoczęła się pod koniec lat 30. Wówczas rozpoczęto również prace nad ulepszoną odmianą typu Kō-hyōteki. Na początku lat 40. wprowadzono do linii odmiany B i C. Jednostki miały kiosk i były dłuższe w stosunku do poprzedniego typu o metr. Załoga wzrosła o opcjonalnie trzecią osobę, wydłużono też zasięg: do 300 i 120 mil morskich odpowiednio w pozycji nawodnej i podwodnej. Produkcję obu odmian rozpoczęto odpowiednio w 1942 i 1943 roku.
Samo wykorzystanie miniaturowych okrętów podwodnych w ataku na Pearl Harbor stanowi wątek warty opisania. Operacja ta była pierwszą znaną, w której Japonia wykorzystała miniaturowe okręty podwodne.
W sierpniu 1941 roku część oficerów japońskiej floty zaczęła rozważać wykorzystanie MOP‑ów do ataków na okręty w portach. MOP‑y miały być podczepione do pełnowymiarowych okrętów podwodnych pełniących funkcję okrętów-matek. Na poparcie pomysłu przeprowadzono analizy mające zidentyfikować dogodne cele w kilku bazach, w tym w Pearl Harbor. We wrześniu miniaturowe okręty podwodne przeprowadziły serię nocnych ćwiczeń, aby udowodnić wykonalność koncepcji, którą następnie zaprezentowano dowództwu japońskiej floty. Początkowo admiralicja pochodziła do koncepcji z dystansem. Ostatecznie admirał Isoroku Yamamoto zatwierdził włączenie miniaturowych okrętów podwodnych do ataku na Pearl Harbor, mimo sprzeciwów lotnictwa.
Lotnicy zaznaczali, że MOP-y mogą zostać wykryte przed osiągnięciem pozycji do ataku przez lotniskowce i tym samym zagrozić zaskoczeniu całej operacji. Tak właśnie się stało, gdy na cztery godziny przed rozpoczęciem ataku powietrznego jeden z okrętów podwodnych został wykryty i zatopiony w kanale portowym przez niszczyciel USS Ward (DD 139). Na szczęście dla Japończyków Amerykanie nie zrobili nic z tym faktem. W ataku wykorzystano pięć miniaturowych okrętów podwodnych typu A, z czego jedynie dwie załogi zdołały dotrzeć do basenów portowych. Okręty nie odegrały w zasadzie żadnej roli, nie uszkodziły ani nie zatopiły żadnego amerykańskiego okrętu – wystrzelone torpedy chybiły celów. Wszystkie jednostki stracono, a śmierć poniosło dziewięciu z dziesięciu marynarzy. Jedyny ocalały z feralnej akcji – Kazuo Sakamaki – został pojmany przez Amerykanów i stał się pierwszym Japończykiem wziętym do niewoli w tej wojnie. Mimo niepowodzenia akcji jest to interesujący aspekt użycia bojowego MOP‑ów. Pozycję zatopionych japońskich okrętów w Pearl Harbor odkryto dopiero w latach 60. i 90.
Miniaturowe okręty podwodne wykorzystano również w atakach na port w Sydney w 1942, gdzie zatopiły okręt bazę HMAS Kuttabul (przy utraceniu wszystkich jednostek biorących udział w akcji), i w bitwie o Madagaskar. Dwa japońskie MOP‑y uszkodziły brytyjski pancernik HMS Ramillies i zatopiły zbiornikowiec British Loyalty. Jeden okręt zaginął po ukończeniu misji. Załoga drugiego rozbiła swój okręt o brzeg, jednak zginęła trzy dni później w wymianie ognia z Brytyjczykami podczas próby zatrzymania.
Japończycy w kolejnych latach opracowali udoskonalone i nieco powiększone wersje typu Kō-hyōteki i zupełnie nowy typ: Kairyū. Łącznie powstało odpowiednio około stu tych pierwszych i dwieście tych drugich. Opracowane w latach 1943–1944 Kairyū były konstrukcją prostszą od poprzednika. Przy długości niespełna 18 metrów wypierały około 19 ton. Załogę stanowiły dwie osoby, zaś uzbrojenie było takie samo jak w przypadku typu poprzedzającego. Okręty mogły osiągnąć prędkość 10 węzłów w zanurzeniu. Zasięg wynosił 450 i 38 mil morskich odpowiednio w pozycji nawodnej i podwodnej. Produkcja trwała do końca wojny, ale jednostki nie zdążyły wziąć udziału w żadnych operacjach przed kapitulacją Japonii (2 września 1945 roku).
W pierwszej połowie wojny prace nad miniaturowymi okrętami podwodnymi rozpoczęli również Brytyjczycy i Niemcy. Ci pierwsi opracowali interesujący typ X. Jednostki te z czasem stały się wielozadaniowe i mogły wykonywać zdecydowanie więcej zadań niż jedynie atakowanie okrętów nawodnych za pomocą torped. Prace nad projektem X‑3 rozpoczęto dopiero w 1941 roku, a w marcu następnego roku zwodowano prototyp. X‑3 i późniejszy X‑4 były jednostkami doświadczalnymi. Kolejna, zmodernizowana seria, obejmująca okręty od X‑5 do X‑10, została przystosowana do działań bojowych. Następnie powstało sześć szkolnych MOP‑ów typu XT i jednostki przeznaczone na Daleki Wschód typu XE, co dało łącznie 36 okrętów.
Załoga liczyła cztery osoby, długość kadłuba wynosiła 15,6 metra, wyporność – około 30 ton w zanurzeniu. Na powierzchni poruszały się z prędkością 5,5–6,5 węzła. Zaprojektowano je do przenoszenia dwóch dwutonowych ładunków wybuchowych z zapalnikiem czasowym
We wrześniu 1943 roku brytyjskie miniaturowe okręty podwodne poważnie uszkodziły pancernik Tirpitz w Altafjordzie, a w listopadzie 1944 roku unieszkodliwiły krążownik ciężki Takao podczas ataku na Singapur. Wśród ich osiągnięć jest także przecięcie w lipcu 1945 roku podwodnych kabli Sajgon–Singapur i Sajgon–Hongkong, co przerwało jedyny tajny kanał komunikacyjny wojsk japońskich. Brały również udział w lądowaniu w Normandii, prowadząc rozpoznanie plaży przed desantem.
Niemcy zaprojektowali i używali kilku typów miniaturowych okrętów podwodnych. Sama koncepcja ich wykorzystania sięga pierwszej wojny światowej. W latach 1914–1915 niemieccy inżynierowie z zakładów Friedrich Krupp Germaniawerft w Kilonii opracowali MOP‑y typu UB I. Były to niewielkie okręty o długości niespełna 28 metrów i wypierające 142 tony w zanurzeniu. Osiągały prędkość nawodną i podwodą wynoszącą odpowiednio 6,5 i 5,5 węzła przy zastosowaniu silnika spalinowego o mocy 59 koni mechanicznych i silnika elektrycznego o mocy 118 koni mechanicznych. Zasięg pod wodną wynosił jedynie 45 mil morskich, na powierzchni jednostki mogły pokonać nawet 1650 mil morskich. Łącznie powstało ich dwadzieścia, służyły w niemieckiej, austro-węgierskiej i bułgarskiej flocie. Dziesięć z nich utracono z różnych powodów podczas działań, a zachowane okręty wycofano po wojnie i złomowano.
W okresie międzywojennym złożono kilka propozycji, które nie wzbudziły zainteresowania niemieckiej admiralicji. Do pomysłu powrócono w 1943 roku wraz z wizją inwazji aliantów na okupowane przez Rzeszę tereny. Wstępem do opracowywania miniaturowych okrętów podwodnych były powstałe na bazie niemieckiej torpedy G7e załogowe torpedy Neger i Marder do atakowania wolno poruszających się jednostek. Załogę stanowiła jedna osoba, często niebędąca nawet marynarzem. Były to nieudane konstrukcje – lwia część nawet nie dopłynęła do celu, a ich sternicy umierali przez uduszenie – ale zdołały zatopić kilka alianckich okrętów. Także polski krążownik ORP Dragon został uszkodzony 8 lipca 1944 roku przez żywą torpedę Neger.
W 1944 roku opracowano tak zwaną drugą generację tych jednostek, niebędących już stricte załogowymi torpedami. Zaliczyć można do nich między innymi miniaturowy okręt podwodny typu XXVIIA (Hecht), Biber i Molch. Zbudowano odpowiednio około pięćdziesięciu, 390 i 325 okrętów. Jednostki wciąż nie dawały dużych możliwości i dzieliły wady poprzedników. Dopiero pod koniec wojny niemieccy inżynierowie zaprojektowali rasowy miniaturowy okręt podwodny – Seehund, określany również mianem typu XXVII. Jednostkę zaliczono do tak zwanej trzeciej generacji niemieckich MOP-ów.
Długość Seehunda wynosiła niecałe 12 metrów, załoga liczyła dwóch marynarzy, wyporność wynosiła 15 ton. Jednostki osiągały prędkość odpowiednio 8 i 6 węzłów w pozycji nawodnej i podwodnej, a zasięg oscylował w granicach odpowiednio 300 i 63 mil morskich. Produkcja trwała od września 1944 roku praktycznie do końca wojny. Łącznie wyprodukowano około 285 Seehundów, z których 135 trafiło do służby operacyjnej. Operowały głównie w rejonie kanału La Manche, gdzie odniosły umiarkowane sukcesy – zatopiły statki aliantów o łącznym tonażu 120 tysięcy ton. Oprócz tego realizowały działania rozpoznawcze, jednakże ponosiły duże straty. Kilka Seehundów po wojnie służyło we francuskiej marynarce wojennej.

Seehund używany przez Francuzów, obecnie eksponat w muzeum w Breście. Dobrze widoczny sposób podczepiania torped.
(Zubro, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)
Podsumowując wykorzystanie miniaturowych okrętów podwodnych do końca drugiej wojny światowej, można dojść do konkluzji, iż były to jednostki prymitywne i narażone na duże straty w działaniach bojowych. Wykorzystywano je często praktycznie do tych samych zadań co pełnowymiarowe okręty podwodne, którym nie dorównywały możliwościami. Z drugiej strony pomysłowe (choć bezowocne) wykorzystanie przez Japończyków MOP‑ów w ataku na Pearl Harbor czy prowadzenia działań dywersyjno-rozpoznawczych otworzyło drogę do powojennego ich wykorzystania. Wówczas zwiększyło się zainteresowanie MOP‑ami ze strony innych państw.
Wykorzystanie miniaturowych okrętów podwodnych po 1945 roku
Po wojnie miniaturowe okręty podwodne stały się konstrukcjami zdecydowanie większymi i o wiele bardziej zaawansowanymi. Dużo uwagi ich rozwojowi poświęcały Rosja i Jugosławia. Również Amerykanie w 1949 roku zaczęli na poważnie rozważać wprowadzenie do linii miniaturowych okrętów podwodnych, inspirując się głównie doświadczeniami brytyjskimi. Każdy typ miał wady i zalety, mogące stanowić wartość dodaną dla amerykańskiej floty.
Amerykanie po wojnie rozwiązali należące do wojsk lądowych baterie artylerii nabrzeżnej, które uznali za nienadające się do obrony przed flotą inwazyjną. Miniaturowe okręty podwodne jawiły się jako doskonały substytut. W 1950 roku dowództwo US Navy zauważyło, że MOP‑y można wykorzystać również do skrytego ataku na radzieckie bazy morskie i działań dywersyjnych – podobnie, jak zrobili to Japończycy w Pearl Harbor oraz Brytyjczycy z japońskimi kablami komunikacyjnymi. Dodatkowo stanowiłyby one zdecydowanie tańsze uzupełnienie dla pełnowymiarowych okrętów podwodnych. Pojawiały się nawet głosy w amerykańskiej admiralicji mówiące, że mogą być nie tylko uzupełnieniem, ale wręcz alternatywą.
Rozważano wówczas budowę dwóch typów okrętów: większych typu I (o wyporności 73 ton na powierzchni i 84 ton pod wodą do niszczenia infrastruktury portowej) oraz mniejszych typu II (o wyporności około 30 ton, zbliżonego do brytyjskich projektów X/XE). Typ I miałby być uzbrojony w dwie wewnętrzne torpedy samonaprowadzające Mk 27 Mod 4 i miny morskie. W 1952 roku środki finansowe skierowano na budowę drugiej propozycji, nazwanej SS X‑1. Budowę prototypowej jednostki rozpoczęto w 1954 roku i ukończono ją w roku następnym.
Głównym przeznaczaniem SS X-1 była ochrona amerykańskich portów przed radzieckimi miniaturowymi okrętami podwodnymi. Miały też prowadzić operacje ofensywne w radzieckich bazach morskich, między innymi poprzez zaminowanie torów obejściowych lub podłożenie ładunku wybuchowego pod cumujące jednostki. Projekt był bardzo nieudany, głównie z powodu wadliwego napędu składającego się z silnika diesla wspomaganego nadtlenkiem wodoru, przez co jednostkę wykorzystywano operacyjnie tylko do 1957 roku. Reaktywowano ją trzy lata później, jednak napęd wymieniono na spalinowo-elektryczny. Jednostka służyła w roli eksperymentalnej aż do 1973 roku, po czym została skierowana do muzeum Submarine Force Library & Museum w Grotonie w stanie Connecticut.
W latach 60. amerykańska marynarka wojenna rozpoczęła realizację dwóch interesujących projektów miniaturowych okrętów podwodnych: jednostki badawczej i pojazdu ratowniczego do pracy na dużej głębokości. Mimo że obie konstrukcje nie są typowymi miniaturowymi okrętami podwodnymi, należy pokrótce je opisać.
W ramach programu badawczego Amerykanie opracowali okręt NR-1. Budowę rozpoczęto w połowie 1967 roku, wodowanie nastąpiło 25 stycznia 1969 roku. Okręt cechował się niewielkimi rozmiarami: długość wynosiła jedynie 45 metrów. Mimo to NR-1 był bardzo ciężki. Wypierał 400 ton. Tak duża wyporność miała związek z wyjątkową cechą jednostki: NR-1 napędzany był przez reaktor jądrowy. Był to najmniejszy okręt podwodny o napędzie jądrowym w historii. NR-1 obsadzała maksymalnie trzynastoosobowa załoga, z czego część stanowił zespół naukowy.
Nie był to najszybszy okręt podwodny na świecie: na powierzchni osiągał prędkość 4,5 węzła, w zanurzeniu – 3,5 węzła. Imponujące było wszakże zanurzenie: okręt mógł zejść na głębokość nawet ponad 900 metrów. Stąd też wzięło się motto załogi określające NR-1 mianem najlepszego na świecie głębinowego okrętu podwodnego (Finest Deep Submersible).
Jego zastosowanie można podzielić na dwie kategorie: oficjalne i nieoficjalne. Oficjalnie była to jednostka badawcza do szeroko pojętych prac oceanograficznych, wielokrotnie obywająca rejsy naukowe w różne rejony świata. Nieoficjalne zastosowanie bardzo dobrze opisze lekko przerobione przysłowie: „gdzie Amerykanin nie może, tam NR-1 pośle”. W toku służby okręt wykonywać miał liczne tajne operacje polegające na wydobywaniu z dna mórz i oceanów obiektów, które mocno interesowały Amerykanów lub których utraty mocno się obawiali. Jedną z takich misji było wydobycie w 1976 roku pocisku powietrze–powietrze AIM-54A Phoenix, który zatonął wraz z myśliwcem F-14 Tomcat opodal Scapa Flow. W toku służby okręt wielokrotnie odznaczano. Eksploatację NR-1 zakończono dopiero w 2008 roku i skierowano go na złom. Przykład NR-1 pokazuje, że już na przełomie lat 60. i 70. dysponowano technologią umożliwiającą implementację napędu atomowego w miniaturowych okrętach podwodnych, Oczywiście wszystko poprzedzono ogromną ilością badań.
Drugą koncepcją z lat 60. był projekt jednostek ratowniczych dla amerykańskich okrętów podwodnych. Potrzebę pozyskania takich jednostek zauważono po katastrofie okrętu podwodnego z napędem jądrowym USS Thresher (SSN 593). W tym celu zaprojektowano niewielkie (o długości 15 metrów) głębokowodne pojazdy ratownicze typu Mystic. Z planowanych dziesięciu jednostek zbudowano jedynie dwie. Do służby przyjęto je odpowiednio w 1970 oraz 1971 roku jako DSRV-1 Mystic (który pojawił się w kultowym filmie „Polowanie na Czerwony Październik”) i DSRV-2 Avalon. Służbę zakończyły kolejno w 2008 i 2000 roku.
Z kolei w latach 90. Amerykanie opracowali interesującą koncepcję miniaturowych okrętów podwodnych Advanced SEAL Delivery System (ASDS) – służących w głównej mierze do transportu żołnierzy grup specjalnych z okrętu podwodnego matki na ląd lub w inne miejsce docelowe. Jednostki te wyposażono w nawigacyjną stację hydroakustyczną, służącą również do poszukiwania min. W służbie miały zastąpić pojazdy SEAL Delivery Vehicle (SDV). W odróżnieniu od nich ASDS dysponował przedziałem dla płetwonurków bojowych. Z sześciu planowanych jednostek zbudowano tylko jedną, a z powodu licznych problemów z prototypem i ogromnego wzrostu kosztów projekt zarzucono. Ostatecznie pojazd został zniszczony w wyniku pożaru. Do pewnego stopnia następcą SDV zostały zdecydowanie mniejsze Dry Combat Submersible (DCS).
Pewne doświadczenie z wykorzystaniem i budową miniaturowych okrętów podwodnych w czasach powojennych miał główny adwersarz Stanów Zjednoczonych. Według odtajnionych raportów CIA z lat 50. radziecka flota „odziedziczyła” około dwudziestu miniaturowych okrętów podwodnych po Kriegsmarine, głównie Seehundów. Na ich podstawie Sowieci opracować mieli około pięćdziesięciu własnych MOP-ów.

Okręt podwodny USS Charlotte (SSN 766) z zainstalowanym na kadłubie Advanced Seal Delivery System.
(US Navy)
Najbardziej znanym projektem radzieckich miniaturowych okrętów podwodnych był projekt 865 (w kodzie NATO: Piranha), opracowany głównie do działań dywersyjnych i transportu sił specjalnych. Jego rozwój rozpoczął się w latach 80., a głównym celem było stworzenie małych, trudnych do wykrycia jednostek zdolnych do operowania w płytkich wodach przybrzeżnych. Projekt realizowało Biuro Konstrukcyjne Malachit w Leningradzie. Okręty te były jednymi z najmniejszych w radzieckiej marynarce wojennej, mierzyły nieco ponad 28 metrów długości przy wyporności około 218 ton w pozycji nawodnej i 319 ton w zanurzeniu.
Załoga składała się z trzech osób plus sześciu komandosów. Kadłub wykonano ze stopów tytanu, co zwiększało odporność na korozję oraz umożliwiało operowanie na większych głębokościach (do 200 metrów) i w trudnych warunkach środowiskowych. Okręty były napędzane dwoma silnikami elektrycznymi, co pozwalało im osiągać prędkość do 6,6 węzła na powierzchni i 6,1 węzła pod wodą. Zasięg wynosił około 260 mil morskich, a autonomiczność – dziesięć dni. Okręty dysponowały bogatym pakietem sensorów podobnym do tego na pełnowymiarowych okrętach, zaś uzbrojenie składało się z dwóch wyrzutni torped kalibru 400 milimetrów i min morskich.
Jednostki projektu 865 nie zrobiły jednak dużej kariery – z planowanych sześciu zbudowano dwie. Pierwsza, oznaczona MS-520, rozpoczęła służbę w 1988 roku, a druga, MS-521, dołączyła w 1990 roku. Oba okręty wycofano i złomowano do końca lat 90. z powodu braku funduszy. W kolejnych latach Rosjanie „odświeżyli” projekt (o czym w dalszej części artykułu.) Oprócz jednostek projektu 865 Sowieci dysponowali również innymi typami miniaturowych okrętów podwodnych. Można zaliczyć do nich jednostki projektu 908 czy 21310 i innych, bliżej nieokreślonych projektów.
Lead small submarine for special purposes, project 865 (code "Piranha") МС-520 photo from @SubmarinRussian pic.twitter.com/kCrgoGL4Uk
— SeaWaves Magazine (@seawaves_mag) October 5, 2021
W 2014 roku Szwedzi podejrzewali Rosjan o wypady miniaturowych okrętów podwodnych na wody w pobliżu Sztokholmu. 17 października na wodach zatoki Kanholmsfjärden rzekomo uszkodzeniu uległ bliżej nieokreślony okręt podwodny, a według szwedzkiego resortu obrony najprawdopodobniej była to jednostka niewielkich rozmiarów. Dowodem były przechwycone zaszyfrowane transmisje rosyjskiej marynarki wojennej w regionie oraz obecność rosyjskiego zbiornikowca NS Concord, który mógł pełnić funkcję bazy. Uwagę Szwedów przykuł również statek badawczy Profiessor Łogaczew, dostosowany do współdziałania z batyskafami. Równolegle opublikowano zdjęcia przedstawiające nieokreślony obiekt podwodny bardzo blisko brzegu, co potwierdzało przypuszczenia o małych rozmiarach. Szwedzka flota rozpoczęła trwające tydzień poszukiwania, ale obiektu nie odnaleziono.
Miniaturowe okręty podwodne służyły również na Bałkanach. Oprócz wspomnianego Mališana na przełomie lat 70. i 80. Jugosławia rozpoczęła opracowanie MOP‑ów w celu uzupełnienia jednostek pełnowymiarowych. W ten sposób narodził się typ Una, znany również jako typ P‑911. Jednostki opracowano do obrony długiej linii brzegowej Jugosławii i realizacji operacji specjalnych w ciasnych przestrzeniach morskich Adriatyku. Celem było stworzenie małych, trudnych do wykrycia jednostek, zdolnych do operowania w płytkich wodach i blisko wybrzeża.
Okręty typu Una miały wyporność około 88 ton na powierzchni i 98 ton w zanurzeniu. Mierzyły 18,8 metra długości, 2,7 metra szerokości i 3,7 metra wysokości. Były napędzane silnikami elektrycznymi i spalinowymi, które pozwalały im osiągać prędkość maksymalną 8 węzłów na powierzchni i 6 węzłów pod wodą. Zasięg operacyjny wynosił do 300 mil morskich przy prędkości ekonomicznej, a autonomiczność – siedem dni. Konstrukcja i wyposażenie były zaprojektowane z myślą o skrytości. Dzięki niewielkim rozmiarom i cichej pracy okręty te były idealne do działania w płytkich wodach wzdłuż wybrzeża, gdzie większe jednostki podwodne miałyby trudności z manewrowaniem.
Główne zadania MOP-ów typu Una obejmowały rozpoznanie, minowanie, transport sił specjalnych i dywersję. Mogły przenosić torpedy kalibru 533 milimetry i miny morskie oraz przewozić sześciu komandosów, co czyniło je wszechstronnymi jednostkami. Uny wykorzystywała przede wszystkim marynarka wojenna Jugosławii, a po jej rozpadzie okręty trafiły do Chorwacji i Czarnogóry. Łącznie w latach 1985–1989 zbudowano sześć okrętów: Tisa (P 911), Una (P 912), Zeta (P 913), Soča (P 914), Kupa (P 915) i Vardar (P 916). Wszystkie wycofano do 2005 roku. W większości trafiły do muzeów. Według nieoficjalnych informacji jeden z okrętów typu Una z powodzeniem śledzić miał NATO‑wski okręt podwodny biorący udział w interwencji NATO.
Kolejnym państwem, które trudno byłoby odruchowo podejrzewać o użytkowanie MOP‑ów, jest Kuba. Poziom zaawansowania technicznego kubańskiej marynarki wojennej (podobnie jak całych sił zbrojnych) pozostawia wiele do życzenia, a Hawana nie ma pieniędzy na zakup fabrycznie nowych okrętów. Flota nawodna jest skazana na używanie uzbrojonych trawlerów i pontonów z prowizorycznie zainstalowanymi wyrzutniami torped. Flota podwodna od wycofania ze służby okrętów projektu 641 nie istnieje – z jednym wyjątkiem. Od co najmniej 2008 roku Kubańczycy posiadają bowiem mały okręt podwodny Delfín.
Ma on długość około 21 metrów i wyporność około 100 ton, jest obsługiwany przez załogę składającą się z co najmniej pięciu marynarzy, napęd stanowi silnik wysokoprężny (którego rura wydechowa znajduje się z tyłu kiosku). Uzbrojenie stanowią prawdopodobnie dwie torpedy kalibru 533 milimetry, które albo są podczepione na zewnątrz kadłuba, albo też są przewożone w wyrzutniach w jego wnętrzu, co jednak oznaczałoby, że praktycznie cały kadłub aż do kiosku jest zajęty przez wyrzutnie. Sonar – nie wiadomo, czy aktywny czy pasywny – zabudowano w przedniej części kiosku zamiast w części dziobowej. Zdjęcia satelitarne wykonane w minionych latach pokazywały okręt zarówno w bazie macierzystej w Cabañas, jak i przy pirsie w hawańskim porcie, co dowodziło, że Delfín nie jest tylko nieruchomą makietą.
Spekuluje się, że Delfína zbudowano na bazie wiedzy uzyskanej w Korei Północnej. Według Koreańczyków z Północy, którym udało się uciec na Południe, w latach 90. Kubańczycy wręcz zadomowili się w tajnej bazie okrętów podwodnych, gdzie korzystali z doświadczeń Pjongjangu nad budową miniaturowych jednostek, w szczególności typu Yugo.
Północnokoreańskie miniaturowe okręty podwodne stanowią istotny element strategii obronnej i ofensywnej Pjongjangu. Tamtejsza flota MOP‑ów obejmuje kilka typów, z których najstarsze to typy Yugo i Yono wywodzące się z lat 60.
Typ Yugo opracowano przy pomocy jugosłowiańskich inżynierów. Okręty te są stosunkowo małe (długość około 21 metrów, szerokość 2,75 metra). Mają wyporność około 90 ton na powierzchni i 110 ton w zanurzeniu. Napędzane są przez silniki dieslowsko-elektryczne, które umożliwiają osiągnięcie prędkości 10 węzłów na powierzchni i 4 węzłów pod wodą. Zasięg operacyjny wynosi do 550 mil morskich, a autonomiczność to około pięciu dni. Typ Yugo może przewozić do sześciu osób załogi i jest uzbrojony w dwie wyrzutnie torped kalibru 533 milimetry. Jeden okręt sprzedano do Wietnamu.
Bardziej zaawansowane jednostki typu Yono mają długość około 22 metrów i wyporność około 120 w pozycji podwodnej. Są wyposażone w silniki dieslowsko-elektryczne, co pozwala na osiąganie prędkości 11 węzłów na powierzchni i 5 węzłów pod wodą. Zasięg operacyjny wynosi do 550 mil morskich przy prędkości ekonomicznej, a ich autonomiczność to około siedmiu dni. Typ Yono jest wyposażony w dwie wyrzutnie torped kalibru 533 milimetry i może przenosić miny morskie.
Jeden z najgłośniejszych incydentów z udziałem północnokoreańskich miniaturowych okrętów podwodnych dotyczył południowokoreańskiej korwety Cheonan w marcu 2010 roku. Śledztwo wykazało, że jednostka typu Yono wystrzeliła torpedę z dystansu poniżej 3 kilometrów na głębokości około 30 metrów. Trafienie torpedy spowodowało śmierć 46 marynarzy i zatopienie korwety. Północnokoreańskie miniaturowe okręty podwodne wielokrotnie wykorzystywano także do infiltracji wód terytorialnych Korei Południowej. W 1996 roku okręt typu Yugo wziął udział w operacji desantowej, podczas której miał wysadzić agentów na południowokoreańskim wybrzeżu. Misja zakończyła się niepowodzeniem, a okręt został wykryty i zdobyty przez Koreę Południową. W 1998 roku Północ utraciła kolejną jednostkę typu Yugo, tym razem w starciu z sieciami rybackimi Południa (ten okręt również został zdobyty przez Południe). W przeszłości również Seul dysponował trzema miniaturowymi okrętami podwodnymi typu Dolgorae.
south korean naval SF inspecting a north korean yugo class submarine for any remaining survivors, 1998 pic.twitter.com/xZjyi50Bd6
— toastynarwhals mk.2 (@notsonarwhals) February 21, 2024
Natomiast Iran zainwestował w rozwój miniaturowych okrętów podwodnych jako kluczowego elementu swoich sił morskich. Największymi irańskimi okrętami podwodnymi są trzy jednostki projektu 877 (Kilo) i pojedynczy okręt do działań przybrzeżnych Fateh (docelowo powstaną cztery), zaprojektowany do prowadzenia działań w rejonie północnych obszarów Oceanu Indyjskiego. Reszta floty to wyłącznie MOP‑y.
Najliczniejszym i najsłynniejszym typem irańskich MOP‑ów jest Ghadir, wywodzący się z omówionego wyżej typu Yono. Wyporność irańskich jednostek to około 110–115 ton na wodzie i 120–125 ton w zanurzeniu. Mają długość 29 metrów i szerokość 2,8 metra. Z uwagi na krótkotrwałość powierzanych im misji nie dysponują kabinami dla załogi, liczącej do dziewięciu osób. Uzbrojone są w dwie dziobowe wyrzutnie torped kalibru 533 milimetry, a także miny morskie. Dowództwo irańskiej marynarki wojennej nie jest skore do ujawnienia liczby posiadanych okrętów podwodnych, ale w służbie pozostaje prawdopodobnie co najmniej dwadzieścia jeden okrętów typu Ghadir.
Budowa tych okrętów w tak dużej liczbie wynika z dwóch zasadniczych kwestii. Pierwszą jest ograniczenie technologiczne przemysłu stoczniowego, który nie radzi sobie z budową większych okrętów podwodnych (choć nie oznacza to indolencji w zakresie ich napraw). Drugą jest potrzeba operacyjna: maksymalna głębokość Zatoki Perskiej to zaledwie około 95 metrów.
W lutym 2019 roku podczas ćwiczeń o kryptonimie „Welajat 97” – odbywających się na wodach Zatoki Perskiej i Morza Omańskiego, od cieśniny Ormuz po północną część Oceanu Indyjskiego – zanurzony Ghadir wystrzelił pocisk manewrujący. Posiadanie tak małych i stosunkowo trudno wykrywalnych jednostek stanowi twardy orzech do zgryzienia dla sił chcących konfrontować się z Iranem.
Obok Ghadirów w służbie pozostaje pojedynczy eksperymentalny MOP typu Nahang. O okręcie wiadomo niewiele. Pierwsze zdjęcia przedstawiające jednostkę pojawiły się w 2006 roku. Wiadomo jedynie, ze ma około 25 metrów długości.
Miniaturowe okręty podwodne w XXI wieku
W najbliższych latach należy oczekiwać wielkiego powrotu miniaturowych okrętów podwodnych. Jednostkami tej klasy zaczynają interesować się największe floty świata, a postęp techniczny znacząco zwiększa ich możliwości bojowe. Jak wspominaliśmy, swój złoty wiek przeżywały w czasie drugiej wojny światowej, natomiast w następnych dekadach zostały zepchnięte w niszę asymetrycznego pola walki i operacji specjalnych, a dzisiaj kojarzone są przede wszystkim z Koreą Północną i Iranem. Właśnie za sprawą Korei Północnej morskie potęgi zaczęły ponownie interesować się MOP‑ami.
Punktem przełomowym jest wspomniane wcześniej zatopienie południowokoreańskiej korwety Cheonan z niewielkiego dystansu i całkowitego ukrycia. Uświadomiło to admiralicjom na świecie, że pod względem wykrywalności miniaturowe okręty podwodne mają jeszcze lepsze właściwości niż pełnowymiarowe jednostki konwencjonalne. Zainteresowanie ze strony państw przekłada się również na rynek: wiele koncernów stoczniowych przedstawia mniej lub bardziej trafne propozycje współczesnych MOP‑ów.
Pojawiają się jednak głosy, że wobec rozwoju broni podwodnej i wzrastającego znaczenia pojazdów autonomicznych miniaturowe okręty podwodne są reliktem przeszłości. Zwolennicy tej tezy uważają, że MOP‑y śmiało mogłyby zostać wyparte przez duże podwodne pojazdy autonomiczne (XLUUV), takie jak amerykańska Orca czy australijski Ghost Shark. Część ekspertów twierdzi, że XLUUV‑y (określane też jako XL‑AUV – Extra-Large Autonomous Underwater Vechicle) są w stanie przynajmniej częściowo zrekompensować niektórym państwom braki wynikające z nieposiadania okrętów podwodnych. Koszt zakupu dużego USV stanowi kilka procent kwoty, jaką trzeba zapłacić za okręt podwodny.
W tym stwierdzeniu jest dużo racji, jednak w pierwszej kolejności należy przyjrzeć się obecnie wykorzystywanym i budowanym na świecie XLUUV‑om.
Jednostki tej podklasy projektowane są obecnie głównie jako modułowe i wielozadaniowe. Dla przykładu: amerykańskie pojazdy podwodne Orca będą przeznaczone nie tylko do zadań rozpoznawczych, ale również do mapowania dna morskiego, ostrzegania przed zagrożeniami z powierzchni i spod niej. Należy wspomnieć też o możliwości poszukiwania i zwalczania min morskich czy użycia takich dronów do szkolenia personelu w zakresie poszukiwania i zwalczania pełnowymiarowych okrętów podwodnych. Oprócz tego w czerwcu 2024 roku Orcę przetestowano z modułową ładownią. Należy zwrócić jednakże uwagę iż są to działania przede wszystkim uzupełniające.
Oczywiście powstają też projekty uzbrojonych jednostek. W 2023 roku na targach NAVDEX chińska spółka CSSC zaprezentowała projekt dużego bezzałogowego pojazdu podwodnego do zwalczania załogowych okrętów podwodnych. Wcześniej Chińczycy prezentowali inne projekty XLUUV‑ów, miedzy innymi HSU-001, który przeznaczony jest najprawdopodobniej do zadań rozpoznawczych. Wciąż stanowią one zdecydowaną mniejszość i w zasadzie nie ma pewności, czy przedstawione projekty i koncepcje zostały wdrożone operacyjnie.
Drone submarino HSU001 UUV pic.twitter.com/5tQTp5odPF
— Drones de guerra (@dronesdeguerra) April 6, 2024
Miniaturowe okręty podwodne można wykorzystać także do tych samych działań co XLUUV‑y, jednak dają one pewne dodatkowe możliwości którymi nie dysponują jednostki bezzałogowe. Paradoksalnie chodzi tutaj o załogowość, rozmiary i autonomiczność. Wady i zalety bezzałogowości w dziedzinie poruszania się po morzu opisywaliśmy przy okazji artykułu: Czy USV spełniają przepisy o zapobieganiu zderzeniom na morzu? Konkluzją wysuniętą pośród ekspertów było wówczas stwierdzenie, że nawet doskonałe sensory zainstalowane na jednostkach nie będą tak dobre jak człowiek znajdujący się fizycznie na pokładzie.
O ile zadania rozpoznawcze czy transportowe mogą być wykonywane w trybie autonomicznym, o tyle misje dywersyjne czy ofensywne, na przykład ataki na jednostki pływające bądź porty, wymagałyby już precyzyjnej kontroli operatora. W związku z tym zainstalowane sensory musiałyby być bardzo dokładne, zaś samo łącze transmisji danych na tyle stabilne, aby operator dysponował obrazem i danymi wysokiej jakości bez opóźnienia. Dlatego człowiek wciąż odgrywać będzie dużą rolę w sterowaniu takimi jednostkami. Na przykład roboty do prac podwodnych często sterowane są za pośrednictwem kabla dającego większą stabilność i jakość danych aniżeli łącze bezprzewodowe. Tak samo mało prawdopodobne jest, by decyzję o ataku na statek czy okręt powierzono w pełni sztucznej inteligencji – ostateczna decyzja będzie leżeć tutaj po stronie człowieka.
Powyższe problemy nie dotyczą miniaturowych okrętów podwodnych. Atutem jest również możliwość prowadzenia szerokiego spektrum działań dywersyjnych dzięki możliwości zabrania na pokład grupy płetwonurków bojowych. W zależności od projektu liczba komandosów, których może przyjąć miniaturowy okręt podwodny, waha się od czterech do ośmiu. Dzięki możliwości poruszania się w rejonie przybrzeżnym w zanurzeniu MOP‑y są w stanie na przykład przetransportować płetwonurków w rejon portu, aby podłożyli ładunki wybuchowe pod okręty lub infrastrukturę, albo też niepostrzeżenie desantować na brzeg grupy dywersyjno-rozpoznawcze.
W zależności od projektu miniaturowe okręty podwodne są w stanie zabrać na pokład zapasowy ładunek torped, co stanowi ogromną przewagę nad jednostkami autonomicznymi. W dodatku istnieje możliwość wyposażenia MOP-ów w stosunkowo dużą liczbę min morskich (również „inteligentnych”) i w pociski przeciwokrętowe odpalane z wyrzutni torpedowych. Dzięki temu MOP-y są w stanie atakować okręty stacjonujące w portach z ukrycia i bliższej odległości. Przeciwnik ma wtedy mniej czasu na wykrycie i odparcie ataku.
Zmniejszona sygnatura akustyczna i mniejszy profil pól fizycznych MOP-ów sprawiają, że są trudniejsze do wykrycia za pomocą tradycyjnych sonarów i innych systemów nadzoru. Wiele nowoczesnych MOP-ów dysponuje napędem niezależnym od powietrza (AIP), który dodatkowo pozwala wydłużyć czas pozostawania w zanurzeniu. Zdolności te są szczególnie cenne w scenariuszach, w których kluczowy jest element zaskoczenia i bezpieczeństwo operacyjne, na przykład podczas umieszczania sił operacji specjalnych za liniami wroga lub podczas monitorowania ruchów przeciwnika na spornych wodach.
Warto zaznaczyć, że duża część kluczowej infrastruktury telekomunikacyjnej leży na dnie morskim. Miniaturowy lub mały okręt podwodny wydaje się doskonałym narzędziem do jej niszczenia. To samo tyczy się gazo- i ropociągów. Ostatnio doszło do sabotażu obu nitek gazociągów Baltic Pipe i Balticconnector czy kabla telekomunikacyjnego C-Lion 1 i energetycznego EstLink 2. Byliśmy również świadkami działalności Rosjan w pobliżu polsko-szwedzkiego kabla energetycznego SwePol Link. Miniaturowe okręty podwodne mogą także ochraniać infrastrukturę krytyczną i patrolować w rejonie przybrzeżnym, podczas gdy pełnowymiarowe okręty podwodne można oddelegować do ważniejszych zadań w rejonie pełnomorskim.
We współczesnym konflikcie zbrojnym potencjał miniaturowych okrętów podwodnych rozciąga się również na wojnę psychologiczną. Sama obecność takich jednostek może wywołać niepewność i zmusić przeciwników do przeznaczenia nieproporcjonalnych zasobów do przeciwdziałania potencjalnemu zagrożeniu. Cechę tę można wykorzystać, zgodnie z Torringtonowską koncepcją fleet-in-being, do zakłócenia operacji wroga, zapewniając w ten sposób znaczącą przewagę taktyczną bez bezpośredniej konfrontacji.
Oczywiście jest to sucha teoria. Jak mogłoby to wyglądać w praktyce? Wielu ekspertów zwraca uwagę, że akwenem, na którym dużą rolę w konflikcie mogłyby odgrywać miniaturowe okręty podwodne, jest Morze Południowochińskie, usiane ponad tysiącem wysp i atoli. Państwa takie jak Filipiny czy Indonezja nie dysponują na tyle silnymi flotami, aby przeciwstawić się marynarce wojennej Chińskiej Republiki Ludowej. Podobna sytuacja tyczy się Tajwanu.
Miniaturowe okręty podwodne mogą stanowić doskonałe narzędzie do niwelowania chińskiej przewagi na morzu, zwłaszcza w zakresie broni podwodnej. Analitycy sugerują, że Wietnam z sześcioma rosyjskimi okrętami podwodnymi projektu 636 (Improved Kilo) nie jest w stanie przeciwstawić się chińskiej flocie podwodnej i nawodnej. Ale podczas gdy pełnowymiarowe okręty podwodne będą polować na chińskie jednostki na głębszych akwenach, większa flota tych miniaturowych o wyporności około 120 ton mogłaby blokować chińskie porty i prowadzić swojego rodzaju „wojnę partyzancką” w płytszych wodach. Wietnamczycy uważani są za ekspertów w zakresie lądowej walki partyzanckiej. Śmiało można założyć, że równie dobrzy mogliby być na wodzie, a w zasadzie pod nią. Podobne działania mogłaby prowadzić na Morzu Czarnym Ukraina. Miniaturowe okręty podwodne miałyby (i zresztą mają) również dużą rację bytu na wodach Zatoki Perskiej.
Miniaturowe okręty podwodne w oczach praktyka. Szansa dla MW RP?
Suche fakty nie zastąpią wniosków eksperta. W związku z tym zasięgnęliśmy opinii u komandora Tomasza Witkiewicza z Centrum Operacji Morskich – Dowództwa Komponentu Morskiego. Jako doświadczony podwodnik komandor Witkiewicz podzielił się z nami swoją opinią na temat miniaturowych okrętów podwodnych we współczesnym wydaniu.
Co ogólnie sądzi Pan o współczesnym wydaniu miniaturowych okrętów podwodnych? Czy mają rację bytu we współczesnych realiach działań na morzu?
Miniaturowe okręty podwodne nie są wbrew pozorom nowością w arsenałach flot wojennych, można nawet zaryzykować tezę, że to właśnie one były pierwszymi okrętami podwodnymi w historii. Jednostki tej podklasy mają obecnie duży potencjał bojowy, nieporównywalnie większy niż w przeszłości ze względu na postępującą miniaturyzację elementów wyposażenia i uzbrojenia, dużą automatyzację pozwalającą na redukcję załogi, duży zasięg i autonomiczność oraz nowoczesne i różnorodne uzbrojenie.
Są też idealnym wsparciem działań wojsk specjalnych, ze względu na możliwość operowania blisko wybrzeża nieprzyjaciela. Ponadto MOP cechują znacząco niższe koszty pozyskania i eksploatacji w stosunku do klasycznych okrętów podwodnych i o wiele krótszy czas budowy. Z racji relatywne niskich kosztów pozyskania mogą one spełniać funkcję multiplikatorów sił, pozwalając na większe nasycenie rejonu działań i jego istotne powiększenie oraz zmuszając przeciwnika do zwielokrotnienia sił ZOP.
Jakie jeszcze dodatkowe korzyści oraz możliwości niosą ze sobą miniaturowe okręty podwodne?
MOP mogą być również zastosowane do działań związanych z ochroną i ochroną infrastruktury krytycznej, treningu własnych sił okrętowych i lotniczych w zakresie zwalczania okrętów podwodnych i systemów bezzałogowych o podobnej wielkości. Jednocześnie dzięki niskim kosztom zakupu i eksploatacji MOP ich użytkowanie może istotnie zwiększyć liczbę jednostek podwodnych prowadzących działania bojowe w czasie konfliktu, rozszerzyć strefę zagrożenia działaniami okrętów podwodnych, a tym samym „przeciążyć” system ZOP przeciwnika. Co warto podkreślić, większość współczesnych flot nie jest przygotowana do zwalczania nowoczesnych MOP, co dodatkowo zwiększa skuteczność ich wykorzystania.
Czy w naszej flocie znajduje się miejsce dla miniaturowych okrętów podwodnych w działaniach na Morzu Bałtyckim?
Cechy Morza Bałtyckiego, takie jak małe głębokości, duża ilość zanieczyszczeń, wpływ wody słodkiej i wlewów słonych wód pełnomorskich na tworzenie się warstw skutecznie zmieniających rozchodzenie się fal hydroakustycznych, duża liczba wraków i pozostałości po wojnach światowych, duży ruch statków, liczna infrastruktura gospodarcza i przemysłowa powodują, że morze to jest bardzo dogodnym akwenem dla MOP. Ich zdolność do operowania na akwenach o głębokości do 20 metrów, a nawet i do 10 metrów, sprawia, że mogą być użyte na obszarze prawie dwukrotnie większym niż klasyczne okręty podwodne. Co ważne, te płytkowodne obszary są w większości położone bliżej ważnych portów i instalacji brzegowych.

Wnętrze słoweńskiego MOP‑a Zeta (P‑913) prezentuje, na jak niewielkiej przestrzeni zmuszona jest bytować załoga jednostki w czasie realizacji zadań.
(Bockomet, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe)
Bardzo dużym atutem jest również fakt, że warunkach bałtyckich użycie MOP nie podlega ograniczeniom związanym z autonomicznością lub zasięgiem, gdyż nowoczesne jednostki tej podklasy są zdolne do osiągania autonomiczności do 21 dób oraz zasięgu do 2 tysięcy mil morskich. Pozwala to na realizację zadań w każdym obszarze Bałtyku, przy założeniu operowania MOP z polskich portów.
Czy mogą działać one zamiast czy raczej obok klasycznych okrętów podwodnych pozyskiwanych na przykład w ramach programu „Orka”?
W ramach prowadzonego obecnie postępowania na pozyskanie okrętów podwodnych nowego typu pod kryptonimem „Orka” dokonano również analizy przydatności MOP w realiach działań operacyjnych na Bałtyku. Analizy doprowadziły do wniosku, że w pewnych szczególnych zastosowaniach MOP mogą uzupełnić, a nawet rozszerzyć możliwości operacyjne oczekiwane względem klasycznych okrętów podwodnych średniej wielkości. Z całą pewnością nie są jednak w stanie zastąpić ich w większości działań operacyjnych.
Wynika to z większego potencjału bojowego okrętów podwodnych i znacznie lepszych warunków służby załogi tychże w porównaniu z MOP, co skutkuje zdolnością do prowadzenia długotrwałych skrytych misji operacyjnych. Jednak należy podkreślić, że MOP mogą istotnie zwiększyć zdolności operacyjne Marynarki Wojennej w zakresie wsparcia działań Wojsk Specjalnych oraz działań na akwenach płytkowodnych, niedostępnych dla okrętów podwodnych. Mogą też zapewnić sprawne i znacznie szersze stosowanie skrytego minowania, również w bezpośrednim sąsiedztwie baz morskich nieprzyjaciela. Kolejną zaletą MOP, szczególnie istotną w obecnej sytuacji sprzętowej Marynarki Wojennej, jest możliwość stosunkowo szybkiego pozyskania takich okrętów i zapewnienie tym samym zachowania częściowych zdolności operacyjnych MW w dziedzinie działań podwodnych. Dodatkowo ich wykorzystanie może umożliwić zachowanie zdolności do planowania użycia i dowodzenia okrętów podwodnych.
Podsumowując, należy podkreślić że zastosowanie nowoczesnych MOP może być sposobem na szybkie uzupełnienie obecnych, daleko niewystarczających, zdolności do prowadzenia działań okrętów podwodnych. Może też być sposobem na pozyskanie zdolności do rażenia celów morskich w stosunkowo krótkim okresie czasu, koniecznych do czasu wprowadzenia do służby okrętów podwodnych typu Orka. Wraz z ich wcieleniem do służby MOP mogłyby odgrywać rolę uzupełniającą, ukierunkowaną na wsparcie Wojsk Specjalnych, działania szkoleniowe, działania z zakresu ochrony infrastruktury krytycznej. To zaś pozwoliłoby na znaczne efektywniejsze wykorzystanie jednostek typu Orka do zasadniczych zadań stawianych okrętom podwodnym, takich jak zwalczanie jednostek nawodnych i podwodnych, rażenie celów lądowych i brzegowych oraz prowadzenie rozpoznania w rejonach kontrolowanych przez przeciwnika.
Dziękuję za udzielenie odpowiedzi.
Podczas ubiegłorocznej konferencji Defence 24 Days pojawiła się opinia Inspektoratu Uzbrojenia dotycząca pozyskania miniaturowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej RP. Inspektor Marynarki Wojennej, kontradmirał Włodzimierz Kułagin, stwierdził, że analizowano możliwość wprowadzenia do linii takich jednostek. W ostatecznym rozrachunku stwierdzono, iż byłyby dobrym narzędziem do wsparcia klasycznych okrętów podwodnych pozyskanych w programie „Orka”, zwłaszcza w działaniach przybrzeżnych i ochronie infrastruktury krytycznej. Tegoroczna edycja konferencji skupiła się jedynie na programie OPNT w kontekście rozbudowy sił podwodnych.
Problemem są jednak priorytety – pełnowymiarowe okręty podwodne dadzą więcej możliwości, zaś MOP-y mogłyby pochłonąć środki zabezpieczone na inne programy modernizacyjne. Kułagin odniósł się również do tezy, że MOP-y mogłyby zostać dostarczone szybciej niż „Orka” oraz stanowić kuźnię kadr. Według kontradmirała termin dostaw MOP‑ów mógłby być równie odległy co klasycznych okrętów podwodnych, zaś z uwagi na charakterystykę działań i systemów program szkolenia załóg musiałby być odmienny, co z kolei uniemożliwiłoby użycie ich potem jako okrętów szkolnych dla załóg „normalnych” okrętów podwodnych.
Ta opinia nie stanowi jednak przeszkody dla koncernów zbrojeniowych. Na ubiegłorocznej edycji kieleckich targów MSPO zaprezentowano koncepcję miniaturowego okrętu podwodnego serii C włoskiej spółki M23 S.R.L. Długość jednostki ma wynosić 20–25 metrów, wyporność – 150 ton. Według producenta MOP jest w stanie operować do głębokości 300 metrów. Co ważne, M23 deklaruje, że jest to w pełni operacyjny projekt. Pojawiały się informacje, iż w ostatnich miesiącach dwie jednostki kupiła marynarka wojenna Kataru (który również leży nad Zatoką Perską i działa w tych samych realiach operacyjnych co Iran). Podsyca to jedynie dyskusję nad wprowadzeniem MOP‑ów do służby w polskiej Marynarce Wojennej.
Italian M23 mini submarine for Qatar https://t.co/juHj6biiea pic.twitter.com/2BIfz5yjMr
— VR (@VR_NSR500) September 11, 2024
A dyskusja rozgorzała jeszcze bardziej w lutym tego roku. Celem resortu obrony na ten rok jest rozpoczęcie realizacji programu pozyskania OPNT Orka. W związku z tym Paweł Bejda, sekretarz stanu w ministerstwie obrony, odbył kilka wizyt w państwach, które oferują Polsce pełnowymiarowe okręty podwodne. Najwięcej uwagi zebrała wizyta we Włoszech, gdzie Bejda odwiedził zakłady M23 w Bergamo, która razem z koncernem stoczniowym Giunio Santi Engineering (GSE Trieste) produkuje MOP‑y serii C. Z kolei w czerwcu ubiegłego roku przedstawiciele Agencji Uzbrojenia wizytowali firmę Drass, również zajmującą się produkcją miniaturowych okrętów podwodnych.
Wiceminister obrony narodowej @pawelbejda rozpoczął 17 lutego br. wizytę we Włoszech, której celem jest pogłębienie współpracy polsko-włoskiej w dziedzinie obronności, w tym zapoznanie się z najnowszymi osiągnięciami włoskiego przemysłu zbrojeniowego w zakresie techniki… pic.twitter.com/XLok5yMJ3e
— Ministerstwo Obrony Narodowej (@MON_GOV_PL) February 17, 2025
Jest popyt, jest i podaż – współczesne koncepcje
Nowe propozycje przemysłowe dotyczące miniaturowych okrętów podwodnych w coraz większym stopniu odzwierciedlają ewoluujący charakter współczesnych działań wojennych na morzu i potrzeby strategiczne narodów. Te znacznie bardziej kompaktowe okręty podwodne oferują wyjątkowe zalety pod względem wszechstronności, niewidoczności i opłacalności, co czyni je szczególnie atrakcyjnymi dla krajów o ograniczonych budżetach obronnych lub specyficznych wymagań w obronie wybrzeża. W związku z tym przyjrzymy się propozycjom koncernów stoczniowych z różnych części świata. W pierwszej kolejności weźmiemy na warsztat okręty z Włoch – państwa mającego największe doświadczenie i bogatą historię w zakresie projektowania i budowy jednostek tej klasy.
Pierwszą koncepcją jest projekt DG160, podręcznikowy przedstawiciel klasy miniaturowych okrętów podwodnych. Projektantem i wykonawcą jest włoska spółka Drass. Te wielozadaniowe jednostki długie są na nieco ponad 32 metry i wypierają 169 ton w zanurzeniu. Na pokładzie znajduje się miejsce dla piętnastu osób, z czego siedem to załoga. Na powierzchni DG160 ma osiągać prędkość 10 węzłów i cechować się zasięgiem do 2 tysięcy mil morskich. W zanurzeniu okręt korzysta z zasilania bateryjnego, a deklarowany zasięg wynosić ma około 160 mil morskich. Napęd składa się z czterech zespołów akumulatorów, dwóch generatorów diesla (otrzymujących powietrze poprzez chrapy) i pojedynczego silnika elektrycznego.
Mimo stosunkowo niewielkich rozmiarów DG160 dysponować ma bogatym pakietem sensorów, na poziomie tych na klasycznych okrętach podwodnych. W jego skład wchodzi między innymi kompleks sonarowy i radar przeszukiwania przestrzeni powietrznej. Standardowe uzbrojenie składa się z dwóch wyrzutni torped kalibru 533 milimetrów, istnieje też możliwość montażu dodatkowych dwóch zewnętrznych wyrzutni torped, z których można również stawiać miny morskie (do sześciu sztuk). DG160 może pełnić funkcję okrętu matki dla dwóch autonomicznych pojazdów podwodnych. Ich miejsce może zająć sześć łodzi do desantu sił specjalnych.
***NEW CUTAWAY***
Here-> https://t.co/mVvYARQww3Italian midget submarine under construction in Romania, near Black Sea, for undisclosed customer pic.twitter.com/ZCP1yUpgd3
— H I Sutton (@CovertShores) December 22, 2023
Budowany jest jeden DG160 dla nieujawnionego klienta zagranicznego (prawdopodobnie Kataru). Jednostka powstaje w Rumunii, w zakładach Drass Romania w pobliżu Timișoary. Może ona trafić do Ukrainy lub na Bliski Wschód, zwłaszcza że tamtejsze państwa w przeszłości chętnie eksploatowały włoskie miniaturowe okręty podwodne. Dobrym przykładem są trzy MOP‑y typu MG‑110 (Cos.Mo.S) zbudowane w drugiej połowie lat 90. dla pakistańskiej marynarki wojennej.
W 2021 roku Turcja zaprezentowała na targach IDEF zaawansowany projekt małego okrętu podwodnego STM 500 prywatnej stoczni STM. Zgodnie z przyjętą klasyfikacją małe okręty podwodne to jednostki o wyporności od około 200 do 500 ton, pośrednie między miniaturowymi jednostkami operacyjnymi a klasycznymi okrętami podwodnymi. STM 500 ma długość 42 metrów oraz wyporność 485 i 540 ton odpowiednio w pozycji nawodnej i podwodnej, ma operować na głębokościach do 250 metrów, z zasięgiem do 4000 mil morskich dzięki napędowi niezależnemu od powietrza (AIP). Okręt przewidziano dla 18-osobowej załogi i 6 „specjalsów”, a także do współpracy z bezzałogowymi systemami podwodnymi; budowę pierwszej jednostki rozpoczęto w 2022 roku.
Inną koncepcją, tym razem spod szyldu stoczni Dearsan, jest projekt MOP-a typu L SUB 33. Jednostki mają mieć 33 metry długości. Producent nie podaje wyporności, jednakże biorąc pod uwagę rozmiary, można ją szacować na 300 ton (znów jest to więc raczej mały okręt podwodny). Okręt osiągać ma prędkość wynoszącą odpowiednio 6 i 10 węzłów w pozycji nawodnej i podwodnej, przy maksymalnym zasięgu 1600 mil morskich. Załoga liczyć ma od sześciu do ośmiu osób plus dodatkowych ośmiu komandosów. Sensory i uzbrojenie mają odpowiadać klasycznym okrętom podwodnym.
Interesujący jest także projekt Multi Purpose Seal Submarine tej samej stoczni. Jednostki o długości maksymalnej 19 metrów i wyporności 65 ton zaprojektowano głównie do działań logistycznych i dywersyjnych. Oprócz załogi liczącej dwie osoby jednostka może zabrać ośmiu komandosów. Zasięg oscylować ma w granicach 100 mil morskich.
W 2023 roku roku przedstawiono kolejną propozycję z Turcji: Çok Amaçlı Mini Denizalti (ÇAMD), co w tłumaczeniu na język polski oznacza wielozadaniowy miniaturowy okręt podwodny. Za projekt odpowiada DATUM Submarine Engineering Company. 8‑metrową jednostkę wybudowano w układzie bezkioskowym. ÇAMD otrzymał bogaty pakiet sensorów, między innymi sonar, maszty obserwacyjne i lekkie torpedy. Od 2023 roku trwają próby morskie. ÇAMD jest w stanie zanurzyć się na głębokość do nawet 400 metrów.
.
Türkiye'nin
çok amaçlı mini denizaltı projesi:
DATUM ÇAMD hk.⤵️ https://t.co/F8L767kaqM pic.twitter.com/IIqEFss961
— işlektvit (@islektvit) December 2, 2023
Również Chiny opracowały kilka projektów miniaturowych i małych okrętów podwodnych. W roku 2017 koncern stoczniowy CSIC przedstawił na targach D&S w Bangkoku przedstawił koncepcję miniaturowego okrętu podwodnego o wyporności 200 ton. Koncepcja otrzymała oznaczenie MS200. Głównym przeznaczeniem jest wsparcie operacji specjalnych. Jednostka miała mieć sześcioosobową załogę i zabierać na pokład dodatkowo ośmiu komandosów. Prędkość w zanurzeniu miała wynosić 8 węzłów, a zasięg maksymalny – 120 mil morskich. Uzbrojenie MS200 składało się z dwóch wyrzutni torped.
Warto też zwrócić uwagę na programy dotyczące miniaturowych okrętów podwodnych z Tajlandii oraz Indii. Bangkok po wielu negatywnych doświadczeniach ze współpracy z zagranicznym przemysłem postawił na rozwój krajowych zdolności produkcyjnych. W związku z tym kilka lat wcześniej rozpoczęto prace zmierzające do produkcji krajowych miniaturowych okrętów podwodnych. Zwracano uwagę przede wszystkim na możliwości jednostek w kontekście użycia przez wojska specjalne i w działaniach stricte bojowych. Prace rozpoczęły się w 2017 roku. Jednostki typu Chalawan mają wypierać 150–300 ton i mieć zasięg około 300 mil morskich. Ich załoga ma liczyć do 10 osób. Niestety w związku z ciągłymi cięciami budżetowymi projekt napotyka liczne opóźnienia.
Nie znaczy to jednak, że Bangkokowi nie udało się osiągnąć niczego. W ubiegłym roku rozpoczęto testy eksperymentalnego okrętu o długości 11 metrów i wyporności 27 ton, obsadzanego przez trzyosobową załogę. Jednostka służy jako platforma doświadczalna; na bazie wyników testów udoskonalony zostanie projekt docelowych okrętów. Jednostka jest prymitywna, może operować od trzech do pięciu godzin, zaś maksymalna głębokość zanurzenia to jedynie pięćdziesiąt metrów. Jednak prototyp może wykonywać zadania przypisane MOP-om, między innymi rozpoznawcze, oraz szkolić przyszłe załogi takich jednostek.
Z kolei Indie postawiły na wykorzystanie MOP‑ów stricte do wsparcia operacji specjalnych. W maju 2024 roku zwodowano pierwszy miniaturowy okręt podwodny typu Arowana. Jednostkę zbudowała spółka Mazagon Docks Limited. Załogę Arowany stanowią dwie osoby, w przedziale desantowym mieści się do dziesięciu komandosów. Poza tym dane techniczne nie są znane. W 2028 roku ukończony ma być inny okręt podwodny, również określany przez producenta jako miniaturowy, jednak będzie wypierać 300–400 ton, co czyni z niego mały, a nie miniaturowy, okręt podwodny.
#MDL (Mazagon Docks) launched the indigenous #Arowana Midget Submarine today. pic.twitter.com/5m1qeHHH8l
— News IADN (@NewsIADN) May 14, 2024
Ostatnie lata przyniosły także liczne propozycje miniaturowych okrętów podobnych z Rosji. Opracowano tam dwie gałęzie MOP‑ów: bazujące na projekcie 865 o wyporności około 240 ton (jedynie Piranja-2 wypierać ma około 400 ton) oraz mniejsze jednostki typu P‑130 (o wyporności 130 ton) i P‑170 (170 ton). Są to niewielkie wielozadaniowe jednostki do działań przybrzeżnych i dywersyjnych. Na ten moment nie znaleziono kupców.
Przedstawione koncepcje miniaturowych okrętów podwodnych wyraźnie pokazują, że w przemyśle dominują dwie drogi projektowania. Pierwsza zakłada budowanie rasowych MOP‑ów do działań raczej dywersyjnych. Drugą gałęzią są MOP-y do działań przybrzeżnych cechujące się zbliżonym uzbrojeniem i sensorami co klasyczne okręty podwodne. Małe okręty podwodne są przy tym zdecydowanie tańsze i szybsze w budowie. Należy przy tym zaznaczyć, że miniaturowych okrętów podwodnych, nawet o nieskomplikowanej konstrukcji, nie można lekceważyć. Jeśli mają sprawną załogę i są dobrze dowodzone, a także istnieje opracowana taktyka ich użycia, mogą stanowić poważne zagrożenie dla pełnowymiarowych okrętów przeciwnika.
Podsumowanie
Miniaturowe okręty podwodne, mimo że są klasą istniejącą od ponad wieku, wciąż ewoluują wraz ze zmieniającymi się zagrożeniami i środowiskiem bezpieczeństwa. W naszej opinii mogą zastąpić klasyczne okręty podwodne w państwach, które z różnych powodów (budżetowych, politycznych, geograficznych) nie mogą sobie pozwolić na pozyskanie klasycznych okrętów podwodnych. Jednocześnie mogą zainteresować kraje dysponujące pełnowymiarowymi okrętami podwodnymi chcące utrzymać ten element swoich sił morskich bez konieczności zakupu większych jednostek. MOP-y mogą być szczególnie przydatne jako element odstraszający dla państw planujących obronę własnych obszarów morskich, bez konieczności wysyłania ich na dalekie akweny. Czasami mogą pełnić funkcję wyspecjalizowanych jednostek do wypełniania jednego, ściśle określonego z całego wachlarza zadań.
Możecie nas obserwować na Blue Sky tutaj i na Facebooku tutaj.
Taktyka użycia miniaturowych okrętów podwodnych skupi się na skrytości i zaskoczeniu przeciwnika w rejonach uznawanych za bezpieczne od zagrożeń podwodnych, zwłaszcza że dzięki niewielkim rozmiarom fakt posiadania miniaturowych okrętów podwodnych może nie wyjść na światło dzienne – MOP‑y mogą być przechowywane na lądzie. W przyszłości miniaturowe okręty podwodne mogą stać się istotnym elementem ofensywno-obronnym wielu sił morskich, mającym znaczący wpływ na przebieg działań militarnych.
Miniaturowe okręty podwodne powinny być rozwiązaniem pomostowym dla programu „Orka”. Koszty pozyskania MOP-a stanowią mały procent kwoty, jaką polski podatnik musiałby zapłacić za jeden pełnowymiarowy okręt podwodny. W dodatku takie jednostki buduje się zdecydowanie szybciej. MOP-y wypełniałyby część najważniejszych zadań klasycznych okrętów podwodnych do czasu ich wprowadzenia do linii, zaś po ich przyjęciu do służby stanowiłyby ich uzupełnienie. Osobnym aspektem jest fakt, że rynek używanych okrętów podwodnych się kurczy. Często są to jednostki wiekowe i mocno zużyte, które w służbie pozostałyby przez około 10–15 lat. MOP-y w zamian byłyby jednostkami fabrycznie nowymi i nowoczesnymi – pozostałyby w służbie minimum na trzy dekady.
Patrząc również po aspekcie historycznym: w Polsce rozwiązania pomostowe okazują się rozwiązaniami docelowymi, tak jak to było w przypadku okrętów podwodnych typu Kobben. Jednostki mające stanowić typ przejściowy do czasu wprowadzenia nowych okrętów stały się trzonem polskich sił podwodnych na długie lata. Zakończyły one służbę bez wprowadzenia następcy, pozostawiając ORP Orzeł jako jedyny okręt podwodny Marynarki Wojennej. Powyższe aspekty przemawiają za pozyskaniem miniaturowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej RP.
Autor pragnie podziękować Panu komandorowi Tomaszowi Witkiewiczowi za pomoc merytoryczną i wkład w stworzenie artykułu.
Bibliografia
J.M. Caiella, The Smallest Boat. Proceedings, sierpień 2023.
Robb Crane, X-craft midget submarines, Copp Survey, 6 maja 2024. [dostęp 12.05.2025].
Sam Lagrone, Swedes Could be Searching for Covert Russian Midget Sub, USNI News, 21 października 2014 [dostęp 11.05.2025].
Oliver Parken, The Navy Procured This Midget Submarine For Coastal Defense During The Cold War, The War Zzone, 26 kwietnia 2023 [dostęp 30.05.2025].
Jamie Prenatt, Mark Stille, Axis Midget Submarines 1939–45, New Vanguard 212, Osprey Publishing, 2014.
Giulio Poggiaroni, “CB” Midget Submarines, Comano Supremo, 12 stycznia 2022 [dostęp 15.04.2025].
Norman Polmar, Dorr Carpenter, Submarines of The Imperial Japanese Navy 1904–1945, Conway Maritime Press, 1986.
Steven Reich, The Threat of Midget Subs Today, PBS, 1 grudnia 2009 [dostęp 11.05.2025].
H.I. Sutton, Nahang Class, 28 sierpnia 2016 [dostęp 11.05.2025].
H.I. Sutton, Yugoslavian X-Craft: R-3E, 19 grudnia 2017 [dostęp 11.05.2025].
J.H.A. Speir, A history of the use and development of midget submarines and „chariots”, Military History Journal, vol. 8, grudzień 1989 [dostęp 11.05.2025].
Paolo Valpolini, Midget submarines made in Italy, tailored to the Gulf needs, EDR Magazine, 31 października 2019 [dostęp 2.06.2025].
Tomasz Witkiewicz, Miniaturowe okręty podwodne, Przegląd Morski, grudzień 2012.
German mini-subs and human torpedoes, Naval Encyclopedia, 8 maja 2017 [dostęp 2.06.2025].
Tomcat Recovery, Naval Aviation News, luty 1977 [dostęp 2.06.2025].