Czy jest ktoś, kto nie pamięta „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy, kto nie pamięta pierwszych odcinków kultowego serialu „Dom” i perypetii braci Talarów, którzy odbudowują zniszczoną stolicę, a jeden z braci jest przodownikiem pracy socjalistycznej i zbiera pochwały oraz odznaczenia, a zarazem okazuje się być kompletnym nieudacznikiem jeśli chodzi o kierowanie budową? Pamiętam, że obejrzałem i film, i serial niejeden raz, i zastanawiałem się często, jak działało pokazywane – również na kronikach z czasów powojennych – współzawodnictwo pracy robotników, przekraczanie norm o kilka, kilkadziesiąt i kilkaset procent. Zdarzało się, że i o kilka tysięcy. Czytając literaturę o historii polski XX wieku, można było zrozumieć mechanizmy i powody, dla których władze komunistyczne nalegały na taki a nie inny sposób pracy robotników niemal każdego przedsiębiorstwa czy dziedziny gospodarki. Nowa książka, która w tym roku ukazała się nakładem wydawnictwa TRIO, w serii wydawniczej „W PRL” niemal wyczerpuje temat. Nosi dużo mówiący tytuł: „Kto wyrąbie więcej ode mnie? Współzawodnictwo pracy robotników w Polsce w latach 1947–1955”, a jej autorem jest Hubert Wilk, adiunkt w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, naukowo zajmujący się społeczną historią powojennej Polski. Trzeba przyznać, że swoją pracę oparł na porządnej kwerendzie archiwalnej i źródłowej oraz porządnie dobranej literaturze.
Książka ma układ problemowo-chronologiczny i została podzielona na sześć rozdziałów. Pierwszy omawia początki współzawodnictwa pracy, ruchu stachanowców w ZSRR do 1945 roku, Młodzieżowego Wyścigu Pracy, rolę ścigania się w prześciganiu norm i stosunku poszczególnych partii czy Kościoła katolickiego do takiego trybu pracy. Kolejne rozdziały to już opis współzawodnictwa pracy w gospodarce planowej Polski powojennej w poszczególnych i najważniejszych etapach jej odbudowy i rozbudowy.
Autor w poszczególnych podrozdziałach zabiera Czytelnika swojej rozprawy naukowej za kulisy kierowania, a raczej sterowania gospodarką planową. Trzeba przyznać, że jak na książkę o historii społeczno-gospodarczej, która zazwyczaj nie jest zbyt porywająca, tę czyta się całkiem dobrze. Oczywiście momentami Czytelnik może się poczuć zarzucony faktami i datami; dodajmy, że mało znanymi faktami i datami. Nie każdemu na pewno spodoba się ta książka, nie każdy po nią sięgnie, myślę że znajdzie nabywców wśród zawodowych historyków lub osób bardzo zainteresowanych tematem. Jeśli już jednak po nią sięgną, na pewno poczują się usatysfakcjonowani.
Autor nie tylko zarysowuje szczegółowo mechanizmy współzawodnictwa pracy w poszczególnych branżach, wśród których, co ciekawe, nie było przemysłu chemicznego – z raczej oczywistych powodów, przy chemii, i to przemysłowej, lepiej za dużo nie grzebać. Konfrontuje fakty z opisami z gazet, wspomnieniami i dokumentami władz partyjnych i rządowych, co ukazuje złożoność procesu. Jednak sam opis narzucania norm, często fałszowania wyników czy procesu, który dziś nazywa się „twórczą księgowością”, to tylko niewielkie fragmenty. Autor analizuje różnice między poszczególnym zakładami pracy, grupami zawodowymi w różnych gałęziach gospodarki, od budownictwa, górnictwa, i metalurgii po produkcję konserw. Jednym z najciekawszych problemów poruszanych w książce to podejście samych pracowników, tych młodych i tych starszych stażem, którzy zaczynali pracować przed drugą wojną światową. Tym drugim pracownikom nie za bardzo się taki styl pracy podobał, częste były utarczki słowne i ideologiczne a nawet bójki i pobicia tych pracowników, którzy podwyższali normy. Tyczyło się to zarówno robotników, jaki i personelu administracji czy inżynierskiego i dyrektorskiego. Za dobre wyniki w pracy i bicie rekordów były nagrody i premie: od biletów na mecz lub do kina po premię finansowe.
Przedstawiono również konkursy wojewódzkie lub ogólnokrajowe, sposoby wynagradzania przodujących pracowników, a także zachęcania innych do dalszej „wytężonej pracy dla dobra ogółu”. W tych zabiegach pomagała, a raczej dopingowała propaganda państwowa poprzez radio, prasę ogólnokrajową, regionalną lub nawet zakładową. Historyków gospodarczych zainteresuje analiza skuteczności i wydajności ścigania się zakładów i pracowników w poszczególnych gałęziach przemysłu.
Pozycja ta będzie chyba obowiązkową do przestudiowania dla historyków powojennych dziejów gospodarczych, i nie tylko gospodarczych, ale i społecznych Polski powojennej.