Rzecznik etiopskich sił zbrojnych, pułkownik Dejene Tsegaye, ostrzegł mieszkańców Mekelie o nadchodzących ciężkich walkach. Cywile mają przygotować się na intensywny ostrzał i wkroczenie pododdziałów pancernych do otoczonego miasta. Jednocześnie, na sobotniej konferencji prasowej zapowiedział, iż wrogowie Etiopii nie mogą spodziewać się litości. Według przedstawicieli Human Rights Watch tego rodzaju oświadczenia łamią prawo międzynarodowe i mogą zapowiadać popełnienie przez siły federalne zbrodni wojennych na ogromną skalę.

Bezlitosny ostrzał miasta pełnego cywili byłby zbrodnią wojenną, ale jak dowodzą niedawne wydarzenia w Górskim Karabachu, cel niestety uświęca środki. Rząd Etiopii od początku konfliktu stawiał na siłowe rozwiązanie konfliktu w Tigraju i dążył do całkowitego złamania oporu separatystów. Z początku, gdy walczono głównie o małe wsie i miasteczka, ryzyko ostrzału cywilów było stosunkowo niewielkie (mimo to doniesienia o zbrodniach wojennych pojawiają się od pierwszego dnia wojny), jednak próba spacyfikowania półmilionowego Mekelie może zakończyć się bitwą, w której największym przegranym okaże się ludność cywilna.

Obecnie siły pancerne rządu centralnego zajmują pozycje oddalone o sześćdziesiąt kilometrów od stolicy Tigraju i czekają na rozkaz ostatecznego rozbicia sił przeciwnika znajdujących się w mieście.

Jeszcze wczoraj separatyści chwalili się zniszczeniem jednego czołgu i zestrzeleniem jednego śmigłowca. Dziś rano zdążyli napompować te informacje do poziomu „całkowitego zniszczenia” etiopskiej 21. Dywizji Zmechanizowanej. Doniesienia te nie mogły zostać zweryfikowane, a Etiopczycy kategorycznie je zdementowali.

Rząd dba o utrzymanie jak najściślejszej blokady informacyjnej regionu. Z kraju wyrzucony został członek International Crisis Group William Davison, a większość doniesień z wojny pochodzi od etiopskich sił zbrojnych lub uchodźców, którzy szukają schronienia w sąsiednim Sudanie. Szacuje się, że do tej pory uciekło tam około 40 tysięcy Etiopczyków. Według ONZ liczba cywilów uciekających z Tigraju może jednak osiągnąć nawet 200 tysięcy osób.

Konflikt stara się łagodzić Unia Afrykańska. Jej przewodniczący, prezydent RPA Cyril Ramaphosa, powołał zespół sześciu negocjatorów mających pomóc w wypracowaniu kompromisu. Specjalnymi wysłannikami UA zostali: były prezydent Mozambiku Joachim Chissano, była prezydent Liberii Ellen Johnson-Sirleaf i były prezydent RPA Kgalema Motlanthe.

Wysiłki te spotkały się jednak ze zdecydowanym oporem ze strony Etiopii, która odrzuciła możliwość skorzystania z zewnętrznej pomocy w załatwianiu spraw wewnętrznych. Rwanda, Sudan, Dżibuti, Kenia, Uganda i Demokratyczna Republika Konga wezwały do pokojowego uregulowania konfliktu, jednak żaden z krajów regionu nie wezwał wprost do rozpoczęcia negocjacji między Etiopią a zbuntowanym Tigrajem.

Chief Mass Communication Specialist Eric A. Clement, US Navy