W dniach 23–26 stycznia terytorium Izraela i obszar nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego stały się areną największych w historii amerykańsko-izraelskich ćwiczeń wojskowych pod kryptonimem „Juniper Oak 23.2”. Wzięło w nich udział około 6400 żołnierzy amerykańskich i 1500 izraelskich. Oficjalnym celem było pogłębienie współpracy sił zbrojnych obu państw, podtrzymanie gotowości do działania Bliskim Wschodzie oraz zapewnienie bezpieczeństwa i stabilności. Niewątpliwie to wszystko prawda, ale celem szczególnym manewrów było odstraszanie Iranu.

Były to przede wszystkim ćwiczenia w wykorzystaniem lotnictwa. Według oficjalnych komunikatów łącznie wzięły w nich udział 142 samoloty. 100 maszyn przysłał Waszyngton, w tym cztery bombowce B-52 Stratofortress, cztery samoloty bojowe F-35 Lightning II, czterdzieści pięć myśliwców F/A-18 Super Hornet, dwa bbsl MQ-9 Reaper, samolot bezpośredniego wsparcia wojsk lądowych AC-130J Ghostrider, śmigłowce MH-60 Seahawk i AH-64 Apache oraz latające cysterny KC-46 Pegasus.



Rozpoznanie i zwiad zapewniały samolot rozpoznania elektronicznego RC-135 i samoloty walki elektronicznej EA-18G Growler. W skład dyslokowanych sił wszedł również jeden z trzech posiadanych przez USAF samolotów Northrop Grumman E-11A – odgrywających rolę powietrznych stacji przekaźnikowych dla łączności na polu walki. Izraelskie siły powietrzne delegowały do działań latające cysterny Boeing 707 Re’em (Izrael wciąż nie doczekał się KC-46) oraz samoloty bojowe F-16C/D Barak i F-35I Adir.

Komponent morski liczył sześć amerykańskich okrętów, w tym lotniskowiec George H.W. Bush (CVN 77) typu Nimitz z eskortą, o której sile stanowiły między innymi krążownik Leyte Gulf (CG 55) oraz niszczyciele Nitze (DDG 94), Farragut (DDG 99), Truxtun (DDG 103) i Delbert D. Black (DDG 119). 24 sierpnia amerykański okręt lotniczy przeszedł Cieśninę Gibraltarską wraz z eskortą i od tego czasu pozostaje na tym akwenie wraz ze swoim komponentem lotniczym (Carrier Air Wing 7). We wschodniej części Morza Śródziemnego znalazło się również sześć okrętów izraelskich, w tym korweta typu Sa’ar 6 czy okręt podwodny typu Dolfin drugiej generacji.

– Ćwiczenia obejmują szeroki wachlarz scenariuszy, a Iran powinien wyciągnąć z tego słuszne wnioski – powiedział po rozpoczęciu manewrów szef Dowództwa Centralnego Stanów Zjednoczonych (CENTCOM), generał Erik Kurilla. – Poprawiają interoperacyjność z naszymi partnerami, zwiększają naszą zdolność do reagowania na sytuacje kryzysowe i podkreślają nasze zaangażowanie na Bliskim Wschodzie.

Warto zwrócić uwagę, że były to manewry wielodomenowe, w których wykorzystano również komponenty morski i lądowy. Ten ostatni obejmował wykorzystanie systemów artylerii rakietowej M142 HIMARS i M270 MLRS. Scenariusze ćwiczebne zakładały również eliminowanie i oszukiwanie obrony powietrznej wroga, prowadzenie walki radioelektronicznej, atakowanie celów naziemnych, tankowania w powietrzu, poszukiwanie i ratownictwo w warunkach bojowych, prowadzenie operacji z morza.



Nad realizacją scenariuszy czuwało zintegrowane dowództwo amerykańsko-izraelskie. W jego ramach funkcjonował SPACECENT, komponent CENTCOMU-u aktywowany w listopadzie ubiegłego roku, aby lepiej realizować potrzeby dowództwa w zakresie nawigacji satelitarnej, komunikacji i ostrzeganie przed pociskami rakietowymi. Nie wskazano wprost kim był przeciwnik, ale nie da się ukryć, że symulowano cele należące do infrastruktury irańskiego programu nuklearnego.

Nieoficjalnie potwierdził to izraelski Kanał 12, określając cele na pustyni Negew jako makiety irańskich obiektów nuklearnych, na które miało spaść 100 ton bomb przeznaczonych do zwalczania celów umocnionych, a więc takich jak na przykład irański zakład w Fordo. W ćwiczeniach wzięły również udział amerykańskie jednostki specjalne oraz żołnierze wojsk lądowych i bojowe zespoły poszukiwawczo-ratownicze. Szczególnie ważna było doszkalanie się z zakresy lotów na dużą odległość, niezbędnych, aby zaatakować Iran. W czasie ewentualnej operacji irańskiej piloci zmuszeni byliby korzystać z latających tankowców w przestrzeni powietrznej innych państw.

Ponadto ćwiczono zwiększenie zdolności reagowania na nieprzewidziane okoliczności w regionie. Biorąc pod uwagę największe problemy na Bliskim Wschodzie, wydaje się, że tymi okolicznościami mogłaby być sprawdzona (albo przynajmniej uprawdopodobniona) informacja, że Iran przystąpił do budowy bomby atomowej. Podkreśla się, że możliwość zrealizowania ich z takim rozmachem pojawiła się dopiero po przeniesieniu Iranu z EUCOM-u do CENTCOM-u.



Oficjalnie ostrze manewrów miało nie być wyraźnie antyirańskie, ale miało na celu przetestowanie amerykańskich zdolności do szybkiego skierowania sił na Bliski Wschód w celu wspólnego z Izraelem reagowania na poważne zagrożenia. Stawiająca na dyplomację administracja Bidena wydaje się zmieniać nastawienie i uważa, że strategia skłonności do negocjacji powinna być popierana demonstracją siły. Atmosfera w regionie dodatkowo uległa zagęszczeniu, gdy w grudniu Biały Dom oskarżył Iran o budowanie partnerstwa obronnego z Rosją. Ponadto Teheran prawdopodobnie otrzyma myśliwce Su-35 i być może zestawy przeciwlotnicze S-400 Triumf.

Tymczasem Iran już oficjalnie kontynuuje wzbogacanie izotopu uranu w podziemnych ośrodkach. Nie jest to na rękę administracji Bidena. Amerykański prezydent twardo obstaje przy tym, że Iran nie wejdzie w posiadanie broni atomowej. Wierzył (i z pewnością nadal wierzy) w siłę dyplomacji, ale jak to ujął Dan Shapiro, ambasador USA w Izraelu, podczas prezydentury Obamy: sygnalizuje Iranowi, państwom Zatoki Perskiej i Izraelowi, że jest śmiertelnie poważny w tym, że nie pozwoli, aby w ręce Teheranu dostała się broń nuklearna.

Zakończone przedwczoraj ćwiczenia „Juniper Oak 23.2” to emanacja strategii odstraszania, która z pewnością ma ostrze antyirańskie. Odbyły się w atmosferze powrotu do rządów Binjamina Netanjahu, największego orędownika militarnego rozprawienia się z irańskimi ośrodkami nuklearnymi.



Demonstracja siły i zdecydowania ma skłonić ajatollahów, aby sięgnęli po zdrowy rozsądek, usiedli do stołu negocjacyjnego, a przede wszystkim zrezygnowali ze wzbogacania izotopu uranu. „Juniper Oak 23.2” zorganizowano niewątpliwie w czasie, gdy tarcia między Teheranem, Waszyngtonem i Jerozolimą nasiliły się jeszcze bardziej. Dzieje się tak zwłaszcza dlatego, że negocjacje w sprawie umowy nuklearnej utknęły w martwym punkcie, a Iran zbliża się do Moskwy, dostarczając amunicję krążącą oraz pomoc techniczną i szkoleniową w zakresie jej obsługi.

Jest to również wiadomość dla Chińskiej Republiki Ludowej i Rosji, że Stany Zjednoczone – mimo znacznego skupienia uwagi na Europie Wschodniej – nadal są w stanie skutecznie interweniować w innych częściach globu i, co najważniejsze, że nie straciły zainteresowania Bliskim Wschodem. Intencją sojuszników była demonstracja siły, stąd w mediach społecznościowych pojawiło się tak wiele filmów z przebiegu ćwiczeń.

Zobacz też: US Air Force chce redukować emisję gazów cieplarnianych

IDF Spokesperson's Office