Wczorajsze naloty na muhafazę Al-Hudajda najwidoczniej nie były w oczach izraelskich decydentów wystarczającą karą za atak na lotnisko Ben Guriona. Dzisiaj w godzinach popołudniowych Cahal po raz kolejny uderzył na terytoria kontrolowane przez Ruch Huti. Głównym celem był port lotniczy w Sanie – największy w całym Jemenie, podobnie jak port lotniczy Ben Guriona jest największy w Izraelu.

Według Cahalu jemeńskie lotnisko miało zostać „całkowicie wyłączone z użytku”. Uzasad­nie­niem ataku miało być wykorzystywanie przez Hutich stołecznego portu lotniczego do importu broni i agentury.

Lotnisko nie jest intensywnie wykorzystywane. Izolacja międzynarodowa Hutich spowodo­wała, że obsługuje jedynie garstkę komercyjnych połączeń. Najważniejsze jest połączenie do Ammanu, obsługiwane przez narodowego przewoźnika Yemenia Airlines. Loty te odbywają się za przyzwoleniem Arabii Saudyjskiej i są wynikiem negocjacji z Ruchem Huti.

Kolejnym celem ataku była infrastruktura energetyczna w pobliżu stolicy. Nie pierwszy raz Izraelczycy atakują tego typu obiekty. Ataki na stołeczną energetykę przeprowadzono również w grudniu i wtedy również zbombardowano lotnisko w Sanie. Ostatnim z celów jest kolejna betoniarnia. Tym razem w mieście Amran, na północ od stolicy.

Ataki stały się okazją do buńczucznych wypowiedzi izraelskich polityków. „Wielokrotnie mówiłem, że ktokolwiek zaatakuje Izrael, będzie miał głowę we krwi” – powiedział Binjamin Netanjahu. W podobnym tonie wypowiedział się minister obrony Jisrael Kac, który zapewnił, że każdy atak na Izrael spotka się z siedmiokrotną pomstą. Cóż, w przypadku Hutich plan ten został wykonany z nawiązką.

Według izraelskiego ministra Iran ponosi odpowiedzialność za każdy atak Hutich na izraelską ziemię. Zarówno jemeńscy bojownicy, jak i przedstawiciele Islamskiej Republiki zaprzeczają, jakoby Teheran miał mieć bezpośredni udział w procesie decyzyjnym.

Reakcja Hutich na atak jest identyczna co wczoraj, wypomina przede wszystkim atakowanie infrastruktury cywilnej (ciekawe, jak Ruch Huti postrzega w tym zakresie port lotniczy Ben Guriona albo plac zabaw w Tel Awiwie). Według kontrolowanego przez Ruch Huti ministerstwa zdrowia łączna liczba ofiar w wyniku dzisiejszych i wczorajszych nalotów miała wynieść 7 zabitych i 74 rannych. Pojawiły się oczywiście kolejne zapowiedzi odwetu.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

CZERWIEC BEZ REKLAM GOOGLE 91%

Na godzinę przed atakiem na lotnisko rzecznik prasowy Cahalu, pułkownik Awichaj Adraji, opublikował wpis na Twitterze wzywający ludność do ewakuacji okolic lotniska. Jest to częściowo element polityki wizerunkowej, świadczy on jednak o tym, że Izrael nie musi przejmować się obroną przeciwlotniczą Hutich, która nawet spodziewając się ataku, nie jest w stanie skutecznie obronić infrastruktury krytycznej.

Stany Zjednoczone zawarły rozejm z Ruchem Huti

Dzisiaj wieczorem pojawiła się również informacja, jakoby Oman miał pośredniczyć w owocnych negocjacjach w sprawie zawieszenia broni między Stanami Zjednoczonymi a Ruchem Huti. Wcześniej Donald Trump poinformował, że Huti zgodzili się na wstrzymanie ataków na żeglugę międzynarodową. Potencjalna umowa zapewne nie obejmuje bezpośrednich ataków na Izrael.

Wstrzymanie walk na Morzu Czerwonym wydaje się rozsądną decyzją dla obu stron, chociaż przypłaconą pewnymi stratami moralnymi. Trump najwidoczniej zdał sobie sprawę, że pokonanie Hutich jedynie za pomocą lotnictwa jest praktycznie niewykonalne, a kolejne miliardy dolarów przeznaczane na czerwonomorski konflikt będą paliwem dla opozycji. Porozumienie o wstrzymaniu walk spotka się również z zadowoleniem państw regionu, chociaż może wywołać zawód wśród przeciwników Hutich w Jemenie.

Jednocześnie Trump na początku serii nalotów zapewniał, że Ruch Huti zostanie całkowicie zniszczony. Wydaje się jednak, iż możliwe jest obrócenie zaistniałej sytuacji w sukces, przynajmniej przez przychylne Trumpowi media. Taką retorykę już teraz przyjął republikański senator Lindsey Graham z Karoliny Południowej, widząc w porozumieniu sukces prezydenta. Zaakceptował on również możliwość, że Izrael nadal będzie atakowany przez Hutich. Według amerykańskiego polityka rozwiązaniem tego problemu byłoby zbombardowanie Iranu przez Cahal.

Sam Ruch Huti wprawdzie nie został pokonany, ale doznał pewnych strat. Ich oszacowanie jest trudne do ustalenia, ale możliwe, że przynajmniej część przedstawi­cieli ruchu byłaby zadowolona ze spadku intensywności działań. Warto również pamiętać o retoryce Hutich wobec trwającego konfliktu. Walka z Amerykanami ma być odpieraniem agresji, natomiast ataki na Izrael są wyrazem solidarności z narodem palestyńskim. To właśnie walka z Izraelem jest głównym celem Hutich, a wydarzenia na Morzu Czerwonym mają być jedynie jej przedłużeniem, poprzez uniemożliwienie przepływu powiązanych z Izraelem statków przez cieśninę Bab al-Mandab. Samo wstrzymanie ataków przez Amerykanów propaganda Hutich z łatwością okrzyknęłaby zwycięstwem.

Z racji wytworzonej retoryki Huti mieliby problem z całkowitym zaprzestaniem działań zbrojnych, co byłoby niewygodne w obliczu rozkręcanej od ponad roku retoryki. Pewnym pokrętnym kompromisem byłaby sytuacja, w której Huti nie atakują żeglugi na Morzu Czerwonym, jednak nadal kontynuują bezpośrednie ataki na Izrael. W takim scenariuszu jedynym problemem byłby naloty Cahalu, które zapewne nie byłyby aż tak intensywne. Pierwsze wypowiedzi polityków Hutich wydają się potwierdzać taki rozwój wydarzeń.

Imago / Alamy Stock Photo