Zapowiedź pojawienia się w Świdniku i w Warszawie śmigłowca AW101 zaskoczyła polskich dziennikarzy branżowych (choć nie każdy zechce się do tego przyznać). Ba, trochę wcześniej zaskoczyła nawet szefa wszystkich szefów w PZL Świdnik, Krzysztofa Krystowskiego. Wczorajsza wizyta tej maszyny na lotnisku Babice to mocne wejście i zapowiedź nowego spojrzenia Świdnika na również nowe warunki przetargu na śmigłowce dla polskich Sił Zbrojnych.
AW149 jako propozycja w przetargu na śmigłowiec do wszystkiego nie raz i nie dwa określana była jako nieporozumienie, a tryumf H225M w gruncie rzeczy nie mógł dziwić. Pomińmy w tym miejscu słuszność lub niesłuszność podjętej przez MON Antoniego Macierewicza decyzji o rezygnacji z Caracala – stało się, czasu nie cofniemy, teraz trzeba dążyć do tego, aby w nowych realiach dać naszym żołnierzom możliwie najlepszy sprzęt. I to szybko, bo jako się rzekło, czasu nie cofniemy, a nowe śmigłowce potrzebne są na wczoraj.
W kategorii śmigłowców zoptymalizowanych pod kątem roli pokładowej AW101 rzeczywiście zalicza się do światowej czołówki (choć kiedy Leonardo zapewnia, że jest w tym gronie numerem jeden, trudno nie zapytać: „a co z NH90NFH?”). Najsłynniejszą jego postacią jest Merlin, czyli maszyna wykorzystywana przez Royal Navy (między innymi do działań ZOP) i Royal Air Force. Do Polski przyleciał jednakże egzemplarz w barwach Aeronautiki Militare, z typoszeregu oznaczonego HH-101A Caesar w konfiguracji CSAR. Pierwszą z szesnastu maszyn tego typu przyjęto do służby w lutym ubiegłego roku.
Prototyp AW101 oblatano w październiku 1987 roku. Dotąd na wykorzystywanie AW101 zdecydowały się Dania, Japonia, Kanada, Norwegia, Portugalia, Wielka Brytania i Włochy (do tego dochodzi pewna liczba maszyn VIP-owskich dla krajów, które nie mają AW101 w składzie sił zbrojnych). Klienci zamówili ponad 220 śmigłowców AW101 w różnych konfiguracjach.
HH-101, czyli co?
Przedstawiciele Leonarda i włoskich sił zbrojnych przedstawiali AW101 w tonacji hagiograficznej. Trudno, żeby było inaczej na prezentacji promocyjnej. Trzeba jednak przyznać uczciwie, że jest się czym chwalić. Jest to śmigłowiec wyjątkowo drogi, ale i bardzo dobry.
Prezentowany w Polsce HH-101A jest zdolny do transportu pięciu członków załogi i dwudziestu w pełni wyposażonych żołnierzy lub sześciu członków załogi i ośmiu żołnierzy realizujących misje specjalne. W wersji ewakuacyjnej w kabinie może się zmieścić do szesnastu rannych na noszach lub, w konfiguracji określonej jako High Capacity SAR, nawet ponad trzydziestu rozbitków.
Uzbrojenie stanowić mogą trzy karabiny maszynowe kalibru 7,62 milimetra (przedstawiciele Świdnika zapewniają, że ewentualne polskie AW101 otrzymają broń produkowaną w Polsce, w Mesko). Załoga ma do dyspozycji bogaty pakiet elektroniki, między innymi system identyfikacji IFF, wymiany danych Link 16 z możliwością transmitowania obrazu z głowicy obserwacyjnej w czasie rzeczywistym do żołnierzy na ziemi, pięć dużych wyświetlaczy ciekłokrystalicznych, radar Gabbiano, system ostrzegający o opromieniowaniu wiązką lasera LWR i zbliżaniu się pocisków MILDS.
Ponadto HH-101A ma możliwość pobierania paliwa w locie. Bez jej wykorzystywania ma do spalenia 5135 litrów paliwa w zbiornikach wewnętrznych. Maksymalnie może przelecieć 1500 km z prędkością przelotową na dwóch z trzech silników i utrzymywać się w powietrzu przez niespełna siedem godzin.
Krystowski zapewnia, że przy odpowiednio dużym zamówieniu złożonym przez nasz MON prawdopodobna jest znaczna polonizacja produkcji śmigłowca. Jak znaczna? W grę wchodzi produkcja całego kadłuba (na razie w Świdniku powstają elementy), ale polonizacja może sięgnąć znacznie dalej.
Do sporządzenia artykułu wykorzystano m.in. materiały prasowe PZL Świdnik.