Ministerstwo Obrony Narodowej poszukuje nowego podstawowego spadochronu desantowego. Obecnie jest prowadzony jedynie dialog techniczny i nie wiadomo, czy, kiedy ani w jakiej liczbie zostanie kupiony nowy sprzęt. Nie wiadomo także, ilu będzie oferentów w ewentualnym przetargu. Wiemy za to na pewno, że jednym z oferowanych spadochronów będzie amerykański T-11 produkowany przez Airborne Systems, a oferowany na rynku środkowo- i wschodnioeuropejskim przez spółkę Glomex.

Leslie Irvin i spółka

Główny zakład produkcyjny Airborne Systems jest zlokalizowany w miejscowości Santa Ana w Kalifornii. Spółka w obecnej formie powstała stosunkowo niedawno, bo w 2001 roku, ale w wyniku połączenia marek sięgających pionierskich czasów lotnictwa i spadochroniarstwa: Irvin, Para-Flite i GQ.

Leslie Irvin, który w 1919 roku wykonał pierwszy w Stanach Zjednoczonych swobodny skok ze spadochronem, założył następnie firmę produkującą te urządzenia. Co ciekawe, aż do 1968 roku nazywała się ona Irving Air Chute Company, ponieważ w czasie rejestracji urzędnik błędnie zapisał nazwisko założyciela. Mimo to nazwisko Irvina już w dwudziestoleciu międzywojennym stało się niemal synonimem spadochronu i nawet w naszym kraju produkowano spadochrony nazywane polskimi Irvinami.

W 1934 roku Raymond Quilter i James Gregory założyli w Wielkiej Brytanii spółkę GQ z zamiarem produkowania spadochronów własnego projektu. Szybko zdobyli zamówienia z ministerstwa lotnictwa. W 1940 roku w czasie tworzenia – pod wpływem niemieckich sukcesów – alianckich wojsk powietrznodesantowych Irving i GQ połączyły siły w celu stworzenia bezpiecznego i niezawodnego sposobu desantowania z wykorzystaniem liny statycznej. Polega on na automatycznym otworzeniu spadochronu zaraz po opuszczeniu samolotu przez skoczka. W rezultacie powstał spadochron desantowy typu X, który był wykorzystywany jeszcze dwadzieścia lat po wojnie. Ostatnia z firm składających się na Airborne Systems – Para-Flite – powstała w 1969 roku i od początku koncentrowała się na spadochronach typu skrzydło.

Spadochron T-11 widziany od dołu. Z tego ujęcia dobrze widać kwadratowy kształt czaszy.
(fot. Airborne Systems)

Poza podstawowymi spadochronami desantowymi i spadochronami typu skrzydło wymienione przedsiębiorstwa uczestniczyły w wielu innych projektach. W 1951 roku spadochron Irvin zastosowano w pierwszym autonomicznym fotelu wyrzucanym Martina Bakera, w 1963 roku Irving dostarczył spadochrony hamujące dla SR-71, od lat sześćdziesiątych dostarcza również spadochrony dla pojazdów kosmicznych wracających z orbity, w tym od 1991 roku dla promów kosmicznych. W 1999 roku spadochrony Irvina zapobiegające korkociągom wykorzystano w czasie testów w locie prototypu F-22, a w 2012 spadochron już marki Airborne Systems zainstalowano w kapsule kosmicznej Dragon wyprodukowanej przez SpaceX. Urządzenia tej firmy znalazły również zastosowanie w myśliwcach F-16 i F-35.

To tylko nieliczne wyimki ze stuletniego dorobku składającego się na doświadczenie Airborne Systems w dziedzinie zastosowania spadochronów. Dzisiaj spadochrony, uprzęże czy systemy tlenowe tego producenta znajdują się w wyposażeniu sił zbrojnych czterdziestu pięciu państw (między innymi Finlandii, Izraela czy Ukrainy), a tylko w Stanach Zjednoczonych wykorzystuje się w tej chwili 53 tysiące spadochronów T-11.

Zobacz też: Wielka Czerwona Jedynka. Zarys historii 1. Dywizji Piechoty US Army

Podstawowy spadochron desantowy T-11

Od lat pięćdziesiątych podstawowym spadochronem desantowym amerykańskich wojsk powietrznodesantowych był model T-10 w kolejnych wersjach. W ciągu kolejnych dekad skoczkowie stawali się jednak coraz ciężsi, podobnie jak ich wyposażenie. Większe obciążenie starych spadochronów przekładało się na większą prędkość opadania, co z kolei wiązało się z większą liczbą kontuzji. Dlatego ogłoszono konkurs na nowy podstawowy spadochron desantowy. Jest to rodzaj spadochronu wykorzystywany przy masowym desancie wojsk i w odróżnieniu od spadochronów typu skrzydło (ram air) nie ma on możliwości sterowania. Jest za to bardzo prosty w użytkowaniu, znacznie bezpieczniejszy i nie wymaga od skoczka dużego doświadczenia.

W połowie 2004 roku na poligonie Yuma Proving Ground wykonano osiemdziesiąt siedem skoków z wykorzystaniem spadochronów pięciu producentów. Do etapu finałowego wybrano pięć rodzajów spadochronów, których testy prowadzono od 2005 do maja 2007 roku. Zwycięzcą okazało się Airborne Systems oferujące system desantowy T-11. Nowy spadochron wszedł do użycia w 2009 roku. Co ciekawe, producent musiał odsprzedać prawa intelektualne do spadochronu amerykańskiemu rządowi, ale zachował wszelkie prawa związane z eksportem. Przez to wiele T-11 dla US Army jest produkowanych przez Aerostar International i BAE Systems.

Cechą charakterystyczną T-11 odróżniającą go już na pierwszy rzut oka od innych spadochronów jest kształt czaszy przypominający kwadrat. Średnica otwartej czaszy wynosi 8,72 metra i jest o 14% większa niż w T-10D. Przekłada się to na większy udźwig (do 180 kilogramów) i mniejszą prędkość opadania (5,48 metra na sekundę przy maksymalnym obciążeniu) w porównaniu z innymi spadochronami. Udźwig oznacza masę, która może wisieć na spadochronie, czyli skoczka wraz z wyposażeniem. Większa dopuszczalna masa oznacza, że żołnierz może zabrać więcej zapasów lub wyposażenia, dzięki czemu już w momencie lądowania jest przygotowany do dłuższego działania w polu bez konieczności natychmiastowego zdobywania wyposażenia z zrzucanych osobno – i niekiedy lądujących daleko od celu – zasobników transportowych.

Desant przy użyciu liny statycznej może być realizowany przez tylną opuszczaną rampę ładunkową lub, jak w tym wypadku, przez drzwi boczne transportowca C-17.
(fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Innym ważnym parametrem spadochronu desantowego jest oscylacja, czyli kolokwialnie rzecz ujmując: jak bardzo skoczek kołysze się w powietrzu. Zbyt duża oscylacja powoduje, że w momencie zetknięcia z ziemią może on w ogóle nie widzieć gruntu, bo właśnie będzie odchylony do góry, co znacznie zwiększa ryzyko kontuzji. Producent podaje, że w T-11 oscylacja wynosi mniej niż pięć stopni. Według informacji pochodzących od użytkowników parametr ten wynosi raczej około dziesięciu stopni, ale to i tak znacznie mniej niż około dwudziestu stopni powszechnie spotykane w innych konstrukcjach. Zmniejszeniu oscylacji pomaga slider, czyli dodatkowa niewielka czasza widoczna na zdjęciach bezpośrednio nad skoczkiem. Odpowiada on również za odpowiednie napięcie wszystkich linek.

Z wojskowego punktu widzenia niezwykle ważne są zakresy prędkości i wysokości, w jakich można korzystać z T-11. Wiadomo: im szybciej leci samolot nad zrzutowiskiem, tym trudniej go trafić. Podobnie z wysokością – im leci niżej, tym jest trudniejszy do zauważenia i trafienia, a mała wysokość skoku to także mniej czasu dla przeciwnika, żeby trafić bezbronnego skoczka wiszącego pod czaszą. Aby jednak skok z małej wysokości był bezpieczny, spadochron musi mieć bardzo krótki czas otwarcia. Dla T-11 maksymalna prędkość samolotu to 278 kilometrów na godzinę, minimalna wysokość – 150 metrów (przeważnie skacze się z 250–300 metrów) nad poziomem gruntu, a czas otwarcia – 5 do 6,5 sekundy.

Wszystkie te parametry przekładają się na zwiększone bezpieczeństwo skoczków. W porównaniu z T-10 żołnierze odnoszą teraz 85% mniej urazów w czasie skoku. Oczywiście nic nie jest idealne i również na T-11 doszło do wypadków śmiertelnych – w latach 2011, 2014 i 2016. W żadnej z tych sytuacji nie stwierdzono jednak winy spadochronu jako takiego. Przyczynami były kwestie związane z pakowaniem, serwisowaniem czy przygotowaniem do skoku.

Gdyby T-11 jednak zawiódł, skoczek ma do dyspozycji jeszcze spadochron zapasowy T-11R, który ma niemal identyczne parametry jak spadochron główny. Jedynie oscylacja może dochodzić do dwudziestu stopni. Uchwyt spadochronu zapasowego jest umieszczony z przodu na środku uprzęży, dzięki czemu można go dosięgnąć zarówno prawą jak i lewą ręką. Spadochronu zapasowego można użyć w dowolnej fazie skoku i przy dowolnym położeniu czaszy głównej, nawet jeśli ta jest w pełni rozwinięta – nie ma potrzeby jej odcinania. W takim wypadku czasza T-11R po prostu rozwinie się w środku czaszy T-11.

OCTO-11

Powstała również specjalna wersja systemu oznaczona OCTO-11. Zastosowano w niej tę samą czaszę, ale nadano jej bardziej ośmiokątny kształt. Drugą widoczną na pierwszy rzut oka różnicą są siatki zabezpieczające w otworach wentylacyjnych. W przypadku desantu masowego z użyciem T-11 zdarzało się, że skoczek znajdujący się wyżej wpadał przez otwór wentylacyjny do czaszy spadochronu skoczka poniżej. OCTO-11 jest na taką okoliczność zabezpieczony.

Inne różnice między oboma wariantami wychodzą dopiero w użytkowaniu. OCTO-11 jest o około jedną dziesiątą lżejszy, otwiera się płynniej, z mniejszym szarpnięciem skoczka, a przy dobrej pogodzie jego oscylacja zbliża się do zera. Czas otwarcia został skrócony do maksymalnie 4,5 sekundy, co pozwoliło obniżyć minimalną dopuszczalną wysokość skoku do 130 metrów. Skróceniu uległ również czas pakowania; w OCTO-11 wynosi on około dziesięciu minut w porównaniu z mniej więcej szesnastoma w przypadku T-11. Oba spadochrony są kompatybilne, OCTO-11 wykorzystuje tę samą uprząż i spadochron zapasowy.

Desant z użyciem spadochronów T-11 z C-130. Przy lewej krawędzi zdjęcia widać, jak jeden skoczek wpadł w czaszę spadochronu skoczka poprzedzającego. W nieco innym położeniu mógł wpaść do środka przez otwór wentylacyjny, co byłoby bardzo niebezpieczne dla obu żołnierzy. Siatka zabezpieczająca w OCTO-11 ma zapobiegać takim sytuacjom.
(fot. Maciej Hypś, Konflikty.pl)

T-11 dla Polski

W Polsce system desantowy T-11 oferuje przedsiębiorstwo Glomex, powstałe w Czechach w 1998 roku, a w Polsce działające od 2011 roku. Firma zatrudnia wielu byłych żołnierzy, głównie z Czech (na przykład dyrektorem do spraw rozwoju biznesu jest Jan Poruba, mający za sobą wiele lat służby w czeskiej 601. Grupie Specjalnej). Glomex deklaruje, że ma nadzieję na zatrudnienie również polskich weteranów. W przeszłości Glomex dostarczał już spadochrony typu skrzydło dla polskich wojsk specjalnych, a w zeszłym roku dostarczył 280 gogli noktowizyjnych dla Straży Granicznej.

Jeśli chodzi o ofertę w kwestii T-11 dla Polski, jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach. Instytut Uzbrojenia dopiero prowadzi dialog techniczny w kwestii spadochronów desantowych i nie wiadomo nic na temat przetargu na ten rodzaj wyposażenia. Według przedstawicieli Glomexu poza bardzo dobrymi parametrami technicznymi za T-11 przemawia to, że jest używany przez wojska amerykańskie. Wybór tego spadochronu przełożyłby się wiec na zwiększenie interoperacyjności pomiędzy siłami zbrojnymi obu państw. Żołnierze z 6. Brygady Powietrznodesantowej mieli okazję przyjrzeć się tym spadochronom między innymi przy okazji ćwiczeń „Swift Response” w 2016 roku.

Nie wiadomo, kto jeszcze stanie do rywalizacji, jeśli przetarg dojdzie do skutku. Niezależnie od tego wiadomo, że ze względu na osiągi, a także – wręcz szczególnie – kraj pochodzenia T-11 już na starcie będzie miał bardzo mocną pozycję.

W opracowaniu artykułu wykorzystano materiały prasowe przedsiębiorstwa Glomex.

Zobacz też: K2 PL Wilk i M88A2 HERCULES jako propozycje dla Wojska Polskiego

Maciej Hypś, Konflikty.pl