Zgodnie z zamieszczonymi w tomie pierwszym zapowiedziami, na rynku ukazała się druga część „Żelaznych rekinów Dönitza”. Recenzję pierwszego tomu możecie przeczytać w naszym serwisie po kliknięciu w ten link. Mówiąc w skrócie, autor opisał w nim historię powstania, rozwój konstrukcji i budowę okrętów podwodnych typu VII od strony technicznej. Była to typowa monografia sprzętu wojskowego, jakich wiele jest na rynku księgarskim. Zwykle w takich monografiach pojawia się także dział zatytułowany zastosowanie bojowe lub podobnie. W tym wypadku tę właśnie rolę odgrywa opisywany tu tom drugi.

Ponieważ niemożliwym jest opisanie przebiegu całej służby wszystkich kilkuset zbudowanych U-Bootów typu VII w jednej, a nawet kilku książkach, autor opierając się na licznych źródłach książkowych, internetowych i archiwalnych, zdecydował się na nadanie swojej pracy formy encyklopedii, w której zawarł najważniejsze rzeczy dotyczące każdego okrętu podwodnego. Okręty uszeregowano w książce według numerów burtowych.

Każdy jeden okręt został opisany w ten sam sposób. Jego karta informacyjna – że tak to nazwę – składa się z następujących elementów: numeru taktycznego, dokładnego określenia typu okrętu (czyli czy był to typ VIIC, czy może VIIC/41, czy jeszcze jakiś inny), następnie znajdziemy numer poczty polowej, stocznię, w której okręt zbudowano, numer stoczniowy, oraz daty: podpisania umowy, położenia stępki, wodowania i wejścia do służby. Kolejna część to spis wszystkich jednostek, w których służył dany okręt, wraz z datami, kiedy miało to miejsce, i lista dowódców okrętu, również z podanym czasem służby. W dalszej kolejności znajdziemy informacje dotyczące końcowych losów danego U-Boota – zatopienia bądź innego zakończenia służby. Znajdziemy tam datę zatopienia, opis okoliczności, w jakich to się stało, współrzędne geograficzne miejsca zatopienia i kwadrat marynarki według map Kriegsmarine, a także los załogi (ilu zginęło, a ilu się uratowało) i wraku. Na samym końcu znajdziemy listę sukcesów bojowych opisywanej jednostki – czas i miejsce zatopienia bądź uszkodzenia danego statku czy okrętu, jego wyporność oraz inne informacje, na przykład numer konwoju, w którym płynęła zaatakowana jednostka.

I tak kartka po kartce, przez niemal 700 stron, autor w benedyktyńskiej pracy opisał kilkaset U-Bootów typu VII. Zresztą nie tylko tych, które zostały zbudowane, ale zajął się także losem jednostek niedokończonych bądź tych, których budowa nawet się nie rozpoczęła. Dodatkowo na końcu zamieścił niemieckie mapy wykorzystywane przez marynarkę tego kraju w czasie drugiej wojny światowej, na której naniesiono podział całych wód świata na kwadraty wraz z ich oznaczeniem. Poza tym nie znajdziemy w niej żadnych dodatków, zdjęć ani rysunków. Te rzeczy były w tomie pierwszym.

Z pewnością największą zaletą tej książki jest ogromna ilość zgromadzonych w niej informacji. Wprawdzie wiele z nich można znaleźć także w internecie, jednak patrząc w ten sposób, większość książek nie powinna się nigdy ukazać, bo w internecie jest już prawie wszystko. Oczywiście nie można wykluczyć, że gdzieś w tych tysiącach dat i innych liczb autor nie popełnił jakiegoś błędu, jednak jest to niemożliwe do sprawdzenia w czasie pisania recenzji. Na tyle, na ile mogłem sprawdzić, żadnych błędów nie wyłapałem.

Wadą natomiast jest dla mnie jest brak indeksu na końcu książki. Nie mówiąc już o kilku, które znacznie ułatwiłyby odnalezienie właściwej informacji. Obecnie jedynym sposobem poszukiwania informacji jest szukanie po numerze burtowym jednostki. Gdyby z tyłu książki znalazł się indeks nazwisk kapitanów, indeks z numerami wszystkich konwojów czy indeks jednostek, w których były poszczególne okręty, wyszukiwanie potrzebnych informacji byłoby znacznie łatwiejsze, a dużo więcej miejsca w książce by to nie zajęło.

Podobnie jak potrzebne książki tego autora, tak i ta wydana została przez wydawnictwo Almapress i, jak zwykle, stanęło ono na wysokości zadania, zarówno pod względem redakcyjnym, jak i estetycznym. Książka prezentuje się bardzo ładnie i nie znajdziemy w niej rzucających się w oczy błędów.

Na pewno jest to książka ciekawa. Drugiej takiej w języku polskim z pewnością nie znajdziemy. Jak każda nie jest bez wad, jedna te w żaden sposób jej nie dyskwalifikują. Ze względu na przyjętą przez autora koncepcję kompendium średnio nadaje się do takiego zwykłego czytania. Raczej będziemy do niej sięgać w poszukiwaniu konkretnych wiadomości jak uzupełnienie do informacji znalezionych w innych miejscach. Taka jest też jej rola i wywiązuje się z niej bardzo dobrze.