Na temat zasadności istnienia leksykonów uzbrojenia istnieją krańcowo różne opinie. Z jednej strony mamy przeciwników, argumentujących, iż „jak coś jest o wszystkim, to jest o niczym”, a praktycznie jedynym godnym uwagi źródłem informacji na temat poszczególnych broni są monografie, gdyż leksykony oferują czytelnikowi po prostu zbyt mało informacji, z drugiej zaś zwolenników podkreślających, iż monografie swoją drogą, ale pozycje przeglądowe mają zupełnie inne zadanie, właśnie danie przeglądowego spojrzenia na temat, a kupowanie w tym celu kilkuset monografii byłoby nie tylko obłędnie drogie, ale i fizycznie niemożliwe, bo przecież nie każdy sprzęt doczekał się monografii. Poza tym moim zdaniem są leksykony niezwykle cenne dla początkujących miłośników tego zagadnienia – na moją pasję militarno-historyczną w dużej mierze wpłynął taki właśnie leksykon.

„Broń Wojska Polskiego 1939 – 1945, Wojska Lądowe” oraz wydana wcześniej „Broń Wojska Polskiego 1939 – 1945, Lotnictwo, Marynarka Wojenna” to książki tworzące dwie części jednej, spójnej całości: jedynego na polskim rynku leksykonu prezentującego niemal kompletne zestawienie pojazdów, samolotów i okrętów używanych przez polskich żołnierzy w II wojnie światowej. Autorem jest Andrzej Zasieczny, który dał się poznać jako pierwszej wielkości ekspert, wykonując pracę redaktorską przy „Okrętach II wojny światowej” Leo Mariotta (recenzja u nas kilka dni temu).

Jako samodzielny autor również wykonał kawał doskonałej roboty, tworząc ponad ćwierć tysiąca zwięzłych, ale zarazem maksymalnie szczegółowych opisów wszelkich typów uzbrojenia używanych przez Polaków na wszystkich frontach. Znajdziemy tu informacje nie tylko o tak „oczywistych” rzeczach jak myśliwce, niszczyciele czy czołgi, ale też o broniach i pojazdach praktycznie nieznanych przeciętnemu hobbyście. Dla przykładu: pistolet maszynowy „Bechowiec”, skuter Excelsior Welbike, samolot-amfibia Nikol A-2 czy pływająca stacja torpedowa „Oksywie”. A takich ciekawostek jest tam dużo więcej, w tym zdobyczne niemieckie pojazdy, z których korzystali powstańcy warszawscy.

Nie sposób przyczepić się do praktycznie optymalnego rozłożenia treści. Najwyższy stopień podziału to teatr działań wojennych: Wojsko Polskie w 1939 r., Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie i Wojsko Polskie na Wschodzie 1939-1945. W przypadku „Wojsk Lądowych” dochodzi jeszcze sekcja Ruch oporu, natomiast zarówno ta książka, jak i „Lotnictwo, Marynarka Wojenna” są „po cichu” podzielona na zasadzie: najpierw samoloty, potem okręty lub też: broń strzelecka (oraz na przykład granaty), artyleria (w tym granatniki), czołgi, inne pojazdy pancerne, samochody i motocykle.

Każdy opis zajmuje jedną stronę, na której oprócz właściwej treści skupiającej się na historii powstania i użycia znajdziemy kolorowy rzut z boku, zdjęcie (najczęściej przedstawiające dany sprzęt w użyciu w czasie wojny, choć czasem na przykład związanego zeń człowieka) oraz tabelkę z danymi technicznymi. Cały układ jest bardzo estetyczny i przejrzysty, co zresztą w przypadku pozycji wydawnictwa Alma-Press jest przyjemną regułą.

Oczywistym jest, że ze względu na brak miejsca wiele opisów jest krótkich, nasyconych liczbami bądź datami i w konsekwencji wręcz nudnych, ale są też perełki, szczególnie wśród broni powstańczej i okrętów, które ze względu na swą nieliczność (czy nawet „jedyność”) mogły zostać przedstawione w trochę odmienny sposób.

Są też jednak wady.

Zagadka: ile ważył Willys MB? Odpowiedź: ponad 9 (sic!) ton. Przynajmniej według książki pana Zasiecznego. I jest to oczywiście straszna bzdura.

Właśnie takie potknięcia, drobne od strony technicznej, ale bardzo poważne pod względem merytorycznym, stanową najpoważniejszą wadę obu tych książek. O ile jestem w stanie darować pozjadane przecinki czy wadliwie skonstruowane zdania, o tyle błędne dane techniczne to w tego typu publikacjach grzech śmiertelny. Pokuta: ocena w dół.

Jest to jednak jedyny mój zarzut, bo na pewno nie mogę mieć za złe tego, że – nawiązując do wypowiedzi autora ze wstępu do „Wojsk Lądowych” – nie pisze jak Norman Davies. Tego typu pozycje nie są przecież lekturami do poduszki, w ogóle nie są raczej do tego, by je czytać od deski do deski, niczym powieści. Z pewnością jednak przyda się początkującemu, a nawet zaawansowanemu pasjonatowi czy człowiekowi poszukującemu usystematyzowanej wiedzy na temat polskiego oręża. A może też modelarzowi, zastanawiającemu się, jaki model kupić?

Ocena końcowa to 8+, ale obiecałem odjąć punkt za wspomniane błędy merytoryczne. Niemniej, jeśli uważasz, drogi Czytelniku, że tego typu leksykony są Ci potrzebne, dodaj do oceny półtora punktu i pędź do księgarni. Nie pożałujesz.

[ocena] 7+[/ocena]