Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że debiut bojowy F-117 w 1989 roku był mało interesujący. Faktycznie, w porównaniu z tym, czego Nighthawki dokonały podczas wojny w Zatoce Perskiej, pojedynczy nalot na Panamę nieuchronnie blednie, ale była to misja na tyle ciekawa, że warto przyjrzeć się jej bliżej.

Tło konfliktu

W 1981 roku władzę de facto dyktatorską (mimo że nie stanowisko prezydenta) przejął w Panamie generał Maunel Noriega. Kwalifikował się on bez wątpienia do miana typka spod ciemnej gwiazdy. W latach sześćdziesiątych jako student uczelni wojskowej w Peru został informatorem amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej i pracował dla Amerykanów do lutego roku… 1988. Po drodze nawiązał jednak współpracę także z osławionym kartelem narkotykowym Medellín.

W końcu jesienią 1989 roku prezydent George Bush uznał, że miarka się przebrała. Z jednej strony Amerykanie nie mogli zaakceptować tego, że Noriega ma udział w przemycie ogromnych ilości narkotyków do Stanów Zjednoczonych i pomaga ich wytwórcom prać brudne pieniądze, z drugiej – zależało im na stabilności w strefie Kanału Panamskiego (nad którym Noriega chciał przejąć władzę szybciej niż w ustalonym na mocy układu Torrijos–Carter roku 1999). Skoro naciski polityczne, sankcje i wspieranie panamskiej opozycji nie przyniosły skutku, pozostało jedynie rozwiązanie zbrojne.

Nalot

Początek operacji „Just Cause” zaplanowano na 12 grudnia 1989 roku. W sumie wyznaczono do niej 26 tysięcy ludzi i około 300 statków powietrznych. W liczbie tej zawierały się głównie samoloty transportowe, mając przewozić żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych do Panamy, ale znalazło się także miejsce dla sześciu F-117.

Działania bojowe rozpoczęto o godzinie 1.00 nad ranem. Z bazy lotniczej Eglin w stanie Floryda wystartowały wówczas dwa Nighthawki należące do 415. Eskadry, wchodzącej w skład utworzonego zaledwie dwa miesiące wcześniej 37. Taktycznego Skrzydła Myśliwskiego. Ich celem były koszary Sił Obrony Panamy w Río Hato, gdzie stacjonował doborowy Batalion 2000. Aby przelecieć tam i z powrotem, Nighthawki musiały aż pięć razy uzupełniać paliwo w powietrzu z samolotu cysterny KC-10A.

Zobacz też: Kelly Johnson: największy wróg F-117

Przeniknięcie w głąb panamskiej przestrzeni powietrznej nie sprawiło amerykańskim maszynom żadnego problemu. Trzeba jednak pamiętać, że sprzyjała im nie tylko przewaga techniczna, ale także szczęście. Panama na dobrą sprawę nie miała żadnego systemu obrony powietrznej, a jedyna stacja radiolokacyjna w całym kraju była… zepsuta. Czarne bombowce wdarły się w panamską przestrzeń powietrzną zupełnie niezauważone, mimo że nisko wiszące chmury zmusiły je do lotu na mniejszej wysokości niż planowana.

Oba F-117 przenosiły po jednej bombie Mk 84 o wagomiarze 907 kilogramów. Założeniem było nie tyle zabicie panamskich żołnierzy – Waszyngtonowi zależało na tym, aby operacja „Just Cause” mogła uchodzić za wyprawę policyjną, a do tego potrzebne były minimalne straty po obu stronach – ile ogłuszenie ich, zastraszenie i zniechęcenie do walki przed zbliżającym się desantem spadochronowym. Bomby miały więc spaść w odległości około 100–150 metrów od budynków. Prowadzący, major Gregory Feest, miał zrzucić bombę w pobliżu budynku koszarowego leżącego po lewej stronie toru lotu, prowadzony zaś, major Dale Hanner – obok budynku po prawej.

Jak łatwo się domyślić, nalot przebiegł gładko, F-117 szybko i bez problemów opuściły panamskie niebo i skierowały się z powrotem do Stanów. Z pozostałych czterech Nighthawków wyznaczonych do udziału w operacji „Just Cause” dwa były maszynami rezerwowymi, które zawróciły do Stanów daleko od Panamy, a ostatnie dwa miały zbombardować rezydencje Manuela Noriegi (niektóre źródła podają, że jeden dom samego dyktatora i dom jego kochanki), w których mógł akurat przebywać. Tę część misji odwołano, zanim F-117 mogły się choćby zbliżyć do celu, ponieważ doniesienia wywiadu wskazały, że Noriegi jednak tam nie będzie.

 Debiut bojowy F-117 | F-117 zrzuca bombę GBU-28 (fot. USAF/ MSGT Edward Snyder)

F-117 zrzuca bombę GBU-28; piloci atakujący Río Hato nie mieli do dyspozycji luksusów w postaci bomb naprowadzanych laserowo
(fot. USAF/ MSGT Edward Snyder)

Jeszcze w grudniu sekretarz obrony Dick Cheney mówił o chirurgicznej precyzji uderzenia na Río Hato w wykonaniu F-117. Szczegóły wyszły na światło dzienne kilka miesięcy później, w kwietniu 1990 roku. Z informacji ujawnionych przez Departament Obrony wynikało, że przebieg nalotu był daleki od wzorowego. Przede wszystkim zawiodła koordynacja. O ile dla US Air Force jasne było, że chodzi jedynie o wystraszenie żołnierzy stacjonujących w Río Hato, o tyle żołnierze 75. Pułku Piechoty „Rangers” desantujący się ze spadochronami na lotnisko Río Hato byli – według jego dowódcy, pułkownika Williama Kernana – święcie przekonani, że koszary będą zbombardowane tak, aby zadać przeciwnikowi możliwie największe straty w ludziach. Na szczęście nieporozumienie to nie zagroziło przebiegowi misji: Kernan miał przygotowany plan rezerwowy, na wypadek gdyby F-117 w ogóle nie były w stanie dolecieć do Panamy.

Co gorsza, pogoda – nie tylko chmury, ale i silny wiatr wiejący z kierunku przeciwnego, niż zakładały prognozy – sprawiły, że dowodzący misją oficerowie US Air Force zaczęli się obawiać, czy pilot drugiej maszyny zdoła trafić cel. Pierwotnie oba samoloty miały zrzucić bomby równocześnie, ale w toku planowania ustalono, że zostaną zwolnione w krótkim odstępie. Teraz decyzja ta mogła udaremnić cały plan: wiatr mógł znieść dym znad pierwszego celu wprost na drugi i uniemożliwić celny zrzut. W ostatniej chwili podjęto więc zdumiewającą decyzję: teraz to prowadzący miał atakować cel po prawej, a prowadzony – po lewej.

Z jakiegoś powodu pilot pierwszego Nighthawka nie zastosował się do polecenia. Być może po prostu nie zdążył. Jego bomba spadła pięćdziesiąt metrów od budynku koszarowego po lewej (i zaledwie pięć metrów od stołówki). Drugi pilot, lecący w ślad za nim, był gotów zastosować się do zmienionego planu, ale błąd pierwszego lotnika sprawił, że również się pogubił. Zrozumiał oczywiście, co się stało, i uznał, że w takiej sytuacji musi zaatakować pierwotny cel, jednak zabrakło mu już czasu i miejsca na dokładne celowanie. Druga bomba spadła na wzgórze, około 300 metrów od właściwego celu. Zamiast ogłuszyć Panamczyków, eksplozje prawdopodobnie uświadomiły im, że zaraz nastąpi szturm. W bitwie, która rozgorzała niedługo później, Amerykanie stracili czterech zabitych żołnierzy i czterdziestu czterech rannych.

Co było dalej?

Debiut bojowy F-117 nastąpił tylko dlatego, że Pentagon chciał, aby nastąpił. Wykorzystanie Nighthawków było nieuzasadnione z perspektywy potrzeb operacji „Just Cause”, można by je przyrównać do strzelania z armaty do wróbla. Dopiero podczas wojny w Zatoce Perskiej F-117 wykorzystano do tego, do czego zostały stworzone: penetracji silnie bronionej przestrzeni powietrznej i precyzyjnych uderzeń na obiekty kluczowe dla nieprzyjacielskiej struktury dowodzenia.

Zobacz też: Żmije, Prostytutki i Sławojki, czyli o pomysłowości amerykańskich lotników

USAF potrzebował jednak sukcesu, który mógłby przekonać Kongres do dalszego wykładania pieniędzy na rozwój programu F-117. Właśnie dlatego, nawet kiedy szczegóły nalotu wyszły na jaw, dowództwo amerykańskich wojsk lotniczych kategorycznie twierdziło, że wszystko poszło zgodnie z planem, bomby zaś spadły dokładnie tam, gdzie miały spaść, a błąd nie przekroczył odgórnie zakładanego.

Tymczasem pojmany przez Amerykanów Noriega spędził najpierw siedemnaście lat w więzieniu w Stanach Zjednoczonych, następnie przekazano go Francji, ta zaś w 2011 roku wydała go władzom Panamy. Dziś osiemdziesięciodwuletni były dyktator odsiaduje w ojczyźnie dwudziestoletni wyrok za morderstwa i prawdopodobnie już nigdy nie wyjdzie na wolność.

Bibliografia

Paul F. Crickmore, Lockheed F-117 Nighthawk Stealth Fighter. Osprey Publishing, Oxford 2014
Michael R. Gordon, Stealth’s Panama Mission Reported Marred by Error. nytimes.com, 4 kwietnia 1990. Dostęp: 30 stycznia 2016.
Krzysztof Kubiak, Grenada 1983. Panama 1989. Agencja Lotnicza Altair, Warszawa 1995.
Warren Thompson, F-117 Stealth Fighter Units of Operation Desert Storm. Osprey Publishing, Oxford 2007.
Mark Tran, Manuel Noriega – from US friend to foe. theguardian.com, 27 kwietnia 2010. Dostęp: 29 stycznia 2016.
zdjęcie tytułowe: US Air Force / Senior Airman Brian Ferguson