„Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” – mówiło stare ludowe porzekadło. Choć dziś już politycznie niepoprawne, doskonale odzwierciedla niemający zbyt wiele wspólnego z zachowaniem elementarnych zasad bezpieczeństwa incydent podczas lądowania rosyjskich Tu-160 w Wenezueli.

Anglojęzyczna dziennikarka kremlowskiej telewizji informacyjnej Russia Today była tak zafascynowana relacjonowaniem wizyty bombowców, że wtargnęła na drogę lądowania jednej z maszyn. Jak sugerują zamieszczone na profilach facebookowych kadry z relacji, czerwona gwiazda na skrzydle Tupolewa przecięła powietrze niewysoko nad głową chyba niezbyt świadomej zagrożenia kobiety.

Fotografom wprawdzie znane jest zjawisko kompresji perspektywy, polegające na tym, że przy niektórych długościach ogniskowych obiekty wydają się być bliżej siebie niż w rzeczywistości. Film nie pozostawia jednak złudzeń co do tego, że reporterka stała tuż przy krawędzi pasa, gdy Tu-160 podchodził do lądowania, po czym weszła na pas, ryzykując kontakt ze skrzydłem czy nawet silnikami lądującej maszyny.

Dzielna dziennikarka pozostała tym „bliskim spotkaniem”, jak widać, na tyle niewzruszona, że była jeszcze w stanie poprowadzić dalszą część reportażu. Jak uznał redaktor bloga The Aviationist, biorąc pod uwagę lotniczy entuzjazm tej pani, na pewno warto byłoby ją zobaczyć w kolejnych relacjach z wizyty, choć przy tak aktywnym podejściu być może lepiej, że nie demonstrowano jej tankowania w powietrzu.

Zdarzenie powyższe przypomina sytuację z czerwca, gdy inna młoda rezolutna reporterka komentowała przygotowania do obchodów setnej rocznicy powstania sił zbrojnych Azerbejdżanu. Podczas kręcenia materiału znalazła się ona w takiej pozycji względem prowadzonego pierwszej ze startujących par Mi-24, że lewy pylon uzbrojenia śmigłowca minął jej głowę w naprawdę niewielkiej odległości.

Zobacz też: Raptory przechwyciły Tu-95 i Tu-142 u brzegów Alaski

(theaviationist.com)

Dmitry Terekhov, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic